„Po co tu przychodzisz? Gdzie był Bóg kiedy uprawiałaś seks? Ja ci powiem, gdzie był, umierał za twoje grzechy. To ty przybiłaś go do krzyża. Myślisz, że tak sobie po prostu przyjdziesz i on ma ci wszystko wybaczyć? To tak jakbyś uderzyła swoją matkę w twarz za nic i prosiła o wybaczenie”.
Tak beształ mnie kapłan w krakowskiej Bazylice Mariackiej podczas jednej z przedświątecznych spowiedzi. Poczułam zgrzyt. Przecież to właśnie spowiednik jest często pierwszą osobą, do którego przychodzi rozbity człowiek.
PIERWSZE: Spowiedź
Janek, twierdzi, że i tak miał szczęście do spowiedników. Rzadko kłóci się w konfesjonale. Pamięta, że zrobił to we Wrocławiu i prawie nie dostał rozgrzeszenia. Ostatnio też usłyszał, że ma wypaczoną psychikę. Ksiądz uznał go za beznadziejny przypadek, bo „ to, co czuje do swojego partnera nie może zostać nazwane miłością”. Janek najbardziej boi się usłyszeć, że nie może kochać, albo że jego miłość jest zła. Długo nie mógł zaakceptować swojego homoseksualizmu. Najpierw szukał pomocy u swoich przewodników w zakonie, a później próbował „leczyć” się z niego w jednej z „terapeutycznych” grup*, działających na terenie Polski. Szybko przekonał się, że to sekta, wykorzystująca młodych ludzi, którzy słyszą, że nie da się harmonijnie zestawić określeń gej i katolik.
Marek, który od tego roku dzieli swoje życie z wyznawcą prawosławia Kimem, nie miał takich złych doświadczeń.
Nigdy żaden kapłan mnie jakoś nie zwyzywał. Może raz miałem taką sytuację, kiedy czułem, że ksiądz nieprzychylnie się do mnie odnosi.
Za każdym razem skrupulatnie przygotowywał się do spowiedzi i nigdy nie wybierał losowych księży. Do dziś ma w portfelu wizytówkę ojca Marcina z zakonu franciszkanów w Krakowie, który był najlepszym spowiednikiem jakiego spotkał. Dobrze wspomina również rozmowę z jednym jezuitą.
To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie, bo pierwszy raz rozmawiałem z duchownym, który przez całe spotkanie nie poruszył nawet w jednym zdaniu tematu wiary. Jak sobie z tym radzę? W sumie jestem na takim etapie, że nie jest źle. Zawsze po tych spotkaniach w konfesjonale wychodziłem zbudowany, często z płaczem, ale takim oczyszczającym. Nigdy żaden ksiądz mi nie powiedział, że kościół mnie odrzuca. Jedyny problem tkwi w kwestiach formalnych. Nawet jeśli usłyszę wspaniałe rzeczy, które dadzą mi sporo siły to po prostu ludzie tacy jak my, nie mogą w pełni korzystać z sakramentów. No troszkę to przeszkadza – a nawet bardzo.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy własnego głosu w Internecie. Daliśmy radę przez 24 lata - z Waszą pomocą przetrwamy także ten ciężki okres. Równocześnie utrzymanie takiego projektu jeszcze nigdy nie było tak trudne.
Zobacz jak wspomóc QUEER.PL
Marek dawno nie był do spowiedzi. Chyba przez to, że zawsze dostawał rozgrzeszenie, a teraz jest świadomy, że już od ponad roku jest w związku z Kimem, więc pewna furtka dla spowiednika się zamyka.
To nawet nie chodzi o to, że jesteśmy tej samej płci, bo kościół podchodzi w ten sam sposób do par heteroseksualnych. Po prostu jest to uważane jako życie pozasakramentalne. Osoby „takie jak my”, nie są inaczej traktowane przez Kościół.
Kim i Marek celowo nie używają określeń gej i homoseksualista. Kojarzą im się one z szufladkowaniem. Partner Marka przez siedemnaście lat dorastał w miejscowości, w której spowiedź nie była czymś naturalnym, usłyszał o niej dopiero na studiach we Lwowie.
Asia odeszła z Kościoła jako dwudziestoparolatka. Jak mówi, miała dość kazań o „szkodliwej” ideologii gender i nie zgadzała się z podejściem duchownych do seksualności człowieka. W tym czasie zwątpiła także w realność nieba.
