Problemem autorów i autorek, którzy znaleźli się w kanonie lektur szkolnych jest to, że choć o ich życiu uczą się miliony to powszechną praktyką jest przycinanie biografii do jednego schematu i przemilczanie niewygodnych kwestii. Dzieje się tak nie tylko w szkole, ale również artykułach prasowych. W efekcie fascynujące osobowości jawią się jako wyjątkowi nudziarze, których życiorysy są do siebie podobne, nie mówiąc o odnalezieniu w nich sprzeczności czy własnych dylematów.
Posiadaczką jednej z takich niebanalnych biografii jest Zofia Nałkowska, autorka "Narcyzy", "Granicy" czy "Medalionów", a także niezwykłych "Dzienników", które prowadzone przez prawie 60 lat, a opublikowane już po śmierci, okazały się pięknym zwieńczeniem twórczości. Pisarka jawi się w nich jako osoba niezwykle świadoma siebie, zarówno ograniczeń, jak i możliwości, skwapliwie analizująca zmiany społeczne i polityczne, także własną starość, przed oznakami której będzie się broniła do końca. Charakterystyczny jest wiecznie towarzyszący Nałkowskiej pesymizm, który stara się zagłuszyć przede wszystkim romansami i udziałem w życiu towarzyskim.
W pierwszych zachowanych "Dziennikach" przypadających na lata 1899-1905 na plan pierwszy wysuwa się sprawa nierówności między płciami (przede wszystkim w erotyce). Pensjonarski diariusz przyszłej autorki "Granicy" pełen jest zapisków rodzaju: "Świat dzieli się na smutną szlachetność i rozkoszny brud. Kobiety mają do wyboru tylko jedno lub drugie, mężczyznom wolno swobodnie przechodzić od jednego do drugiego. Tylko to. I to jest rzecz, której nie mogę znieść jak największej niesprawiedliwości" (5.XI.1899). Już jako nastolatka dostrzega, że wymagania stawiane nawet młodym dziewczynom są pozbawione logiki: "Dlaczego - wypada dekoltować się, byle 'nie za bardzo', flirtować - w granicach przyzwoitości? Dlaczego można całować, a nie można się oddać, choć różnica polega tylko na stopniu?" (22.VII.1900).
Kwestia podwójnej moralności i skrępowania kobiet konwenansami będzie zajmować pisarkę jeszcze przez wiele lat, wpłynie także na najważniejsze nurty jej twórczości. Trzeba przypomnieć, że ówczesne normy tego co dozwolone wymagały szybkiej interwencji i jeszcze szybszej zmiany. Tak ówczesne obyczaje pokutujące aż do 1939 r. opisywał Tadeusz Boy-Żeleński: "Wciąż zachodzą jeszcze do domów publicznych bogobojni młodzieńcy, szanujący dziewiczą część swej narzeczonej i w rezultacie często dokumentujący ten szacunek wniesioną w małżeństwo chorobą weneryczną" ("Zmysły...zmysły..."-1932). Także przyszła pisarka nie ma złudzeń jaką rolę pełni małżeństwo dla "używających życia" mężczyzn: "chociaż 'grzeszą' oboje jednakowo, niejednakowe osiągają wyniki: ona jest przedmiotem pogardy i gdy minie jej młodość, zostanie, jak mówi ciocia Janina, 'kociarą', a on jest miłym młodzieńcem, który za parę lat ożeni się z niewinnym dziewczęciem i odpocznie po zbyt wesołej młodości" (21.XII.1899).
W 1907 roku będąc już młodą mężatką Nałkowska bierze udział w Zjeździe Kobiet Polskich, gdzie wygłasza referat "Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego" w którym postuluje rozluźnienie rygorów w kwestii seksualności: "Do dzisiejszego zdemoralizowania doszła ludzkość nie przez swobodę życia, lecz przez jego skrępowanie. Im surowsze na życie i miłość nałożymy pęta, tym bardziej zwyrodniale natura nasza będzie usiłowała je obchodzić". Nałkowska widziała w rygorystycznym podejściu błędne koło: "Poświecić mamy wszelkie indywidualne żądania erotyczne dla dobra dzieci - po to, by znów dzieci te poświęcały się w podobny sposób dla dobra następnych pokoleń. Tą drogą - odrzucając z życia całe piękno, cały poryw i żywioł uczucia, uczynimy ze świata jedną wielką stajnię racjonalnej hodowli zwierząt ludzkich".
Pisarka zdawała sobie także sprawę, że należy skończyć z tabu otaczającym prostytucję: "Przyczyną prostytucji jesteśmy my, kobiety uczciwe, my, których cnota, których etyczne ideały czystości uwarunkowane są li tylko przez istnienie prostytucji. Rośniemy na niej jak sztuczne kwiaty na bagnie - i my to bez niej obejść się nie możemy, nie mężczyźni". Nałkowska miała świadomość, że to same kobiety stoją na staży krepujących je patriarchalnych norm: "Otaczając wzgardą kobietę uwiedzioną, zrywając znajomość z kobietą, która uciekła od męża, gubiąc w opinii naszej każdą kobietę wyzwoloną jako upadłą, ostracyzmem towarzyskim i społecznym odsuwając ją od źródeł zarobkowania - my to właśnie, kobiety uczciwe, kobiety szanujące się - czynimy z niej prostytutkę". Nic dziwnego, że wystąpienie to wywołało skandal, a dużo mówiło się także o opuszczeniu sali obrad przez Marię Konopnicką, lecz nie jest do końca jasne czy wiekowa poetka była zaszokowana samym referatem czy też zachowaniem publiczności, owacyjnie przyjęto bowiem to wystąpienie wymuszając na prezydium wydłużenie czasu wypowiedzi.
