Niechęć do wielkich korporacji rośnie. Zwłaszcza w środowisku LGBTQ+. Społeczność ma dosyć wykorzystywania tęczy w celach marketingowych i hipokryzji koncernów. Jak zatem robić tęczowe zakupy? Czego się wystrzegać? Podpowiadamy!
Ostatnio na naszym portalu często możecie spotkać się z tematem pink washingu, czy komercjalizacji LGBTQ+. Z okazji trwającego Miesiąca Dumy (Pride Month) wiele znaczących marek zaczęło okazywać swoje wsparcie dla queerowego społeczeństwa. Nie zawsze jest wsparcie uczciwe czy prawdziwe. Nie możemy przecież zapominać o tym, że wielkie korporacje zarabiają na tęczowych torbach, skarpetkach, koszulkach. Zarabiają na naszej potrzebie przynależności - czasami jednocześnie wspierając, jak to było jakiś czas temu, aktywność polityczną Trumpa.
Uwielbiam ten moment, gdy widzę na mieście kogoś z tęczową przypinką na plecakuWy pewnie też i nie ma w tym nic złego. Wymienianie uśmiechów z obcą osobą ze świadomością, że w jakiś sposób należymy do tej samej społeczności, zawsze jest czymś wspaniałym. Warto się jednak zastanowić, jak bardzo kupowanie masowych produktów jest naszym świadomym wyborem, a na ile jest to po prostu decyzja, którą ktoś podjął za nas. Wielkie koncerny często próbują przekonać nas, że są naszymi przyjaciółmi. Cóż, wątpliwy czar współczesnego marketingu...
Warzywa od pani Krysi z osiedlowego, tęcza od Sary z InstagramaWspieranie lokalnych biznesów to nie tylko kwestia Miesiąca Dumy i tęczowych skarpetek. Podobne refleksje przecież nachodzą nas nawet podczas codziennych zakupów. Chcemy kupować polskie owoce i warzywa, coraz częściej wzdrygamy się na widok opakowanych w trzy warstwy plastiku truskawek, czy malin, no a poza tym kontakt z osobą sprzedającą na takim lokalnym bazarku jest po prostu miły. Podobne podejście powinnyśmy i powinniśmy mieć w stosunku do ubrań, również tych tęczowych. W internecie jest mnóstwo sklepów, sklepików i działalności prowadzonych przez kreatywnych ludzi, którzy wszystko robią własnoręcznie. Kupując u takich twórców i twórczyń, macie z nimi bezpośredni kontakt. Możecie sprawdzić skąd pochodzą wasze rzeczy, wesprzeć mały biznes, a często także i społeczność LGBTQ+, bo są to osoby ze społeczności. Inną możliwością jest robienie zakupów w sklepach, które może nie do końca kojarzą nam się z "małym", czy "lokalnym" bizesem, ale realnie wspierają społeczność LGBTQ+, na przykład oddając jakiś procent ze sprzedaży na fundacje czy organizacje niosące pomoc osobom nieheteronormatywnym.
Przykładem takiego mini biznesu może być SaraDzierga, którą znalazłam na Instagramie jakiś czas temu. Wyświetl ten post na Instagramie. Post udostępniony przez SaraDzierga (@saradzierga) Czy to oznacza, że kupowanie kolekcji PRIDE w sieciówkach jest złe?Cóż, to czy kupowanie w sieciówkach jest w ogóle etyczne, to temat na "inną rozmowę". Niezaprzeczalnie żyjemy w czasach fastfashion, szybiej mody, która nieustannie się zmienia, zmuszając nas do kupowania coraz to nowszych ubrań. Nie jest to dobre ani dla nas, ani dla środowiska - branża modowa odpowiada za dużą część generowanych na świecie odpadów. Mówiąc ogólnie, warto omijać duże, sieciowe marki i produkty o nieetycznym pochodzeniu, warto sprawdzać, co się kupuje, chociaż w 2021 roku to już brzmi jak straszny truizm. Czy zawsze da się być w stu procentach fair? Pewnie nie i nie ma co się za to winić, ale warto podejmować świadome wybory. W sieci coraz popularniejsze stają się produkty her.holiness. Mimo że dla niektórych mogą być kontrowersyjne, to użytkowniczki i użytkownicy Instagrama zakochali się w Tęczowych Maryjkach. Wyświetl ten post na Instagramie. Post udostęp... ( Pozostało znaków: 14617 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.