Pełnomocnik rządu ds. równego traktowania,
Elżbieta Radziszewska, odpowiedziała na list
Rzecznika Praw Obywatelskich,
o którym pisaliśmy jakiś czas temu. "Pragnę zapewnić, iż bliskie mi są problemy środowisk LGBTQ" - pisze Radziszewska.
Przypomnijmy:
w wywiadzie dla stacji RMF FM, w odpowiedzi na pytanie dotyczące
związków partnerskich, pani minister stwierdziła, że małżeństwa homoseksualne są "nieakceptowalne" społecznie: "dzisiaj w Polsce nie ma przestrzeni ani społecznej, ani politycznej na uchwalenie ustawy o małżeństwach dotyczących osób homoseksualnych". Oburzeni brakiem kompetencji i merytorycznego przygotowania osoby, która ze względu na piastowane stanowisko powinna działać na rzecz równego traktowania środowiska LGBT w Polsce, napisaliśmy
list protestacyjny. Zachęcaliśmy także wszystkich czytelników Innej Strony do wysyłania protestu, który nie pozostał bez reakcji. Rzecznik Praw Obywatelskich,
Janusz Kochanowski,
wezwał minister Radziszewską do odpowiedzi.
Wczoraj dostaliśmy sygnał od czytelników o odpowiedzi pani minister (treść listu:
1,
2,
3,
4). Radziszewska przypomina sobie o swoich obowiązkach, potwierdza gotowość przeciwdziałania dyskryminacji środowisk LGBTQ oraz zapowiada projekt
"Równe traktowanie standardem dobrego rządzenia". Nawiązując do swojej niefortunnej wypowiedzi na antenie radia RMF FM, pani minister umocniła nas w przekonaniu, że dalej nie rozumie różnicy między związkiem partnerskim a małżeństwem: "W swojej wypowiedzi 21 listopada 2009 roku w radiu RMF FM odniosłam się do podstaw prawnych i postaw społecznych w kwestii małżeństw homoseksualnych. Legalizacja małżeństw homoseksualnych wymagałaby zmiany Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny - zmiany takiej nie wymagają żadne obowiązujące Polskę regulacje międzynarodowe, nie ma też konsensusu społecznego i politycznego, aby taką zmianę przeprowadzić. Jest natomiast gotowość na działania w zakresie przeciwdziałania dyskryminacji środowisk LGBTQ" - możemy przeczytać w liście.
Na temat najważniejszej w tej chwili dla nas kwestii, związków partnerskich, minister Radziszewska nie ma nic do powiedzenia.
(md)
dlaczego uważasz że nadużywam tego słowa?
Szczerosc? Skad moge wiedziec kim beda za 10 lat i co bede czul? Ale w malzenstwie nie chodzi o uczucia tylko zabezpieczenie.
Jaka zimna kalkulacja.
Chyba nigdy się nie zakochałeś,miłość to przede wszystkim to co czujesz tu i teraz,a przyszłość to wspólne rozwiązywanie problemów,a nie możliwość wymiany partnera na nowy model.
Bezgranicznie? Hmmm, ja wole sie nie zastracac, kochac bardzo to jedno, poswiecenie juz miloscia nie jest...
Coz, cale zycie uczy sie nas, ze milosc jest najwyzsza wartoscia, moje sa inne...wolnosc jest najwyzsza..dopiero potem idzie milosc.
Pozwól że Ci coś zacytuję;"Niektóre związki doświadczają problemu,określonego w psychologi terminem "fuzja,czyli emocjonalnego "zlania się"partnerek/ów w jedność,utraty indywidualności i poczucia samostanowienia o sobie,co jest szczególnie zagrażające namiętności w związku. Ważne więc jest,by-prócz pielęgnowania "MY"-pozostało w związku wystarczająco dużo miejsca na dwa indywidualne "JA".Niech będą to czas i przestrzeń przeznaczone na przyjemność i dbałość o rozwój każdej/go z was z osobna,na prywatne pasje,oddzielne spotkania z innymi ludźmi i zadowalanie odmiennych,indywidualnych gustów."
Jak widzisz temat stary jak świat,cytat zaciągnięty z branżowej książki.Jedno nie wyklucza drugiego,można kochać i wciąż być sobą,trzeba tylko umieć iść na kompromisy.
Frick po raz n-ty w tej dyskusji powtorze, ze to ze wyrazliem opinie to byla mala prowokacja w kierunku pewnych schematow. Tez chetniebym sie hajtnał (masz racje można się rozwieść - poza durnym KK) ale gdy slysze slowa: bezgranicznie, na zawsze., oddanie, wzruszam ramionami....mozna sie buntowac przeciwko rzeczywistosci, tupnac i powiedziec komus ze brak mu tolerancji....ale rzeczywistosc i ludzka natura nadal zostanie taka sama....
