Plastic Poetry
Gdybym miał trzymać się swojej reguły, że artysta wart jest dofinansowania, jeśli przynajmniej 4-5 kawałków z płyty uważam za dobre, to ten album musiałbym kupić w trzech, albo i czterech egzemplarzach. Eto to autentyczne, gejowsko-elektroniczne objawienie, kto wie, czy nie na miarę dekady. Przy tym artysta niemal nieznany: dopiero w rok od wydania płyty zaczyna się o nim pisać poza rodzimymi Niemcami, ostatnio uświetnił występami paradę w Kolonii oraz Europaradę w Sztokholmie.
- Marcin Pietras -
Gdybym miał trzymać się swojej reguły, że artysta wart jest dofinansowania, jeśli przynajmniej 4-5 kawałków z płyty uważam za dobre, to ten album musiałbym kupić w trzech, albo i czterech egzemplarzach. Eto to autentyczne, gejowsko-elektroniczne objawienie, kto wie, czy nie na miarę dekady. Przy tym artysta niemal nieznany: dopiero w rok od wydania płyty zaczyna się o nim pisać poza rodzimymi Niemcami, ostatnio uświetnił występami paradę w Kolonii oraz Europaradę w Sztokholmie.
W praktyce nawet rzeczony zakup Plastic Poetry w formie innej, niż pobranie legalnych empetrójek, stanowi poważne wyzwanie, które jednak warto podjąć.
Eto, na tanecznej scenie znanemu także dotąd jako DJ Voltaxx, udały się co najmniej trzy rzeczy. Nagrał płytę retro i nowoczesną jednocześnie, taneczną i na wskroś liryczną, spójną lecz nie nużącą. Czwarty zakup należy się za to, że produkt z gatunku gej-pop ani trochę nie przypomina kiczowatej, monotonnej papko-łupanki a la Babylon z QAF.
W warstwie muzycznej płyta jest gratką dla miłośników lat 80., z których Eto wyciągnął wszystko, co najlepsze. W kolejnych odsłonach słychać fascynacje i odwołania d... ( Pozostało znaków: 4926 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.