Nie byłam jakoś super wierząca, żeby np. jeździć na oazy, ale chodziłam do Kościoła, brałam udział w rekolekcjach adwentowych i wielkopostnych no i spowiadałam się z tej masturbacji. W pewnym momencie doszło do tego, że spowiadałam się z niej co miesiąc. Trafiali się księża, którzy, mówili: „Okej, źle zrobiłaś” i tyle, ale byli też tacy, którzy wręcz krzyczeli na mnie, że sobie zniszczę życie seksualne, że nigdy nie będę mieć szczęścia z żadnym mężczyzną. Bardzo to przeżywałam, bo to były jednak dla mnie autorytety. Kiedy stwierdziłam, że seks jest dla mnie ważny i sprawia mi przyjemność, to poczułam, że może nie ma dla mnie miejsca w Kościele. Tym bardziej, że nigdy nie usłyszałam od żadnego księdza, że bycie osobą zmysłową nie kłóci się z wiarą.
Wstydziła się, gdy w parafialnym kościele sześćdziesięcioletni ksiądz proboszcz krzyczał na nią z konfesjonału. W jednym z warszawskich kościołów, gdzie często chodziła na studiach ze względu na ciekawe kazania, usłyszała, że spotka ją kara boska.
W tamtym czasie nie byłam zbyt asertywna i nawet nie pomyślałam, że mogłabym jakoś zareagować. Zostałam wychowana na grzeczną i miłą dziewczynę, która nie może krzywdzić innych. Miałam przed sobą trzy razy starszego ode mnie człowieka, który krzyczał na mnie, bo zrobiłam coś strasznego. Wzrastałam w domu, w którym się krzyczało, gdy ktoś zrobił coś złego. To dodatkowo utwierdzało mnie w przekonaniu, że ci księża mają rację.
DRUGIE: Kryzys
Zaczęło się od kolegów. Janek zauważył, że podczas, gdy oni oglądają się za dziewczynami, on pragnie mężczyzn. Wtedy po raz pierwszy poczuł, że coś może być z nim nie tak. Potem pojawiła się świadomość, że to coś złego, bo przecież Kościół ma na ten temat określone stanowisko. Grzech i tyle. Ani księża, ani rodzina nie wiedzieli, co z tym zrobić, dlatego po wystąpieniu z seminarium zakonnego i opuszczeniu sekty, Janek zdecydował się na psychoterapię.
Chciałem to sobie poukładać w głowie. Wiadomo, każda historia jest indywidualna i myślałem, że może uda mi się to zmienić. W moim przypadku było tak, że zostałem w dzieciństwie zraniony. Moja psychika w ten sposób zrekompensowała sobie brak miłości ze strony taty. Do tego doszło molestowanie przez wujka, które dość późno sobie uświadomiłem. Mój psychoterapeuta doprowadził mnie do punktu, w którym stanąłem sam przed sobą i powiedziałam: taki jestem i muszę wreszcie ułożyć sobie życie, czyli to, co powiedział Pan Jezus: „Prawda was wyzwoli”. Przyznaję przed sobą, tak jestem gejem, ale jednocześnie też katolikiem i chciałbym to jakoś połączyć. Zupełnie nie utożsamiam się ze środowiskiem LGBT, które buduje bardzo krzywdzący dla mnie obraz homoseksualizmu. Zgodnie z nim każdy gej sypia z kim popadnie. To środowisko nie powinno kojarzyć się tylko z kolorową tęczą. To bardzo brutalny świat, dlatego nie chcę być jego częścią. Razem z moim partnerem staramy się tworzyć relację opartą na solidnym fundamencie, tak, żeby mogła trwać przez wiele lat.
Marek jeszcze trzy lata temu nie był pewien jak będzie żył. To był czas jego największego kryzysu. Wtedy, jeszcze jako uczeń liceum, chodził do spowiedzi, ale nie był w stanie o nic pytać. Po prostu spowiadał się ze swoich grzechów. Nie do końca czuł, że je popełnił, ale dobrze znał naukę Kościoła i wiedział, że tak trzeba.
