Wrocławski sąd rodzinny zdecydował dzisiaj, że czteroletnia Marysia, o którą walczyły matka z babką, ma zamieszkać z babcią, która stanie się jej rodziną zastępczą. Sąd ograniczył matce, Annie K., prawa rodzicielskie. Zdaniem Anny K. matka nie chciała jej oddać córki, ponieważ jest lesbijką. Babcia zaprzecza i twierdzi, że córka po prostu jest niedojrzała i nie powinna opiekować się dziewczynką.
Choć Sąd zapewnia, że kwestia orientacji seksualnej nie była kwestią rozpoznania to warto dodać, że widmo homoseksualizmu matki wisiało nad salą rozpraw zwłaszcza w początkowej jego fazie i - być może dlatego - wobec nierzetelności procesu został on przeniesiony do Wrocławia.
Według Doroty Pudzianowskiej z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka "gdyby nie kwestia orientacji seksualnej to wyrok prawdopodobnie nie byłby tak radykalny. Pozbawianie matki prawa do wychowania dziecka jest czymś skrajnym, zwłaszcza, że nie udowodniono, że dziecku działa się przy matce krzywda." Dlatego też Anna K. zapowiedziała apelację, która być może ma szansę powodzenia, z uwagi na fakt, że - jak kontynuuje Dorota Pudzianowska - "Nie było silnych argumentów żeby ograniczyć prawa rodzicielskie matki, a niedojrzałość sama w sobie to niedostateczna przesłanka." W końcu ileż niedojrzałych ludzi wychowuje dzieci?
Całą historię czytaj
tutaj. O rozwoju sprawy będziemy Was na bieżąco informować.
ak
Urodziłam moją córeczkę ponad 2 lata po odstawieniu narkotyków, i więce3j do tego nałogu nie wróciłam, są na to dowody, chociażby takie, że teraz o0ddaję krew honorowo co 3 miesiące i jest czysta i przydatna innym ludziom!
Po porodzie mieszkałyśmy z Marysią u mojej matkl - po 1,5 roku przeprowadziłam się z moją partnerką do Wrocławia i tu maleńka mieszkała z nami i była wychowywana, nie jako przez zwie mamy, a najzwyczajniej w świecie przez mamę i przyjaciółkę i tyle.
Później zostałam zgwałcona... nie poradziłam sobie z tym tak szybko jak bym chciała, a Marysia odczuwała moje traumatyczne stany. Była bardziej zestresowana i rozdrażniona. Postanowiłam zawieść ją na parę miesięcy do matki, dla jej dobra. Przyjeżdżałam do niej kiedy tylko mogłam. Ufałam mojej matce, bo co innego zrobić, komu bardziej zaufać jak nie kobiecie która Cię urodziła, wychowała i rzekomo kochała.....
Aż pojechałam po Myszkę żeby odebrać ją i wziąć do Wrocławia na stałe, matka zamachała mi świstkiem że jest rodziną zastępczą na czas postępowania. Sąd wydał takie postanowienie nawet nie czekając na opinię kuratora z mojego miejsca zamieszkania, która była BARDZO DOBRA!!
Matka graniczyła mi drastycznie kontakty z córeczką. Sąd nie ustalił widzeń, czyli mogłam z małą widywać się jak tylko często chciałam i mogłam. Moja matka zmieniła miejsce zamieszkania, przemeldowała Marysię i siebie, a mnie exmisyjnie wymeldowała, żebym nawet na papierze nie miała dachu nad głową. Zrobiła to, żebym nie wiedziała, gdzie przebywa moja córeczka i żebym nie mogła jej odwiedzać. Ustaliła mi bezprawnie, sama z siebie, widzenia w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie raz na dwa tygodnie przez godzinę - już rodzice, którzy katowali dzieci mają częstsze widzenia niż ja miałam. Mimo tego, że żadne zarzuty się nie potwierdziły!!!!!
