14-letni Kacper z Gorczyna to kolejna ofiara szkolnej homofobii. Gdy niektóre media spekulują nad tym, czy Kacper w ogóle był gejem, dla mnie najważniejszym jest fakt, że rówieśnicy nie dawali mu żyć nie dlatego, że lubił kolor zielony czy niebieski, ale dlatego, że był w ich oczach pedałem. Homofobia w szkołach rośnie w siłę, a nauczyciele nabierają wody w usta. Jaka jest ich rola w tym wszystkim? O tym rozmawiałam z Piotrem Derlatką - nauczycielem w jednej ze szkół średnich.
- Anna Krystowczyk -
Nauczycielem jesteś już…
W tej chwili jest to już 14 rok. Co ważne, do tej pory zawsze miałem klasę wychowawczą.
Pracujesz w gimnazjum?
Nie, w szkole średniej. Dlatego jeśli mamy rozmawiać o Kacprze czy Dominiku to myślę, że moja perspektywa jest nieco inna, ponieważ do pierwszej klasy liceum przychodzą osoby w wieku 16 lat, często w pełni świadome własnej orientacji.
Wiesz co, nie mogę się z tym do końca zgodzić. Ich świadomość jest lub przynajmniej może być większa, jednak mimo wszystko wielu licealistów i wiele licealistek nadal pozostaje w szafie. Jako nastolatka sama doświadczyłam homofobii szkolnej będąc w liceum.
Więc jednak perspektywa nauczyciela w szkole średniej jest równie cenna.
Tak. Powiedz, jak zareagowałeś na wieść o samobójstwie Kacpra?
Przede wszystkim przyszło mi do głowy, że to kolejny przykład dzieciaka, który odbiera sobie życie z powodu homofobii. Zacząłem się też zastanawiać nad tym, kto jest temu winien. Początkowo pomyślałem: wyłącznie szkoła! Ale sprawa jest bardziej skomplikowana… Jako nauczyciel i wychowawca muszę powiedzieć, że jest to naprawdę trudne, aby objąć wszystkie dzieciaki w klasie należytą opieką i uważnością. Żeby mieć na tyle dużo czasu, zrozumienia, czy empatii.
Zgadza się, to z pewnością jest trudne dla jednej osoby, jednak warto podkreślić: placówka, do której chodził Kacper była jego drugą szkołą. Z pierwszej przeniósł się właśnie dlatego, że doświadczał tam homofobii. Jeżeli pojawia się nowy uczeń, to jest chyba coś takiego, jak karta historii ucznia? Nowi nauczyciele musieli wiedzieć o problemach, które spotkały Kacpra wcześniej?
Na pewno powinni. Coś takiego jak „karta dziecka” istniało dawniej. Kiedy dziecko zmienia szkołę, to na pewno o przyczynach tej decyzji powinien wiedzieć pedagog szkolny i wychowawca. W mojej opinii to właśnie wychowawca odgrywa kluczową rolę, bo jeśli zna przeszłość ucznia, sprawuje nad nim szczególną opiekę, a przede wszystkim zadba o to, aby nie doszło do przemocy – fizycznej czy werbalnej – po raz kolejny. Czasem jest to bardzo, bardzo trudne, bo – jak powiedziałem wcześniej – wychowawca jest jeden, a wychowanków – na przykład – trzydziestu. Niezwykle łatwo jest coś przeoczyć, zaniedbać. Ale jeżeli dziecko jest prześladowane w szkole i nie jest to incydent, a dochodzi do fali prześladowań, to nie ma opcji, żeby nauczyciel tego nie zauważył! I teraz pytanie: co taki wychowawca zrobi z tym dalej? Jeżeli mu się nie chce – bo na przykład za mało mu płacą, jest sfrustrowany, ma własne problemy – to nie zrobi z tym nic.
