"Świętujemy dziś miłość! Pokażmy jak cholernie dobrze jest nam ze sobą!" - mówiła na początku wrocławskiego Marszu Równości jego gościni honorowa, Peaches. "Nienawiść to strach. Musimy iść do przodu, potrzebujemy otwartości i akceptacji" - podkreślała artystka. "Atmosfera była niesamowita" - dodaje w rozmowie z naszym portalem Alena Shumchyk, rzeczniczka marszu, która od jednego z mieszkańców Wrocławia otrzymała... słoik miodu na osłodę.
Marsz Równości ruszył ulicami miasta już po raz szósty. Niekwestionowaną gwiazdą wydarzenia (obok uczestników i uczestniczek) była
kanadyjska artystka Peaches, która dzień wcześniej grała koncert we Wrocławiu. Peaches zabrała głos przed marszem, podkreślając, że "Nienawiść to strach" i zachęcając do otwartości i miłości. Piosenkarka przyznała też, że chwilę wcześniej dowiedziała się o tym, że jej dziadkowie i Robert Biedroń pochodzą z tego samego miasta - Ustrzyk Dolnych.
"Marsz był niesamowity! Uczestnicy i uczestniczki przybyli tłumnie, Peaches powiedziała kilka ważnych dla nas zdań, atmosferę podgrzewała Samba, która zjechała do nas z całej Polski, było nas słychać" - podkreśla w rozmowie z nami Alena Shumchyk. Marsz to jednak nie wszystko - w trakcie odbył się happening z okazji
Międzynarodowego Dnia Wychodzenia z Ukrycia. Uczestnicy i uczestniczki wydarzenia mówili o sobie, kim są, dlaczego przyszli na marsz, nie zabrakło też rodziców, rodzin i przyjaciół LGBT, którzy wsparli uczestników i uczestniczki wydarzenia ciepłymi słowami. "Opowiadali o tym, że są dumni ze swoich bliskich, tata jednej z dziewczyn powiedział, że "w takim dniu każdy rodzic powinien być ze swoim dzieckiem", wiele osób płakało ze wzruszenia, jeden z gejów 60+ żądał natychmiastowego wprowadzenia ustawy o związkach partnerskich, albowiem "zostało im już dużo mniej czasu niż osobom młodym" i nie mogą czekać" - relacjonuje Alena, która sama dostała... słoik miodu na osłodę od jednego z uczestników. "Było mu bardzo przykro, że nadal musimy walczyć o tak podstawowe prawa, mówił, że żyje na świecie już ponad 80 lat i nie rozumie dlaczego ludzie nie mają równych praw" - opowiada Shumchyk.
"Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestniczkom i uczestnikom za udział w Marszu Równości, bez waszej obecności, niesionych transparentów i flag, skandowanych haseł marsz nie byłby taki duży i piękny, a przekaz dla mieszkańców i mieszkanek Wrocławia nie byłby tak głośny, spójny i zrozumiały" - reasumuje Shumchyk.
Udział w Marszu Równości wzięło kilkaset osób.
"Wiem, że może być ostro, ale dlatego właśnie chcę pójść. Liczy się przecież każda osoba. Od siedzenia w domu nic się nie zmieni" - mówiła Peaches w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeszcze przed marszem.
(md)
Walczmy o równe prawa
Self-determination, mówi to wam co ?
niestety jest lepszy od polskiego. po polsku dogadasz się tylko w polsce. W języku Anielskim dogadasz się właściwe wszędzie.
co to jest język anielski, niestety nie znam :( :D
Ale czy to powód, żeby w Polsce nie używać polskiego? Niestety strasznie się teraz zaśmieca polszczyznę...
niestety jest lepszy od polskiego. po polsku dogadasz się tylko w polsce. W języku Anielskim dogadasz się właściwe wszędzie.