Rozmowa z Jerzym Nasierowskim - pisarzem, aktorem
Kim jest Jerzy Nasierowski? "Mówi się o mnie pisarz, aktor, emeryt, ex-więzień, zboczeniec..." - wyznaje starszy mężczyzna przed kamerą Sławomira Małyszko w filmie pt. Jerzy Nasierwski-Ja. Z okazji ukazania się w księgarniach książki Nie moje życie Nasierowskiego , dla Innej Strony z tzw. Pierwszym Pedałem Peerelu rozmawiali Lucas Skurczyński i Krzysztof Szymborski z Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek na Rzecz Kultury w Polsce.
Lucas Skurczyński: Ostatnia Pana książka ukazała się ponad pięć lat temu. Od tego czasu nic Pan nie publikował. Dlaczego?
Jerzy Nasierowski: Ostatnia ukazała się w 1995 roku. Potem napisałem cztery książki, ale nie wiedziałem, z która wystartować... Doszedłem do wniosku, że dopiero z tą. Pozostałe trzymam w zanadrzu i zobaczymy czy będzie na nie zapotrzebowanie.
L.S.: Bohater Nie Mojego Życia piszę książkę - Szpicla i ma problemy z jej wydaniem. Czy podobnie było w Pana przypadku?
J.N.: Nie moje życie jest powieścią o Jerzym Nasierowskim... Przyznam się, że pożarłem się z wydawnictwem. Redaktorkę - najlepszą podobno w tym wydawnictwie - nazwałem "esbekiem śledczym", a dyrektora wydawnictwa "naczelnikiem więzienia". Mieli takie metody, że czułem się znowu jak w więzieniu. Nic nie mogłem! Byłem zmuszany i pomijany!
W tekst książki chciałem tak jak poprzednio włożyć mój adres skrzynki pocztowej, aby ludzie mogli do mnie pisać. Dzięki tej technice napisałem przynajmniej ze dwie książki. A tym razem wydawnictwo uznało, że taka praktyka nie jest w dobrym tonie. Tak jak w przypadku adresu tej firmy, która implantowała mi włosy za darmo... Też chciałem go podać, aby się zrewanżować.
Poza tym chciałem też, aby Nie moje życie wyszło jeszcze w ubiegłym roku. Wydawnictwo miało trzy miesiące na wydanie. Już pierwszego dnia mówiłem, aby się pospieszyli i zmusiłem ich do wpisania tego warunku do umowy. A oni się ociągali i książka wyszła chyba 19. grudnia!
L.S.: Pana książka jest napisana w konwencji realistycznej. Czy to jest autobiografia?
J.N.: Nie wszystkie wydarzenia i nazwiska są prawdziwe... Niektóra są skrótami albo pseudonimami... Wie Pan! Stworzyłem określenie "melo-dokument". Uważam, że istnieje powieść dokumentalna. Dzisiaj w post-post-modernizmie - post-modernizm już był! - to jest chyba dozwolone. Powieść wystrasza mnie i chyba czytelników. Teraz czytelnicy są tak wystraszeni, że nic nie czytają, nie kupują... A czasami nawet jak kupią, to nie przeczytają... Sadzę, że powieść dokumentalna ma większe szanse, aby zostać przeczytaną.
L.S: Chciałem się dowiedzieć w takim razie czym jest dla Pana literatura?
J.N.: To zależy czy ta, która czytam czy ta, która piszę. Generalnie książki są dla mnie najważniejsze. Dużo ważniejsze niż pieniądze. Pieniędzy nie zarabiam i dzięki temu jestem zadowolony z życia. Gdybym zarabiał bardzo dużo pieniędzy nie byłoby tak. Na pewno nie!
Mówiłem, że literatura, którą czytam jest dla mnie niesłuchanie ważna. Bez czytania w ogóle nie wyobrażam sobie życia! Ale muszę powiedzieć, że niestety nie mam prawie co czytać. Ja sam nie znoszę powieści. Normalna powieść strasznie mnie brzydzi!!! Ten nadmiar słów! Te stereotypy literackie! To mnie po prostu przeraża. Taką powieść po dwóch stronach odkładam. To tak jak w przypadku filmu. Mogę oglądać np. film stricte sensacyjny, gdzie się kopią po ryjach, a nie mogę oglądać średniego psychologicznego filmu, bo to jest straszny zbiór oczywistości, truizmów, stereotypów. Aż mnie bierze obrzydzenie! Dostaję alergii!!!
Siedziałem dziesięć i pół roku w więzi... ( Pozostało znaków: 14931 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.