Autorka "Domu kobiet" i "Narcyzy", choć bardzo przenikliwa i bacznie obserwująca krąg znajomych, zazwyczaj zupełnie nie zauważała odmienności seksualnej u spotykanych ludzi. Charakterystyczne, że choć wśród jej lektur w latach 1910-1914 figurują utwory Oscara Wilde'a to w przeciwieństwie do innych omawianych autorów nie dodaje nic od siebie na temat tego pisarza, notuje jedynie tytuły. A przecież było już nie tylko po słynnym procesie Wilde'a, ale nawet jego śmierci, o czym młoda Nałkowska musiała słyszeć. Podobnie sprawa przedstawia się z Marią Komornicką, znaną poetką młodopolską, która jako dobra znajoma bywała przez wiele lat w domu Nałkowskich. W 1907 r. Komornicka ścięła włosy, ubrała spodnie i określiła się jako mężczyzna przyjmując nazwisko Piotr Odmieniec Włast, co skazało ją na wegetację w kolejnych zakładach psychiatrycznych, a potem przy rodzinie, która nie chciała uznać metamorfozy Maryni. Autorka "Granicy" choć wspomina starszą koleżankę w "Dziennikach" wielokrotnie, także po 1907 r., nie pisze o jej przemianie w Piotra, zupełnie jakby nie dopuszczała do siebie pewnych wiadomości.
Nałkowska bez wątpienia była heteroseksualna, w młodości miała jednak na koncie pocałunki i pieszczoty z koleżankami, przypadki typowe dla większości osób uczących się w szkołach jednopłciowych: "Na pauzach otaczają mię dziewczęta, by mi mówić, że jestem ładna i mądra, pozwalam się im całować" (14.XII.1899). Pisarka także później wyraźnie dopuszcza możliwość zachowań erotycznych z kobieta, ale ma to służyć raczej przełamywaniu pewnych barier (także wewnętrznych) niż przyjemności. W liście do przyjaciółki jesienią 1903 r. napisze: "Później przyjechał Liciński i zaczęła się najciekawsze epoczka. Z Korczakiem, Pierwocką i malarzem - włóczyliśmy się całe noce po różnych spelunkach. Całowałam się z utrzymanką właściciela pralni, gdzie szklanką piłam najprostszą wódkę". Podobne podejście przeniknie także do wczesnej twórczości Nałkowskiej, tak podsumowała je Izabela Filipiak: "Ta jej wrażliwość jest jednak trochę haremowa, tzn. kobiety mogły wymieniać pocałunki czy flirtować i się uwodzić, a jednocześnie zawsze obecny jest mężczyzna, wokół którego kręci się życie bohaterki czy bohaterek" ("Ha!art.; nr 1/2003).
Można być heteroseksualistką, nie znaczy to jednak, że nie będzie się braną za lesbijkę, taka sytuacja zdarzyła się także autorce "Medalionów", mówiła o tym Izabela Filipiak we wspomnianym wyżej wywiadzie dla "Ha!artu": "W ostatniej fazie życia Nałkowskiej pojawiła się w jej życiu służąca wyniesiona z tych 'nizin służby'. Ta kobieta została jej sekretarką, kierowcą, strażniczką. Nałkowska umieściła ją nawet w Związku Literatów; na stanowisku sekretarza, które tamta zatrzymała jeszcze długo po śmierci Nałkowskiej, choć nie skończyła nawet szkoły podstawowej. Przy Nałkowskiej ta Genowefa zrzuciła suknie służącej, zaczęła ubierać się 'po męsku' w stylu wojskowo-motocyklowym i oczywiście jeździła na motocyklu. [..] I wygląda na to, że mogły być odbierane jako para lesbijska: subtelna femme Nałkowska, a przy niej Genowefa, taki babochłop straszny, którym w ogóle nie wypada być. Ale mnie się to akurat podoba i myślę, że to nie bez znaczenia, że przy Nałkowskiej dopiero ta niegdyś zahukana Genowefa znalazła swój osobisty wizualny styl, bo to jednak przy femme i ze względu na nią butch nabiera własnego wyrazu".
Okazuje się więc, że nawet tak dobrze znana i opisana biografia, jak Nałkowskiej, może kryć w sobie przeoczone wcześniej fragmenty, które pozwalają na kolejne badania i następne interpretacje, także w kontekście takich związków kobiecych jak butch/famme.
Krzysztof Tomasik
krzysiozone@wp.pl
Wkrótce na IS kolejny tekst o Zofii Nałkowskiej, opisujący jej związki z dwoma homoseksualistami: Karolem Szymanowskim i Jerzy Zawieyskim.
Jestem ptak
Latam jak ptak
Byle jak
Tak jak ptak
Jestem Ptak
Jem jak Ptak
Byle jak
Tak jak ptak
Jestem Ptak
Sram jak Ptak
Byle jak
Tak jak ptak
Lodowka leci mi na glowe
A ja jem lizaka
Z gumą w środku
Lodowka chybiła
Cóż za ptak
Byle jak
Tak jak ptak
A ja mam cos lepszego
HAHAHAHAHHA
Z euforii do wolności nonsensu
Jestem ptak
Latam jak ptak
Byle jak
Tak jak ptak
Jestem Ptak
Jem jak Ptak
Byle jak
Tak jak ptak
Jestem Ptak
Sram jak Ptak
Byle jak
Tak jak ptak
Lodowka leci mi na glowe
A ja jem lizaka
Z gumą w środku
Lodowka chybiła
Cóż za ptak
Byle jak
Tak jak ptak
czekam z niecierpilwoscia na nastepny tekst o nałkowskiej!!!! bo kto mogl sie spodziewać ze tak nudna piskarka miala tak ciekawe zycie!!! jeszcze raz wow
pozdrawiam:)