To były dla mnie bardzo trudne spotkania. Po prostu płakałem i nie byłem w stanie o nic pytać. Nie wiem – może nie byłem na tyle silny psychicznie. Bardziej wykazywałem niemoc, bo czułem, że nie spełniam czegoś, co powinienem i nie mogę tego zmienić. Wtedy kapłani mówili, że to jest mój wolny wybór i że kościół daje mi tę wolność.
Dla Asi odejście z Kościoła wiąże się z długim procesem. Od momentu pierwszego zwątpienia do świadomego ateizmu minęło przynajmniej dziesięć lat. Z „grzecznej i miłej dziewczyny”, która co miesiąc spowiadała się z masturbacji zmieniła się w asertywną kobietę, która zdecydowała, że zostanie seksuolożką.
To wszystko działo się stopniowo. Jeżeli chodzi o samą seksualność był to okres nastoletni. Kościół ma inne podejście do tej sfery niż nauka, więc zaczęłam się tym bardziej interesować. Poza tym, kiedy podważyłam realność nieba, zmieniłam swoje podejście do życia doczesnego. Wiara mówi, że ono jest nieważne. W pewnym momencie doszło do mnie, że życie doczesne jest dla mnie ważniejsze, bo nie jestem pewna, czy po śmierci jest cokolwiek. No i o ile na początku wierzyłam w to, że masturbacja jest czymś złym, tak później to zweryfikowałam i stwierdziłam, że wcale nie. Krytyka wobec instytucji wzmocniła się jakieś pół roku temu. Chodzi głównie o pedofilię. Kiedy chodziłam do kościoła wierzyłam w to, że media wychwytują i roztrząsają pewne skrajności. Teraz nie wiem, jak daleko sięga hipokryzja księży.
TRZECIE: Nieczystość
Gdy Asia rozpoczynała współżycie seksualne miała duży problem z zaznaczaniem swoich potrzeb. Jak twierdzi, w dużej mierze przyczyniło się do tego budowane przez Kościół przekonanie, że seksualność jest sferą grzeszną i nieczystą.
Uważam, że to jest szalenie krzywdzące. Bardzo długo czułam się gorsza i rozdarta, bo z jednej strony się masturbuję, co z punktu widzenia Kościoła jest nieczyste. Z drugiej strony, kultura, w której żyję, emanuje seksem i pokazuje, że doświadczenie w tej sferze, może uczynić mnie kimś bardziej wartościowym. Dopiero kiedy się wyzwoliłam z jednych i drugich oczekiwań, to poczułam się dobrze. Teraz, czytając albo obserwując jakieś grupy związane z seksualnością, gdzie padają pytania: „Jak powinien wyglądać mój pierwszy raz?” albo „Czy powinnam ogolić włosy łonowe?” to myślę, że to są tak naturalne rzeczy, że można by się o nich spokojnie uczyć w szkole. Niestety, tak się nie dzieje, po części ze względu na naukę Kościoła i związaną z nim dość konserwatywną kulturę. A już założenie, że coś jest dla ciebie całe życie grzechem i nagle bierzesz ślub i wszystko ma być super, jest dla mnie absurdalne.
Jankowi w uporządkowaniu kwestii, związanych z seksualnością pomogła terapia. Trudno jest mu zrozumieć, dlaczego coś ta naturalnego jak seks, wciąż jest w niektórych środowiskach w Polsce jest tematem tabu.
Tak bardzo mnie to denerwuję, że często zadaję trudne pytania. To jest część naszego życia, każdy ma w sobie seksualność i czegoś potrzebuje. Tak jak powiedział mój terapeuta, seks jest czymś, co jeszcze bardziej zbliża dwoje ludzi i dzięki niemu można nawet pewne konflikty złagodzić.
Decyzja, którą podjęliśmy z moim partnerem na początku, że w imię nauki Kościoła będziemy żyć w czystości, budowała wielką frustrację. Dopiero kiedy przyznaliśmy, że mamy potrzeby i w naszym związku będzie seks to raz, że nie ma frustracji, a dwa, że nawet częstotliwość się zmniejszyła. Przecież jesteśmy razem, a poza związkiem emocjonalnym istnieje również pożądanie. Pogodzenie się z tym, że seks jest częścią życia i relacji bardziej stabilizuje człowieka niż walka z czymś, co jest w nas tak naturalne.
*Dla dobra bohatera będę posługiwać się nazwą grupa.
