Jaki jest bilans 2 lat Elżbiety Radziszewskiej (PO) na stanowisku Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania w spraach dotyczących LGBT?
Poprzedniczki Urząd ds. przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na m.in. płeć i orientację seksualną był jednym z wymogów przystąpienia Polski do UE. Na jego powstanie naciskał m.in. Gunter Verheugen, komisarz ds. rozszerzenia UE. UE zaakceptowała jednak rozwiązanie tymczasowe czyli powołanie urzędu Pełnomocnika. Jego zadaniem byłoby m.in. przygotowanie ustawy, na podstawie której później powołano by do życia niezależny od rządu urząd ds. walki z dyskryminacją. (Prace nad tą ustawą, która w pewnym momencie nazywała się "o równym statusie kobiet i mężczyzn" trwają do dziś.)
Tak więc premier Leszek Miller powołał 17 grudnia 2001 r. Pełnomocnika ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Została nim
Izabela Jaruga-Nowacka (SLD-UP). Trzy lata później, za czasów premiera Marka Belki, Jarugę Nowacką zastąpiła
Magdalena Środa (bezpartyjna), która pełniła funkcję do wygranych przez PiS wyborów parlamentarnych w 2005 r. Jedną z pierwszych decyzji nowego rządu premiera Kazimierza Marcinkiewicza (PiS) było nie tylko odwołanie Środy, ale w ogóle likwidacja całego jej urzędu. Część kompetencji Środy przejęła
Joanna Kluzik - Rostkowska (PiS), podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej.
Gotowa na wszystko
Potem przyspieszone wybory w 2007 r. wygrała PO. W marcu 2008 r. czyli dwa lata temu premier Tusk przywrócił stanowisko pełnomocnika, powołując na nie
Elżbietę Radziszewską, zmieniając jednocześnie nazwę: już nie "równy status kobiet i mężczyzn", ale bardziej ogólne "równe traktowanie". TVN24 pisało "w przeddzień Międzynarodowego Dnia Kobiet premier robi ukłon w stronę pań."
Pierwszym medialnym wydarzeniem z działalności nowo powołanej pełnomocniczki była jej nieobecność na Manifie 2008. Radziszewska wybrała się w tym czasie na rekolekcje PO do klasztoru Benedyktynów w podkrakowskim Tyńcu, a indagowana przez dziennikarzy odparła, że na Manifę nikt jej nie zapraszał. Cytowano też jej wypowiedź: "Nie znam jeszcze zakresu swoich kompetencji. Ale już w piątek będę gotowa na wszystko"
Później wielokrotnie Radziszewska była krytykowana za to, że nie jest gotowa na nic, że jest "ministrem ds. żadnych" i ze jej kompetencje są bardzo niejasne.
Miłe złego początki22 kwietnia 2008 r. przedstawiciele KPH spotkali się z Radziszewską. "Omówiono bieżące problemy związane z sytuacją osób homoseksualnych oraz perspektywy współpracy na przyszłość. Minister Radziszewska z entuzjazmem przyjęła zaproszenie do bliższych kontaktów przy rozwiązywaniu problemów związanych z dyskryminacją i nietolerancją związaną z orientacją seksualną. Zadeklarowała, że będzie aktywnie włączać się w zwalczanie homofobii a także reagować na każdy zgłoszony do jej biura przypadek nietolerancji lub dyskryminacji."
Prawda, że w porządku?
Ale mijały miesiące i o działalności min. Radziszewskiej jakoś nie było słychać, nie tylko w kwestiach LGBT, ale w ogóle w żadnych kwestiach.
Niecały rok po powołaniu Radziszewskiej 35 organizacji pozarządowych wystosowało list otwarty do Komisji Europejskiej zwracający uwagę na "brak polityki antydyskryminacyjnej rządu realizującej wspólnotowe standardy równościowe"
W liście tym, z lutego 2009 r., podpisanym m.in. przez
KPH, Lambdę, Feminotekę, Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, Stowarzyszenie Same o Sobie, Porozumienie Kobiet 8. Marca czytamy m.in..
"Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania - Elżbieta Radziszewska -w oficjalnych wypowiedziach dla mediów i podczas spotkań z organizacjami pozarządowymi powtarza, że nie jest od dyskryminacji kobiet, tylko od dyskryminacji "w ogóle", i że nie ma kompetencji, by przeciwdziałać dyskryminacji kobiet i reagować, gdy prawa kobiet są łamane. Tymczasem kobiety w Polsce są dyskryminowane we wszystkich obszarach życia społecznego, prywatnego i publicznego - drastycznie powiększyły się dysproporcje między zarobkami kobiet i mężczyzn, kobiety mają utrudniony dostęp do karier zawodowych, kobiety ciągle są ofiarami wielu przestępstw w tym przemocy i molestowania seksualnego."
Sygnatariusze pokazują też przykłady rządowych zaniechań:
Polski rząd:
1) nie wdrożył w pełni zapisów dyrektywy 2002/73/WE z dnia 23 września 2002 r. w sprawie wprowadzenia w życie zasady równego traktowania mężczyzn i kobiet w zakresie dostępu do zatrudnienia, kształcenia i awansu zawodowego oraz warunków pracy;
2) nie powołał niezależnego urzędu do spraw równości kobiet i mężczyzn;
3) nie przyjął ustawy o równym traktowaniu, która nie tylko ma zapewnić implementację już istniejących wspólnotowych dyrektyw równościowych, ale wychodzić naprzeciw nowym propozycjom ustawodawcy unijnego;
4) nie wdrożył dyrektywy 2004/113/WE z dnia 13 grudnia 2004 r. dotyczącej zasady równego traktowania mężczyzn i kobiet w zakresie dostępu do towarów i usług oraz dostarczania towarów i usług;
5) nie wdrożył także dyrektywy Rady 2000/43/WE z dnia 29 czerwca 2000 r. wprowadzającej w życie zasadę równego traktowania osób bez względu na pochodzenie rasowe lub etniczne.
Zespół ds. LGBT? Nie! 23 marca 2009 r. a więc już po pierwszej rocznicy urzędowania Radziszewskiej KPH zaproponowała Pani Minister utworzenie zespołu do spraw przeciwdziałania dyskryminacji i nietolerancji osób LGBT. Dzień później
Robert Biedroń (KPH) komentował zapisy na stronie internetowej Pełnomocniczki dotyczące sposobów walki z dyskryminacją homoseksualistów. Radziszewska napisała, że zamierza interweniować m.in. wówczas, gdy pracodawca domaga się od kandydata do pracy zaświadczenia, że nie jest on nosicielem HIV i nie choruje na AIDS.
"Stereotyp, że osoby homoseksualne są nosicielami wirusa HIV, drzemał w naszym społeczeństwie, ale nie jest już powszechny. Pełnomocnik rządu ds. równego traktowania powinien takim stereotypom przeciwdziałać, tymczasem je promuje. Poza tym, opisywany problem zwyczajnie nie istnieje" - mówił Robert Biedroń.
Pani minister nie odniosła się do sprawy, za to 9 kwietnia 2009 r. oficjalnie odmówiła powołania zespołu, który zajmowałby się dyskryminacją osób LGBT, "nie widząc uzasadnienia". Argumentowała też, że taki zespół działa już przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.
Marta Abramowicz, prezeska KPH, ripostowała natychmiast, że "Rzecznik jest instytucją niezależną od rządu. W kompetencjach Rzecznika nie leży też realizacja zadań administracji rządowej, w tym zakresu kompetencji Pani Biura". "Chciałabym również zauważyć, że przy Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich działa zespół ds. przeciwdziałania dyskryminacji i przemocy wobec kobiet, a podobny zespół działa również przy Pani Biurze. Tak więc inicjatywa zaproponowana przeze mnie, wydaje się nie stać w sprzeczności z obecną praktyką i polityką kierowanego przez Panią Minister Biura" - odpisała Abramowicz, ale na próżno.
W lipcu na łamach "Repliki" o odmowie Radziszewskiej tak mówiła mi jej poprzedniczka,
Magdalena Środa: "Minister Radziszewska odmawia również zajmowania się dyskryminacją kobiet. Uważa najwyraźniej, że jest od innych zjawisk. Jakich - nie bardzo wiadomo. Trudno ją za coś konkretnego krytykować, bo ona po prostu nic nie robi. Nie znaczy to jednak, że możemy zostawić ją w spokoju. Należy nękać niewygodnymi pytaniami, monitorować itd. Protesty organizacji kobiecych wobec min. Radziszewskiej zostały wysłane do Brukseli - to dobrze.
