Przypominamy nasz stary tekst o tym, jak żyje się osobom LGBTQ+ w Ukrainie. Tekst pochodzi z 18.01.2021.
Polacy lubią spoglądać za wschodnią granicę kraju z wyższością: infrastrukturalną, obyczajową – czasem wręcz cywilizacyjną. Samą Ukrainę oko ignoranta chętnie klasyfikuje jako krainę biedną, dziką i zacofaną, targaną konfliktami zewnętrznymi i wewnętrznymi – owocami własnej niegospodarności i politycznej niedojrzałości.
Równocześnie,
brak wiedzy nad temat sytuacji ukraińskiej społeczności LGBT skutkuje na ogół chaotyczną konstatacją, że życie osoby nieheteronormatywnej na wschód od Bugu jest piekłem porównywalnym z tym gorejącym w niedalekiej putinowskiej Rosji. Do głowy zakradają się obrazki straszne: ciężkozbrojni policjanci chodzący po głowach pokojowych demonstrantów, prezydent grzmiący o gejowskim szturmie na chyboczącą w podstawach instytucję rodziny oraz przywódca religijny odmawiający człowieczeństwa zaszczutym dzieciakom. Wystarczy jednak głęboki oddech, aby zorientować się, że wszystkie powyższe obrazki już znamy – z Polski.
Jaką ojczyzną jest więc Ukraina dla obywateli innych niż heteroseksualni?
DZIAŁANIA POZORNE
Ukraina radziecka, podobnie jak pozostałe kraje bloku sowieckiego, homoseksualizm oficjalnie penalizowała. Po uzyskaniu niepodległości w 1991 roku zapis ten uchylono. Uchwalona pięć lat później konstytucja obwarowała jednak instytucję małżeństwa koniecznością zaistnienia „dobrowolnej zgody kobiety i mężczyzny”, utrudniając potencjalne interpretacje tego zapisu na korzyść ślubów jednopłciowych. Mimo trwającej od 2015 roku debaty publicznej na temat związków partnerskich, wciąż pozostają one poza zasięgiem obywateli, w sferze hipotez i marzeń.
Adopcje przez pary jednopłciowe wyklucza kodeks rodzinny; osoby formalnie samotne nie są jednak wykluczone z procedury.
Od 2015 roku Ukrainiec oraz Ukrainka podlegają w zakładzie pracy ochronie przed dyskryminacją na płaszczyźnie orientacji seksualnej lub identyfikacji płciowej. Równocześnie jednak nie istnieje żaden przepis uniemożliwiający pracodawcy odmowę zatrudnienia pracownika lub pracowniczki z tych samych powodów. W 2016 roku natomiast Ministerstwo Zdrowia zniosło wymierzony w homoseksualnych dawców zakaz oddawania krwi.
„
To wszystko są działania pozorne, obliczone na korzyść polityczną w relacjach z Unią Europejską”, rozwiewa jednak wątpliwości Igor Isajew, zamieszkały w Warszawie ukraiński dziennikarz. „Przykładowo, ten zapis antydyskryminacyjny był niezbędny do uzyskania ruchu bezwizowego. Co gorsza, przepisy wprowadzane są odgórnie, z pominięciem dyskusji społecznej, a chociażby na przykładzie Polski widzimy, jakie mogą być tego efekty”. Faktycznie: w tym samym 2016 roku
ukraiński parlament przegłosował odmowę ratyfikacji konwencji stambulskiej w obawie przed „zagrożeniem wartości chrześcijańskich”.
NIE UGIĘLIŚMY SIĘ
Bez wątpienia najważniejszą organizacją pozarządową jest stołeczna KyivPride, odpowiedzialna między innymi za cykliczną organizację eksportowego, kijowskiego marszu. Nad tym jednak lista się nie kończy. „Organizacji jest mnóstwo. Dwadzieścia? Trzydzieści? Nie wiem dokładnie”, mówi Sofija Łapina, aktywistka z wieloletnim doświadczeniem, do niedawna członkini KyivPride. „Problemem nie jest jednak liczba, tylko brak realnego doświadczenia działaczy. My w Kijowie świetnie ogarniamy logistykę eventów, a do tego umiemy dyskutować z samorządami i policją. W innych miastach niestety jakość organizacji bywa sporym problemem – chociażby w Odessie, gdzie z roku na rok przychodzi coraz mniej ludzi. W tym roku przyszło zaledwie pięćdziesiąt osób”.
