Czy męska muzyka to jakiś określony gatunek muzyczny? Czy są dźwięki, utwory, akordy, których nie określilibyśmy takim przymiotnikiem? Słuchając opowieści mężczyzn, których "Gazeta Wyborcza" zapytała o to co to znaczy być facetem, można mimo wielości i różnorodności tych głosów, uznać, że jest to muzyka zamknięta na mniej ortodoksyjne, nietradycyjne, nowe brzmienia...
- Bartek Lis -
Czy męska muzyka to jakiś określony gatunek muzyczny? Czy są dźwięki, utwory, akordy, których nie określilibyśmy takim przymiotnikiem? Słuchając opowieści mężczyzn, których "Gazeta Wyborcza" zapytała o to co to znaczy być facetem, można mimo wielości i różnorodności tych głosów, uznać, że jest to muzyka zamknięta na mniej ortodoksyjne, nietradycyjne, nowe brzmienia. Bo czy gej też jest mężczyzną, jeżeli rysowana przez czytelników/czytelczniczki i zaproszonych autorów/autorki męskość wydaje się być jednorodnie heteroseksualna? Czy zestawić ze sobą homoseksualizm i męskość to stworzyć duet nie do pogodzenia? Dlaczego na stronach "Gazety Wyborczej", w tym chórze mężczyzn nie słychać gejów? Czy dlatego, że dla wielu, w tym dla niektórych homoseksualistów, termin "męski gej" to oksymoron?
Jestem socjologiem, może nawet "małym teoretykiem queer", a do tego facetem dlatego przyglądam się męskości od kilkunastu lat, w tym od kilku podchodzę do niej także zaopatrzony w naukowe narzędzia. Doskonale wiem, że społeczno-kulturowa definicja męskości opiera się bardzo mocno na wykluczeniu tych z mężczyzn, którzy pożądają siebie nawzajem. Jeśli miast rywalizować z drugim mężczyzną jesteś gotów angażować się w erotyczno-emocjonalne relacje z nim, stajesz się renegatem, zdrajcą własnego plemienia. Ktoś taki, choć schowany pod płaszczem męskiej anatomii, tak naprawdę musi skrywać w sobie kobiecą umysłowość. Jest zniewieściałym niby-facetem.
Każdy chłopiec staje przed koniecznością sprostania kulturowym wymogom "bycia męskim". Zadanie to wydaje się być jednym z najistotniejszych w procesie wychowania i socjalizacji. W zasadzie trudna jest do wyobrażenia sytuacja gdy jakiemuś dziecku uchyla się obowiązek zdefiniowania się płciowo. Robią to za niego opiekunowie, dalej zaś przykaz zostaje uwewnętrzniony, znaturalizowany. Sytuacja się komplikuje gdy chłopiec rozpoznaje w sobie pożądanie osób tej samej płci - wybierając innych mężczyzn jako swoich partnerów, zaprzecza jednej z podstaw kulturowej męskości - czyli pożądaniu kobiet. Funkcjonujący w przestrzeni wizerunek geja opiera się na "nie-męskości" jako cesze zasadniczej dla gejowskiej tożsamości. Geje zostają tym samym wykluczeni z definicji męskości. Owa "męskość", czymkolwiek ona jest, została im w symboliczny sposób amputowana.
Pamiętając jednak, że niemal każdy chłopiec, w tym ten, który okaże się być homoseksualistą przechodzi przez machinę płciowej socjalizacji, powstaje trudna sytuacja. Z jednej strony przykaz by być mężczyzną (prawdziwym) z drugiej kulturowy komunikat o "nie-męskości" gejów. Pojawia się niezwykle interesujący socjologicznie problem - czym jest "męskość" dla gejów, jak sobie z nią radzą, jak negocjują swoją tożsamość płciową, jak ją czytają i interpretują, jakie strategie względem norm płciowych przyjmują? Są to pytania przed którymi nie sposób uciec.
W biografiach wielu gejów mamy do czynienia z kilkoma istotnymi społecznymi artefaktami. Pierwotnym wydarzeniem konstytuującym kierunek, w którym rozwijana będzie płciowa identyfikacja dziecka, jest Butlerowski performatyw, który w tym przypadku brzmi: "to jest chłopiec". Tym samym zostaje zainaugurowany wielki projekt "uchłopięcania" dziecka. Nigdy nieskończona, powtarzalna, trudno uchwytna nieuzbrojonym (w wiedzę i krytycyzm) okiem kawalkada gestów, zawołań, słów, praktyk, strategii, wezwań etc., które mają za cel stworzenie rozpoznawalnego przez kulturę mężczyzny. Ważne jednak by pamiętać, że performatywność nie jest aktorskim przedstawieniem, procesem dowolnym, który zależy od naszej woli. Jako zjawisko ledwie uchwytne, powtarzalne, niewidoczne mogło uzyskać status "obiektywnej prawdy". Heteroseksualność jest podstawowym komunikatem kultury. Implantowanie jej w społeczny umysł dziecka jest pracą wykonywaną przy okazji wszystkich innych czynności wychowawczych. Zazwyczaj heteroseksualna norma (a tym samym określona norma płciowa) staje się w pierwszych latach życia chłopca jego "społeczną naturą". Dopiero później dziecko dowiaduje się o istnieniu innych seksualnych alternatyw, od samego jednak początku narracja dotycząca homoseksualności niemal zawsze ma negatywny charakter. Chłopiec często na długo zanim rozpozna kierunek swoich seksualnych pragnień wie kim jest gej (albo raczej "pedał") i jaką ma tożsamość, i że ma ona niewiele wspólnego z mainstreamową męskością.
