Dla niektórych gej-radar jest jak pochodnia świecąca w ciemności. Dzisiejsza technologia wymyśliła gadżet, który bez problemu możemy przypiąć sobie jako breloczek między klucze do mieszkania a otwieracz do piwa. Wystarczy z dość bliskiej odległości od interesującego nas obiektu nacisnąć magiczny guziczek. W mgnieniu oka wszystko staje się jasne: „Straight” - przykro mi kochanieńka, ta pani nie będzie dziś twoja, „Maybe” - próbuj, próbuj, „Gay” - no to jesteśmy w domu… Czy ktoś uwierzył w takie cudeńko? Jeżeli nagłe rozczarowanie faktem, iż jest to jedynie bujda na resorach wprawi kogokolwiek w złość, proszę nie niszczyć babcinej porcelany czy samochodu sąsiada.
Zawsze można próbować.
Co niesiesz w koszyczku?Codzienne życie wielu lesbijek (zwłaszcza tych samotnych) przypomina niekiedy scenę z serialu „The L Word”, w której dobrze nam znane bohaterki próbowały rozszyfrować Larę Perkins. Pewnego dnia sama miałam okazję uczestniczyć w takich podchodach. Drużyna 1 - ja, próbująca znaleźć coś interesującego na obiad w jednym z supermarketów oraz moja zdesperowana, samotna znajoma. Drużyna 2 - Bogu ducha winna niewiasta… Dzień nie zapowiadał się interesująco i zapewne takim by pozostał, gdyby nie numer jakiegoś magazynu samochodowego w koszyku owej niewiasty. Dla mojej towarzyszki był to ewidentny znak - no i jeszcze te krótkie włosy! Minęłyśmy stoisko z książkami, następnie z proszkami do prania w promocji po 25,99, aby w końcu, z punktu obserwacyjnego, którym dla znajomej stały się główki kapusty, dostrzec kolejny znak - brak makijażu! Obiad oczywiście mogłam sobie wybić z głowy ponieważ wobec mojej osoby były już wznioślejsze plany. „Ty idź, zapytaj ją, czy to nowy numer tej gazety, jak zapytasz o takie coś to od razu będzie wiedziała, że jesteś lesbą” - taktyka, której mógłby pozazdrościć sam Napoleon. Ponieważ stan desperacji znajomej osiągał stan podgorączkowy wolałam nie ryzykować. „Ooo! Przepraszam, to najnowszy numer? Przegapiłam ostatnio kilka” - kobieta spojrzała na mnie dziwnie, a gdy wskazałam jej ręką na gazetę roześmiała się mówiąc: „Aaa to! Wie pani, ja nie wiem czy to najnowszy, mąż by pani powiedział, ale właśnie mi się gdzieś zapodział w tym tłumie”. Zalecam więc by każda z was, drogie panie, gdy zobaczy w koszyku stojącej przed sobą kobiety chociażby zestaw małego majsterkowicza, niech da sobie wpierw na wstrzymanie i pomyśli chwilę - może wcale nie chodzi o poczucie wewnętrznego „drwala”, może zwyczajnie kobiecina ma zamiar budować z mężem altankę przed domem.
