"Przyszłość może być lepsza dla mnie i dla nich, gdybyśmy zastanowili się, co poprawić i co zmienić nie uciekając się do minionych, konserwatywnych rozwiązań, bo one nie pomogą nam zrozumieć świat takim, jakim rzeczywiście jest dzisiaj" - mówi w rozmowie z Konradem Krzysztofikiem Anna Grodzka, działaczka, polityczka, była posłanka.
Jakie fobie ma Ania Grodzka?
Nie toleruję agresji. Jednak wiem, skąd się bierze. Mamy wokół subkultury, dla których agresja jest normą. To ludzie, którzy przeżyli szok ostatniego 25-lecia. Złość jednak nie jest dobrym sposobem na naprawę rzeczywistości XXI wieku i na podejście do zmian zachodzących w społeczeństwie. Najwyższy czas na zbudowanie kultury dialogu i szeroko zakrojoną edukację społeczną.
Mnie samą też frustruje sytuacja społeczno-gospodarcza Polski po doświadczeniach Trzeciej i Czwartej Rzeczypospolitej. Znajduję inną odpowiedź na swój stres niż agresja i regresja. Przyszłość może być lepsza dla mnie i dla nich, gdybyśmy zastanowili się, co poprawić i co zmienić nie uciekając się do minionych, konserwatywnych rozwiązań, bo one nie pomogą nam zrozumieć świat takim, jakim rzeczywiście jest dzisiaj.
Jak wspomniałaś, jesteś Ty i są oni. Toteż mówi się, że dzisiejsza Polska jest podzielona. Jak możemy się porozumieć?
Przede wszystkim potrzeba nam dialogu i edukacji — potrzeba nam wizji lepszej przyszłości, społecznej mobilizacji. Musimy przestać walczyć, a w zamian zmierzać się na argumenty i rozwiązania.
To, co widzę dzisiaj w parlamencie, mówię tu o wszystkich partiach, to niestety potyczki słowne, a nie dyskusje na istotne tematy. Brak merytorycznej propozycji partii opozycyjnych jest tym, co je gubi. Postulaty większości partii rozbiegają się i rozpraszają, nie przynosząc konkretnych rozwiązań. Takie zjawisko przypomina istnienie dwóch skośnych w przestrzeni, których nie można do siebie przyłożyć.
Nie ma szans na porozumienie bez zbudowania wizji przyszłości. Z przyjaciółmi ze stowarzyszenia Społeczeństwo FAIR nazywamy to Wizją Piątej Rzeczypospolitej i staramy się zbudować taką wizję Polski, która spełniałaby oczekiwania większości ludzi — to przecież możliwe.
Czy nie jest tak, że lewica uzurpuje sobie ideologię tolerancji i zabiera ją prawicy?
Uzurpuje? A może jednak więcej jest tolerancji po liberalnej stronie? Tolerancja nie jest przypisana żadnej ze stron. Każdy człowiek może, jeśli tylko go na to mentalnie stać, akceptować ludzi innych. Akceptacja, a co najmniej tolerancja, należy się każdemu, o ile nie krzywdzi innych. W bliskim otoczeniu mam osoby tolerancyjne, a sympatyzujące z różnymi partiami. Tolerancja wynika w dużej mierze z chęci dobrego nastawienia do ludzi i z zaufania.
Możesz przytoczyć jakiś gest tolerancji z prawej strony, który Ciebie zaskoczył?
Kiedy byłam posłanką, moja społeczna asystentka Ania była (i nadal jest) zwolenniczką Prawa i Sprawiedliwości. Nie przeszkadza nam to we współpracy.
Teraz popularne jest pojęcie symetryzmu — że racje są po jednej i po drugiej stronie. Ja zauważam wiele spraw, które powinny łączyć prawicę z lewicą, konserwatystów z liberałami. Niemniej jednak rzeczywistości jest znacznie bardziej skomplikowana, niż można dostrzec w atmosferze wojny i walki. Symetryzm sugeruje bowiem, że polityczne sympatie należy rozkładać proporcjonalnie po obu stronach. Ja się z tym nie zgadzam. Czasem tylko jedna poważna skaza programu wyklucza poparcie dla całej tej partii. Dla przykładu, w moim przekonaniu fatalne byłoby popieranie autorytarnej i nacjonalistyczno-ksenofobicznej postawy PiS, albo prokorporacyjnego modelu globalizacji rynkowej PO i Nowoczesnej.
Dlatego mówię o konieczności stworzenia wizji V Rzeczypospolitej Polskiej i lepszego świata. Wizji, która będzie w stanie „porwać” większość ludzi.
Czy zalegalizowanie związków partnerskich lub uproszczenie procedur związanych z korektą płci nie stanowią zagrożenia dla polskich wartości?
Rozumiem, że to nie godzi się z konserwatywną ideologią, ale przecież można na ten temat dyskutować. Rozumiem też, że termin „polskie wartości” jest pojęciem zawłaszczonym i definiowanym przez jedną z politycznych opcji. Moje wartości, jak i te ogromnej liczby ludzi, jakich znam (podkreślam także Polaków) nie są sprzeczne z legalizacją związków jednopłciowych, ani korektą płci. Stereotypem stało się myślenie, że lewicowcy chcą wprowadzić wyimaginowaną kulturę, której prawica nie chce. Osoby homoseksualne, czy transpłciowe żyją w Polsce. Statystyki mówią, że 1,7 miliona osób w Polsce deklaruje się jako osoby LGBT i można się domyślać, że dużo więcej nie chce się ujawnić. Takie osoby żyły i żyją zawsze w każdej kulturze, na całym świecie. Taka różnorodność to absolutnie naturalna rzecz.