Nic dziwnego więc, że załodze KyivPride zdarzało się wspomagać mniej zahartowane koleżanki i kolegów – chociażby w półtoramilionowym Charkowie na północnym wschodzie kraju, przez który we wrześniu 2019 przeszedł pierwszy w historii miasta marsz równości. Wydarzenie doszło do skutku pomimo atmosfery napięcia i grozy: opozycyjny mer Charkowa, zmarły w grudniu 2020 Hennadij Kernes, zagroził bowiem organizatorom procesem sądowym, a uczestników przed atakiem skrajnie prawicowych bojówek bronić musiała policja. „To, że się wtedy nie ugięliśmy i przeszliśmy, było naszym wielkim zwycięstwem. Wiele wygraliśmy tamtego dnia”, wspomina Łapina.
Ostatnie miesiące były jednak dla KyivPride bardzo trudne. Na skutek braku środków, zmęczenia materiału i serii destruktywnych działań ze strony Arsena Awakowa, ministra spraw wewnętrznych, cała ekipa złożyła rezygnacje i na ten moment kluczowa do niedawna na równościowej mapie Ukrainy komórka pozostaje martwa.
ZIOBRO Z BAKU
Awakow to niejednoznaczna i raczej mroczna postać ukraińskiej polityki. Pochodzący z sowieckiego Azerbejdżanu oligarcha ormiańskiego pochodzenia dzierży tekę ministerialną nieprzerwanie od czasu Euromajdanu.
W 2012 roku Awakowa przed aresztowaniem przez Interpol uchroniło wyłącznie zdobycie mandatu poselskiego. Jego ponownej nominacji rządowej w 2019 roku bezskutecznie sprzeciwiały się dwadzieścia cztery organizacje pozarządowe. Za Awakowem ciągną się ponadto oskarżenia o nieskuteczną i powierzchowną reformę policji oraz pozostawienie na kluczowych stanowiskach skorumpowanych oficerów. „
To bandyta”, kwituje krótko Łapina. „Ale to nic niezwykłego: większość tych gości to zwyczajni bandyci z lat dziewięćdziesiątych”.
Pomimo, iż sterowana przez Awakowa policja instytucjonalnie społeczności LGBT nie sprzyja, poszkodowani lub zastraszani mogą i liczą na jej pomoc. „
Prewencja i patrole składają się najczęściej z młodych funkcjonariuszy, którzy nam bardzo sprzyjają. Zdarzało mi się nawet prowadzić na komendach szkolenia z zakresu tolerancji i praw człowieka”, broni policjantów Łapina. „To sprawa pokoleniowa. Stare dziady ze szczytu hierarchii mundurowej nas nie lubią, ale to nie oni ochraniają ulice i marsze. Na komisariacie jest w porządku: trudniej robi się w sądzie, ponieważ ukraińskie prawo nie rozpoznaje dyskryminacji na płaszczyźnie orientacji seksualnej. Bardzo ciężko jest więc cokolwiek udowodnić”.
GNIEW BOŻY
Cerkiew prawosławna, podobnie jak polski Kościół katolicki, ochoczo wypowiada się na temat osób nieheteronormatywnych - na ogół w bardzo podobnym tonie. „
Kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, emerytowany patriarcha oświadczył, że to kara za homoseksualizm. Co ciekawe, niedługo później sam zachorował”, wspomina Isajew. ‘Takiej wojny światopoglądowej, którą oglądamy w Polsce na co dzień, ukraiński dyskurs społeczny jeszcze kilka lat temu nie znał. Ukraińscy politycy często jeżdżą na Zachód; «przywieźli» więc do Ukrainy spór światopoglądowy dotyczący społeczności LGBT+ także z Polski – dotychczas ten skrót w ogóle nie był przez polityków używany. Cerkiew zajęła natomiast w tym sporze przestrzeń ideologiczną znaną z Polski. Różnica polega na tym, że w Ukrainie nie ma jednej najważniejszej cerkwi: na rynku konkurencyjnym istnieją co najmniej trzy, jej głos nie jest więc głosem jedynym”.