CZWARTE: Bunt
Marek poza poczuciem niemocy nie buntował się przeciwko Bogu. Jednak nie rozumiał, dlaczego go takim stworzył i często pytał, dlaczego stawia przed nim takie wymagania. Teraz stara się oddzielać naukę Kościoła, z którą w niektórych kwestiach się nie zgadza, od indywidualnej relacji z Bogiem. Trochę inne podejście miał Kim, dla którego to jaki jest, nigdy nie stanowiło większego problemu.
Jeżeli chodzi o moją relację z Bogiem to zawsze wiedziałem, że Bóg mnie kocha, więc skoro mnie takim stworzył to tak musi być i tyle. W Kościele prawosławnym, mamy też trochę inne zasady. Chodziłem do cerkwi kiedy chciałem wybłagać u Boga jakieś łaski lub poprosić o wybaczenie. Nigdy też nie łączyłem swojej wiary z tym, że jestem homoseksualistą. Chodzę tam kiedy mam taką potrzebę, wychodzę i nie widzę w tym żadnej sprzeczności. Może gdyby poszukać w Biblii to okazałoby się, że to stanowi problem, ale nigdy o tym w ten sposób nie myślałem. Do dzisiaj nie byłem świadomy, że to jak żyję, można nazwać życiem pozasakramentalnym. Jestem z Markiem, bo czuję się z nim szczęśliwy. Jeżeli by nam się udało być małżeństwem to super, ale żyję w ten sposób, bo chcę z nim być. Nie przywiązuję, aż tak wielkiej wagi do tradycji – nie wiem – może to się z czasem zmieni, ale jak na razie nie potrzebuję księdza, żeby mi powiedział, że możemy z Markiem żyć razem. Rodzice nie wiedzieli nawet, że się codziennie modlę i moja wiara była dla nich zaskoczeniem. Dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, jaki jestem. Początkowo myślałem, że to tylko hormony nastolatka, ale minęło trochę czasu i nic się we mnie nie zmieniało, więc zaakceptowałem, że tak już zostanie.
Janek wiele razy zadawał sobie pytanie, dlaczego Bóg nie pozwala mu kochać. Nie wyobraża sobie, żeby mógł żyć sam. Jest wdzięczny zakonowi za to, że nauczył się tam myśleć. Z tego powodu nigdy nie pozwolił sobie wmówić, że bycie gejem, czyni z niego złego człowieka.
Tego jak budować relację z Panem Bogiem w szczerości z samym sobą nauczyłem się dopiero po śmierci mojej mamy. Była dla mnie Alfą i Omegą. Zmarła dwa lata temu w lipcu, a ja we wrześniu pierwszy raz się zakochałem i miałem mnóstwo dylematów religijnych. Po pierwsze pojawił się silny wewnętrzny bunt przeciw sytuacji, w której się znalazłem. Mam dwadzieścia parę lat, mocny związek z matką i ona umiera. W takim momencie słowa typu: „Tak musiało być”, „Bóg tak chciał” działają na ciebie jak płachta na byka. Bo problem nie leży w tym, że Bóg tak chciał, tylko ludziom i czasem również Kościołowi, najlepiej wszystko zwalić na Pana Boga. Jeśli komuś jest w życiu źle to nie mówi się „rusz dupę”, tylko „Bóg tak chciał”. Wtedy zrodził się we mnie bunt i właśnie to pytanie, które często obaj zadawaliśmy na spowiedzi: „Pan Bóg nie pozwala mi kochać? Bo kochanie drugiego faceta jest czymś złym? I co ja mogę sobie zarzucić”? Byłem blisko Kościoła i wiele godzin spędziłem modląc się, żeby coś się we mnie zmieniło. Robiłem tak wiele rzeczy, że aż wplątałem się w sektę, która jeszcze bardziej ten konflikt poszerzyła. Pewien kapłan mi powiedział, że mogę kochać, bo Pan Bóg nie chce, żebym był nieszczęśliwy. Najlepiej, żeby Bóg się odezwał w tej sprawie. Dlatego często proszę go o pomoc. Co mam zrobić w takiej sytuacji? Mam znaleźć sobie na siłę dziewczynę? Nie miałbym z tym problemu, ale wiem, że będę ją ranił. To co? Mam ją ranić tylko dlatego, żeby było tak jak ktoś chce? Właśnie od tych pytań zaczęło się moje poszukiwanie.
