J. Edgar Hoover
J. Edgar Hoover był szefem FBI przez 48 lat. Człowiek, którego bali się wszyscy, sam lękał się prawdopodobnie tylko jednego – ujawnienia swej homoseksualności. Poznając jego życie, poruszamy się w świecie plotek, niejasności i tajemnic.
- Mirosław Ustrzycki -
Pozostawał na swoim stanowisku w trakcie kadencji 8 kolejnych prezydentów USA (Coolidge, Herbert Hoover, F. D. Roosevelt, Truman, Eisenhower, Kennedy, Johnson, Nixon) i pożegnał w tym czasie 7 swoich wiernych psów (których imiona nie są mi znane). Najbardziej lojalnie trwał przy nim jego pierwszy zastępca w FBI i domniemany kochanek – Clyde Tolson. Hoover urodził się w 1895 w Waszyngtonie. Matka pozostawała długo najważniejszą osobą w jego życiu. Gdy zmarła w 1938, J. Edgar miał 43 lata – przez całe swe dotychczasowe życie mieszkał z matką. Studiował prawo, lecz pierwsza praca, związana z tym zawodem, daleka była od jego oczekiwań – zajmował się katalogowaniem zbiorów Biblioteki Kongresu. Wkrótce jednak, dzięki koneksjom rodzinnym, zatrudniony został w Departamencie Sprawiedliwości. Przełomem w jego karierze stała się funkcja asystenta prokuratora generalnego; pełniąc ją, podjął energiczne działania wobec osób podejrzanych o poglądy komunistyczne. Życie osobiste Hoovera zawsze pozostawało w cieniu jego aktywności publicznej. Nawet osoby najbardziej z nim związane niewiele wiedziały o jego życiu uczuciowym. We wczesnej młodości nie miał dziewczyny i raczej stronił od kobiet. Planował zaręczyny w wieku 24 lat, ale jego wybranka ostatecznie związała się z innym mężczyzną. W 1921 wstąpił do Biura Śledczego (w 1935 przemianowanego na Federalne Biuro Śledcze – FBI), a już w 1924 był jego dyrektorem – aż do swojej śmierci 48 lat później. To on – z mało w istocie znaczącej organizacji – uczynił potęgę, która nie tylko ścigała przestępców, ale odgrywała stopniowo coraz większą rolę polityczną. Hoover jako Dyrektor FBI zgromadził dane, które pozwalały mu szantażować i manipulować wieloma wpływowymi ludźmi w Ameryce, nie wyłączając prezydentów. Żaden z nich – choć większość miała na to ogromną chęć – nie odważył się zdymisjonować go ze stanowiska. Gdy jeden ze współpracowników namawiał prezydenta Lyndona B. Johnsona, aby zwolnił Hoovera, usłyszał: „Nie, synku, jeżeli ma się już skunksa, to lepiej trzymać go w na... ( Pozostało znaków: 8857 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.