Bardzo dobrze, że o tym mówisz. Warto też podkreślić, że Kacper popełnił samobójstwo zaraz na początku nowego roku szkolnego. Nie chciałabym usprawiedliwiać kogokolwiek, ale trzeba też wziąć poprawkę na to, że był on nowym uczniem, którego nauczyciele raczej nie znali. Zaczyna się nowy rok szkolny, jest chaos, nawet jeżeli wychowawca już zna przeszłość Kacpra, to są to dopiero początki. Więc spójrz: on – pomimo cholernie trudnych doświadczeń – miał pewnie nadzieję, że w nowym miejscu jego koszmar się skończy. A jednak popełnił samobójstwo…
Po pierwsze: rzeczywiście na początku roku szkolnego naprawdę trudno jest coś wskórać – to czas organizowania się, „wgryzania” w różne sprawy, poznawania nowych uczniów. Jeśli już miałbym kogoś tu oskarżać, to jednak poprzednich nauczycieli i wychowawców Kacpra… Po drugie: myślę, że ten chłopak musiał mieć straszny bagaż. Zauważ, że nie dał sobie żadnej szansy… Trzeba powiedzieć wprost: w tej poprzedniej szkole były potworne zaniedbania.
Szkoła nie zajęła żadnego stanowiska w tej sprawie. Uznano, że po przeniesieniu Kacpra do innej placówki, jego problemy już ich nie dotyczą.
Niestety szkoły często odcinają się od takich rzeczy. Uczeń jest, uczeń zmienił szkołę, więc ucznia nie ma, i to, co się z nim dalej dzieje, to już nie nasz problem. Brakuje warsztatów dla nauczycieli i nauczycielek. Jako wychowawca ubolewam nad tym, że mamy do dyspozycji tylko jedną godzinę wychowawczą w tygodniu. Właściwie prawie zawsze ta godzina jest poświęcana na pierdoły: usprawiedliwienia, nieobecności, przekazywanie jakichś informacji.
W efekcie nie ma czasu na pogadanie z dzieciakami o naprawdę ważnych sprawach: o tym, jak się czują, jakie mają problemy. Uważam, że powinno być coś takiego, jak dyżury wychowawcze.
Tylko, że nikt nam za to nie zapłaci, a – wierz mi – nauczyciele i tak sporo robią w tak zwanym „czynie społecznym”, choć większość społeczeństwa myśli o tym inaczej. Takie dyżury powinny być z góry zaplanowane w rocznym planie pracy nauczyciela.
Byłam niedawno na spotkaniu „Rodzinnie o LGBT+” w Urzędzie Miasta Poznania, gdzie pojawił się temat warsztatów w szkołach. Smutną refleksją, jaką ja z tego wyniosłam, było to, że w szkołach temat homoseksualizmu to w dużej mierze temat tabu. Nauczyciele i nauczycielki nie mają do tego żadnego przygotowania, żadnych narzędzi.
Powiem zatem, jak wygląda to z mojej perspektywy. Zaznaczę jednak, że moje doświadczenie jest inne, bo jestem gejem. Nie jakoś szczególnie wyoutowanym i otwartym, ale jednak moi uczniowie i uczennice chyba mieli tego świadomość, słyszałem czasem różne plotki na ten temat… Dlatego zdarzało się, że gdy ktoś miał problem z własną orientacją, to przychodził się wygadać mnie. Miałem w klasie wychowawczej przypadek osoby będącej w trakcie korekty płci i myślałem, że to będzie gigantycznym problemem dla innych. Tymczasem okazało się, że to w ogóle nie był dla nikogo problem! Ta osoba przyszła na studniówkę już po korekcie, z osobą towarzyszącą. Nauczyciele zwracali się do niej, uwzględniając tę zmianę. Poprosiłem ich o to na radzie pedagogicznej. Opowiedziałem historię tej osoby, za jej zgodą oczywiście. Zrobiłem to właśnie dlatego, żeby zapobiec ewentualnej tragedii.
Na szczęście ta osoba trafiła na kogoś świadomego. Tymczasem wielu nauczycieli i wiele nauczycielek wciąż boi się podjąć ten temat samodzielnie.
