Kiedy się myśli o ważnych polskich homoseksualistach z przeszłości zazwyczaj pojawiają się nazwiska ludzi sławnych ze swojej działalności artystycznej (
Iwaszkiewicz,
Waldorff,
Szymanowski), o których wiadomo przy okazji, że tworzyli związki z osobami tej samej płci. Oprócz nich istnieje jednak całe grono postaci zupełnie zapomnianych, których dokonania nie są imponujące, a ich życiorys wart jest przypomnienia głównie ze względu na fascynującą biografię, obracanie się w kręgu wybitnych nazwisk i homoseksualizm właśnie. Kimś takim jest przedwcześnie zmarły
Bogusław Wit, poeta, ostatni sekretarz
Jerzego Zawieyskiego, który w swojej willi w
Konstancinie urządzał słynne imprezy gejowskie.
Urodził się w 1946 roku, naprawdę nazywał się Wyrostkiewicz, ale uznał najwidoczniej, że to nazwisko niezbyt pasuje do niego, więc podpisywał się Bogusław Wit. Po ukończeniu wydziału filozoficznego na warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej zajmował się publicystyką i krytyką teatralną. Jednocześnie bardzo wcześnie musiał poznać Jerzego Zawieyskiego, ważnego pisarza, czołowego łącznika środowisk katolickich z ówczesną władzą. Kiedy Zawieyski zmarł w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach w 1969 roku, Wit miał zaledwie 23 lata. A jednak zdążył już na tyle zaskarbić sobie zaufanie pisarza, że ten nie tylko uczynił go swoim sekretarzem i powierzył pieczę nad własnymi dziennikami, ale także przekazał willę w Konstancinie, gdzie po śmierci Zawieyskiego Wit zamieszkał. Nie wiadomo co ich łączyło, czy był to romans czy tylko platoniczna fascynacja starszego pisarza, a może zdecydowało porozumienie intelektualne. Niewątpliwie pod pewnymi względami byli bardzo do siebie podobni, obaj zajmowali się literaturą, byli żarliwymi katolikami i homoseksualistami jednocześnie.
Po śmierci Zawieyskiego jego wieloletni partner, Stanisław Trębaczkiewicz, uczestniczył w wydawaniu dzieł pisarza, a w ich wspólnym mieszkaniu na Brzozowej organizował wieczorki poświęcone pamięci kochanka. Gdy Trębaczkiewcz zmarł w 1980 roku, funkcję tę przejął Wit opracowując dzienniki Zawieyskiego, których niewielki wybór ukazał się w 1983 roku, a także urządzając w Konstancinie nieformalne muzeum poświęcone twórczości pisarza. Przystań znalazła tam także Helena Styczyńska, siostra Zawieyskiego, która w willi miała swój pokój.
W Konstancinie odbywały się głośne przyjęcia, gdzie goście dobierani byli pod kątem orientacji homoseksualnej. Jeden z uczestników (niewyoutowany gej) w rozmowie ze mną tak je wspominał:
„Raz w roku urządzał wielką imprezę w ogrodzie, tzw. Święto Wiosny, kiedy już robiło się cieplej – późny kwiecień, maj”. O samym Wicie mówił:
„Boguś to była bardzo dziwna postać. Miał matkę, zdaje się, w Kanadzie, był Żydem, homoseksualistą i katolikiem, poza tym 'bawił' się w działalność opozycyjną. On był czarujący, znał Andrzejewskiego, Iwaszkiewicza, potrafił opowiadać cudne anegdoty. Mieszkał w Konstancinie, w willi którą przekazał mu Zawieyski. To był dom otwarty, bywali tam wszyscy, nocowałem kiedyś w łóżku w którym spały Maria Dąbrowska z Anną Kowalską. Z tego co wiem nie był z nikim związany na stałe, ciągle szukał, nawet uczestniczyli w tym znajomi. Prowadził takie życie, że seks na zasadzie przygodnej, a cały krąg przyjacielsko-towarzyski swoją drogą”.
Niewiele zostało z jego działalności, choć trudno Witowi odmówić aktywności, i to na wielu polach. Był współzałożycielem Stowarzyszenia Kultury Słowiańskiej, próbował reżyserii teatralnej, a mimo dobrych kontaktów z ówczesną władzą jego dom stanowił punkt kontaktowy NSZZ Solidarność. W ostatnich latach życia był redaktorem tygodnika „Kierunki”, wydawanego przez PAX, czyli organizację katolików gotowych współpracować z PZPR. Jako poeta zostawił po sobie trzy tomiki wierszy, z czego pierwszy „Wołanie o słowo” (1977) wydano w Londynie, w Oficynie Malarzy i Poetów, a ostatni „Odbicia i sobowtóry” (1986) ukazał się już po śmierci Wita.
Zmarł nagle w 1984 roku, miał zaledwie 38 lat. W testamencie zaznaczył, że chce być pochowany w sposób tradycyjny, zażyczył sobie przedsoborowej mszy trydenckiej. Jego brat tak wspominał w wywiadzie pogrzeb Wita:
„mowę wygłosił Stanisław Misakowski, ceniony poeta, członek Zarządu Głównego ZLP, medal zasłużonego dla kultury zawiesił pośmiertnie Andrzej Zaniewski, a wzniosłą mowę wygłosił też Tadeusz Łomnicki. Byli na tym pogrzebie aktor Mieczysław Hryniewicz i piosenkarz Edward Hulewicz”.
Po śmierci Bogusława Wita szybko o nim zapomniano. Jedynym miejscem, gdzie po latach przypomniano tę postać był gejowsko-lesbijski miesięcznik „Okay”, gdzie w numerze 8 opublikowano dedykowany Witowi wiersz Andrzeja Trzeciaka-Klimaszewskiego. Natomiast w numerze 1 z 1990 roku pojawił się homoerotyczny wiersz samego Wita „Sonet (z Williama Shakespeare'a)”:
Uwierz moim wyznaniom; nie jesteśmy razem
Choć miłość nasza z jednego zrodzona pragnienia
Na siebie wezmę piętno, które śmieszy czasem
Ciebie od tego przykrego chcę uchronić losu
Jedno z nas pożądanie zachłannej miłości
Choć tyle różnic, lęków przed utratą siebie
Nasza tęsknota w nich się nie rozgości
Jak gwiazdy chybionym światłem krążymy po niebie
Nie napiszę nad wierszem twojego imienia
Na prześmiewców pruderię nie narażę ciebie
A i ty mieszczańskie zachowaj wierzenia
Może w tym wierszu skryty, będziesz szukał siebie
Uwierz moim wyznaniom; cały jestem z ciebie
że dzięki nocy nas złączę w to uparcie wierzę.
"Kiedy Zawieyski zmarł w nie do końca niewyjaśnionych okolicznościach w 1969 roku" - czy okoliczności mogą być nie do końca niewyjaśnione?? Okoliczności mogą być albo niewyjaśnione, albo nie do końca wyjaśnione (czyli niewyjaśnione).
"Gdy Trębaczkiewcz zmarł w 1980 roku, funkcję te przejął Wit " - tu literówka - funkcję tĘ.