Tutaj przeczysz sam sobie "Też chętnie bym się hajtał" a w pierwszej wypowiedzi "Co do zwiazkow partnerskich/malzenstw dla nas - jestem przeciw...jestem przeciw tez malzenstwom hetero...glupia instytucja stworzona, zeby zapewnic rozmnazanie populacji,
Jeśli to prowokacja to ja też nie rozumiem co miała na celu w i tak już kontrowersyjnym temacie.
Po prostu mam dość słuchania heteryków,którzy rzucają głupie oskarżenia,ani chwili nie zastanawiając się nad ich sensem,
i jestem zdania że my chociaż jesteśmy inni i każdy ma swoje własne poglądy to mimo to powinniśmy sie wspierać,bo kto jak nie my sami rozumiemy jak ciężko jest dociekać swoich prawd w tym kraju.
Szczerosc? Skad moge wiedziec kim beda za 10 lat i co bede czul? Ale w malzenstwie nie chodzi o uczucia tylko zabezpieczenie.
Bezgranicznie? Hmmm, ja wole sie nie zastracac, kochac bardzo to jedno, poswiecenie juz miloscia nie jest...
Coz, cale zycie uczy sie nas, ze milosc jest najwyzsza wartoscia, moje sa inne...wolnosc jest najwyzsza..dopiero potem idzie milosc.
Frick po raz n-ty w tej dyskusji powtorze, ze to ze wyrazliem opinie to byla mala prowokacja w kierunku pewnych schematow. Tez chetniebym sie hajtnał (masz racje można się rozwieść - poza durnym KK) ale gdy slysze slowa: bezgranicznie, na zawsze., oddanie, wzruszam ramionami....mozna sie buntowac przeciwko rzeczywistosci, tupnac i powiedziec komus ze brak mu tolerancji....ale rzeczywistosc i ludzka natura nadal zostanie taka sama....
Małżeństwo to w pełni świadoma decyzja dwóch dorosłych osób...prawda?
Poza tym nie spotkałam się jeszcze(chociaż pewnie tak też się zdarza)żeby to kobieta prosiła o rękę mężczyznę,raczej jest na odwrót i często jest to poprzedzone rozmową na ten temat,rzadziej jest spontanem i nawet wtedy jedna i druga strona jest świadoma tego o co prosi lub na co się zgadza...prawda?
da_vinci mam do Ciebie takie pytanie zastanawiałeś się kiedyś jak to wygląda ze strony kobiet?
napisałeś:"u ludzi jest malzenstwem - uzwiazaniem samca, azeby zapewnil wychowanie potomstwu:))"
A teraz wyobraź sobie że jesteś kobietą,zachodzisz w ciążę->na początek czeka Cię perspektywa 9 miesięcy przybierania na wadze,
twój organizm zaczyna dokuczać Ci na wiele sposobów,wszystko Cię boli,siada Ci kręgosłup,a nieraz odbija się na twoim zdrowiu(np.ślepota,wypadanie zębów wiele innych),a poród to nieraz wiele godzin nieopisanego bólu.Oprócz tego na kilka miesięcy możesz zapomnieć o pracy,do której często nie masz już powrotu bo ktoś Cię wygryzł,dla niektórych pań to oznacza koniec wymarzonej kariery.A żeby tego było mało to twoim zdaniem ta kobieta ma potem jeszcze przez ok 20 lat sama wychowywać i utrzymywać WSPÓLNE potomstwo.No tak zawsze może iść na grzyby albo ryby albo może pogrzebać w ziemi za robakami że też wcześniej na to nie wpadłam;-)
Ale wracając do tematu związków partnerskich(bo o małżeństwach faktycznie możemy tylko pomarzyć) to chyba CHODZI O DANIE WYBORU a nie zmuszanie nikogo do ich brania.
I znowu zacytuję pana da_vinci:" ta instytucja zabija milosc...bo cementuje i niepewnosc jutra, warunek konieczny zeby ludzkie serce bilo...
Owszem cementuje ale co w tym takiego złego?
Po pierwsze ten cement nieraz pomaga przetrwać ciężkie dni które każdy z nas ma,i dzięki temu przetrwało wiele udanych małżeństw które mogły się rozpaść z tak prozaicznych przyczyn"jak za słona zupa".
A po drugie nie ma cementu którego nie da się "rozłupać" prawda?! istnieją jeszcze rozwody więc nie widzę większego problemu.
I nie rozumiem czemu niektórzy się tak boją tych małżeństw może ich intencje nie są do końca szczere?!
Dla mnie małżeństwo to pokazanie że bezgranicznie wieży się we wspólną przyszłość którą chce się dzielić z tą właśnie jedną jedyną osobą i że jesteśmy w stanie dzielić się tym szczęściem z najbliższymi;-)
Ja nie wiem czy kiedykolwiek spotka mnie takie szczęście,ale nie zamierzam odbierać tej szansy innym,nie bądźmy egoistami,wymagamy tolerancji od innych a sami nie mamy jej ani za grosz:-(
1. zwiazek nie jest zeby szukac oparcia, ale zeby dwoje szczesliwych ludzi sie kochało, opracie szukac nalezy w sobie samym
2. nie kazdy musi miec meza/zone/partnera - to wcale nie oznacza nieszesliwosci - byc otwartym na milosc ale nie tylko w postaci zwiazku, a zwlaszcza formalnego
3. brak potrzeby mienia dzieci nie jest problemem psychicznym
4. uzaleznianie sie od ludzi sluzy tym samym celom co uzaleznianie od alkoholu, narkotykow, pieniedzy - zagluszaniem braku poczucia wlasnej wartosci
.....