Niestety jest to bardzo złożony problem. Inny przypadek, również z mojej szkoły: chłopak, którego nie znałem, nie uczyłem go nawet, ale widywałem go na przerwach i domyślałem się, że jest gejem. Ten uczeń niestety zmienił szkołę. Podobno koledzy z klasy nie dali mu żyć. Nie wiem, czy gdybym był jego wychowawcą, to byłbym w stanie mu pomóc, nie mogę tego powiedzieć na pewno. Wiem natomiast, że trzeba odwagi, że podjęcie próby takiej pomocy jest obowiązkiem. Problem zaczyna się wtedy, gdy nauczyciel jest do tematu uprzedzony, jeżeli uważa, że homoseksualizm jest dewiacją.
Bo sam może zacząć takiego ucznia lub uczennicę prześladować, co również nie jest wykluczone…
Otóż to. Ten zawód wymaga otwartości na różne problemy i przełamywania różnych tematów tabu. Takim zagadnieniem było dla mnie na przykład – do momentu ujawnienia się osoby transseksualnej w mojej klasie – problem osób trans. Bo nigdy wcześniej nie spotkałem się z osobą transpłciową. Więc nawet ja musiałem to sobie oswoić.
Czy w Twojej szkole były warsztaty z zakresu problematyki osób LGTB+ dla nauczycieli i nauczycielek?
Nie (powtarza kilkukrotnie). Na pewno nie było żadnego warsztatu i szkolenia z problematyki LGBT. Na pewno nie było niczego o tolerancji. Wiem, że pedagożka z mojej szkoły na własną rękę zdobywa wiedzę. Brała np. udział w konferencji „Dziecko zagrożone homofobią” Grupy Stonewall. Jednak widzisz – to edukacja, że tak się wyrażę, z własnej inicjatywy, na własną rękę. A ile osób zechce się dokształcać w ten sposób? Ile osób ma na to czas i w ogóle o czymś takim pomyśli?
Z pewnością niewiele, a przynajmniej nie wystarczająco wiele. Jest chyba jednak coś takiego, jak szkolenia obowiązkowe?
W roku szkolnym w każdej szkole odbywa 5 lub 6, o ile się nie mylę, rad szkoleniowych. Dyrekcja ma obowiązek zorganizować dla całej rady pedagogicznej szkolenie i to dyrektor wybiera tematykę. W naszej szkole nigdy jednak nie było pomysłu, żeby zorganizować szkolenie na temat współpracy z uczniami LGBT.
Jaka jest według Ciebie przyczyna tego stanu rzeczy?
Szkoła to spycha, bo dla niej jest to temat kontrowersyjny, niewygodny. Poza tym argumentem jest często przeświadczenie, że przecież tych gejów i lesbijek jest tak mało, że nie warto organizować szkolenia na tematy ich dotyczące.
Osoby LGBT+ to 2 miliony w społeczeństwie. To tak mniej więcej 1 i ½ Warszawy. Jakby nagle wszystkie osoby LGBT+ chciały iść na jeden mecz, potrzeba byłoby ponad 34 warszawskich Stadionów Narodowych. Trochę nas jednak jest…
No widzisz, ale szkoła woli wydawać pieniądze na szkolenia, które nie będą tak kontrowersyjne.
Na spotkaniu, o którym wspomniałam, była nauczycielka, która powiedziała, że niestety dla szkół liczą się statystyki. Liczy się nabór. Szkoły, co ich oczywiście nie usprawiedliwia, boją się mówić o tematyce LGBT+, bo twierdzą, że odstraszy to rodziców.
To jest smutne, ale niestety tak często bywa. Przyznam, że sam jestem ciekaw,
może po tym wywiadzie zgłosi się do ciebie ktoś – dyrektor czy jakiś nauczyciel, nauczycielka – ktoś, kto opowie o tym, czy i jak korzysta ze szkoleń dotyczących tematyki LGBT.
Nauczyciele powinni mieć przygotowanie do pracy z takim uczniem, zapewnione przez szkołę. Musimy wiedzieć, do kogo się zwrócić o pomoc, jeżeli sami nie umiemy tej pomocy udzielić. Musimy wiedzieć, czy np. w mieście jest osoba ze specjalizacją, która może pomóc takim dzieciakom.
