90 lat temu zaczęła się nagonka na lesbijkę
Miała niezwykłe życie, ale gdyby nie procesy sądowe, nikt by o niej dziś nie pamiętał. 90 lat temu prasa rozpisywała się o “lesbijskich orgiach” urządzanych przez “doktór” Zofię Sadowską (1887-1960). Zapewne nigdy nie poznamy odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące jej biografii, ale dziś nie mamy już do czynienia z postacią anonimową.
- Krzysztof Tomasik -
W 2003 r. na tych łamach opublikowałem tekst “Odzyskajmy historię”, w którym w kontekście “białych plam” międzywojnia wskazywałem proces Zofii Sadowskiej jako jedno z najważniejszych wydarzeń wymagających szybkiego zbadania. Sam wówczas znałem tylko fragment zamieszczony w autobiografii Ireny Krzywickiej “Wyznania gorszycielki”, gdzie w przy okazji opisywania perypetii swojej ciotecznej siostry, Stefanii Osińskiej, autorka pisała: “Była to głośna wówczas sprawa kobiety ginekologa, dr Zofii Sadowskiej oskarżonej o praktyki lesbijskie i o skłanianie do nich swych pacjentek. Zamieszane w to były, prócz Stefy, panna Wanda Herse, stojąca na czele słynnego domu mody, jej przyjaciółka i niejako żona - Tworkowska, przedwojenne bożyszcze Warszawy - śpiewaczka operetkowa Lucyna Messal, zwana Messalką, i chyba inne panie. Dziś wydaje się to nam śmieszne: dorosłe kobiety robiły co im się podobało, i nikomu nic do tego. Nie bardzo sobie wyobrażam, żeby lekarka skłaniała do lesbijskiego nierządu swoje pacjentki. Bajki! Młodziutkie dziewczyny nie chodziły same do ginekologa, a dorosłe widocznie dobrowolnie ulegały. No, ale nastąpiła denuncjacja, a nawet proces, przy czym, jeżeli mnie pamięć nie myli, spotkała dr Sadowską surowa kara: czy to więzienie czy też może odebranie prawa praktyki. Warszawa po trosze oburzała się, po trosze szydziła, po trosze śmiała się po kątach”.
W “Wyznaniach gorszycielki” był przypis, że opracowującej wspomnienia redaktorce nie udało się niczego dowiedzieć o tym procesie. Także w internecie nie sposób było znaleźć najmniejszej wzmianki o działającej w międzywojniu lekarce i publicystce Zofii Sadowskiej. Sprawa wydawała się jednak zbyt ważna i interesująca, a Krzywicka podała zbyt wiele szczegółów, żeby nic z jej rewelacji nie miało się potwierdzić. I rzeczywiście, z czasem znajdowałem kolejne informacje, które powoli zaczęły się układać w pewną, bardzo jeszcze niepełną, całość. Kiedy w 2005 roku w feministycznej “Zadrze” opublikowałem tekst “Zapomniany proc... ( Pozostało znaków: 8668 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.