Problem dyskryminacji osób homoseksualnych jest absolutnie prymarny. Jeśli teraz nie weźmiemy się za nietolerancję wobec LGBT - jedynej na razie liczącej się mniejszości w Polsce, problem wykluczania różnych grup będzie narastał i da o sobie znać z większa siłą za parę lat, gdy zacznie u nas osiedlać się coraz więcej emigrantów."
Modliszka Również latem 2009 r. błysnęła Radziszewska dość oryginalną wypowiedzią na temat zapowiadanej wtedy publikacji książki dla dzieci "Z Tango jest nas troje" - prawdziwej historii dwóch homoseksualnych pingwinów wychowujących pingwinią córeczkę. A mianowicie: "Czy jeżeli modliszka zjada po akcie seksualnym swojego partnera modliszkę, czy to jest norma biologiczna? Ja w takie dywagacje nie chcę się wdawać."
Następnie głośny się stał - i jest głośny zresztą do dziś - ostry sprzeciw Radziszewskiej wobec projektu
Kongresu Kobiet Polskich dotyczącego parytetów płci na listach wyborczych.
21 listopada 2009 r. na falach radia RMF FM gruchnęło też gromkie "nie" Radziszewskiej dla uregulowań prawnych dotyczących związków partnerskich par tej samej płci: "Dzisiaj w Polsce nie ma przestrzeni ani społecznej, ani politycznej na uchwalenie ustawy o małżeństwach związkach osób homoseksualnych. Nie ma na to zgody." Gdy dziennikarka zwróciła uwagę, że chodzi o związki partnerskie, nie małżeństwa, Radziszewska odparła: "Zamiennie środowisko osób homoseksualnych używa obu sformułowań."
Dość!
Tego już było za wiele. 3 grudnia 2009 r. 12 organizacji (w tym m.in. Lambda, KPH, Transfuzja, Feminoteka, Kultura dla Tolerancji, Fundacja Równości, Otwarte Forum, Pracownia Różnorodności, Same o Sobie S.O.S.) podpisało list do premiera
Tuska z żądaniem dymisji Elżbiety Radziszewskiej.
Wcześniej (26 listopada 2009 r.) pismo z prośbą o dymisje radziszewskiej (oraz uchwalenie ustawy o związkach partnerskich) wystosowała do premiera Tuska
Grupa Inicjatywna ds. Zwiazow Partnerskich (Kostrzewa, Kurc, Legierski, Szypuła). Pozostało bez odpowiedzi.
Yga Kostrzewa z Lambdy Warszawa mówiła na konferencji prasowej: "Wnioskujemy o powołanie urzędu ds. przeciwdziałania dyskryminacji, który będzie kierowany przez niezależnego eksperta lub ekspertkę i który będzie spełniał wymogi unijnych standardów oraz będzie zgodny z wszelkim dyrektywami antydyskryminacyjnymi".
Inna Strona pisała: "PO uprawia homofobię w białych rękawiczkach. Jednym z przykładów jest właśnie Radziszewska. Niekompetentna (twierdzi, że w Polsce istnieje konkubinat rozpoznany prawnie, z którego mogą korzystać pary homoseksualne), nie podejmująca współpracy z organizacjami, mająca własne zdanie na każdy temat (bez wysłuchania stron) oraz jawnie homofobiczna, nie powinna piastować stanowiska osoby zajmującej się kwestiami dyskryminacji czy równości." Redakcja IS zachęcała też czytelników do wysyłania protestu wobec wypowiedzi Radziszewskiej.
Również
Janusz Kochanowski, Rzecznik Praw Obywatelskich wystosował do Radziszewskiej 15 grudnia 2009 r. pismo, w którym czytamy m.in.
"Istnieją różne formuły prawnej regulacji praw i obowiązków dwojga osób pozostających w związku - jako rejestrowanego związku partnerskiego, w drodze umowy cywilno-prawnej czy poprzez przyjęcie modelu konkubenckiego". Podkreślił także fakt, że społeczeństwo polskie jest coraz bardziej otwarte na tego typu rozwiązania, tym samym istnieje potrzeba analizy zagadnienia i wypracowania rozwiązań. Z listu wysłanego 15 grudnia dowiedzieliśmy się, że: "już około 100 skarg adresowanych do Pani Minister dotyczących stanowiska Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania w zakresie przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na orientację seksualną".
Radziszewska odpowiedziała na list RPO dopiero 18 lutego br.