PIĄTE: Poszukiwania
Marek jest na etapie, na którym potrafi już bez większych emocji rozmawiać o swoim kryzysie, ale wciąż trudno jest mu wrócić do Kościoła. Odszedł również z Fundacji Katolickiej, która przez wiele lat stanowiła jeden z ważnych elementów jego życia.
Odszedłem z szacunku do Fundacji, która działa dzięki dobrej woli darczyńców i temu, jak postrzegają ją wierni. Żyjemy z Kimem bardzo otwarcie, nie boimy się iść przez miasto i pokazywać tego, że jesteśmy razem. Nie chciałem, żeby ludzie, którzy mogą mnie potępiać, przestali wspierać Fundację. Muszę się liczyć z tym, że również dzięki dotacjom takich ludzi, ona może istnieć i dalej pomagać innym. Poza tym trochę źle się czułem z tym, że jestem w Fundacji, która przestrzega pewnych zasad, a ja już nie do końca nimi żyję.
Janek chciałby spełnić chrześcijański obowiązek i przystępować przynajmniej raz w roku do komunii świętej, ale boi się spowiedzi. Nie potrafi powiedzieć kapłanowi: „proszę księdza, ja wierzę, chodzę do kościoła i modlę się, ale jestem z mężczyzną i dzięki niemu czuję pełnię swojego życia”.
Chciałbym, żeby kapłan mi powiedział – słuchaj, mamy taką doktrynę i wiesz, że nie możesz otrzymać rozgrzeszenia, ale kochaj – pozwalam ci na miłość. Wiem, że nikt nie ma prawa mi zabronić chodzenia do kościoła, który jest powszechny i nie może mnie stamtąd wyrzucić tylko dlatego, że jestem osobą homoseksualną. Nikt nie może mieć mi za złe, że jestem gejem i studiuję na katolickiej uczelni. Wciąż czuję się częścią Kościoła. Nie lubię argumentu jestem gejem i nie chodzę do kościoła, ale jestem za tym, aby patrzeć głębiej. W momencie kiedy ktoś przychodzi do konfesjonału i mówi jestem z chłopakiem od dwóch lat, żeby nie mówić: „to nie jest miłość, bo śpicie razem”. Dwa, żeby nie uciekać od tego, co jest seksualne. Przecież już czytając „Pieśni nad pieśniami”, można dostrzec dwa podstawowe klucze. Jednym z nich jest miłość Boga do człowieka, ale jest to również ukazanie miłości w sposób fizyczny.
SZÓSTE: Tolerancja
Marek i Kim nie boją się spacerować w Krakowie pod rękę. Kim uważa, że w porównaniu do Kijowa czy Lwowa, gdzie mogliby za to oberwać, Polska jest krajem bardziej europejskim, więc nie miał obaw, kiedy się tu przeprowadzał. Jego partner przypomina sobie jednak, że jeszcze dwa dni temu ktoś zwyzywał ich od pedałów, ale w mniejszym mieście lub innej dzielnicy mogłoby być dużo gorzej.
Istnieje we mnie przekonanie, że społeczeństwo kojarzy nas z czymś brudnym, opartym tylko i wyłącznie na pociągu seksualnym i chciałbym, żeby to się zmieniło. Myślę, że problemem mogą być ludzie „tacy jak my”, którzy się z tym afiszują i z którymi się bardzo nie zgadzam. Problem polega na tym, że akurat takie osoby są widoczne, a nie ci, którzy sobie żyją spokojnie. Czułbym się w pełni usatysfakcjonowany, gdyby nie kojarzono nas z tym brudem, paradami równości i może gdyby Kościół jeszcze bardziej otworzył się na naukę.
W Janku często pojawia się lęk, że spotka ludzi, którzy mu powiedzą, że jest zły, bo kocha. Bardzo denerwują go również ci, którzy budują cały obraz jego osoby tylko na podstawie tego, że jest gejem.