Teraz moja córeczka jest z moją matką od 2ch lat - ale przez to, że sąd w Ostrowie zadziałał bezprawnie i niekompetentnie. W ogóle dziecko nie powinno mi zostać odebrane. Odbije się to na nich w Trybunale Europejskim.
A teraz sędzina we Wrocławiu twierdzi jak gdyby nigdy nic, że dziecko (nieważne że bezprawnie) przebywa z moją matką od dwóch lat, to niech i tak pozostanie i ograniczyli ma władzę rodzicielską ZA NIC!! I nieważne, że mała płacze kiedy muszę ją zostawiać na kolejne 5 dni. Błaga mnie żebym zabrała ją już na zawsze do Wrocławia, mówi że chce być tylko ze mną bo mnie kocha... Ale nie... ja muszę i tak ją zostawić... Kiedy dzwonię moja matka nie odbiera, żeby mi Marysi nie dać do telefonu. A twierdzi że jej zależy na pogodzeniu się zemną i na dobru dziecka. Marysia chce ze mną codziennie rozmawiać, wie że dzwonię, a moja matka najzwyczajniej łamie prawa Myszki i moje do chociażby kontaktu telefonicznego w tygodniu.
Nie zrobiłam nic złego jako mama, nawet nigdy nie uderzyłam mojej córki...
Moja matka najpierw odebrała mi małą, bo stwierdziła że przebywam w złym towarzystwie, kiedy ten argument został odbity naszymi dowodami, posądziła mnie o narkomanię, to też zostało zniwelowane, jeszcze później, przez to że nie miała się już czego trzymać stwierdziła że molestowałam z moją dziewczyną moją córeczkę - TEŻ NIE MA NA TO DOWODÓW A BIEGLI PSYCHOLOGOWIE I PSYCHIATRZY STWIERDZILI ŻE MARYSIA NIE JEST DZIECKIEM MOLESTOWANYM, ANI MIAŁA ŻADNYCH OBJAWÓW DZIECKA MOLESTOWANEGO SEKSUALNIE!!
Jednak stwierdzili, że jestem egocentryczką, bo mam instynkt macierzyński i walczę o córkę.Rzekomo myśląc tylko o moim dobru, a nie Marysi. Że jestem niedojrzała, co było stwierdzone tylko i wyłącznie na podstawie 40 minutowego wywiadu ze mną. I tu wykazali się całkowitą niekompetencją, gdyż sama studiuję psychologię i wiem, że aby do takich wniosków dojść trzeba nie jedne testy psychologiczne zrobić. Oni też będą mieli sprawę w Strasburgu za niedokładne i niekompetentne wykonywanie pracy psychologa i pedagoga sądowego. Bo właśnie przez ich karygodne podejście sędzina ograniczyła mi władzę rodzicielską..
Poza tym kto spotkał się w Polsce z prewencyjnym odbieraniem dziecka?!?!?!?! Jeszcze gdybym rzeczywiście coś złego zrobiła, ale nie - po prostu moja matka robi wszystko żeby mnie wykończyć psychicznie i emocjonalnie, żeby mogła z czystym sumieniem wychować sobie opiekunkę na starość...
A tak marginesie osoba od 7miu lat samotna bez perspektywy żadnego związku - nie jest dobrą opiekunką dla 4 letniej dziewczynki. A gdzie ona będzie miała wzór mężczyzny? Poza tym dwa pokolenia różnicy nie są dobre dla dziecka... które staje się taką egoistyczną "starą maleńką" która boi się ubrudzić, zachowując się, a raczej pobierając schematy zachowawcze z mojej 51 letniej matki, która ma problemy emocjonalne, jak i chorobliwy lęk przed samotnością na starość.
Dlaczego nikt nie zapytał mojej córeczki z kim chce być??!!
Odpowiedź jest tylko jedna...
ze mną.
Ania.
Pozdrawiam, miło się rozmawiało :D