Rozmowa z Małą i Dużą Asią, które wyprawiły wesele
Mała Asia i Duża Asia poznały się w 2008 roku, od 2010 mieszkają razem, w zeszłym roku zdecydowały się na uroczyste podpisanie umowy cywilno-prawnej i wyprawienie wesela. Od niedawna prowadzą na Facebooku stronę, gdzie dzielą się swoją miłością i pasjami. Z Asiami rozmawialiśmy o początkach ich związku, coming outach, formalnościach związanych z umową cywilno-prawną i weselu.
Chcecie podzielić się własną historią?PISZCIE DO NAS!
Opowiedzcie o sobie, jak się poznałyście?
Joanna Sieg (Duża Asia) i Joanna Ulanowicz (Mała Asia): Historia naszego poznania jest dosyć długa i skomplikowana. W największym skrócie połączyła nas pasja do teatru, szczególnie do Teatru Studio Buffo w Warszawie. Tak naprawdę poznałyśmy się w Internecie (jeszcze za czasów świetności portalu Nasza Klasa!) na grupie sympatyków jednego z aktorów tego teatru. Los sprawił, że zaprzyjaźniłyśmy się z nim. Było to w 2008 roku. Dzieliło nas wówczas wiele kilometrów. Jedna z nas mieszkała w Poznaniu i studiowała Dziennikarstwo i Komunikację Społeczną, druga w Kutnie kończyła liceum. Zakochanie i uczucie przyszło dopiero z czasem... Nie byłyśmy wcześniej w żadnym związku. Przez długi czas nie rozumiałyśmy co się z nami dzieje, bałyśmy się nazywać „TEGO” uczuciem. Jakaś siła przyciągała nas i sprawiała, że stawałyśmy się z dnia na dzień coraz bliższe sobie. Dzieląca nas odległość i obowiązki pozwalały tylko na sporadyczne możliwości spotkań. Niemniej cały czas byłyśmy w stałym kontakcie za pośrednictwem Internetu oraz telefonu. Kiedy postanowiłyście, że razem zamieszkacie?Ogromnym szczęściem był lipcowy tydzień w 2010 roku, gdy Mała Asia przyjechała do Poznania na wakacje. To był niezapomniany tydzień… Wyjątkowy. Początek naszego związku datujemy na 8 sierpnia 2010 roku. Z kolei od września tego samego roku mieszkamy razem w Warszawie. Początki nie były łatwe, wręcz przeciwnie, bardzo trudne! Czas ukrywania naszego związku i siedzenia w szafie trwał kilka lat. Wylałyśmy wiele łez, ograniczyłyśmy kontakty z ludźmi, praktycznie zamknęłyśmy się na świat. Wychodziłyśmy z mieszkania zakładając maskę na twarz pt. „przyjaciółki”. Udawanie przed wszystkimi, że jesteśmy tylko współlokatorkami czy przyjaciółkami totalnie wyniszczyło nas psychicznie. Budowałyśmy mur, który odgrodził nas od świata. Od wszystkich. Od rodziny, od przyjaciół, od bliskich. Dostrzegłyśmy, że musimy to zmienić, ale proces przygotowania się do pierwszego coming outu trwał wiele miesięcy. Pomocy w tych, najtrudniejszych dla nas momentach, szukałyśmy gdzie się dało, od psychologów, po księży…
Ten pierwszy "związkowy" coming out nastąpił przed...?
Wiedziałyśmy przed kim, jako pierwszym, chcemy się otworzyć – był to nasz wspólny przyjaciel, wspomniany na początku, dzięki, któremu poznałyśmy się. Robiłyśmy wiele „podchodów”, żeby w końcu wyznać mu prawdę, jednak wiele razy nie udawało się. Albo tchórzyłyśmy, albo brakowało czasu podczas rozmowy, albo jeszcze jakieś inne przeciwności. W końcu udało się! O ironio losu, stało się to 1 kwietnia 2012 roku. Wtedy uchyliłyśmy drzwi, które wyważyłyśmy całkowicie dopiero kilka lat później. Reakcja naszego przyjaciela była najlepsza z możliwych – pełne wsparcie, dobre słowo, troska.
Bardzo ważne jest to, komu pierwszemu powi... ( Pozostało znaków: 12361 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.