Szukając siebie
To chyba normalne, że czytając książki, chcemy tam znaleźć także coś o sobie? Ja w każdym razie cieszę się, ilekroć znajduję. Co prawda nie mam wielu powodów do radości, bo drag queens pojawiają się w polskiej prozie rzadko: są wykluczone jako osoby nieakceptowane społecznie przez swoją orientację (bo przecież to najczęściej geje), a jednocześnie bywają odrzucane również przez sporą część środowiska LGBT – jako dziwadła, freeki, postacie z piórami w dupie, niepotrzebne na Paradach, szkodzące wizerunkowi, opóźniające emancypację. Dlatego też, nawet kiedy polska literatura przełamała się i pojawiły się w niej postacie gejów, byli to najczęściej geje „ugrzecznieni”, młodzi, ładni i sympatyczni, nie łamiący społecznych norm (poza tą jedną, seksualną, o której zresztą zazwyczaj nie wspominano za dużo). Dopiero kolejny etap to pojawianie się postaci bardziej kontrowersyjnych, które mają prawo do istnienia nie dlatego, że nie różnią się od osób hetero, ale dlatego, że istnieją.
„kto wie, czy Sodomy nie zniszczył Pan z powodu diabelskich występów ówczesnych Drag Queens…” Edward Pasewicz „Śmierć w darkroomie”Pierwszy raz (w sumie nie jestem pewna, może znacie wcześniejszy przypadek?) z pojęciem drag queen w polskiej prozie zetknęliśmy się w książce „Mój świat jest kobietą. Dziennik lesbijki” Magdaleny Okoniewskiej (2004, Wydawnictwo Jacek Santorski, obecnie: Czarna Owca). Pozycja ta narobiła sporo szumu, ale chyba bardziej ze względu na temat (bo prozy lesbijskiej faktycznie było wówczas jak na lekarstwo) niż poziom literacki. To raczej banalny dziennik dokumentujący zwykły świat, w tym świat lesbijek: portale internetowe, listy dyskusyjne, jakieś knajpki, książki, filmy, parady... Wszystko opisane dość banalnie i powierzchownie, bardziej pod kątem czytelnika spoza niż dla kogoś, kto w tym środowisku przebywa. Autorka dostrzega również zjawisko drag queen, ale opisuje je równie banalnie i powierzchownie jak całą resztę. Wspominając klubową zabawę i erotyczny taniec z partnerką, narratorka zauważa z przekąsem, iż większe zainteresowanie wzbudzili geje poprzebierani za kobiety, zwłaszcza jeden zrobiony na Marylin Monroe. Recenzując kultowy dragqueenowy film „Priscilla, królowa pustyni” pisze, że obraz w mistrzowski sposób ukazuje pogranicze płci, transseksualistów, transwestytów itd. Gdy w końcu nazywa drag queen po imieniu, robi błąd, pisząc drug queen (czyżby miała je za osoby uzależnione od środków psychoaktywnych?) Wspominając warszawską Paradę 2002, drag queens widzi jako element raczej szkodliwy: przyjechały też szpanerskim kabrioletem bajecznie kolorowe drug queen – na ten element parady zresztą były głównie skierowane obiektywy aparatów i kamery. Po Paradzie kupiłyśmy rano „Wyborczą”, w stołecznym dodatku (…) wzmianka o naszej paradzie. (…) na zdjęciu oczywiście drug queen, chociaż oni byli jedynie kolorowym dodatkiem, a nie najistotniejszą częścią imprezy. Pomimo powierzchownego i stereotypowego ujęcia tematu, warto docenić samo zauważenie drag queen.Wydawać by się mogło, że nieprędko pojawi się coś lepszego, a tu niespodzianka: dwa lata później ukazuje się znakomita „Śmierć w darkroomie” Edwarda Pasewicza (2006, Wydawnictwo EMG), kryminał z autentycznymi wydarzeniami w tle. W listopadzie 2005 roku w Poznaniu policja rozpędza Marsz Równości. Igor (uczestnik marszu), zostaje przewieziony na przesłuchanie. Tego dnia w darkroomie jednej z gejowskich knajp w centrum miasta zostanie znalezione jego ciało. Brat Igora, komisarz policji Marcin Zielony, zamierza na własną rękę ustalić, co się stało.