Usłyszenie "wezwania": -"jesteś pedałem, zachowuj się jak pedał" - niekoniecznie przekłada się na jego podjęcie. Zależy to od wielu rzeczy. Wszak zanim pojawi się świadomość jego seksualnej odmienności, Butlerowski performatyw: "to jest chłopiec" (wraz z ukrytym w nim założeniem: heteroseksualny chłopiec) okazuje się silniejszy od nieco późniejszego, skierowanego niebezpośrednio i nieintencjonalnie performatywu: "to jest gej". Obie praktyki mogą występować obok siebie równolegle.
Oba krótko powyżej opisane fakty mają wielkie znaczenia dla przyszłego "radzenia" sobie homoseksualnego mężczyzny z jego (nie)męskością.
Choć "męskość" jest pracą, którą każdy anatomiczny mężczyzna musi codziennie wykonywać to jednak w przypadku wielu mężczyzn homoseksualnych ma ona inny, bardziej refleksyjny charakter. Od heteroseksualisty oczekuje się musztrowania i dyscyplinowania swoich zachowań tak by nie odbiegały od przyjętego i usankcjonowanego wizerunku męskości. Będzie, zatem homofobia a także mizoginia (obie mogące występować w bardzo zawoalowanej formie) często niezwykle użytecznym narzędziem, po które sięgają mężczyźni w konstruowaniu swojej płciowej świadomości. W przypadku gejów, którzy zazwyczaj w którymś momencie poinformowani zostają (symbolicznie) o swojej kulturowej odmienności i immanentnej "nie-męskości", owa "praca z męskością" rozpoczyna się z innej pozycji. Inny/outsider znajduje się na zewnątrz kategorii (ale i wewnątrz) - i tylko pozostaje pytanie, czy będzie usiłował za wszelką cenę wrócić do "kręgu" czy też przystosuje się do tej wykluczonej pozycji i będzie się starał przebudować świat dookoła siebie przeformułowując swoje wierzenia i poglądy nt. płci. Jedni postanawiają wypełnić pojęcie "męskości" nowymi sensami, inni zdecydują się całkowicie unieważnić kategorię "płci", jako nieistotną, nieadekwatną i nie wyczerpującą indywidualnego bogactwa każdego człowieka.
Przeprowadziłem kilkadziesiąt wywiadów z homoseksualnymi mężczyznami, najmłodszy z nich miał 17 lat, najstarszy blisko 70. Choć moje badania nie są reprezentatywne, to jednak mogę napisać, że większość badanych bardzo wyraźnie i jednoznacznie zaznaczała swoje przywiązanie do męskiej identyfikacji płciowej. Męskość, jej fizyczne i społeczne atrybuty są bardzo cenionymi i pożądanymi cechami w świecie gejów. Wydaje się jednak, że
geje są bardziej skłonni przekraczać kategorię płci, kwestionować ją, pytać, wątpić. Nie podchodzą do męskości jak do monolitu odpornego na zmiany. Eksperymentują, przebudowują i poszerzają jej definicje, tak by kategoria ta stała się na tyle szeroka, aby nikt kto nie spełnia wszystkich kulturowych nakazów męskiej roli, mógł w niej znaleźć dla siebie miejsce, jeśli tylko wyraża taką wolę. Moi rozmówcy pracują z męskością, i choć ich wielokrotnie uwiera, ogranicza, to poza nielicznymi wyjątkami, nie porzucają jej, nie zostawiają, - nie mają wszak nic do stracenia - przez kulturę zostali już usunięci z męskości..
Dzięki temu ryzykują chyba mniej. Wątpiący heteroseksualista może być posądzony o niemęskość (nie oznacza to jednak oczywiście, że mężczyźni heteroseksualni nie podejmują także takiej pracy). W końcu jak napisał kiedyś Z. Bauman, tożsamością zajmują się tylko ci, którzy mają z nią kłopot.