Ostatnio zapytałem bliską osobę, co myśli o modlitwie w drodze. To dla mnie naprawdę super rozwiązanie. Nigdy nie mamy czasu, a dzięki temu możemy włożyć słuchawki i się modlić. W odpowiedzi usłyszałem bardzo tendencyjny komentarz, że co z tego, że niektórzy ludzie to robią, skoro żyją inaczej. Pamiętam, że bardzo mnie to zabolało. Kocham Piotrka i żaden z nas nie jest przeciwko Kościołowi, ale ten czasem przekazuje swoją naukę w sposób niepogłębiony. Siedziałem kiedyś ze znajomymi po koncercie i w pewnym momencie koleżanka przedstawiła nowego chłopaka, podając tylko jego imię i to, że jest gejem. Tak jakby orientacja najpełniej definiowała człowieka. Właśnie dlatego staram się nie obarczać każdego swoim homoseksualizmem. Nie jesteśmy z moim chłopakiem osobami, które wyjdą na ulicę i będą krzyczeć, że chcą mieć dziecko. Naprawdę bardzo mnie denerwuje, kiedy ktoś próbuje budować moją zajebistość w oparciu o orientację. Mam światu o wiele więcej do zaoferowania, a seksualność to moja prywatna sprawa. Jeżeli mnie zapytają czy to prawda, że kocham mężczyznę to się tego nie wstydzę, ale nikogo nie powinno obchodzić z kim mieszkam i śpię.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy własnego głosu w Internecie. Daliśmy radę przez 24 lata - z Waszą pomocą przetrwamy także ten ciężki okres. Równocześnie utrzymanie takiego projektu jeszcze nigdy nie było tak trudne.
Zobacz jak wspomóc QUEER.PL
SIÓDME: Droga do akceptacji
Kiedy Asia mówi swoim wierzącym znajomym, że jest ateistką to czuje, że postrzegają jako kogoś kto jest zdegenerowany i nie szanuje ludzi.
Mam wrażenie, że traktują mnie jak osobę, która nie podporządkowuje się jakimś podstawowym zasadom etycznym. Zakładają, że bez Boga nie ma etyki, co jest dla mnie niezrozumiałe. Uważam, że można stworzyć własną hierarchię wartości bez konieczności opierania się na Dekalogu i Biblii. Większość ludzi na świecie ma dość podobny system wartości. Na przykład każdy wie, że zabijanie innych jest złe. Różnica polega na tym, że nie powstrzymuje ich strach przed karą boską. Po prostu nie chcą krzywdzić innych ludzi lub boją się kary instytucjonalnej.
Janek uważa, że problemem Kościoła w Polsce jest wpajanie ludziom tego, że homoseksualizm jest czymś złym.
Jestem jednak przeciwnikiem edukacji seksualnej pod tytułem „wybierz sobie płeć” lub „inwestujmy w gender, bo wtedy będziemy postępowi”. Zamiast tego powiedzmy młodym chłopakom, że kiedy budzą się rano mokrzy, bo mieli sen erotyczny to nie jest grzech tylko natura. Tłumaczmy im, że nawet jeśli mają żonę i śni im się inna kobieta to nie jest zdrada, tylko ich biologia. Chcę być blisko Kościoła. Teraz mam obok Piotrka i to on sprawia, że dużo bardziej angażuję się społecznie. Współpracuję z różnymi organizacjami kościelnymi. Żyję z osobą tej samej płci, ale to otwiera mnie na drugiego człowieka, bardziej niż gdybym był sam.
Wszystkie wypowiedzi bohaterów i bohaterki reportażu zostały opublikowane w całości, bez żadnych zmian. Dwie wypowiedzi uważamy jednak za tak krzywdzące i uogólniające, że nie chcemy ich pozostawiać bez komentarza.
Uważamy, że środowisko LGBT+ nie dąży do "epatowania seksem", a Marsze Równości i Parada Równości nie mają na celu "wykrzyczenia" światu tego, jakie są nasze preferencje, a zwrócenie uwagi na brak równych praw i dyskryminację osób nieheteronormatywnych.
Zapewniamy również, że szanujemy wszystkie osoby transpłciowe, a rzetelna edukacja seksualna polega na przekazywaniu aktualnej wiedzy naukowej, zgodnej z zalecaniami standardów WHO i Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Postulatem i potrzebą osób transpłciowych nie jest "wybór płci" lecz jej korekta.
~ redakcja Queer.pl
Trzech z cytowaniami na końcu szpilki.
I jeszcze trochę miejsca zostało.