Edward Pasewicz jest bardziej znany jako znakomity poeta, ale jego debiut prozatorski to powieść bardzo dobra. Promowana jako "pierwszy polski kryminał gejowski" znakomicie opisuje relacje we wnętrzu naszego homoseksualnego świata. Widzimy rodzinny dramat, smutek i samotność, ale także miłość. Autor unika banału i stereotypów: jego geje są do bólu prawdziwi - nudni i zajmujący, barwni i szarzy, wzruszający, czasem feminizujący, słowem – różnorodni. Mamy w powieści również homoseksualnego księdza, który, o dziwo, nie jest czarnym charakterem – to jedna z bardziej złożonych figur powieści. Słowem: solidna proza, nie pozbawiona odniesień do Wielkiej Literatury ("trza być w slipach na weselu").Już w trzecim zdaniu kryminału policjant przesłuchujący zatrzymanych po Marszu Równości spodziewa się, że „będą mu tutaj przyprowadzać facetów z piórami w dupach”, później zaś mamy mocno rozbudowany wątek dragqueenowski. Ponieważ znaczna część akcji dzieje się w takich miejscach, jak Kino Pokusa i klub Grzechu Warte (miejsca autentyczne, obecnie Come Back, klub, gdzie występy drag queens możemy zobaczyć regularnie) wiemy już, że nie może się obyć się bez Drag Queens Show. Poznajemy DQ Marlen, DQ Gretę, DQ Milady, DQ Nadobną Pasqualinę, DQ Beatrix, nawet obsługująca bar Bufetowa potrafi założyć perukę i poprowadzić show. Drag queens najczęściej widzimy oczami homoseksualnego księdza – Eminencji („nie znosił facetów przebierających się za kobiety. O, to dopiero była ohyda przez Panem”), ale jego obserwacje i strach przed drag queens wywołują głównie efekt komiczny („kto wie, czy Sodomy nie zniszczył Pan z powodu diabelskich występów ówczesnych Drag Queens...”, „niech przybędzie, myślał, i przeprowadzi mnie przez ciemną dolinę, a wtedy podrabianych kobiet się nie ulęknę.”). Pomimo subiektywnej oceny Eminencji trzeba przyznać, że autor przedstawia środowisko drag queen z zaskakującą wnikliwością i znajomością tematu. Drag queen oczywiście występują na scenie (co Eminencja ocenia krytycznie: „okropne fałsze” „DQ Marlen wyła i wyła”), „śpiewają” typowe dragqueenowskie przeboje (Danuta Rinn – Gdzie ci mężczyźni, repertuar Lily Marlen) i generalnie są drag queenami pełną gębą – mają piękne suknie (sprowadzane nawet z Berlina), mają pończochy, błyszczyki, szminki, peruki, buty na koturnach, i przede wszystkim, zachowują się jak prawdziwe drag queens: nie chodzą lecz „paradują”, nie rozmawiają lecz „ćwierkają”, „wyginają się”, „gestykulują”, na scenie imitują wielkie gejowskie divy, poza sceną palą długie papierosy w długich pretensjonalnych lufkach, puszczając gościom w nos kółeczka dymu, przy barze podrywają chłopaków („wyglądasz, kochanie, na niezłego ogiera – zatrzepotała rzęsami Milady”), są czymś co przyciąga i odpycha zarazem. Ale nie są głupie czy puste („rozmawiały o przemocy w rodzinie, związkach na odległość, o tym, gdzie zdobyć nowe buty. Piszczały, oblizywały wargi i śmiały się głośno, po męsku.”). Mają wyobraźnię, mają fantazję godną gwiazd. Występują wchodząc na „mały podest, który dla nich natychmiast zamieni się w scenę któregoś z kasyn Las Vegas”. Opowiadają sobie miłosne podboje (DQ Milady opisująca przygodę z „jaszczurkowatym z dużym instrumentem” przebija almodovarowską Patty Diphusę).
Głównego bohatera (czyli Zielonego) obraz występującej drag queen na scenie fascynuje, przykuwa jego uwagę. To dla niego nowość. Drag queen śpiewa „I’m not a girl”, a w trakcie występu ści... ( Pozostało znaków: 25740 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.