Majka Jeżowska opowiedziała o tym, dlaczego angażuje się w kwestię walki o prawa osób LGBTQ. "Od mojego debiutu minęło 40 lat i od tych czterech dekad cały czas uczę tolerancji i otwartości. W moich piosenkach nie ma nawoływania do nienawiści, jest odwrotnie: pokazuję, że dzieciństwo jest kolorowe, a dzieci są otwarte na świat" - mówiła.
Piosenkarka Majka Jeżowska, sojuszniczka osób LGBTQ, która okazała swoje wsparcie m.in. podczas koncertu na Pol'and'Rock Festival oraz przy okazji tegorocznego Tęczowego Piątku, opowiedziała o swoich sojuszniczych działaniach w wywiadzie z magazynem "Wprost".
Jeżowska twierdzi, że od początku swojej kariery starała się, by jej koncerty pełniły funkcję również edukacyjną: "Od mojego debiutu minęło 40 lat i od tych czterech dekad cały czas uczę tolerancji i otwartości. W moich piosenkach nie ma nawoływania do nienawiści, jest odwrotnie: pokazuję, że dzieciństwo jest kolorowe, a dzieci są otwarte na świat".
Piosenkarka o swoim zaangażowaniu w sprawy społeczne i polityczne oraz kwestię walki o prawa osób LGBTQ nawiązała do swojej wiary "Jako dziecko tak bardzo przeżywałam religijność, historie świętych, że pewnego razu, klęcząc cały dzień przed wiszącym u nas w domu obrazem Matki Boskiej, pomyślałam, że po wielu godzinach takiego klęczenia zaświeci się nade mną aureola. Opowiadam o tym, bo mój tato był głęboko wierzący, jego brat był księdzem. Całe liceum spędziłam śpiewając w kościele. W duchu chrześcijańskim byłam wychowywana tak, że wszyscy jesteśmy braćmi, równymi sobie, że mamy szanować bliźniego swego jak siebie samego. Dziś nie jestem przeciw religii, czy księżom, jestem przeciw homofobii. Przeciwko zapładnianiu małych umysłów na lekcjach religii jakimiś bzdurami".
Dodała: "12-letnia córka moich znajomych ostatnio musiała zareagować na słowa katechetki, która uczyła, że homoseksualizm jest grzechem śmiertelnym i chorobą zakaźną. Tyle, że córka moich znajomych dzięki rodzicom akurat wie, że to nie prawda. A pytanie, po co mi to całe zaangażowanie, trzeba było mi zadać wiele lat temu, kiedy zaczęłam być świadoma tego, że ludzie mnie słuchają. Albo chociaż słuchają moich piosenek".
Jakiś czas temu piosenkarka wzięła udział w sojuszniczej akcji organizowanej przez Kampanię Przeciw Homofobii. Wspominała, że została wtedy nazwana koniunkturalistką: "Usłyszałam to od kobiety, która sama kiedyś występowała na scenie, jest mamą znanego wokalisty. To mnie najbardziej dziwi, że ktoś, kto zna mnie od lat, może mnie posądzić o koniunkturalizm".
Kontynuowała: "Moja familijna twórczość nigdy nie była koniunkturalna. Wręcz odwrotnie, traktowana trochę pobłażliwie, niepoważnie. To, co robię, nie jest modne, obrywa mi się za to, to żaden koniunkturalizm. Kilka minut temu dzwonił mój manager i mówił, że jedna ze szkół, w której miałam wystąpić chyba się wycofuje z tego pomysłu".
(ab)