Wcześniej, bo 11 lutego przyjęła
Jacka Adlera, redaktora naczelnego Gaylife.pl. Komunikat po spotkaniu brzmiał: "Tematem rozmowy, która upłynęła w serdecznej i rzeczowej atmosferze była polityka rządu wobec dyskryminacji mniejszości LGBT oraz plany działań, jakie podejmie Pełnomocnik Rządu w tym zakresie."
Być może po oficjalnym wotum nieufności ze strony 12 organizacji LGBT właśnie w Adlerze znalazła Radziszewska sojusznika?
W odpowiedzi do RPO napisała "Pragnę zapewnić, iż bliskie mi są problemy środowisk LGBTQ" nie odnosząc się jednak w żaden sposób do sprawy związków partnerskich osób tej samej płci, po raz wtóry natomiast przypominając, że małżeństwo zgodnie z Konsytuacją to kobieta + mężczyzna. Radziszewska poinformowała równocześnie, że jej biuro rozpoczyna właśnie realizację projektu "Równe traktowanie standardem dobrego rządzenia", który obejmuje szkolenia dla administracji rządowej, opracowanie Rządowego Planu Działań na rzecz Równego Traktowania, powołanie w urzędach centralnych i wojewódzkich Koordynatorów ds. Równego Traktowania - wszystkie te działania z uwzględnieniem dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.
Dyskryminacji homoseksualistów...nie ma 10 dni później Radziszewska udzieliła wywiadu "Rzeczpospolitej". Wynotowuję co "lepsze" kawałki:
"Nie ma dyskryminacji homoseksualistów, bo heteroseksualiści też nie mogą zawierać związków partnerskich."
"Nie chcę wdawać się w dywagacje nad związkami partnerskimi, bo one nie leżą w zakresie moich kompetencji", "Dziś w Sejmie nikt takich pomysłów nie zgłasza, nie ma przestrzeni dla takich projektów".
Na pytanie, czy homoseksualiści powinni mieć prawo do adopcji: "Nie sądzę i nie uważam, że jego brak jest przejawem dyskryminacji, bo to nie kwestia ideologii, tylko troski o rozwój dziecka."
Na koniec oddajmy Radziszewskiej te drobiazgi, w których na polu LGBT nie wystąpiła w charakterze czarnego charakteru.
Gdy
Artur Górski, poseł PiS powiedział w Sejmie (19 grudnia 2008 r.): "Homoseksualizm nie powinien być uznawany za zwyczajną skłonność do grzechu, gdyż przewyższa je wszystkie w nikczemności", Radziszewska zareagowała: "Każdy człowiek ma prawo do wyrażania swoich poglądów. Jednak, będąc osobą publiczną, powinien zastanowić się, jakie przesłanie niesie całość tego przekazu". Podkreśliła, że dokładnie przestudiowała oświadczenie Górskiego i jej zdaniem poseł mówił to po to, by zbić kapitał polityczny, "wybiórczo posłużył się cytatami z nauki społecznej Kościoła, pomijając te, gdzie jest mowa o unikaniu dyskryminacji"
Po tym, jak
Tadeusz Adamus, radny PO z Tomaszowa Mazowieckiego zaatakował
Agnieszkę Łuczak, dziennikarkę lokalnego pisma jako oręża używając przy tym jej homoseksualnej orientacji, Radziszewska w wywiadzie dla radia TOK FM stwierdziła, że każdy, kto dyskryminuje, nie powinien pełnić funkcji publicznej. W liście skierowanym do Adamusa przywołała go do porządku. - Na osobie publicznej ciąży większa odpowiedzialność za słowa niż na każdej innej. Walka polityczna nie oznacza bycia nieporządnym człowiekiem, są przecież granice przyzwoitości - powiedziała.
Surrealistyczną atmosferę spotkań z "Radzią" podkreślali różni działacze LGBT.
Michał Minałto (Stowarzyszenie Otwarte Forum, homiki.pl) pisał o Pani Minister na spotkaniu w Krajowym Centrum ds. AIDS (15.04.2009 r.) tak:
"Poproszona o zabranie głosu Pani Minister po prostu nie zechciała z tego skorzystać, nie chciała się wypowiedzieć. Podczas spotkania jej aktywność ograniczała się do sporadycznego zadawania bardzo krótkich pytań osobom wypowiadającym się. Na przykład minister zaciekawiło, jak wygląda dystrybutor prezerwatyw."
