"Wymazać siebie" (oryg. "Boy Erased") jest opartą na faktach opowieścią o młodym chłopaku, który został wysłany na terapię reparatywną, z której miał wrócić jako "ex-gej".
Drugi pełnometrażowy film w reżyserii aktora Joela Edgertona, bazuje na biograficznej powieści (a w zasadzie wspomnieniach) Garrarda Conleya - "Boy Erased. A Memoir on Identity, Faith and Family", wydanej w 2016 roku. Amerykanin opisał w niej swoje doświadczenia z terapii reparatywnej, którą odbył w 2004 roku oraz zmiany, które zaszły w jego życiu w jej wyniku. Książka rozpoczyna się notą od autora, głoszącą: "Chciałbym, aby nic z tych rzeczy nigdy się nie wydarzyło. Czasami dziękuję Bogu, że miało to miejsce".
19-letni Jared* jest synem pastora. Od jakiegoś czasu interesuje się mężczyznami. Kryje się jednak ze swoją seksualnością. Kiedy w wyniku dramatycznych wydarzeń jego sekret wyjdzie na światło dzienne, chłopak stanie przed trudnym wyborem. Czy sprzeciwi się woli rodziców i będzie żyć jawnie jako homoseksualista bez ich wsparcia, czy może jednak poszuka sposobu na rozwiązanie swojego "problemu"? Wyjściem wydaje się być terapia reparatywna, która ma pomóc mu w byciu hetero.
Film opowiada o czasie, który chłopak spędził w grupie Love in Action, a także, w serii retrospekcji, o tym, co doprowadziło go pod drzwi tej organizacji. Pokazując praktyki stosowane na zajęciach prowadzonych przez samozwańczego "terapeutę" Viktora Sykesa (dobry Joel Edgerton), reżyser nie tylko wyśmiewa niektóre z nich, ale przede wszystkim pokazuje ich zgubny wpływ na psychikę młodego człowieka. "Wyjście z szafy" jest dla wielu ludzi trudnym, niezwykle dezorientującym momentem. A zrozumienie i pogodzenie się z własną seksualnością w warunkach, w których nikt inny jej nie akceptuje, ba!, traktuje ją jako grzech wobec Boga, może poważnie uszkodzić naturalny rozwój młodego człowieka. "Wymazać siebie" staje się w tym kontekście opowieścią ku przestrodze, historią, która ma na celu wymazanie terapii reparatywnej, jako prawomocnego sposobu radzenia sobie z osobami homoseksualnymi. (Po dziś dzień w wielu stanach USA istnieją podobne organizacje, w których modli się o oczyszczenie z grzechu homoseksualizmu (ang. "pray the gay away")).
Obraz Edgertona jest jednak poprowadzony w wyważony, stonowany sposób. Reżyser stara się nie demonizować pokazywanych praktyk, ani decyzji swoich bohaterów, a raczej pokazać z czego one wynikają, osąd pozostawiając samemu widzowi. Australijczyk nie poszukuje sensacji, stara się po prostu z ogładą i wyczuciem pokazać zgubne skutki braku akceptacji, a przede wszystkim samoakceptacji. Unaocznia, że jedyne co robi terapia reparatywna, to całkowicie miesza w głowach młodym ludziom, którzy przestają ufać własnemu ciału, własnym myślom, czy impulsom, sprawiając, że czują się jeszcze bardziej zagubieni niż dotychczas.
Jedną z najlepszych scen całego filmu jest mały moment, w którym Jared, podczas nocnego biegu po ulicach miasta, w którym odbywa się terapia, dostrzega billboard reklamowy marki męskich perfum. Patrzące nań stamtąd lico młodego mężczyzny, wydaje się drwić z niego, naigrywać z jego pożądania. Nic dziwnego, że chłopak uderza w citylight i wznosi ręce do nieba. Nie wie jak poradzić sobie z uczuciami, które budzi w nim ta reklama, jak zrozumieć, że to co przeżywa nie jest nienaturalne. Ten mały moment zdaje się najlepiej oddawać cały problem zawarty w dziele - co z tego, że będę próbował się zmienić, kiedy moja samoistna reakcja będzie zupełnie inna? Tylko przez akceptację mogę stać się w pełni sobą.
Obraz jest świetnie zagrany. Po światowej premierze na Festiwalach Telluride oraz Toronto, film okrzyknięto jednym z faworytów zbliżających się Oscarów. W ogromnej mierze właśnie dzięki wyważonym, pełnokrwistym kreacjom głównych aktorów. Lucas Hedges pokazuje, że jest w stanie udźwignąć cały film na swoich barkach, a Nicole Kidman i Russell Crowe w roli jego rodziców potrafią unaocznić dramat, wewnętrzne rozterki, a także próby przemiany, które zachodzą w ich bohaterach. Świetna jest też obsada epizodyczna. Rockman Flea z Red Hot Chilli Peppers występuje tu jako były-alkoholik, który dzieli się swoją historią wyjścia z nałogu i który uczy uczestników kursu "jak być mężczyzną". Choć występuje jedynie w kilku scenach, jego obecność i wpływ na bohaterów jest wyraźny. W tle pojawiają się także Xavier Dolan czy piosenkarz Troye Sivan. Ich bohaterowie, którzy spędzili w organizacji dużo więcej czasu, wydają się umieć odnaleźć w tych warunkach i próbują dostosować się do reguł panujących w ośrodku. Jednak pojedyncze sceny pokazują, że tylko odgrywają swoją rolę na potrzeby "teatrzyku" Love in Action i w zasadzie są tak samo zagubieni, jak główny bohater. Ich historia, w przeciwieństwie do historii Jareda, jest jednak jedynie zarysowana, zaakcentowana i, co najdziwniejsze, wydaje się być porzucona gdzieś w połowie drogi. To zresztą mój główny zarzut wobec filmu - w pewnym momencie scenarzysta i reżyser w jednej osobie zdają się zapominać o kilku wątkach, które zapowiadały się wyjątkowo ciekawie.
"Wymazać siebie" jest jednak opowieścią o Jaredzie, jego drodze oraz przemianach, które zaszły zarówno w nim, jak i w jego rodzinie, a ta poprowadzona jest już w dobry i interesujący sposób. Dzięki subtelnym zmianom zachowania Hedgesa, potrafimy wyczuć wewnętrzny dramat bohatera i współodczuwać jego zagubienie. Fakt, że chłopak był w programie jedynie przez kilkanaście dni, które i tak diametralnie wpłynęły na jego życie, daje natomiast do myślenia na temat tego, co musi dziać się z ludźmi, którzy znajdują się w podobnych organizacjach przez lata. Film kończy się zresztą sformułowaniami, które pokazują ogromną hipokryzję tego rodzaju przedsięwzięć, czyniąc z nich także sposoby na wyłudzenie pieniędzy od naiwnych ludzi.
Dzięki wszystkim tym elementom "Wymazać siebie" staje się emocjonującym dramatem, który nie tylko potrafi sprawić, że będziemy współczuć bohaterom, ale wydaje się też być nastawiony na zmianę myślenia samego widza. Oby jak najwięcej osób obejrzało ten film!
*"musieliśmy zmienić moje imię, bo nikt nie był w stanie wymówić mojego prawdziwego", śmiał się w jednym z wywiadów Garrard Conley.
Film pojawi się w polskich kinach 1 marca 2019 roku. Wcześniej jednak pokazywany będzie przedpremierowo podczas zbliżającego się American Film Festival (25-28 października).