Możemy wyskoczyć z dołka
Prezeska Fundacji Trans-Fuzja oraz posłanka Ruchu Palikota, Anna Grodzka, o polityce i politykach, swoich planach co do pracy w Sejmie oraz m.in. o ustawie o związkach partnerskich.
Prezeska Fundacji Trans-Fuzja oraz posłanka Ruchu Palikota, Anna Grodzka, o polityce i politykach, swoich planach co do pracy w Sejmie oraz m. in. o ustawie o związkach partnerskich
W wywiadzie w 2008 roku dla "Repliki” powiedziałaś: "obecne trudności w sferze zawodowej bardzo już mnie niepokoją. Wcześniej było we mnie więcej wiary w to, że wszystko dobrze się ułoży. Teraz jestem w dołku i obawiam się przyszłości". Wyszłaś już z tego dołka?
Wyskoczyłam! (śmiech) Już teraz wiem co będę robić, pieniądze na życie mam i wiem co mam robić.
Ale to wyjście z dołka nastąpiło dopiero w momencie jak się dowiedziałaś, że staniesz się posłanką?
Tak. Inne projekty, którymi się zajmowałam w nadziei na lepszą przyszłość nie do końca okazały się sukcesem.
Czyli to wszystko jest jeszcze bardzo świeże?
Tak, to jest świeże, ale szybko zapomniałam, że byłam w dołku.
Co czułaś podczas ogłaszania wyników? Zaskoczenie, szczęście nie do opanowania?
Powiem szczerze, że raczej przerażenie. Kiedy Ruch Palikota uzyskał wynik 10 proc., ja nadal nie miałam pewności, czy ten wynik dotyczy również mnie, przecież mogło być inaczej. Radość była z wyniku Ruchu, nie z mojego. Następnego dnia okazało się, że chyba jednak tak i wtedy raczej poczułam się przestraszona: o matko, co się porobiło!
A kiedy się cieszyłaś z tego?
Jeszcze nie miałam czasu się cieszyć.
Czyli nie było takiego momentu, że pomyślałaś: udało mi się!?
Wiesz, że nie? Nie traktuje tego, co się stało w kategoriach mojego osobistego sukcesu, mimo że nie bardzo wiedziałam co dalej - dłużej jednak nie mogłam tak Trans-Fuzji prowadzić, ponieważ wkładałam w nią swoje pieniądze - a nie zarabiałam i one skończyły się mi w pewnym momencie. Ale wyniku wyborów nie potraktowałam jako osobistego sukcesu, nie było czegoś takiego.
A jest pozytywna duma?
Chyba tak... Można to tak nazwać. Bardzo miłym zaskoczeniem jest dostawanie tylu pozytywnych wzmocnień z otoczenia. Dzisiaj idę sobie ulicą w Krakowie i idzie sobie grupka 5-6 młodych ludzi, w tym dwie dziewczyny, jedna podskakuje do góry, druga się mi na szyję rzuciła, całuje mnie, krzyczą: "głosowaliśmy na panią!". To są te momenty, w których czuję, że stało się coś dobrego, wtedy jestem szczęśliwa. Skoro ludzie tak się zachowują... Nie wydaje mi się, żeby ludzie tak reagowali na każdego posła, na którego głosowali. Ja mam świadomość, że jestem pewnym symbolem, tak to się porobiło, że jestem symbolem czegoś, co ci ludzie sobie wyobrażają: wolności, tolerancji, takich pozytywnych rzeczy. Sobie tego sukcesu nie przypisuję.
To komu, jeżeli nie sobie?
Mam świ... ( Pozostało znaków: 10962 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.