Podręcznik do nowego przedmiotu — historii i społeczeństwa szybko wywołał kontrowersje. Osoby aktywne na Twitterze prześcigają się w publikowaniu coraz bardziej niedorzecznych cytatów. Przeczytajcie kilka z nich — oczywiście... o gender! Zapytaliśmy Przemka Staronia o to, co nauczyciele myślą o nowym podręczniku.
Oprócz tego w podręczniku zdecydowanie rzucają się w oczy poglądy Roszkowskiego. Jan Paweł II jest cytowany wielokrotnie, chrześcijaństwo jest traktowane jako jedyna słuszna religia, a największymi wrogami, chociaż nie wiadomo Polski, świata, czy autora są: "ideologia gender" i feministki.
Wśród najbardziej popularnych obecnie ideologii politycznych należy scharakteryzować socjalizm, liberalizm, feminizm i ideologię gender, współczesną chadecję, czyli chrześcijańską demokrację, której nie należy jednak utożsamiać z chadecją sprzed lat 40 i więcej.
- możemy przeczytać.Współcześni socjaliści daleko odeszli od pierwotnych ideałów. Ich wizja doskonałego ustroju nie polega już na wyzwoleniu człowieka od wyzysku ekonomicznego, ale na wyzwoleniu człowieka od wszelkich ograniczeń, nawet wynikających z zasad przyzwoitości. Wystarczy przypomnieć sobie wszystkie marsze równości i ordynarne hasła niesione przez współczesnych socjalistów razem z feministkami i zwolennikami ideologii gender
Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny. Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?
— CzlowiekWulgaryzmZPodkarpacia (@cwzpod) August 8, 2022
Młodzieżowa rewolta lat sześćdziesiątych przyniosła początek ruchu zrównania praw homoseksualistów z prawami normalnej rodziny. Wypadki z nowojorskiego lokalu Stonewall Inn z czerwca 1969 r. stały się początkiem legendy ruchu gay power ('siła homoseksualistów'), a lokal nazwano za prezydenta Baracka Obamy pomnikiem narodowym. Tymczasem chodziło o atak tłumu homoseksualistów na policjantów, którzy z nakazem prokuratorskim sprawdzali doniesienia o burdach i handlu narkotykami w tym klubie.Przypominamy — wydarzenia w Stonewall uważane są za początek walki o prawa osób nieheteronormatywnych. 28 czerwca 1969 roku o godzinie 1:20 nad ranem policja wtargnęła do klubu Stonewall Inn, w którym bawiły się osoby LGBTQ+. Standardowa procedura policyjnych nalotów, które nie należały wtedy do rzadkości, przewidywała wylegitymowanie obecnych, a także sprawdzanie, czy płeć osób ubranych w "kobiece" stroje zgadza się z płcią prezentowaną przez ubiór. W tamtą noc po aresztowaniu kilku osób, na ulicę wyszedł tłum protestujących. Doszło do przepychanek z policją.
W latach osiemdziesiątych XX w. niektóre radykalne feministki dowodziły, że kobiety stanowią grupę historycznie upośledzoną oraz że ostatecznym celem rewolucji feministycznej musi być nie tylko likwidacja przywilejów mężczyzn, ale różnic między płciami jako takimi. Zaczęto więc lansować wbrew oczywistości teorię, iż różnica pici ma głównie charakter kulturowy, a nie biologiczny. Polem walki stało się prawo do aborcji, a radykalne feministki twierdziły, że płód jest tylko częścią ciała kobiety, z którą może ona dowolnie postępować. Tak jednak przecież nie jest, zważywszy choćby tylko ten fakt, że każdy ludzki płód ma własny indywidualny kod genetyczny.
Z białymi cześć z was pewnie tez ma problem pic.twitter.com/Msf63QZ2iy
— CzlowiekWulgaryzmZPodkarpacia (@cwzpod) August 10, 2022
W styczniu, w rozmowie z Anną Zalewską, powiedziałem, że HiT to raczej SHiT - nie historia i teraźniejszość, tylko spreparowana historia i teraźniejszość. Kiedy ukazał się podręcznik Roszkowskiego, stopień tego spreparowania powalił mnie na ziemię. Ten podręcznik bowiem nie tylko wypacza treści historyczne, ale i całkowicie wypacza pojęcia, posługując się używaną przez obecną władzę nowomową, stojącą w kontrze do ustaleń naukowych. Jeśli ktoś chce zrozumieć, jak obecna władza próbuje stworzyć nowe pojęcia, zachęcam do lektury - tyleż fantastycznej, co wstrząsającej - książki "Dobra zmiana, czyli jak się rządzi światem za pomocą słów", stworzonej przez Katarzynę Kłosińską i Michała Rusinka, wydanej w Wydawnictwie Znak - powiedział.
W tym podręczniku many do czynienia z paranauką i pseudonauką. To de facto nie jest podręcznik. To jest publicystyka, i to najgorszych możliwych lotów. I to nie tak, że to jest po prostu moje zdanie. Proszę zobaczyć, jak miażdżącą analizę HiT-u stworzyła choćby Polska Akademia Nauk i to na długo przed pojawieniem się podręcznika.
Zapytaliśmy Przemka o to, co rodzice, ale także po prostu, osoby, które nie chcą takich treści w szkole, powinny zrobić?
