Tak naprawdę pęta nas cała masa sznurków!
Jedna z moich szkolnych przyjaciółek miała psa. Rudego, długowłosego jamnika nieprzeciętnej urody. Niezwykle żywego i przyjaznego nawet obcym. Przynajmniej na początku. Wzrastał w dużej rodzinie, ściśniętej w trzech pokojach wielkomiejskiej zabudowy, i z biegiem czasu stawał się coraz mniej przymilny, zdradzając za to coraz częściej objawy znerwicowania. Bywał na przemian lękliwy i agresywny, wyrządzał sporo szkód w mieszkaniu, wykształcił w sobie coś w rodzaju pasywnego oporu, urastającego chwilami do przekornej złośliwości. Zastanawiała mnie ta zmiana. Ale tylko do momentu, gdy dowiedziałem się, że kiedy ożywienie psa zaczyna być uciążliwe, natychmiast jest besztany, nawet za oznaki radości. Na dokładkę - lub raczej ku nauce - zamykano go w szafie.
Łatwo chyba sobie wyobrazić, jak ograniczoną przestrzenią mógł dysponować w standardowej meblościance pełnej ciuchów, papierów i bibelotów pięciu średnio roztargnionych osób. Tymczasem objawy stresu tępione były tym zajadlej, im większej wymagały troski i uwagi. Aż tu pewnego słonecznego dnia "szalony" pies urwał się na spacerze ze smyczy i skończył pod kołami samochodu. To smutne ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, jak miał na imię.
Kiedy jednemu ze swoich przyjaciół zdradziłem, jaki będzie tytuł tego tekstu, zareagował natychmiast: "To o mnie i X.? A może o mojej rodzinie?". Odparłem, że chcę poruszyć problem ogólny, a pomyślałem: "raczej chyba o mnie". Potem przypomniałem sobie kilka sytuacji i rozmów, kiedy odnosiłem wrażenie, że ten czy ów znajomy wychynął na chwilę ze swojej szafy, żeby podzielić się ze mną swoimi życiowymi bolączkami. Ktoś kogoś rzucił, kto inny kogoś zranił, ktoś wyśmiał, ktoś uzależnił, uwiódł, ktoś zawiódł, zdradził, wciągnął w grę, omotał - historii jest tyle, ile złamanych serc. Złamanych nie tyle w łóżku, ile właśnie w szafie.
Każdy z nas ma jakąś. Dwu- lub trzydrzwiową, czasem całą meblościankę. Za jej drzwiami składamy przez całe życie osobiste i intymne sekrety. I nie mam na myśli wyłącznie gejów, choć w ich przypadku ten mebel odgrywa rolę szczególną i dodatkowo skraca i tak już przykrótką smycz emocjonalną. W języku angielskim in the closet i out of the closet to przeciwieństwa, które nas determinują: albo żyjemy jawnie, albo też wolimy wstydliwie skrywać własną seksualność pod stosami bielizny. Bywa, że... ( Pozostało znaków: 9994 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.