Prawdziwa demokracja to nie dyktatura większości, która z zasady dyskryminuje mniejszości. Powinniśmy myśleć o demokracji, która bierze pod uwagę dbanie o społeczeństwo jako całość. Płciowość, czy orientacja seksualna nie są wolnym wyborem każdego człowieka. Warto sobie zadać pytanie, jeśli się z tym nie godzę, to dlaczego. Czy taka wersja demokracji jest dla mnie zagrożeniem?
Jak przebiegała Twoja kariera polityczna?
Zawsze byłam lewicową aktywistką. W 2011 roku należałam do pozarządowych organizacji LGBT. Poznałam wtedy Janusza Palikota, który zorganizował spotkanie z tymi ruchami. Po utworzeniu partii Twój Ruch zaproponował mi start w wyborach. Początkowo nie byłam przekonana, ale obiecał mi, że sprawy osób transpłciowych będą uwzględnione w programie partii. Ostatecznie uznałam, że będzie to okazja do wielu wystąpień i sposobność do realizacji mojej misji szerzenia świadomości o osobach transpłciowych. I rzeczywiście, miałam okazję przeprowadzić w parlamencie pełen proces legislacji ustawy o uzgodnieniu płci. Niestety zawetował ją prezydent Andrzej Duda.
Z ruchem Palikota rozstałam się w trakcie kadencji parlamentarnej. Okazało się, że mój lewicowy światopogląd zderza się z poglądami społecznymi Janusza, a chęć pozostania w polityce nie jest wystarczająca. Dlatego zdecydowałam się przenieść do pozaparlamentarnej partii Zieloni. Uczestniczyłam w procesie powstawania partii Razem, która w znacznej mierze wyłoniła się z ruchu Zielonych.
Jestem do dziś przekonana, że partia Razem jest najbliższa moim poglądom i sympatyzuję z nimi. Niestety nie przyjęli mnie do Razem, mimo że złożyłam taki akces. Myślę, że powodem było to, że Razem budowało swoją tożsamość w oparciu o ludzi mało znanych politycznie i nie chcieli łamać tej zasady. W trakcie formowania się list kandydatów do parlamentu, przed wyborami w 2015 roku, byłam jeszcze w partii Zieloni. Optowałam wtedy za utworzeniem wspólnej listy Zielonych i Razem. Zieloni zdecydowali wtedy jednak stworzyć wspólną listę z Ruchem Palikota i SLD pod nazwą Zjednoczona Lewica. Uznałam wtedy, że powinnam odejść z partii Zieloni i że nie będę kandydowała w tych wyborach. Popierałam partię Razem.
Czym zajmujesz się teraz?
W trakcie pracy w parlamencie prowadziłam komisję, którą nazwaliśmy Społeczeństwo FAIR. Debatowaliśmy o problemach Polski, zapraszaliśmy gości, rozmawialiśmy o przyszłości Polski. Po wyjściu z parlamentu założyliśmy stowarzyszenie Społeczeństwo FAIR, by kontynuować pracę i wspólnie podejmujemy się sformułowania wizji Piątej Rzeczypospolitej. Teraz jako stowarzyszenie tworzymy think tank, który buduje program dla progresywnych, wrażliwych społecznie ruchów politycznych i partii. Współpracujemy blisko z Inicjatywą Polska.
Jaki jest cel tego stowarzyszenia?
Celem jest szerszy udział w debacie społecznej, praca nad rozwiązaniami, które byłyby atrakcyjne dla Polaków.
Chcecie wpłynąć na program partii Razem, czy partii Zieloni?
Wpływów nie można zadeklarować, ale mamy nadzieję, że zechcą skorzystać z naszego dorobku merytorycznego.
Nadal przyjaźnisz się z Robertem Biedroniem?
Tak, jesteśmy przyjaciółmi.
Będzie startował w wyborach prezydenckich?
Mam taką nadzieję. Uważam, że powinien i tak mu doradzam.
A słucha się Ciebie?
On się nikogo nie słucha. Jest wrażliwy na postulaty szerokiej opinii publicznej i stara się być w zgodzie ze swoimi postępowymi ideałami. Mam nadzieję, że moje dobre argumenty do niego docierają. W końcu to bardzo inteligentna osoba.
Skoro rozmawiamy o przyjaźniach, to nie omieszkam zapytać, czy miałaś przyjemność wypić herbatkę z prof. Krystyną Pawłowicz?
Niestety nie, ale próbowałam.
Kiedyś w podwarszawskim klubie wypowiedziała się obraźliwie na mój temat. Obiło się to szerokim echem w mediach. W ciągu dwóch tygodni zorganizowałam spotkanie z obywatelami tego miasta. Zaprosiłam na to spotkanie panią Krystynę Pawłowicz po to, by ludziom, z którymi się spotkała, wytłumaczyć jak niemądra i niegrzeczna była jej wypowiedź. Niestety pani Pawłowicz nie zjawiła się na spotkaniu. Niemniej jednak na moje spotkanie przyszło wiele osób w różnym wieku. Osób, które pojawiły się wcześniej na spotkaniu z Panią Pawłowicz. Na wstępie poprosiłam, żeby zgłosili się ci, którzy podzielają argumenty pani Pawłowicz. Zgłosił się młody człowiek, otworzyliśmy dialog. Rzecz jasna pojawiła się różnica zdań i poglądów, ale się nie atakowaliśmy. Po spotkaniu dostałam e-maila od tego młodego mężczyzny, który podziękował mi za spotkanie i przyznał, że wiele zrozumiał pomimo różnicy poglądów.
>podaj złą definicję
>nie zgódź się z nią
Mogło być gorzej.