Wracając do tej małej, według szkół, liczby gejów i lesbijek. Nasuwa mi się pytanie: ile takich dzieciaków, jak Kacper i Dominik, musi się jeszcze zabić, żeby dla szkoły było warto?
Albo ile takich dzieciaków musi przeżyć inną tragedię. Dokładnie w tej samej klasie, w której była wspomniana przeze mnie osoba transseksualna, była jeszcze druga taka osoba, również trans. Dowiedziałem się o tym dopiero ok. 5 lat później. Ona zmieniła szkołę, a ja niestety nie wiedziałem o jej problemie i nie potrafiłem jej pomóc. Z tego co wiem nadal ma tylko podstawowe wykształcenie, ma fobię społeczną i nadal nie dokonała korekty płci, bo przecież skąd ma wziąć na to kasę.
Dochodzimy tu do kolejnej ważnej kwestii dotyczącej wsparcia osób LGBT+. Dyrekcja, nauczyciele, osoby mające wychowawstwo w klasie, a nawet sami uczniowie, to jest jedno. Drugą stroną medalu jest wsparcie płynące od rodziny. Mamy tu bardzo smutny przykład, natomiast wiem, że w przypadku tej pierwszej osoby trans, o której wcześniej mówiłeś, ta współpraca rodziny przebiegała dobrze?
Oj tak! Tam rodzina sprawdziła się doskonale! Rodzice, zwłaszcza ojciec, byli bardzo aktywni, starali się dociec, co dzieje się z ich dzieckiem. Ta osoba dwukrotnie próbowała popełnić samobójstwo! Nie ćwiczyła na w-fie, nie chodziła na niektóre lekcje… Próbowałem kilka razy – bezskutecznie – podjąć z nią rozmowę. Te moje próby nawiązania kontaktu trwały naprawdę długo, kilka miesięcy… Przyszedł jednak taki dzień, kiedy wyznała mi prawdę o sobie. Musiałem działać bardzo racjonalnie, bo sprawa była trudna. Nie mogłem przecież o tym powiedzieć ojcu, nie bez zgody tej osoby. Gdy tylko rodzice pojawili się u mnie ponownie, starałem się przekazać im, że muszą okazać swemu dziecku wiele wsparcia i zrozumienia. A przede wszystkim, że powinni bardzo szczerze ze sobą porozmawiać. Do takiej rozmowy doszło między nimi wkrótce. To było prawdziwie oczyszczające. I od tego momentu cała rodzina stanęła za osobą murem. To było wspaniałe, godne podziwu.
To pokazuje, jak wiele pracy trzeba włożyć, jeżeli chce się komuś pomóc prawdziwie. Super, że Tobie się chciało. Powiedziałeś przed chwilą nie mogłem o tym powiedzieć ojcu. Warto to podkreślić, bo w przypadku osób LGBT+ często dzieciaki nie zgłaszają problemu, ponieważ boją się, że osoba dorosła wyoutuje je przed rodzicami bez ich woli.
Strach takiej osoby jest ogromny, a jednocześnie bez udziału rodziców pomoc jest bardzo trudna, niemalże niemożliwa.
My, jako nauczyciele i nauczycielki, nie mamy pełni władzy nad dzieckiem. Bez współpracy z rodziną często nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
Jednak jeżeli przychodzi do nas uczeń / uczennica i zwierza się ze spraw dla niego / niej bardzo intymnych – i jeżeli prosi o dyskrecję, to musimy mieć świadomość, że zaufano nam. I musimy dotrzymać słowa. Chyba, że dochodzą tu inne kwestie, np. gdy dowiadujemy się, że dziecko zostało zgwałcone. Wtedy nie można milczeć.
Zastanawiam się, czy ta osoba transseksualna zaufałaby innej osobie. Na ile ważna była dla niej ta świadomość, że jesteś gejem. Twój przykład pokazuje, że nauczyciele i nauczycielki, mając inną perspektywę, mogą wnieść do szkoły bardzo wiele dobrego. Zwyczajnie mogą komuś uratować życie. Oczywiście nie sama orientacja jest tu ważna, ale po prostu ludzka wrażliwość, którą posiada w sobie również wiele nauczycielek i nauczycieli heteroseksualnych.
