Rozmowa z Karolem Radziszewskim
O odkrywaniu queerowej historii, Ryszardzie Kisielu, akcji Hiacynt i trans- oraz homo-motywach w sztuce rozmawialiśmy z Karolem Radziszewskim.
Na początku maja w Krakowie mogliśmy oglądać wystawę Karola Radziszewskiego i Ryszarda Kisiela, "Travestis". Tytuł wystawy odnosił się do jednego z cykli fotograficznych Ryszarda Kisiela "Le Cabaret Travesti". Archiwalne zdjęcia to efekt sesji realizowanych przez Kisiela z grupą znajomych w połowie lat 80. W prywatnym mieszkaniu, bawiąc się rekwizytami, szminkami i spontanicznie tworząc kostiumy z resztek materiałów, kreowali własny, kampowy świat, alternatywny do rzeczywistości PRL. Wystawa zapowiadała pierwszą edycję Trans*Festiwalu.
Pod koniec maja w Krakowie odbyła się pierwsza edycja Trans*Festiwalu, który zapowiadała wystawa Twoja i Ryszarda Kisiela, "Travestis". Homo-motywy w sztuce nie są już niczym nowym, także w mainstreamie. Jak Twoim zdaniem jest z trans-motywami?
W tej chwili jest to najmodniejszy temat. Widzę Oscary odbierane przez aktorów, którzy zagrali role trans, mainstreamowych aktorów w feministycznych kampaniach, którzy zakładają sukienki, kampanie kosmetyków, w których męscy faceci z wąsami mają pomalowane usta na czerwono. To oczywiście nie do końca jest trans, ale dużo się dzieje wokół zabawy płcią. Jeżeli chodzi o samą sztukę to też inaczej jest na zachodzie, inaczej tutaj. Np. na prestiżowym Triennale w New Museum w Nowym Jorku jeden z głównych tematów dotyczy post-internetu, ciała, modyfikacji ciała i transgenderyzm jest tam mocno wyeksponowany i zmiksowany jeszcze z nowymi technologiami. No a u nas jest biednie. W wystawie, którą pokazujemy z Ryszardem Kisielem, staramy się uciec od takiej typowej gejowskości. Ze zbioru kilkuset zdjęć Kisiela wybierałem te, które krążą wokół zabawy płcią. Ale też od początku z Ryszardem ustaliliśmy, że nie udajemy, że są to zdjęcia transgenderowe, czy transseksualne – to nawet nie jest typowy transwestytyzm. Dlatego użyliśmy francuskiego słowa "travestis", bo to jest zabawa płcią, trochę kabaret. Oczywiście czerpie to z imaginarium gejowskiej kultury, ale jednak w wizualnej formie idzie dość daleko. Są zdjęcia, na których chłopak pozuje z fiutem ukrytym między udami, symulując cipkę, dalej są zdjęcia w stylu "Rocky Horror Picture Show", chociaż sami autorzy tego filmu wtedy nie znali. Te wszystkie klisze teraz wydają się trochę naiwne, ale to jest 1985 rok i PRL, więc z tego punktu widzenia są bardzo progresywne. Ciekawe, że poszli w to, a nie tylko w typowe akty, erotykę, męskie ciało, sporo z tych zdjęć jest jednak sfeminizowanych.
Co oznaczają "Badziewanki"?
Co dla mnie jest najciekawsze i to czego zawsze szukam w swojej sztuce to lokalne konteksty: również na poziomie słownictwa, nazwy – jak "badziewanka" właśnie. Badziewanka, czyli kostiumy z resztek materiałów, bo w PRL-u nie było za bardzo środków. Kisiel mówił, że łączył fragmenty kobiecych ubrań, ale też nieobrobione materiały i powstawały takie para-sukienki, zabawne kostiumy, które były takim badziewiem jest to też trochę degradujące określenie, albo autoironiczne. Dla mnie jest to queerowe w sensie idei, a nie tylko powierzchni. Zaczyny naszych lokalnych historii są bardzo inspirujące. Te zdjęcia nigdy nie były w takiej formie i w takim zestawie po... ( Pozostało znaków: 13172 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.