Z początkiem miesiąca w księgarniach ukazała się "HomoWarszawa" - pierwszy w Polsce miejski przewodnik z prawdziwego zdarzenia, koncentrujący się głównie na miejscach, faktach i legendach gejowsko-lesbijskich...
- Marcin Pietras -
Z początkiem miesiąca w księgarniach ukazała się "HomoWarszawa" - pierwszy w Polsce miejski przewodnik z prawdziwego zdarzenia, koncentrujący się głównie na miejscach, faktach i legendach gejowsko-lesbijskich.
Podtytuł "przewodnik kulturalno-historyczny" jest nieco zwodniczy, ale to raczej ze względu na swą pojemność: kultura to zarówno ta wysoka - literatura i teatr na światowym poziomie, jak i ta popowa, w wymiarze klubowym i występów drag; historia natomiast i obecność w niej osób nieheteronormatywnych to wciąż temat na tyle tabuizowany, że warto docenić przytoczone opowieści pokroju tej o siedemnastowiecznym właścicielu pałacu Brühla. O ile jednak trudno o fakty historyczne z zamierzchłej przeszłości (zwłaszcza poparte jednoznacznymi źródłami), to na pewno dokumentuje "HomoWarszawa" historię dużo nam bliższą, ukazując losy raczkującego ruchu gejowsko-lesbijskiego końca ubiegłego stulecia.
Najwięcej kontrowersji budzi jak dotąd nadmierna - zdaniem niektórych - koncentracja na miejscach schadzek i uciech seksualnych. Ale czyż nie pozostają także częścią gejowskiej kultury i jej rytuałów? W epoce przed-internetowej i przed-clubbingowej, to te właśnie miejsca pełniły funkcję punktów kontaktowych i adresów schadzek i "HomoWarszawa" pisze o tym bez ogórdek. Oczywiście, można się zżymać na szczegółowy wykaz stołecznych pikiet, tych istniejących i dawno przeszłych, zwłaszcza wobec tak niekompletnej listy homoseksualnych posłów na polski Sejm czy innych osób życia publicznego. Jednak wbrew pozorom to dwie strony tego samego medalu i rozkroku, w którym staje każdy, próbujący opisać rzeczywistość LGBT w Polsce.
Cóż z tego, że autorzy "HomoWarszawy" przeprowadzili dziesiątki wywiadów, z których przebija dużo uczciwszy obraz, skoro większości ze wspomnień weteranów komuny nie można będzie włączyć do tekstu wcześniej, niż do jubileuszowej edycji przewodnika w 25 rocznicę premiery? Być może należałoby uznać, że polskim życiu publicznym dochodzi właśnie do niejakiego przełomu w kwestii jawności (przewodnik jest jednym z potwierdzeń tej tezy), co nie zmienia faktu, że PRL i dwudziestolecie po upadku komunizmu wciąż podlegają ze strony pedalskiego establishmentu i samego środowiska skrajnej autocenzurze.
Pomysłodawcy "HomoWarszawy" koncentrują się zatem na tym, co wykonalne w tej chwili, oprowadzają śladem znanych luminarzy literatury, nieistniejących kultowych kafejek z lat 60. i 80., pokazują gdzie współcześnie bywają, spotykają się i bawią homoseksualiści. Chyba słusznie uznali, że do całokształtu obrazu różowej stolicy nie sposób nie zaliczyć w równej mierze Iwaszkiewicza czy Dąbrowskiej, jak i królowej pikiet na Dworcu Centralnym, przypominają akcję "Hiacynt" oraz polityczne zamieszanie, wywołane przez Gejbombera i zapraszają do Muzeum Narodowego od drugiej, mniej uwznioślonej strony. Jest nocny blichtr Utopii, ale i mroczne zakamarki Fantomu, nomen omen oddalonych przecież od siebie zaledwie o kilkaset metrów. Pod kolejnymi adresami przywoływane są organizacje i działacze LGBT, ważniejsze wydarzenia, manifestacje, daty. Gawęda poprzetykana jest licznymi tekstami źródłowymi, wśród których na równych prawach cytowane są tuzy literatury i gejowskie świerszczyki (tu ukłon w stronę mrówczej pracy homowarszawskich researcherów :D).
Ilość odnalezionych materiałów i historii zaskoczyła samych zainteresowanych, którzy stanęli następnie przed dylematem co do jego prezentacji - w formie leksykonu czy tradycyjnego przewodnika turystycznego. Zwyciężyło to drugie, chociaż nie do końca: homicze fakty poukładane zostały w cztery rzetelne spacery, po części zachodzące na siebie i się uzupełniające. Miejsca, które nie znalazły się na żadnej z tras przemarszu, zebrano alfabetycznie w appendixie. Całość wzbogacona została wkładką z autorskimi i archiwalnymi zdjęciami oraz obowiązkowymi wykazami nazwisk i miejsc.
Zapewne jest "HomoWarszawa" dziełem wielce niekompletnym, nosi piętno subiektywizmu i słabości wszystkich prac zbiorowych. Jednak jak trudnym zadaniem okazuje się wyważona prezentacja tęczowej strony stolicy we wszystkich jej niuansach dowodzi ostatni rozdział, w którym znane osoby wypowiadają się na zadany temat: czy Warszawa jest homofriendly? Z odpowiedzi gejów i lesbijek pokroju m.in. Marty Abramowicz, Roberta Biedronia, Sylwii Chutnik, Rysi Czubak, Żakliny, Jacka Kochanowskiego, Ygi Kostrzewy, Krystiana Legierskiego, Macieja Nowaka, Rafalali, Sławka Starosty, czy Bartosza Żurawieckiego wyłania się obraz niejednorodny, chwilami sprzeczny, i pośrednio potwierdzający tezę, że w takim miejscu się żyje, jakie się sobie samemu stworzy. "HomoWarszawa" należy więc uznać za wizję miasta jako wypadkową siedmiu stołecznych osobowości i ich najbliższego otoczenia. To ich ogląd metropolii, w której jako gejom i lesbijkom przyszło im żyć, a jednocześnie zaproszenie do dyskusji, weryfikacji i uzupełnień, bo przecież nie jest to wizja jedyna.
Trudno nie docenić wysiłku, jaki podjęli, by publicznie zacząć dyskusję o (nie)obecności gejów i lesbijek jako społeczności w trywialnej, codziennej przestrzeni publicznej. Na ile to kwestia ważna i potrzebna, niech zaświadczy zainteresowanie wydawnictwem i pierwszy homowarszawski spacer, który realnie przeszedł ulicami stolicy w pierwszy weekend października - frekwencja przerosła wszelkie oczekiwania organizatorów, a jego przebieg i treści wzbudziły spore emocje. I już teraz widać, że "HomoWarszawa" staje się bardziej projektem niż pojedynczym wydawnictwem. Pojawiają się nowi świadkowie, zachęceni formą książki, oraz nowe środowiskowe inicjatywy - jak choćby pomysł akcji uporządkowania przed 1 listopada nagrobków osób LGBT na warszawskich Powązkach (szczegóły wkrótce).
A o to przecież przede wszystkim chodzi: żeby przestało nam być wreszcie wszystko jedno. Z okazji Dnia Wychodzenia z Szafy życzmy sobie żyć jawnie w jawnym i otwartym mieście. Coming out nie zawsze wypada elegancko i nie jest na rękę wszystkim, ale służy przecież wyższemu celowi - oswojeniu. Warszawa właśnie uczyniła pierwszy krok i pokazała swoje gejowsko-lesbijskie oblicze.