Wiele osób - jak nasza ekipa z Babką od histy, Sławkiem Drelichem i Krystianem "Uczę filozofować" Karczem na czele w dokumencie "Edukacja dla przyszłości" oraz osoby aktywistyczne jak m.in. Beata Molik czy Joanna Szydziak — nieustannie wypunktowuje bzdury, które są kanwą zarówno podstawy programowej HiT-u, jak i samego podręcznika. To samo nieustannie wskazują organizacje takie jak Wolna Szkoła, Protest z Wykrzyknikiem, NIE dla chaosu w szkole, Świecka szkoła, Jestem rodzicem i jestem przeciwko #LexCzarnek, które pokazują także, dlaczego jedyne, co powinno spotkać ten podręcznik, to ominięcie go szerokim łukiem i de facto bojkot — rodzice nie kupują, a nauczyciele_ki nie korzystają.
My wszyscy jednocześnie nie skupiamy się na samej krytyce — pokazujemy wyraźnie, co jest w samym przedmiocie oraz w podręczniku Roszkowskiego błędne, oraz pokazujemy alternatywy. Bo jak często podkreślam w swoich książkach - "Szkoła bohaterek i bohaterów" - na tym polega esencja walki z głupotą, manipulacją, ignorancją. W tej walce ważne jest bowiem nie tylko sprzeciwianie się złu, ale także - i to jest kluczowe — sianie dobra, pokazywanie przykładów, dawanie tipów, jak powadzić sobie w tej orwellowskiej rzeczywistości. Gdybym ja uczył historii, moim podręcznikiem byłaby genialna "Historia, której nie było" wspomnianej wyżej Babki od histy, czyli Agnieszki Jankowiak-Maik.
Mówi się osoba i przymiotnik, a nie redukuje do rzeczownika. Mam wymieniać niezliczone przykłady używania tej reguły?
Człowiek, osoba, mężczyzna, gej, kobieta, lesbijka itd. to też są rzeczowniki
Przykład: "każdy ludzki płód ma własny indywidualny kod genetyczny."
Każdy organizm ma dokładnie ten sam kod genetyczny, bo ten jest uniwersalny dla wszystkich znznych nam organizmów.
Tylko za którą?, Za jego prywatną czy policyjną?
To pytanie wciąż mnie nurtuje...
Mówi się osoba i przymiotnik, a nie redukuje do rzeczownika. Mam wymieniać niezliczone przykłady używania tej reguły?
Kwestia kontekstu. Słowa same w sobie nie muszą być krzywdzące, ale użyte w niewłaściwym kontekście już tak. Przeciwnicy LGBT+ tworzą narrację, że nam chodzi tylko o seks. Jest to krzywdzące, ponieważ z orientacją seksualną (czy raczej psychoseksualną) wiążą się także uczucia i szereg wyborów życiowych. Możliwość przytulania czy trzymania za rękę bliskiej osoby jest dla mnie bardzo waże, ale chyba jednak nie nazwiemy tego seksem? Chce móc przytulić swojego chłopaka bez strachu, że zostaniemy za to napadnięci. Taka bliskość jest nawet dla mnie ważniejsze niż seks. Redukowanie mnie tylko do czynności seksualnych jest w jakiś sposób dehumanizujące. Termin "homoseksualiści" za bardzo koncentruje się na seksie, dlatego może być w pewnych kontekstach niewłaściwy. Czy dehumanizujący, to już kwestia opinii.
Shingao zgadzam się z tym co piszesz. Dorzucę jeszcze, że na zachodzie gdzie używa się przymiotnika "gay" aby określić osoby niehetero (gay people, gay woman, gay society) używanie znacznie dłuższego, trudniejszego słowa jest zwykle nieprzypadkowe. Po za tym terminologia naukowa dla mnie jako że sporo czytam tekstów naukowych jest normalna jednak dla standardowej osoby kojarzy się bardziej ze szczurami w klatce czy badaniami na komórkach niż ludźmi jako takimi. Stąd na zachodzie jest to postrzegane tak negatywnie. Jak pierwszy raz usłyszałxm że nie musi się homosexual też byłxm zdziwiony. Wyjaśniam jakby ktoś nie wiedział i zastanawiał się skąd takie oburzenie czasem potrafi to wywołać wśród zachodnich aktywistów.
Kwestia kontekstu. Słowa same w sobie nie muszą być krzywdzące, ale użyte w niewłaściwym kontekście już tak. Przeciwnicy LGBT+ tworzą narrację, że nam chodzi tylko o seks. Jest to krzywdzące, ponieważ z orientacją seksualną (czy raczej psychoseksualną) wiążą się także uczucia i szereg wyborów życiowych. Możliwość przytulania czy trzymania za rękę bliskiej osoby jest dla mnie bardzo waże, ale chyba jednak nie nazwiemy tego seksem? Chce móc przytulić swojego chłopaka bez strachu, że zostaniemy za to napadnięci. Taka bliskość jest nawet dla mnie ważniejsze niż seks. Redukowanie mnie tylko do czynności seksualnych jest w jakiś sposób dehumanizujące. Termin "homoseksualiści" za bardzo koncentruje się na seksie, dlatego może być w pewnych kontekstach niewłaściwy. Czy dehumanizujący, to już kwestia opinii.