Dyskusja o nauczycielach i nauczycielkach LGBT w naszym kraju w ogóle przebiega w absurdalny sposób. Pamiętam, że gdy Prawo i Sprawiedliwość pierwszy raz doszło do władzy, to pojawiło się u nich takie hasło, że nauczyciel i nauczycielka nie mogą być osobami homoseksualnymi. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, ale niestety nie zdziwiłbym się, gdyby doszło do tego teraz. Pani Urszula Dudziak, okrzyknięta ekspertką Ministerstwa Edukacji Narodowej, która niestety kala nazwisko wielkiej wokalistki jazzowej (śmiech), powiedziała już coś takiego, że nauczyciele muszą być sprawdzani pod tym kątem.
Nie wiem, jak pani Urszula będzie sprawdzała orientację i tożsamość psychoseksualną nauczycieli i nauczycielek, ale chyba wolę ten temat zostawić. Jego rozwijanie jest co najmniej niebezpieczne. Wspomniałeś o Ministerstwie Edukacji Narodowej. Ono również milczy w sprawie samobójstwa Kacpra.
Niestety się tym nie zajmą, to jest dla nich temat niewygodny.
Dlatego swoje pytania w tej sprawie skierowałam do MEN z trybu prawa do dostępu do informacji publicznej. Oczywiście wątpię, aby odpowiedź mnie pozytywnie zaskoczyła.
Sam jestem ciekaw, co ci odpowiedzą, ale też nie spodziewam się wielkiego zaskoczenia, bo co takiego mieliby zrobić? Musieliby przyznać się do tego, że homofobia w szkole istnieje i że należałoby z nią walczyć, a tego nigdy nie zrobią.
Tymczasem źle dzieje się nie tylko w dużych miastach, ale też w mniejszych miejscowościach, nie wspominając już o terenach wiejskich.
To musi być dramat dla takich dzieciaków. Kiedy sam chodziłem do szkoły, ten temat w ogóle nie istniał, to było totalne tabu. Teraz na szczęście przynajmniej część gejów ma takie podejście, że w okolicach klasy maturalnej ma wszystko gdzieś i robi coming out.
A jak ta sytuacja wygląda z lesbijkami?
Myślę, że jest całkiem podobnie. Zawsze w pierwszej klasie zadaję wypracowanie, autocharakterystykę. Chcę poznać nowych uczniów, dowiedzieć się o nich czegoś, co sami zechcą przekazać. Często coś, co dla nich jest bardzo ważne. Zdarzało mi się, że dziewczyny pisały coś na zasadzie nie będę miała chłopaka, ani męża, bo jeżeli będę w związku, to tylko z kobietą. Dlatego wydaje mi się, że dzieciaki są dziś jednak bardziej otwarte. Tylko też na ile to jest moja perspektywa, jako nauczyciela geja, a na ile tak by było w przypadku osoby heteroseksualnej? Wydaje mi się, że u mnie na lekcji klasa zazwyczaj czuła moją otwartość i tolerancję. Zawsze otwarcie opowiadaliśmy sobie o biografiach autorów, także tych homoseksualnych.
Klimat klasy i to na ile bezpiecznie się w tej klasie czują uczniowie i uczennice, bardzo zależy od nauczyciela czy nauczycielki. Sama już otwartość i np. nieukrywanie na lekcji prawdy o Szekspirze, powoduje, że osoby LGBT+ mogą się czuć bezpieczniej, jeżeli widzą, że osoba dorosła nie ma z tym problemu.
Ważne jest też to, jak nauczyciel czy nauczycielka reaguje w sytuacjach trudnych. Np. ja zawsze reagowałem na wyzwiska. Kiedy tylko usłyszałem jakieś wyzwiska, po prostu przerywałem lekcję i wchodziłem z taką osobą w dyskusję. Zawsze uświadamiałem, że nie wolno mówić: ty Żydzie, ty pedale albo ty czarnuchu. Kiedy mówiłem, że to jest przejaw nietolerancji, to wiele osób się temu dziwiło. Zwłaszcza w „męskich” klasach i zawodówkach.