Różowe koszule i koparkiZ biegiem czasu dostrzegam pewne narastanie przeszkód dla sprawnego działania gej- radaru. Dostrzegam też rozczarowanie tym faktem nie tylko ze strony środowiska LGBT, ale też wielu innych „zwyczajnych ludzi”. Problem z rozpoznaniem orientacji tyczy się zarówno lesbijek jak i gejów. Jak to kiedyś określił jakiś nieznajomy mi pan, darzący wielką „miłością” osoby homoseksualne, w rozmowie z ekspedientką: „Bo kiedyś droga pani, to pedała rozpoznałeś na kilometr! Idzie taki i dupą macha, wiadomo, że ciota, a jeszcze wyperfumowany, odsztafirowany i te pedałkowate uśmieszki i gesty! A teraz to co trzeci jak pedał idzie po ulicy. Opalony, ulizany, różowa koszula opięta na klacie, spodnie obciśnięte i lezie to takie, człowiek myśli, że gej, a tu nagle zza rogu baba wychodzi i go za rękę bierze!" - można uznać, że za tymi słowami kryje się niejako tęsknota za łatwością, z jaką można było rozpoznać geja - w jakimkolwiek celu - jeszcze kilka lat temu. Może to być jednak poczucie obywatelskiego obowiązku, tęsknoty za społeczeństwem, w którym prawdziwa baba tańczy z prawdziwym chłopem, nie zaś z fircykiem w mocniejszym niż ona różu. Jakkolwiek by na to nie patrzeć prawdy jest w tym całkiem sporo. Jednak po chwili namysłu nasuwa się pytanie - czy „rysopisowi” geja mogą odpowiadać tylko elementy takie jak różowa koszula i obcisłe spodnie? Czy jeżeli zbyt wielu mężczyzn zobaczymy w ciągu jednego dnia w różu ma to oznaczać, że albo nam społeczeństwo sfiksowało i wszyscy stali się homo, albo nastał koniec „ery gejów” jak to niektórzy zwykli nazywać? Lata temu pewna osoba, która często lubiła robić sobie żarty z lesbijek, stwierdziła: „Najłatwiejszy przepis na rozpoznanie lesby - idziesz na siłownię, bo tam są lesby, pedały siedzą u makijażystki w tym czasie. Idziesz i najpierw patrzysz na to gdzie widzisz chłopów. Jak już wypatrzysz wszystkich, to każdemu po kolei, dokładnie i powoli przyglądasz się jeszcze raz. Wtedy dostrzeżesz, że część chłopów to tak naprawdę baby. Jeżeli żaden facet nie okaże się tak naprawdę babą to znaczy, że lesby właśnie stamtąd przeniosły się do lasu i rąbią drwa albo jeżdżą na koparkach ulicę dalej.”
Te niesforne radaryZnaki rozpoznawcze przyczepiają się do każdego z nas (nie tylko osób LGBT) tak mocno, że pewne radary wyszukują tylko ich w tłumie ludzi. Sama przyznać muszę, że nie jeden raz się na tym spaliłam, dlatego też po pewnym czasie postanowiłam odstawić swój radar na półkę. Czy jestem zła o to, że często słyszę o gejach kręcących tyłkami i lesbijkach z młotem pneumatycznym w ręku? Oczywiście to zależy od poziomu żartu, ale przyznajcie same przed sobą - ile to razy, widząc na Innej Stronie profil bardzo kobiecej (niekiedy nawet przesadnie) niewiasty, stwierdzałyście „To na pewno nie jej profil” lub „ Pewnie szuka tylko okazji by się zabawić na chwilę i zobaczyć jak to jest z lesbijką”. Często faktycznie może tak być, ale czy niekiedy same nie oczekujemy, że lesbijka wygląda TAK, a nie inaczej? Widząc elegancką kobietę słyszę czasem „ona na pewno nie jest lesbą, popatrz jak ona wygląda” - jak gdyby lesbijka nie mogła być kobietą elegancką. To samo tyczy się mężczyzn - ten na motorze, ten z piłą w ręku czy tamten oglądający film akcji to na pewno nie jest gej. A jeżeli oni nie są homo wówczas nasz radar wyszukuje tych różowych koszul i koparek. Taaak, może jest ich więcej, może nawet tak bardziej niż „może” - ale jak pokazała to scena z „The L Word” - zawsze „może” to jednak za mało - przestawcie więc swoje radary na wszystkie fale i MOŻE tego lata…. Kto wie ;)
Anna Krystowczyk - Miłośniczka starych filmów, jazzu i fotografii. Skryta kochanka Zdzisława Beksińskiego, marząca o wyjeździe do Indii.
Kiedyś autorka bloga, w którym pół żartem - pół serio ujmowała bieżące i minione sprawy z życia LGBT.
A z tym Napoleonem, to mnie rozwaliłaś na cząsteczki. hehe :**
Ostro pozdrawiam.
a od pieprzy cytrynowego wolę Pieprz cayenne .
płacenia w kasie. Najczęściej kiedy na kasie siedzi jakiś chłopak
i widzi "typowe" zakupy samotnego geja w postaci
wyskokowych nikomu niepotrzebnych wiktuałów, zupki,
batoniki, dziwne słodycze i owoce, czasem alkohol,
nozyki do golenia itp itd ... no i kilak opakować
depilatowa w kremie do miejsc intymnych :)))))
Od razu wiadomo, że kobiecie wystarczyłaby jedna tuba .....
No i kasjerzy często nie sa w stanie ukryć zdziwienia
graniczącego z obcowaniem z jakimś bóstwem albo kosmitą :))))
oczywiście zdarzaja się czasem tacy, którzy sie uśmiechają :)))))
Bardzo lubię takie dwuznaczne sytuacje!