Strategie stosowane przez osoby będące we wenętrznym konflikcie (osoby LGBT wyznające religie antyLGBT), to może ciekawe zagadnienie psychosocjologiczne, ale niekoniecznie obecny obszar moich zainteresowań ;)
Opinię swoją mam. Na teorie nie mam czasu. Obecnie bawię się w kiszenie warzyw, i o tym wolę czytać książki, niż o rozterkach wierzących LGBT :D
Czyli nic nie wiesz. Niby nie masz czasu, ale tamten i ten komentarz nie wnoszące NIC do dyskusji miałeś czas napisać...szkoda słów. Trollu.
Jeśli ktoś trolluje, to Ty, to po pierwsze, po drugie nie uważam, by kolega shingao nie wnosił niczego do dyskusji.
I jeszcze jedno - to już któryś Twój komentarz, w którym atakujesz innego usera na tej stronie. Może jak masz z sobą jakieś problemy, to nie wyładowuj ich na innych, hm?
Sio, trollu!
Zaprosił bym na poczęstunek, ale to jak propozycja 6 latka w piaskownicy, abyś skosztował jego ciasta z piasku. Ostatnio kisiłem warzywa z pomarańczą. Wyszło tak kwaśne, że nie dało się jeść. Ale to wina tego, że oczywiście nie trzymałem się przepisu.
Strategie stosowane przez osoby będące we wenętrznym konflikcie (osoby LGBT wyznające religie antyLGBT), to może ciekawe zagadnienie psychosocjologiczne, ale niekoniecznie obecny obszar moich zainteresowań ;)
Opinię swoją mam. Na teorie nie mam czasu. Obecnie bawię się w kiszenie warzyw, i o tym wolę czytać książki, niż o rozterkach wierzących LGBT :D
Czyli nic nie wiesz. Niby nie masz czasu, ale tamten i ten komentarz nie wnoszące NIC do dyskusji miałeś czas napisać...szkoda słów. Trollu.
Jeśli ktoś trolluje, to Ty, to po pierwsze, po drugie nie uważam, by kolega shingao nie wnosił niczego do dyskusji.
I jeszcze jedno - to już któryś Twój komentarz, w którym atakujesz innego usera na tej stronie. Może jak masz z sobą jakieś problemy, to nie wyładowuj ich na innych, hm?
Strategie stosowane przez osoby będące we wenętrznym konflikcie (osoby LGBT wyznające religie antyLGBT), to może ciekawe zagadnienie psychosocjologiczne, ale niekoniecznie obecny obszar moich zainteresowań ;)
Opinię swoją mam. Na teorie nie mam czasu. Obecnie bawię się w kiszenie warzyw, i o tym wolę czytać książki, niż o rozterkach wierzących LGBT :D
Ej! Ja chcę kiszonki! :3
To se wyhoduj i zrób!
Strategie stosowane przez osoby będące we wenętrznym konflikcie (osoby LGBT wyznające religie antyLGBT), to może ciekawe zagadnienie psychosocjologiczne, ale niekoniecznie obecny obszar moich zainteresowań ;)
Opinię swoją mam. Na teorie nie mam czasu. Obecnie bawię się w kiszenie warzyw, i o tym wolę czytać książki, niż o rozterkach wierzących LGBT :D
Czyli nic nie wiesz. Niby nie masz czasu, ale tamten i ten komentarz nie wnoszące NIC do dyskusji miałeś czas napisać...szkoda słów. Trollu.
Strategie stosowane przez osoby będące we wenętrznym konflikcie (osoby LGBT wyznające religie antyLGBT), to może ciekawe zagadnienie psychosocjologiczne, ale niekoniecznie obecny obszar moich zainteresowań ;)
Opinię swoją mam. Na teorie nie mam czasu. Obecnie bawię się w kiszenie warzyw, i o tym wolę czytać książki, niż o rozterkach wierzących LGBT :D
Ej! Ja chcę kiszonki! :3
Strategie stosowane przez osoby będące we wenętrznym konflikcie (osoby LGBT wyznające religie antyLGBT), to może ciekawe zagadnienie psychosocjologiczne, ale niekoniecznie obecny obszar moich zainteresowań ;)
Opinię swoją mam. Na teorie nie mam czasu. Obecnie bawię się w kiszenie warzyw, i o tym wolę czytać książki, niż o rozterkach wierzących LGBT :D
Sprytne, acz wielce obłudne.
Przedstaw swoją teorię jeśli taką masz.
Sprytne, acz wielce obłudne.