Wydaje mi się, że młodzi ludzie przywykli teraz do nadmiaru wyzwisk. Traktują je jak zabawę i do momentu, aż im ktoś nie zwróci uwagi, aż nie wejdzie z nimi w dyskusję, to nawet nie wzbudzi się w nich refleksja, że to może jednak kogoś ranić.
Dla klas męskich ty pedale to jedno z wielu określeń. Taki przerywnik. Dlatego ważne, żeby nauczyciel na to reagował. Jak na każde inne wyzwisko.
To reagowanie jest niezwykle ważne, bo od takich wyzwisk bardzo łatwo jest przejść do obrzucania kamieniami, tak jak to miało miejsce w przypadku Kacpra.
Nie wiem naprawdę, skąd taka agresja bierze się w człowieku. Myślę, że problem ten dotyczy przede wszystkim małych miejscowości, takich jak ta, w której wychował się Kacper czy Dominik. Prowincja jest wypełniona uprzedzeniami, całą gamą fobii. Nie tylko homofobii. Jak pedał, to trzeba ukamienować, jak Żyd, to trzeba opluć.
Nie wiem, czy widziałeś „Sceny myśliwskie z Dolnej Bawarii” w reżyserii Grażyny Kani…
Oczywiście.
Jedna z bohaterek, matka młodego chłopaka, mówi wprost o tym, że wolałaby, aby zabito jej syna, niż żeby niosła się po wsi wieść, że jest on gejem.
Tak, ten spektakl idealnie pokazuje to, o czym mówimy: że w małych miejscowościach dominuje strach przed innością. Zresztą… nie tylko w małych. Wyobrażam sobie, że to działa tak: jeśli nie rzucisz kamieniem w „innego” (Żyda, pedała, „czarnucha”), od razu jesteś wykluczony z grupy. Stary mechanizm. Uruchamia się lęk przed wykluczeniem i przez to taka agresywna grupa rośnie w siłę.
Myślę, że warto w tym momencie przypomnieć osobę Dominika, której imię się już w naszej rozmowie przewijało. Kacper i Dominik popełnili samobójstwo, było o tym głośno. Jest jednak cała masa dzieciaków, które zabijają się i nikt nigdy nie poznaje prawdziwej przyczyny tragedii. Nikt nie jest świadomy, że takie dzieci bardzo często doświadczają homofobii. Z badań KPH wynika, że 2/3 młodych osób LGBT+ ma myśli samobójcze. Więc wśród tych dzieciaków mogą być potencjalne kolejne ofiary!
Kilka lat temu był przypadek dwóch młodych dziewczyn, które popełniły samobójstwo. Zresztą Maria Peszek napisała o tym piosenkę „Jak pistolet”. Takich osób jest bardzo dużo, bo to nie musi się też kończyć zawsze samobójstwem, ale różnymi fobiami, problemami psychicznymi itd.
Przywołam tu raz jeszcze badania KPH. Wynika z nich, że 63% młodych osób spotkało się z agresją z powodu swojej orientacji lub tożsamości płciowej. W skali UE wypadamy naprawdę kiepsko, jeżeli chodzi o agresję wobec osób LGBT+. Wyprzedza nas tylko Chorwacja i Litwa.
Świetnie… Boję się nawet myśleć o tym, co się dzieje w małych miejscowościach. Zauważ, że w Poznaniu nawet na Marszach widać, że te młode osoby jednak przychodzą, jakoś się otwierają, jest ich coraz więcej, ale w małych miejscowościach nie mają żadnego wsparcia, punktu odniesienia…
Osoby z małych miejscowości często nie mają nawet pieniędzy, żeby przyjechać na Marsz Równości, o tym także należy pamiętać. To dla nich prawdziwa wyprawa. Mało tego, sama społeczność LGBT+ im tego niestety wielokrotnie nie ułatwia. Musimy zrobić wewnętrzny rachunek sumienia, ale niestety – spotkałam się z opiniami osób z mniejszych miejscowości, które mówiły, że czują się wykluczone, kiedy pojawiają się w klubie. Odczuwają, że tam nie pasują i nie są akceptowane bez ciuchów z najnowszej kolekcji, bez zegarka, którego cena zaczyna się od trzech zer.
