Przedwyborcze opowiadanie ku pokrzepieniu serc
Idą ludzie do komisji wyborczych spełnić obywatelski obowiązek. Im bliżej, tym wyraźniej słychać energiczne głosy. To dziarskie grupy młodych mężczyzn. Pięknie odziani. Dresy z emblematami bohaterskich czynów przodków. Godło państwowe. Serdeczne życzenia: śmierć wrogom ojczyzny. Na ogolonych głowach tatuaże. Symbole dawnych organizacji. Mniej, lub bardziej zakamuflowane smokami, pająkami, gołymi laskami albo logo klubu piłkarskiego. Głośno się śmieją. Prosto w twarz młodej kobiecie i mężczyźnie z rocznym dzieckiem w wózku.
- StaćKobieta i mężczyzna próbują ich ominąć. Kilku młodzianów odrywa się od grupy. Zastawia młodym drogę. Szeroko rozstawiają nogi. Ręce trzymają w kieszeniach. Lewe. W prawych kije bejsbolowe.- Gdzie?- Na wybory. - odpowiada mężczyzna. Jeden z dziarskich młodzieńców odpala komórkę i czyta z ekranu:- Marcin Krajewski, lat 31. W konkubinacie z Sylwia Stawiak, lat 29. Roczny syn, Damian. Biorą udział w manifestacjach antyrządowych. Krytykują legalnie wybrane władze. Głośno wyrażają niezadowolenie z reform. Obrażają uczucia religijne prawdziwych patriotów. Nie chodzą do kościoła. Nie ochrzcili dziecka. Żyją na kocią łapę. - tu rozlega się rechot z młodzieńczych gardeł.Kobieta z przerażeniem w oczach szepcze do mężczyzny:- Chodź do domu.On waha się. Jeszcze nie wie, co zrobić. Jeszcze chce spróbować. Gdy jeden z dziarskich podnosi bejsbol, kobieta chwyta mężczyznę za rękaw i pchając wózek przed sobą ciągnie go jak najdalej. Z przeciwnej strony nachodzi pani w pięknym wieku i pięknie wyczesanym berecie. Niesie torbę ekologiczną z supermarketu.- No, jak tam chłopcy, frekwencja?- Idziemy na sto procent, pani Janinko. - uprzejmie odpowiada młodzian z godłem w barwach narodowych i napisem. - Naszych.- A tych dwoje, to co? - pani Janinka wskazuje oddalającą się parę z dzieckiem.- Nie nasi. Nie przejdą, ścierwa! - odkrzykują młodzieńcy.- Nie można trochę delikatniej? To jednak ludzie. - upomina pani Janinka, ale bez gniewu, a wierzchem dłoni ociera wzruszone oko.- Minister przecież powiedział, że wreszcie można wyrażać siebie. To co? Wyrażamy!- Że ja, stara, tego dożyłam! Pan Bóg pozwolił cieszyć się ojczyzną wolną. - dziarscy też wzruszeni. Jeden z nich wyciąga spod bluzy uwieszony na grubym łańcuchu krzyż z Jezusem. Całuje go z rozmachem.- Widzimy się na mszy, pani Janinko?- Na mszy, chłopcy. Po wygranych wyborach. O ile wygramy! - tu pani Janinka puszcza podmalowane oko do dziarskich. Oni rechoczą, jakby im ktoś w barze obiecał happy hour przez całą dobę. - Macie tu pyzy w termosie i herbatę z malinami. Żebyście zdrowi i do obrony ojczyzny gotowi byli.
Pani Janinka błogosławi ich znakiem krzyża i odchodzi. Już nie pamięta, że w stanie wojennym donosiła na wszystkich, na których mogła cokolwiek donieść. A jak nie mogła to od czego wyobraźnia? Jak z sąsiadem z trzeciej klatki, co to patrzył na nią bykiem, że do partii należy. To szepnęła na chybił trafił, że bimber pędzi. Trafiła. On trafił trzy lata. I grzywnę taką, że z torbami poszli. I już się nie sadził, kanalia.
Dziarscy przepuszczają teraz do komisji grupę z li... ( Pozostało znaków: 10834 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.