Ślub... bez pana młodego
To będzie historia dwóch kobiet, które na samym początku XX wieku oszukały Kościół Katolicki w Hiszpanii i wzięły ślub. Marcela Garcia Ibeas i Elisa Sànchez Lorig pozostają do dzisiaj jedyną parą lesbijską, która dostąpiła sakramentu małżeństwa. Poznajcie niesamowitą historię sprzed ponad stu lat.
Marcela Garcia Ibeas i Elisa Sànchez Loriga (lub Mario) poznały się w szkole, kiedy razem przygotowywały się do pracy nauczycielek w A Coruña w północno-zachodniej Hiszpanii. Kobiety zakochały się w sobie, jednak rodzina pierwszej nie wyobrażała sobie, by dziewczyny miały być razem. Wysłali więc Marcelę do Madrytu. Główną inicjatorką tego transferu była jej matka, która bała się społecznego skandalu i podważenia rodowej reputacji. W efekcie obie zatrudniły się w wiejskich szkołach, które oddalone były od siebie o paręnaście kilometrów. Elisa zaczęła bywać coraz częściej w domu Ibeas. Zaczęły planować ślub.Wg historyka Narciso de Gabriel panie wymyśliły plan: ogłosiły rodzinom, że się rozstały, że Marcela zaszła w ciążę z nieznanym mężczyzną (co było prawdą) i że weźmie ślub z "Mariem" - kuzynem Elisy. Panie skrupulatnie przygotowały całą postać - wymyśliły jego historię, związki, genealogię... Wszystko. Był związany z A Coruñą, ale wychowywany w ateistycznej rodzinie w Londynie. W dzień ślubu, Elisa obcięła się na krótko i przywdziała garnitur. Została ochrzczona jako Mario i następnie ożeniła się z Marcelą w kościele św. Józefa. W ten sposób panie zrobiły w konia kościół katolicki i wtedy jeszcze konserwatywne społeczeństwo Hiszpanii. Co ciekawe, ich ślub wg prawa jest ważny i obowiązujący. Fotograf ślubny opublikował zdjęcie z uroczystości na rozkładówce lokalnej gazety "La Voz de Galicia" z podpisem: ślub bez pana młodego. Niestety historia zaczęła się komplikować - w obawie o swoje życia uciekły do Porto w Portugalii, gdzie Marcela urodziła dziecko. Groziła im ekstradycja, popłynęły więc do Argentyny, do Buenos Aires. Tam losy pań się zacierają. Historycy dotarli do wzmianek w lokalnej prasie o samobójczej śmierci Elisy w Veracruz i zaręczynach Marceli ze starszym i zamożnym Duńczykiem. Mężczyzna jednak okazał się oszustem i do ślubu nie doszło. Jedną z osób, którym zależało na nagłośnieniu tej historii jest Isabel Coixet, reżyserka i scenarzystka, która pracuje nad przeniesieniem jej na ekrany. Uważa, że to czego dokonały Elisa i Marcela było heroiczne - wziąć ślub w konserwatywnej i ultrachrześcijańskiej galicyjskiej wsi początku XX wieku to był nie lada wyczyn. Historia stała się zaczynem sporów w przemyśle filmowym. Coixet często pytana jest, po co robi taki film, i dlaczego o dwóch kobietach? Mujika Flores uważa, że to dobry moment na zwiększenie reprezentacji par lesbijskich w filmie. "Na pewno, gdyby to była historia o dwóch mężczyznach, byłaby bardziej znana" - powiedziała dla BBC. I dodaje, że lesbijki zaistniały w hiszpańskiej przestrzeni publicznej dopiero po protestach w latach 80. (ar)
"Kan. 1084
§ 1. Niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia i trwała, czy to ze strony mężczyzny czy kobiety, czy to absolutna czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej jego natury."
Czyli osoba niezdolna do odbycia stosunku nie może w świetle prawa kanonicznego małżeństwa kościelnego zawrzeć? Co za... Cóż. To bestialstwo w stosunku do tych osób. Rozumiałabym, gdyby był zapis o zatajeniu tej niezdolności. Ale o samym jej wystąpieniu? o.O
Jeszcze jedną ciekawostkę znalazłam, ale nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. A wyszło mi, że KK uznaje wielożeństwo.
"Kan. 1143
§ 1. Małżeństwo zawarte przez dwie osoby nie ochrzczone zostaje rozwiązane na mocy przywileju pawłowego dla dobra wiary strony, która przyjęła chrzest, przez sam fakt zawarcia nowego małżeństwa przez stronę ochrzczoną, jeśli strona nieochrzczona odeszła."
Czyli: jeśli para ma ślub cywilny (bo dwie nieochrzczone kościelnego nie dostaną, więc trzeba założyć, ze o cywilny chodziło) i jednej osobie nagle szajba odbiła i dała się ochrzcić, a druga osoba odeszła, to KK udzieli ślubu (tylko kościelnego oczywiście, bo bez rozwodu nie może być mowy o ślubie konkordatowym, a więc mającym skutki prawne) tej osobie ochrzczonej z jej nowym partnerem/partnerką. o.O
(Tak na marginesie - może prawo kanoniczne się zmieniło od czasu ślubu opisanych pań, ale wg. dzisiejszego ślub ten byłby nieważny.)