Za Bug przenikają ponadto fundamentaliści ze znanej w Polsce organizacji Ordo Iuris, których bieżącym priorytetem jest nieratyfikowanie przez Ukrainę Konwencji Stambulskiej. „Dziennikarze donoszą, że ich praca ze środowiskami prawicowymi już się rozpoczęła, a wszelkie żądania sprostowań wędrują poprzez biura prawnicze. Kultura polityczna obu krajów jest bardzo podobna. To jest efekt motyla: wszystko to, co wydarza się tutaj, ma swój skutek tam.
To nie jest tak, że jeśli Czarnek coś palnie u siebie w Lublinie, to to się rozpływa w przestrzeni”, argumentuje Isajew.
PLAŻA NUDYSTÓW
Przyglądających się sprawom ukraińskim z polskiej perspektywy zaskoczyć może jednak fakt, że
pomimo masowo deklarowanej na zachodzie kraju proeuropejskości osobom nieheteronormatywnym lepiej żyje się na bardziej zsowietyzowanym wschodzie. Winny tego stanu rzeczy może być i jest tylko jeden: cerkiew. „We Lwowie są masy turystów, ale żadnego klubu gejowskiego nie ma. Są jakieś zamknięte imprezy w mieszkaniach, konspiracja, podwójny obieg – jak w krajach Zatoki Perskiej”, wyjaśnia Isajew. „Ponadto, na zachodzie praktycznie nie ma miast: nawet Lwów to mentalna prowincja. Na wschodzie tymczasem wpływy religijne są znacznie mniejsze, dzięki czemu ludzie nie są tak uprzedzeni”.
„Spójrz na mapę: żadnej marsz równości nie odbył się dalej na zachód, niż Odessa – a to przecież szerokość geograficzna Kijowa.
Tymczasem na takim Krymie od zawsze funkcjonowała gejowska plaża naturystów, a w moim rodzinnym Zaporożu wywieszano z okazji Tygodnia Równości tęczową flagę. W zeszłym roku zresztą odbył się tam pierwszy marsz równości”, dodaje Isajew. „Mieszkańcy Zachodniej Ukrainy są niezwykle mili, uczynni i gościnni, dopóki nie poruszysz tematu LGBT”, potwierdza Łapina. „Centrum kraju religią się po prostu niespecjalnie interesuje, a wschód jest już po prostu przeważająco ateistyczny”.
POMRUKI MAJDANU
Trudno było doszukać się pośród rewolucyjnego tłumu w 2014 roku tęczowych flag. Nie był to przypadek: decyzja o ich ukryciu była świadoma. „Chodziło o to, żeby nie wystawiać rosyjskiej propagandzie na tacy łatwego celu, łakomego obrazka”, tłumaczy Isajew. „Dlatego ostatecznie schowali te flagi. Dziś żałują.
Gdyby Euromajdan odbywał się dziś, to tęcza by była – tak jak w Białorusi teraz. Trzeba jednak pamiętać, że tamten protest jest zupełnie inny. Nasz miał przesłanie proeuropejskie, białoruski ma antyłukaszenkowskie, a to jest coś kompletnie innego. Jeśli jednak w Białorusi pojawi się realna dyskusja na temat LGBT – a na dziś jej nie ma – to będzie to oznaczało tylko jedno: że Białoruś idzie do Europy”.
TEMAT ZASTĘPCZY
Realne zainteresowanie klasy politycznej jakością życia społeczności LGBT jest w Ukrainie zerowe.
