"Potwierdzam, że dwie nowe osoby zostały przyjęte do klubu PO" - powiedziała naszemu portalowi
Małgorzata Kidawa-Błońska, posłanka Platformy Obywatelskiej. Mowa o
Janie Filipie Libickim i
Jacku Tomczaku, byłych posłach Prawa i Sprawiedliwości oraz Polska Jest Najważniejsza. Przypomnijmy: obydwaj panowie dali się poznać m.in.
jako przeciwnicy Marszu Równości w Poznaniu.
"Zaznaczam jednak, że nowe osoby zostały przyjęte do klubu, nie do partii - jeżeli nie złożą akcesu do partii - ich obecność w klubie potrwa tylko do końca kadencji" - wyjaśniła nam Kidawa-Błońska.
"Jestem przeciwny, żeby takie marsze były organizowane w centrum miasta. Uważam, że są prawne sposoby, by je uniemożliwić" - mówił Tomczak w 2008 roku o poznańskim Marszu Równości. W 2004 roku natomiast, wraz z Przemysławem Alexandrowiczem, na specjalnej konferencji prasowej wydał oświadczenie, w którym znalazło się sformułowanie: "Szczególny niepokój budzi użyty przez organizatorów marszu zwrot o tzw. orientacji seksualnej. Zwrot ten sugeruje, że chodzić tu może o promowanie takich
skłonności jak pedofilia, zoofilia czy nekrofilia". Sprawa o pomówienie, w którą zaangażowały się cztery kobiety oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka, ciągnęła się dwa lata, w 2006 roku zakończyła się porozumieniem i "przeprosinami".
Yga Kostrzewa, będąca jedną ze skarżących Tomczaka i Alexandrowicza, powiedziała naszemu portalowi, że miała okazję poznać obu panów podczas poznańskiego procesu, znanego jako "Nasza sprawa":
"Jacek Tomczak i Przemysław Alexandrowicz byli wówczas działaczami PiS, z tego bardziej radykalnego skrzydła, stąd ich skrajnie homofobiczne wypowiedzi dotyczące Marszu Równości. Jan Filip Libicki był jednym ze świadków. Dobrze zapamiętałam jego słowa podczas wysłuchania w trakcie sprawy: "Wszyscy jak tu siedzimy jesteśmy przecież katolikami". Przyjmowanie osób z takimi poglądami do partii czy do klubu świadczy o tym, iż Platforma kompletnie nie dba o swój wizerunek pro-człowieczy, nie zależy jej na tym. Pokazuje to, jak bardzo ta partia chce być "dla każdego", czyli dla nikogo, jest bezideowa w swojej masie. Z jednej strony mami nas zapewnieniem, że chce debaty parlamentarnej nt. związków partnerskich, a z drugiej strony przyjmuje do swojego grona osoby z taką homofobiczną przeszłością. Bardzo jestem ciekawa, jak ci panowie dziś odpowiedzieliby na pytania dotyczące projektu tej ustawy - może warto ich o to zapytać?".
(md)
Zaledwie kilka miesięcy temu Platforma pozbyła się posła Węgrzyna za niewybredny dowcip o lesbijkach. Dziś ta sama partia wita posła Jacka Tomczaka, który stawia znak równości między homoseksualnością a zoofilią i nekrofilią. Bardzo się cieszę, że PO w tak zdecydowany sposób zareagowała na mierny dowcip posła z Kędzierzyna-Koźla, ale czym jest prymitywny, sztamtiszowy wic w porównaniu z pełną nienawiści i pogardy wypowiedzią Jacka Tomczaka. Rozumiem dążenia PO do poszerzenia spektrum wyborców. Po Arłukowiczu i wypowiedziach o związkach partnerskich przyszedł czas na wzmocnienie konserwatywnego skrzydła. Nie należy jednak zapominać, że między konserwatyzmem a pogardą dla ludzi jest ogromna różnica - różnica, której PO być może nie dostrzega. Wyborcy dostrzegą?
Wielka szkoda, że partia, która chciała ucywilizować debatę publiczną (co w pewnym stopniu się nawet udało) posiłkuje się obecnie ludźmi, których nie chciałbym nawet słuchać pod budką z piwem.
Radek Oliwa
Zoofil krzywdzi zwierzę, pedofil gwałci dziecko, nekrofil bezcześci zwłoki.
Tutaj leży ta różnica. Porównywanie tych zboczeń do homoseksualizmu jest gorzej, niż głupie.
ale nikt cię do tego nie zmusza :) A, i możesz nazywać mnie frustratem jeśli w czymś ci to pomaga; nie ma sprawy :)
nawet bym to jakoś skomentował... ale jak już napisałem- szkoda gadać. Ale zmartwię cię- nadal zamierzam wykorzystywać forum zgodnie z jego przeznaczeniem czyli do wyrażania własnego (a nie większości) zdania. Pozdrawiam serdecznie :)
Trzeba by. Udawanie, że jest okej, oni nic nie znaczą i po co się przejmować nie pomoże, chyba że komuś to samopoczucie poprawia.
To chyba taka osoba nie powinna być przyjmowana do klubu, czyż nie? Równie dobrze można zaprosić tam pana Zdzisia spod monopolu, który jakieś poglądy ma, a że nie poparte żadną wiedzą to już trudno, nie zwracajmy uwagi. A potem go posadzą w sejmie i będzie ze swoim "niedoinformowaniem" stanowił o życiu całego społeczeństwa.
Trzeba by było połowę posłów zwolnić.. ja liczę, że te stare dziady ustąpią miejsca nowemu pokoleniu niebawem, które będzie choć trochę bardziej tolerancyjne, otwarte i bezstronne.