Joanna Piotrowska (Feminoteka) postarała się zaś o oddanie tej surrealistycznej atmosfery spotkania z Panią Minister w tekście "Na dywaniku u Radzi" zamieszczonym na stronie
Krytyki Politycznej oraz Feminoteki.
Władza w służbie poddanych - zabawny paradoks, a jednak jest to jeden z eufemizmów stosowany przez ideologów tego systemu jako cecha dystynktywna demokracji liberalnej. Podoba mi się pomysł, aby zwracać się do władzy jak do służby, może jeżeli posunięcie takie przybrałoby masową skalę doszło by do jakiegoś przesunięcie znaczeń na korzyść "ludu". W obecnej sytuacji elity rządzące mówią o sobie, że są władzą i jednocześnie aby zaprzeczyć represyjnym, wykluczającym, patriarchalnym i hierarchizującym mechanizmom typowym dla władzy w ogóle, wciskają kit o służbie dla społeczeństwa. To tak jakby pan mówił swoim niewolnikom, że jest ich panem w służbie dla nich.
Myślę, że należy polityków dręczyć, wytykać im ich kłamstwa, naprzykrzać się - jedym słowem jak najbardziej starać się im zatruć życie, ale nie spodziewać się z ich strony prawdziwego zaangażowania w sprawy społeczne. Oni są odciętymi od rzeczywistości masy ludzi urzędasami, którzy jeżeli już okazali się być w odpowiednim stadium partyjno-polityczno-światopoglądowym aby dostać wysokie stanowisko, wykazali się posłuszeństwem wobec norm wielkiej polityki i "racjonalnym" dążeniem do utrzymania status quo. W interesie takiej Radziszewskiej (i jej kręgów), jak to dobitnie pokazywała, nie jest, jeżeli nie radykalne, to choćby reformistyczne działanie na rzecz zmian. Do radykalnych zmian emancypacyjnych dochodzi dopiero pod naporem oddolnych ruchów społecznych. Z koleji jak tylko siła takich ruchów słabnie rządy krok po kroku zabierają wywalczone wcześniej prawa. Przykład to upadek państwa opiekuńczego i jego zabezpieczeń socjalnych, o które masy robotników walczyły po II wojnie światowej oraz odebranie przez Reagana i jego następców wielu praw i swobód wywalczonych przez ruchy obywatelskie w Stanach w latach 50., 60. i 70.
Także Panie i Panowie, na ulice!!! ;)
Przypomnijcie tylko jaka "date waznosci" ma ten stolek.
mam nadzieje ze za kilka lat . .w polsce... bedzie pod wzgledem tolerancji tak dobrze jak u nas w niemczech :)
umnie w collegu (socjologiczno-psychologicznym) ale tez w innych szkolach srednich czy gimnazjlanych..nauczyciele czy profesorwie..otwarcie mowia ze sa gejm czy lezbijka... kazdy uznaje teorie ,,to z kim kto zyje i sex uprawia to sfera prywtna a nie spoleczna''
moze czas nauczac w polsce tak zwanego ,,podzialu rol'' ?
zwracajmy się do nich jak do słuzby i rozkazujmy im aby wykonywali nasze polecenia bo my jako panowie i panie homo opłacamy te służbę i wydajemy jej polecenie co ma robić!
Szkoda tylko, że nie zawsze wykonują nasze polecenia lub - tu idąc za przykładem pani R- udzielamy wymijających odpowiedzi i udajemy, ze danej sprawy/problemu nie ma...
Mała literówka ;) Miałem na myśli, że oni tak robią, nie my :)
zwracajmy się do nich jak do słuzby i rozkazujmy im aby wykonywali nasze polecenia bo my jako panowie i panie homo opłacamy te służbę i wydajemy jej polecenie co ma robić!
Szkoda tylko, że nie zawsze wykonują nasze polecenia lub - tu idąc za przykładem pani R- udzielamy wymijających odpowiedzi i udajemy, ze danej sprawy/problemu nie ma...
zwracajmy sie do nich jak do zluzby i rozkazujmy imaby wykonywali nasze polecenia bo my jako panowie i panie homo oplacamy te sluzbe i wydajemy jej polecenie co ma robic!
Np.
"Nie ma dyskryminacji homoseksualistów, bo heteroseksualiści też nie mogą zawierać związków partnerskich."
Trochę się uśmiałem jak to przeczytałem...
Widać, że zdolna babka...
Oj...życzymy dalszych sukcesów...