Refleksyjność nie musi wcale być cechą charakterystyczną wszystkich gejów. Mają jednak homoseksualni mężczyźni więcej ku temu możliwości (sytuacja przed którą zostali postawieni zmusza ich do "poradzenia sobie" z zadaniem). Scenariusze, możliwe ścieżki są różnorakie. Mogą albo za wszelką cenę starać się "powrócić do męskości", udowodnić swoją "autentyczność", zaprzeczając wszelkim niewieścim stygmatom, albo podjąć wyzwanie i nadać męskości nowe sensy - zdekonstruować jej tradycyjną, esencjalistyczną treść ukazując, że nie ma jednej męskości lecz nieskończone jej reprezentacje i odsłony. Że ma różne kolory, smaki, dźwięki. Że można ją w różny sposób zagrać.
Oczywiście nie wszyscy geje decydują się na trudne zadanie urządzenia męskości na własnych zasadach! Niektórzy rozmówcy, zwłaszcza ci starsi, którzy dorastali jeszcze w poprzednim systemie, i którzy bardzo późno dokonali "coming outu", z wielkim trudem przyjmują do wiadomości inne, alternatywne, nie-ortodoksyjne definicje męskości. Dzielą z heteroseksualną większością patriarchalne poglądy na temat kobiet i kobiecości, z dezaprobatą odnoszą się do tak zwanych "przegiętych ciot", piętnując je za zdradę męskości
Mój doktorat, i liczne rozmowy z homoseksualnymi mężczyznami jest właśnie próbą przyjrzenia się niektórym z narracji i podejmowanych strategii. W jaki sposób geje odnoszą się/reagują na formułowane pod ich adresem normy płciowe (z racji anatomicznej męskości) oraz równoległe unieważnianie tego wezwania (ze względu na ich seksualną odmienność)? Jedno jest pewne - tak czy inaczej muszą się jakoś do tego zadania odnieść. Wezwani przed trybunał płci nie mogą wstrzymać się od głosu.
Usłyszane opowieści, narracje, które w zaufaniu zdeponowały u mnie dziesiątki gejów pozwalają mi z pewnością sformułować jeden wniosek: jakakolwiek jest opinia heteroseksualnej większości i niezależnie od determinacji z jaką określone ośrodki kultury starają się wymazać homoseksualnych facetów z definicji męskości, ci uparcie trzymają się tej kategorii. Lubią tę męską muzykę, cóż że czasami fałszują, że zagrają niezgodnie z nutami, improwizują. Dzięki temu ich granie jest ciekawsze, bardziej ekspresywne, manifestujące chęć uwolnienia się z sztywnych ram, jakie na mężczyzn narzuciło społeczeństwo, jakie sami na siebie narzuciliśmy. W tym sensie wielu gejów mogłoby bardzo dużo nauczyć na temat męskości swoich heteroseksualnych kumpli.
Raczej to mężczyźni hetero są pod presją społeczną udowadniania i konstruowania swojej meskosci - tak by była oryginalna i naturalna jednocześnie - presją, za którą wielu gejów chyba tęskni (Butler sama powiedziała że nie da sie zyc bez norm - pragniemy norm) bo choc norma to kij to jest tez marchewka w postaci poczucia akceptacji, przynależności, atrakcyjności.
Poza tym, nie zgodzę sie ze można sobie dowolnie konstytuować męskość. Po co? Czy męskość istnieje poza normą? Czy męskość jako taka nie jest tylko normą? Konstruując męskość poza normą zawsze konstruujemy przeciwieństwo: "nie-męskosc".
Myśle ze za przekonaniem autora stoi wiara ze bycie "gejem" jest w jakimś sensie bardziej autentyczne niż bycie "mężczyzną": że niby "gej" nie jest normatywną, przemożną i zniewalającą konstrukcja społeczna jak każda inna, tylko należy mu się jakaś większa wierność, cześć, oddanie. Może dlatego z uporem dzieli mężczyzn na heteroseksualnych i gejów (a gdzie bi?), a tych ze "starszego pokolenia" uważa za zacofanych bo bardziej oddanych tradycyjnej kategorii "mężczyzny" niż nowoczesnej i modnej kategorii "geja".
Męskość dla mnie?..Jestem chyba mentalnym "dinozaurem"..szukającym przykładów męskości w poprzednich latach ubiegłego XX wieku..ogólnie koncentrujących się na szacunku wobec ludzi, z którymi przystaje mi obcować.To jest dla mnie męskość!
Nie ma też co porównywać język polski do języka angielskiego. W angielskim rodzajów właściwie nie ma, nie są ani żeńskie ani męskie. Wystarczy popatrzeć na rodzajniki. Ba! Nawet niektóre imiona są i męskie i żeńskie jednocześnie.
P.S. Przykro mi, że podpisujesz się pod napastliwym komentarzem Sergieja.