Wspólna sprawa
Z reżyserami Robem Epsteinem i Jeffreyem Friedmanem o filmie „Skowyt”, o pierwszym gejowskim Oscarze, o szalonych latach 70. i o Susan Sarandon rozmawia Mariusz Kurc
Z reżyserami Robem Epsteinem i Jeffreyem Friedmanem o filmie „Skowyt”, o pierwszym gejowskim Oscarze, o szalonych latach 70. i o Susan Sarandon rozmawia Mariusz Kurc
Można pracować z Jamesem Franco i się w nim nie zakochać?
Jeffrey: Niezłe pytanie na początek. Hmmm... James jest słodki. Słodki i kochany. I czarujący. Ale staraliśmy się być profesjonalni (śmiech).
Jak to się stało, że zagrał Allena Ginsberga w „Skowycie”?
J: Poznaliśmy go przez naszego przyjaciela Gusa van Santa. Gus kręcił „Obywatela Milka” z Jamesem (w roli Scotta Smitha, partnera Harveya Milka – przyp. MK) tu w San Francisco, a my akurat wtedy kompletowaliśmy obsadę do „Skowytu”. James też pisze wiersze, studiował poezję, dobrze zna legendarną księgarnię wydawnictwa City Lights, które wydało „Skowyt i inne wiersze” Ginsberga. Powiedział nam, że zawsze chciał zagrać któregoś z beatników, ale zakładał, że będzie to Kerouac albo Cassady. Rola Ginsberga była więc dla niego wyzwaniem.
Jakie znaczenie dla was ma fakt, że Ginsberg był gejem?
J: Ogromne, choć tak naprawdę zdałem sobie z tego sprawę dopiero podczas przygotowań do filmu. Homoseksualizm Ginsberga był kluczowy dla jego twórczości, dla postawy życiowej, światopoglądu. Gdy byłem nastolatkiem i czytałem poemat „Skowyt” po raz pierwszy, akurat ten aspekt do mnie nie dotarł. Po latach odkryłem w nim więcej gejowskich aluzji, odniesień. Bunt Ginsberga wyrósł na doświadczeniu tłumienia homoseksualnego pożądania, potem on wielokrotnie podkreślał potrzebę i wagę otwartej ekspresji seksualności.
Dramaturgiczną oś filmu stanowi proces sądowy, który toczył się w 1957 r.
J: Chcieliśmy, żeby ten wiersz miał własne życie. Dlatego pokazujemy nie tylko entuzjastycznie przyjęty występ Ginsberga w Six Galery w 1955 r., gdy po raz pierwszy deklamuje „Skowyt”, ale również sam wiersz w animowanych sekwencjach filmu. Pokazujemy też, skąd „Skowyt” się wziął - w części inscenizowanego wywiadu z Ginsbergiem - i wreszcie, jakie reakcje wywołał, czyli osławiony proces o obsceniczność.
Słyniecie z dokumentów. „Skowyt” to wasz pierwszy film fabularny.
J: Od lat przymierzaliśmy się z Robem do nakręcenia filmu fabularnego. „Skowyt” okazał się dobrą okazją, bo po prostu nie ma zbyt wiele archiwalnych materiałów filmowych o Ginsbergu z czasów, zanim stał się sławny, czyli z połowy lat 50. Musieliśmy odtworzyć młodego Allena i jego ówczesne otoczenie.
Wiersz „Skowyt” może być nadal aktualny?
J: Mam nadzieję. Zależy nam, by dotrzeć z filmem również do młodych widzów. Dla mnie był i jest aktualny. Wyrażał bunt pokolenia beatników, z którym się identyfikowałem, mimo że w ich czasach byłem małym dzieckiem... ( Pozostało znaków: 11300 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.