Przez trzydzieści lat nie wykształciła się tam bowiem żadna polityczna siła ani imperatyw zainteresowane – i zdolne – do nadania progresywnym inicjatywom jakiegokolwiek pędu ustawodawczego. Z zastoju korzystają skrupulatnie ministerstwa Sprawiedliwości i Spraw Społecznych, przerzucając się wzajemnie niczym gorącym ziemniakiem dyskutowanym od pięciu lat projektem rozporządzenia w sprawie związków partnerskich. „Oni nas wyciągają wtedy, kiedy majstrują przy czymś innym i chcą odwrócić uwagę ludzi, ale to się nie udaje, bo i tak wszyscy wiedzą, co jest grane”, diagnozuje Łapina.
„Żeby partia wygrała wybory w Polsce, musi być centrowa, nijaka ideowo. W Ukrainie – tym bardziej.
Mainstream wymiata wszystkie radykalniejsze postulaty z obu stron. Zostają tylko chleb i igrzyska”, dodaje Isajew. „W Ukrainie znany z Europy konflikt pomiędzy progresywistami i konserwatystami był zupełnie obcy; linię podziału wyznaczał podział na komunę i postkomunę. Ta symetria została kompletnie zniszczona przez walkę Poroszenki z Zełeńskim: nagle pojawiły się bogoojczyźnianość, nacjonalizm i trumpizm. Ponadto, skrajna prawica nauczyła się od starszych stażem kolegów z Europy nowego języka. Odrzucili tępą nomenklaturę propagandy rosyjskiej, zaczęli mówić o obronie wartości i walce z lewactwem, które było dotychczas w Ukrainie pojęciem obcym. Wyrobili się”.
Polityczne znaczenie prawicowych radykałów jest jednak żadne. Pomimo wsparcia, również finansowego, ze strony ministra spraw wewnętrznych, poparcie społeczne ich formacji pełza wokół dwóch procent. „Awakow daje im pieniądze, zatruwa głowy tych młodych chłopaków i tresuje ich jak pieski”, komentuje Łapina. „Ale nie ma szans. Ukraińska młodzież jest zupełnie inna, niżby sobie Awakow życzył”.
WIATR ZMIAN
W 2016 roku Europę obiegły mrożące krew w żyłach wyniki przeprowadzonego przez Pew Research Center badania opinii publicznej, w którym
aż osiemdziesiąt sześć procent ankietowanych obywateli Ukrainy orzekło, że istnienia osób nieheteronormatywnych w społeczeństwie zaakceptować nie można. Ukraina momentalnie została zaklasyfikowana jako jedno z najbardziej homofobicznych miejsc na spokojniejszej połowie planety, skutecznie zlewając się swoją nietolerancją z Rosją w oczach nieuzbrojonego obserwatora.
Mało kto zwrócił jednak uwagę na fakt, że zaledwie rok później poparcie dla zagwarantowania osobom homoseksualnym „praw takich jak te, które mają osoby heteroseksualne” odmierzono na pięćdziesiąt sześć procent. W przypadku osób transpłciowych odsetek ten był jeszcze wyższy: sześćdziesiąt procent. „Cztery lata temu to dla mnie jak poprzednie życie”, mówi Łapina.
„Wszystko się zmieniło. To jest dziś inna populacja i inny kraj”.
Łapina szybko zrozumiała, że społeczeństwo jest, w przeciwieństwie do władzy, masą elastyczną i to nad nim należy pracować, zamiast kaleczyć sobie ręce o polityczny beton. „Edukacja młodzieży, edukacja młodzieży i jeszcze raz edukacja młodzieży”, kładzie mi do głowy Łapina.
„Ukraina jest na klarownym rozdrożu: jedna ścieżka wiedzie do Rosji, a druga do Europy. W takich okolicznościach musisz się szybko decydować, a kiedy już się zdecydujesz, to reszta przebiega błyskawicznie”.
