Głupio się czuję, krytykując
Krzysztofa Daukszewicza, bo był częścią mojego politycznego dorastania. Oglądałem namiętnie „Szkło kontaktowe” w okresie pierwszego PiS-u (2005-07), czytałem jego felietony w „Przeglądzie”. Później felietony się skończyły, ja przestałem oglądać telewizję… i Daukszewicz zniknął z mojego krajobrazu na wiele lat. Dopóki nie wybuchło!
PoczątkiPrzypomnę pokrótce zarzewie:
1. Daukszewicz w
„Szkle kontaktowym” z 15 maja br. skierował wobec
Piotra Jaconia transfobiczny żart. Była to gafa, nie zamierzone okrucieństwo, ale zabolało podobnie, bo trafiło w wyjątkowo bolesny punkt. Daukszewicz jeszcze w trakcie programu się zreflektował, później prywatnie przeprosił Jaconia. Przeprosiły również — i to uczciwie —
„Szkło kontaktowe” i TVN24.
2. Jacoń wydał emocjonalne oświadczenie, w którym opisuje swoje cierpienie spowodowane słowami Daukszewicza; i w którym krytykuje normalizowanie języka nienawiści przez powielanie go w formie heheszków, co zarzucił „Szkłu kontaktowemu”.
3. Miała miejsce rozmowa telefoniczna między Jaconiem i Daukszewiczem. W jej następstwie Jacoń wydał następne, tym razem koncyliacyjne w tonie, oświadczenie. Podkreślił, że problem nie dotyczy Daukszewicza indywidualnie, ale całości społeczeństwa. Oraz, że zadzwonił,
„abyśmy obaj w tych okolicznościach nie stracili właściwych proporcji. Szukajmy sojuszników, a nie wrogów”.Daukszewicz oczywiście palnął fatalnie, ale nie ze złej woli. Nie miał życiowych doświadczeń Jaconia, wzrastał w innym języku. Oczywiście, jego obowiązkiem jako publicysty jest uważność w słowach i świadomość ich konsekwencji. Występując jednak na żywo nie sposób uniknąć wpadek, sama forma zmusza tutaj do mówienia szybciej, niż się można zastanowić. Ważniejsze jest zachowanie po gafie niż sam jej fakt.
Sprawa odtąd powinna wygasać. Jacoń miał prawo do emocji i ich wyrażenia. Obie strony wyjaśniły swoje zachowania, żadna nie szukała dalszej konfrontacji. Incydent przykry, ale w granicach zrozumienia. Stało się, trzeba żyć dalej i uczyć się na błędach. Gdyby na tym stanęło, pewnie podpisałbym się pod niedawnym, wyważonym
felietonem Radka. Niestety, to nie koniec.
Kto jest kim?Po miesiącu, gdy pył zdawał się już opadać, Daukszewicz wydał kolejne oświadczenie. Informuje, że postanowił nie wracać do „Szkła kontaktowego” ze względu na ataki jakie spadły na niego i jego rodzinę. Zarzucił Jaconiowi, że ten sam z siebie robi ofiarę, w istocie stając się oprawcą.
Dopiero to oświadczenie było naprawdę poważną kompromitacją.
Ataki, jakie miał sprowokować Jacoń, obejmowały oskarżenia:
- o homofobię i transfobię;
- o posiadanie jeziora i gnębienie wędkarzy;
- o wyśmiewanie katastrofy smoleńskiej;
- o popełnienie przedmiotowej gafy.
Problem w tym, że poza ostatnim punktem nic nie było zarzutem wprowadzonym do debaty przez Jaconia. On wyraźnie zaznaczył, że to
żart był transfobiczny i uznał, że było to niezamierzone. Wszystko inne, to już wrzuty internetowych randomów, za które Jacoń nie ponosi odpowiedzialności. Przypisywanie mu całego zła internetowego, jakie Daukszewicza spotkało w ostatnim miesiącu, jest nieuczciwe.
Ktoś pewnie zechce tu zakrzyknąć: „
Hola! Skoro Daukszewicz odpowiada za niezamierzoną gafę, to Jacoń powinien odpowiedzieć za niezamorzone sprowokowanie hejtu”. Jest to fałszywa symetria. Jacoń odpowiedział na żart Daukszewicza, zrobił to w sposób uczciwy i proporcjonalny. Odpowiedź ta, wraz z jej konsekwencjami, też była konsekwencją błędu Daukszewicza.
Uderza kontrast: Jacoń, pisząc, zwracał uwagę na brak złej woli Daukszewicza; wskazywał, że nie on osobiście jest problemem, ale to szersze zjawisko. I ostatecznie: nie szuka zemsty, ale szerszej refleksji, co możemy zrobić, by świat był trochę lepszy. Daukszewicz przypisuje Jaconiowi złą wolę; stwierdza, że problemy, które go dotykają, są Jaconia winą (w absurdalnym wręcz zakresie); a tekst wydaje się służyć zwarciu własnych szeregów i wepchnięciu
„adwersarza” pod internetowy autobus.
Piotr Jacoń wykazał się sojusznictwem wysokiej próby, rozumnym i godnym. Podjął pewne osobiste ryzyko w obronie jednej z najwrażliwszych dziś grup, narażając się na konflikt z własnym (TVN24) środowiskiem. Zasługuje na szacunek, nie na symetryzowanie czy prześladowania.