Powiem coś, co jest z jednej strony banalne, z drugiej niepopularne: środowisko LGBT jest bardzo „puste”, skoncentrowane na powłoczce, okładce, pozorze, markach, fit-wyglądzie, trendzie i modzie. My w ogóle żyjemy w takich czasach, gdzie wartości materialne są popularniejsze od tych duchowych, a w środowisku gejów tym bardziej. A co do klubów: ja sam pochodzę z mniejszej miejscowości i w klubie byłem po raz pierwszy jako student. Wcześniej nawet nie wiedziałem, że istnieje coś takiego, jak kluby gejowskie.
Z drugiej strony wiele osób LGBT+ nadal działa na rzecz równości wnosząc tym samym jakieś wartości w tę pustkę, o której wspomniałeś. Zastanawiam się, w jaki sposób można by jednak zakończyć optymistycznie naszą rozmowę, bo z racji tematu zaczęliśmy ją dość smutno, później pojawiła się jakaś nadzieja, a teraz znów robi się pesymistycznie.
Wiesz co, optymistyczne jest to, że tak naprawdę jesteśmy w stanie dużo zrobić. Tylko zależy to od naszej otwartości na świat.
Myślę, że nawet w takich małych miejscowościach, przy odrobinie dobrej woli, dyrekcja jest w stanie zorganizować warsztaty antydyskryminacyjne, nawet niewielkie. Wszystko zaczyna się od edukacji.
Powtórzę się, ale – kiedy chodziłem do szkoły, nikt nigdy nie użył słowa gej. Może raz – polonistka, płonąc rumieńcem zawstydzenia. Trzeba edukować. Jest taka możliwość i trzeba z niej korzystać.
Wrzucę zatem pozytyw również od siebie. Stowarzyszenie Miłość nie wyklucza wydało teraz fajny pakiet Orientuj się! Jest tam masa przydatnych, bardzo konkretnych informacji. Są również raporty KPH, o których już wspominałam. Poznańska Grupa Stonewall ma grupy wsparcia, również grupę młodzieżową, do których mogą się zwracać nauczyciele i nauczycielki. Dlatego powiedzieć, zwłaszcza w większym mieście, że się nie wiedziało, jak pomóc takiemu dziecku, to umywanie rąk od problemu.
Oczywiście. Możliwości jest teraz cała masa. A wybierając zawód nauczyciela zakładamy, że jesteśmy osobami otwartymi na różne przypadki i rozmaite ewentualności. Choć może zabrzmi to trochę patetycznie, w pewnym sensie służymy naszym uczniom i trzeba to robić tak, aby szli oni szły dalej szczęśliwie w świat, a nie z tego świata rezygnowali.
_________________________________
Stowarzyszenie Grupa Stonewall, konferencja „Dziecko zagrożone homofobią. Homoseksualność w rodzinie a polityka społeczna miasta”( 28 marca 2017)
http://dziecko.grupa-stonewall.pl
Stowarzyszenie Miłość nie wyklucza, „Orientuj się! Pakiet edu o LGBT+”
https://mnw.org.pl/orientujsie/
Kampania Przeciw Homofobii, publikacje
https://kph.org.pl/publikacje_kph/
Piotr Derlatka - absolwent polonistyki i teatrologii, nauczyciel w szkole średniej. Doktor nauk humanistycznych, autor książki „Poeci piosenki 1956-1989. Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora, Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta”. W 2015 roku ukazała się druga jego książka „Zdradziecka Osiecka”.
Bardzo ważny temat.
Dobry wywiad, nie pozostawiający cienia wątpliwości, że jest dużo do zrobienia na tym polu (edukacji w szkole).