„Przez ostatnie trzy, cztery lata zrobiliśmy tutaj ogromną robotę. Mamy na koncie masę akcji edukacyjnych, szkoleń, kampanii medialnych, marsze równości po raz pierwszy w historii przeszły przez miasta mniejsze niż Kijów czy Charków”. W 2019 roku Łapina współorganizowała wystawę fotograficzną „Byliśmy tam”, za pomocą której swój homoseksualizm ujawnili walczący na wschodzie kraju ukraińscy żołnierze. „Jaka była reakcja społeczna?”, pytam Sofiję, wizualizując sobie kruszącą budynki gównoburzę, która w analogicznej sytuacji przetoczyłaby się przez Polskę. „Świetna”, pada odpowiedź. „Ludziom bardzo się podobało i myślę, że zrozumieli przekaz. Jasne, cerkiew była oburzona, ale
kiedy cerkiew jest oburzona, ja jestem zadowolona, bo to znaczy, że robię to dobrze”.
Sprawę LGBT bardzo mocno wspiera również ukraińskie środowisko celebryckie. „Pracowałam w szołbiznesie i mam tam sporo znajomości. Postanowiłam je wykorzystać i był to świetny pomysł. Komunikaty płynące od znanych gwiazd są jednoznaczne wspierające. To w dużym stopniu uwiarygadnia i popularyzuje nasze treści, a społeczeństwo je podchwytuje”. Pytam o coming outy wśród rozpoznawalnych twarzy popkultury: piosenkarzy, aktorów, youtuberów. „Nie ma, niestety”, smutnieje na chwilę Łapina. „Boją się. To jeszcze nie ten czas. Ale mam nadzieję, że w 2021 roku będzie się sporo działo na tej płaszczyźnie”.
„Moi dziadkowie i rodzice tkwią mentalnie w ZSRR, ale ja i moi równolatkowie [Łapina jest po trzydziestce – przyp. red.] czujemy się już Europejczykami. Obecni szesnasto, siedemnastolatkowie tym bardziej. Oni dorośli w niepodległym kraju, w zupełnie innym kontekście medialnym i są bardzo progresywni, otwarci. To jest dopiero początek: oni za kilka lat zajmą funkcyjne stanowiska w polityce i wtedy ten beton runie na dobre.
Etap, na którym obecnie jest Ukraina, Rosja przy pomyślnych wiatrach osiągnie za trzydzieści lat. Sondaże, o których wspomniałeś, to pamiątka – one nie mają dziś już żadnego przełożenia”.
AMERYKA
„W 2017 roku byłam w Stanach Zjednoczonych na szkoleniu dla liderów”, wspomina Łapina. „Klepali mnie po ramieniu, mówili, że jeszcze pięćdziesiąt lat i równościowo dogonimy Amerykę.
Kolega rozmarzył się wtedy, że może za dziesięć lat zrobimy marsz na dziesięć tysięcy. Rok później mieliśmy osiem”.
Wesprzyj Queer.pl - najstarszy portal LGBT w Europie
Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy własnego głosu w Internecie. Daliśmy radę przez 24 lata - z Waszą pomocą przetrwamy także ten ciężki okres. Równocześnie utrzymanie takiego projektu jeszcze nigdy nie było tak trudne.
Zobacz jak wspomóc QUEER.PL Dopiero w tym momencie, na samym końcu rozmowy uderza mnie, jak pewna siebie i pogodna jest Sofija, jak spokojny ma wzrok i że obcuję z osobą, która doskonale wie, co robi. „Wiem, jak działa społeczeństwo i z jakich instrumentów korzystać, aby je zmieniać i edukować.
Trudno nie być optymistką, jeśli przez parę lat nieustannie obserwujesz, że wszystko to, co robisz – działa. Będzie dobrze”, kończy Łapina, a przez spowijające Małopolskę kłęby smogu przebija się pojedynczy promień słońca.
https://www.dniprotoday.com/lyudy/lgbt+-diti-pidlitki-ta-(...)sii-1665
Mówiąc krótko: byczo nie jest. Na miejscu ukraińskich LGBT+ nie cieszyłbym się tak bardzo z postępującego autorytaryzmu, militaryzacji, faszyzacji oraz coraz większej zależności od korporacji. Bycie pieszczochem USA, w sytuacji gdy zwykłym ludziom dzieje się coraz gorzej, może się źle skończyć...