Przedstawiamy kolejnych nowożeńców!
W październiku wstąpili w związek małżeński w Edynburgu, parę dni później urządzili wesele w Bobrownikach, gdzie jeden z Łukaszów jest… sołtysem. Rozmawialiśmy z nim o przygotowaniach do ślubu, ceremonii w Edynburgu i o reakcjach we wsi na gejowskie wesele.
Standardowo muszę zapytać o to, jak się poznaliście? Poznaliśmy się podobnie tak jak większość, czyli przez Internet - na forum dotyczącym spraw LGBT. Zagadaliśmy do siebie z powodu naszych imion, pamiętam, że to Łukasz pierwszy do mnie napisał wiadomość o treści: „fajnie poznać i wiedzieć, że na forum jest też drugi Łukasz”. Korespondowaliśmy ze sobą przez dłuższy czas internetowo, a ponieważ dzieliło nas około 800 km (Tarnów i okolice Słupska) - face to face postanowiliśmy się spotkać w środku, czyli w Warszawie. Później były spotkania we Wrocławiu, w Lublinie i po kilku miesiącach stwierdziliśmy, że Łukasz przyjedzie do mnie na próbę… Próba się skończyła i mieszkamy w dalszym ciągu razem. Opowiedz coś o Was, czym się zajmujecie? Z wykształcenia jestem biologiem i ekologiem roślin, technikiem BHP, technikiem masażystą, audytorem ekologicznym. Od dzieciństwa jestem maniakiem roślin i ogólnie przyrody, a moją pasją są przede wszystkim ogrody. Uwielbiam podróżować, zwiedzać, poznawać nowych ludzi, kulturę i chwytać każde miejsce jak tylko się da. Od połowy sierpnia tego roku jestem sołtysem wsi Bobrowniki w gminie Damnica na Pomorzu. Mój mąż, czyli drugi Łukasz, z wykształcenia jest technikiem agrobiznesu i także technikiem masażystą. Łukasz uwielbia zwierzęta i prowadzi działalność gospodarczą, polegającą na pielęgnacji terenów zielonych. Jego największym hobby są gry komputerowe, muzyka, a także poznawanie nowych ludzi i zwiedzanie.
Jesteśmy małżeństwem i mogę oficjalnie nazywać Łukasza moim mężem i jestem z tego dumny. Czyli można powiedzieć, że połączyła Was też miłość do przyrody! Kiedy zdecydowaliście się na ślub? Decyzja o ślubie nie zapadła z dnia na dzień. Rozmawialiśmy o tym od dłuższego czasu i dojrzewaliśmy do tego. Żyjemy w polskiej rzeczywistości i każdy kto zna nasze problemy wie jak to jest z legalizacją związków. Wiosną udało się nam załatwić praktycznie wszystkie możliwe notarialne upoważnienia, a także testamenty. Żyjąc w związku, który w Polsce nazywa się „konkubinatem” i dodatkowo będąc gejami, mieliśmy wrażenie, że dużo ludzi, w tym także rodzina, nie traktowała nas serio. Chodzi mi tutaj o podejście do naszego związku oraz jego nazewnictwo. Usłyszałem kiedyś od obcych ludzi, że mam kochanka! Zrobiło się nam bardzo przykro. Czasami też dawało się odczuć, że nasz związek był traktowany na zasadzie: „pewnie za chwilę i tak się rozstaną, minie im”. Poza tym ciężko zawsze było się tłumaczyć ludziom – „to jest mój partner życiowy” itd. Wydawało nam się to niewystarczające. Uznaliśmy, że chcielibyśmy usankcjonować nasz związek mimo tego, że w Polsce będzie to nieważne.Teraz jesteśmy małżeństwem i mogę oficjalnie nazywać Łukasza moim mężem i jestem z tego dumny. Z drugiej strony mamy teraz na palcach obrączki, które oczywiście są kawałkiem metalu „złota”, ale jest to bardzo ważny symbol dla nas. Symbol, który umacnia nasz związek, symbol, który przypomina cały czas o najbliższej osobie. Jak reakcja najbliższych na wieść o planowanym ślubie? Jesteśmy ujawnioną parą... ( Pozostało znaków: 13100 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.