Ok, ale przeciez zadne z powyzszych nie ma zaleznosci z orientacja seksualna.
Co do 1 i 4 - alez ja sie z tym jak najbardziej zgadzam. Ale to nie znaczy ze nie wpisze partnerki jako spadkobiercy w testamencie albo beneficjenta w polisie na zycie, i oczywiscie zadam od panstwa zeby placila od tego podatek wg. stawki dla malzonkow.
1. zwiazek nie jest zeby szukac oparcia, ale zeby dwoje szczesliwych ludzi sie kochało, opracie szukac nalezy w sobie samym
2. nie kazdy musi miec meza/zone/partnera - to wcale nie oznacza nieszesliwosci - byc otwartym na milosc ale nie tylko w postaci zwiazku, a zwlaszcza formalnego
3. brak potrzeby mienia dzieci nie jest problemem psychicznym
4. uzaleznianie sie od ludzi sluzy tym samym celom co uzaleznianie od alkoholu, narkotykow, pieniedzy - zagluszaniem braku poczucia wlasnej wartosci
.....
>Przepraszam czuy twoje PS odnosi sie do mnie?
Nie. Wiem ze to nie Ty.
> Zauważ, ze to ty skomentowalas moja wypowiedz i rowno komentujesz minusujac to co pisze.
Twoich nie minusowalam - zreszta nie mam w zwyczaju minusowac tylko dlatego ze sie z kims nie zgadzam, z reguly rezerwuje to dla wypowiedzi ewidentnie niekulturalnych i/lub po prostu glupich.
> Zreszta moj pierwszy post wcale nie odnosil sie do Ciebie lilliane, nawet nie zauwazylem ze wczesniej pisalas - po prostu wyrazilem swoje zdanie. Uszanuj prosze, ze mam inne, Ty masz prawo miec swoje.
Oczywiscie.
> Pomijając fakt, ze mowimy o 2 roznych rzeczach: to jak porownywanie jablka i banana:)
Fakt, troche sie nie dogadujemy. Tym bardziej ze chwilami nie jestem pewna czy rozumiem o co Ci chodzi - na przyklad czy moglbys rozszerzyc to "z boku nurtu" w kontekscie tego ze nie podoba Ci sie implikacja ze jestesmy "innymi ludzmi"? Zgadzam sie z drugim, ale nie wiem jak w takim razie rozumiec pierwsze, ktore odbieram jako generalizacje?
http://archiwum.polityka.pl/art/joga-jest-samotna-dr(...)010.html
Pozdrawiam
>Nie wiem czemu przyczepiasz mi etykietke "wyzwolonego"geja i "otwartego" zwiazku- jesli dobrze rozmumiem co masz na mysli..
To bylo pytanie, nie stwierdzenie. Bardziej chodzilo o podkreslenie ze to jaki model zwiazku preferuje kazdy/a z nas osobno nie powinno miec wplywu na poparcie lub brak poparcia rozwiazania zapewniajacego prawdziwa rownosc.
> ja tez chcialbym tworzyc fajny udany zwiazek ale nie oparty na szukaniu bezpieczenstwa w innych...bezpieczenstwo powinno wynikac od nas samych - i finansowe i wewnetrzne...wiesz partnerstwo:)
Tak, partnerstwo. W zadnym momencie nie powiedzialam ze to ma dzialac jednostronnie, a kiedy dziala w obie strony mamy wlasnie partnerstwo.
>Jeszcze raz, zgadzam sie z Toba calkowiecie powinismy miec udogodnienia/rownosc prawa w sferach o ktorych mowisz i nie podoba mi sie cala gadka o tolerancji i ble ble bo to z gory zaklada ze jestesmy innymi ludzmi.
>Generalnie przepraszam, ale chcialem tylko troszke podpuscic dyskusje...wydaje mi sie ze bycie z boku glownego nurtu kultury powinno dawac nam troche dystansu do tego calego schematu kulturowego....
Co rozumiesz przez "z boku nurtu"? Malzenswo nie jest "schematem kulturowym", jest sformalizowaniem zwiazku, a jaki jest dokladnie model tego zwiazku to juz sprawa miedzy Toba i partnerem.
p.s. Ta osoba ktora minusuje wszystkie moje komentarze na glupa - wlacznie z tymi gdzie stwierdzam rzeczy kompletnie oczywiste typu "trawa jest zielona a testament da sie podwazyc" - ma cos rzeczowego i konstruktywnego do dodania, czy po prostu mnie "nie lubi" za to ze proponuje cos alternatywnego do metod ktore od x lat nie daly kompletnie nic?