Nagonka na DaukszewiczaZaskoczył mnie poziom poczucia krzywdy u Daukszewicza. Może to kwestia bańki informacyjnej, ale ataków na niego widziałem mało. We wszystkich większych mediach, nawet o charakterze liberalnym lub lewicowym (wliczając „
Krytykę Polityczną”, „Politykę”, czy
„Gazetę Wyborczą”) pisano raczej ze zrozumieniem wobec gafy. A w komentarzach dominowały głosy jednoznacznie broniące Daukszewicza, bądź atakujące Jaconia. Wyobrażałem sobie też, że po dekadach ataków na
„Szkło kontaktowe”, będzie miał twardą skórę.
Nie piszę tego, by w jakikolwiek sposób kwestionować emocje Daukszewicza. Może działo się więcej, niż wiem; może — podobnie jak w przypadku gafy — jakiś cios po prostu trafił w fatalnie bolesne miejsce. On najlepiej wie, co czuje. Ma prawo do wkurzenia. Ma prawo dać mu wyraz, tak samo jak Jacoń. Gdyby napisał coś po linii „Te ataki dotykają mnie i moją rodzinę, mam dość, odczepcie się ode mnie, trolle”, to pisałbym teraz tekst w jego obronie.
Owszem, Daukszewicz nie
„zasłużył” sobie na te ataki. Nikt nie
„zasługuje” na przemoc. Niestety, świat nie jest sprawiedliwy. Bywamy krzywdzeni — czasem intencjonalnie, czasem nie — i czujemy ból, gniew, rezygnację. Niedopuszczalne jest, by pod ich wpływem, wyrządzać nową krzywdę. Jeśli chcemy żyć w choć trochę lepszym miejscu, to musimy ten krąg przerwać. I im większe ma się zasięgi, tym ważniejsza jest ta odpowiedzialność.
Bycie ofiarą nie wyklucza bycia katem. Krwią nie da się zmyć krwi.
NastępstwaRozpętała się dużo większa burza; a i legenda rośnie w miarę opowiadania. Krzysztof Daukszewicz sam zrezygnował z występowania w
„Szkle kontaktowym”, nie został zwolniony. Wręcz dziękował stacji za możliwość dalszej współpracy. Dziwią więc odejścia innych prowadzących, zarzucających TVN24 niszczenie człowieka bądź standardy TVP. Tym bardziej popularna legenda o zwolnieniu.
Praktycznie cały komentariat głównego nurtu, od lewa (tu może jeszcze jest pewne spektrum poglądów) do prawa, ze szczególnym uwzględnieniem upadłych ultrasów centrum — pokroju Tomasza Lisa — zdaje się dość zgodnie atakować Jaconia, nie zważając na normy etyczne.
Naprawdę, przykre to widowisko.
Kto jest prawdziwym potworem?Nie potrafię uwierzyć, że Krzysztof Daukszewicz intencjonalnie zrobił świństwo Jaconiowi tym oświadczeniem. Wydaje mi się to raczej działaniem w afekcie, pod wpływem poczucia krzywdy. Widzę w nim raczej przyzwoitego człowieka, który, przytłoczony otrzymaną przemocą, nie potrafi wyjść ze swoich błędów i sam staje się krzywdzicielem. Nie usprawiedliwiam, ale uważam, że każdemu należy się empatia i próba zrozumienia. Zwłaszcza w chwili, gdy krytykuję jego działania.
Najwięcej bólu zadał obu Panom zupełnie inny kat — zbiorowy internauta. Media właściwie zawsze opierały się na poszukiwaniu sensacji i
„podkręcaniu pyskówki”; dziś internet i media społecznościowe zdemokratyzowały ten proces. Kluczową zmianą jest jednak poszerzenie naszych baniek, które przyniósł internet. Nie wierzę, że byliśmy lepszym społeczeństwem 100 lat temu. Po prostu nie dało się usłyszeć, jak wielu ludzi w jak paskudny sposób o nas myśli.
Właśnie konglomerat internautów i systemu mediów społecznościowych jawi mi się tu prawdziwym potworem. Bezimiennym, bo noszącym miliardy imion. Niemożliwym, by pociągnąć do odpowiedzialności — bo rozproszonym. Tkwiącym w każdym z nas, choć nie będącym nikim. Czasami nas krzywdzącym, czasami skłaniającym nas do krzywdzenia. Budzącym najgorsze instynkty.
Nie mam na to rozwiązania. Widzę toczącą się lawinę i smutno mi. Mogę tylko prosić Was, byście się nie dali potworowi. Pamiętajcie, że do kogokolwiek dotrą wasze słowa — będzie to człowiek. Bądźcie więc uważni. Nie jest to wezwanie do bierności. Jeśli widzicie krzywdę, jeśli cierpicie — reagujcie, dzielcie się. Tylko róbcie to jak Piotr Jacoń.
- Ramiel Brzozowski -
Pan Daukszewicz i jego akolici - wstyd, że ze swego błędu robią ideologię;
Tak już zabrneli daleko w tą zjadliwość, że sami się potknęli. :)