Aseksualni Steve i Thom są narzeczeństwem, a za tydzień biorą ślub. To, że są gejami, czyni z nich homoromantycznymi aseksualistami. Para rozprawia się z mitami na ten temat i opowiada, jak wygląda ich codzienne życie. Właściwie różnic zbyt wielu nie ma, prócz jednej – nie uprawiają seksu.
Seria „Sex Heroes” w „Huffington Post” to cykl, w którym publikowane są wywiady, listy i artykuły dotyczące ludzi, którzy doświadczają swoją seksualność niekoniecznie w heteronormatywnych kategoriach, jednocześnie uświadamiając ludzi o różnorodności seksualnej. Dzięki temu poznaliśmy historię Stevego i Thoma. Cały wywiad możecie przeczytać tutaj.
Thom (26) i Steve (34) z Bristolu są ze sobą trzy lata. 21 lipca biorą ślub, który będzie w stylu karcianym – aseksualiści porównywani są do asów. Każdy zaprasza po 52 gości, wystrój – figury karciane, a goście – ubrani w kolory flagi aseksualnej.
„Aseksualność to tożsamość” – mówi Steve. Nie doświadczają pragnienia seksualnego. Odpowiadając na komentarze tych, którzy nie rozumieją, czym jest aseksualność, ich związek to coś więcej niż tylko przyjaźń.
„Nasz związek jest dokładnie taki sam, jak innych ludzi. Tylko nie uprawiamy seksu” – mówią. Uwielbiają jeździć na campingi, spędzać czas ze swoim kotem, Jacxem, i planują swój ślub.
Najtrudniej jest im tłumaczyć, że bycie aseksualnym nie wyklucza bycia homoromantycznym. „Skoro możesz mieć seks bez miłości to możesz mieć miłość bez seksu” – mówią. Często spotykają się z teorią, że aseksualność to celibat. „Celibat jest wyborem, aseksualność – nie” - tłumaczą. Wielu ludzi uważa, że wypierają swój potencjał seksualny i swoje potrzeby albo byli molestowani. A najczęściej słyszą, że coś takiego nie istnieje. Nie jest to także hipolibidemia – czyli całkowity brak potrzeb seksualnych. W ich przypadku libido istnieje, ale nie jest zwrócone w stronę innych.
Steve najpierw ujawnił się jako biseksualista, rok później – gej. Przyszło mu czekać prawie 20 lat zanim poznał słowo „aseksualizm” i od razu wiedział, że to jest to. Thom ujawnił się w 2011 jako gej, ale czuł, że nie przystaje. Dopiero studia psychologiczne pomogły mu zrozumieć, kim jest. Obaj pomoc uzyskali również w AVEN (AVEN (The Asexuality Visibility and Education Network).
Jednak zanim zdali sobie sprawę z tego, że aseksualność to najlepiej określające ich pojęcie, próbowali interakcji seksualnych, które najczęściej były nieudane i towarzyszyły doświadczaniu swojej orientacji seksualnej – byciu gejem. Obaj starali się sprostać społecznemu scenariuszowi zamiast zrozumieć siebie i swoją seksualność.
Seks jest wszędzie – w telewizji, w sklepowych witrynach, gazetach. Ludzie zaczęli kłamać o swoim życiu seksualnym – w XXI wieku nie wypada go nie mieć. Ciągły wyścig i licytacja…
Spotykanie z alloseksualnymi ludźmi mogą dla aseksualnych ludzi skończyć się nie najlepiej – poczuciem winy, niesprawiedliwości, obniżoną samooceną itd.
Aseksualność to spektrum. To, że nie odczuwają potrzeb seksualnych, nie znaczy, że nie mogą tworzyć związków. Posiadają tzw. orientację romantyczną: mogą być aromantyczni, biromantyczni, hetero- i homoromantyczni. Czasem jest to ceteroromantyczność, panromantyczność, poliromantyczność czy demiromantyczność. Jak mówią Steve i Thom – są osoby aseksualne i osoby z potrzebami seksualnymi, a pomiędzy – greyseksualni.
Badania z 2004 roku mówią, że 1% społeczeństwa jest aseksualna, ale podejrzewa się, że ten odsetek może być wyższy. Brak wiedzy na temat aseksualności powoduje, że coming out jest trudny, bo muszą zmagać się z niewiedzą i ignorancją, które wynikają z braku podstawowej edukacji seksualnej.
Para wzięła również w podcaście „Pieces of Ace”:
(ar)
Ten serwis używa plików cookies. Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Dowiedz się więcej.
Rozumiem
Tzn. rozumiem istnienie tych postaw, jest to jasne, świat jest kolorowy, różnorodny.
Ale strasznie mnie irytuje potrzeba nazwania wszystkiego. Ta psychiczna potrzeba definiowania wszystkiego odziera to z tajemnicy. Staje się to takie... akademickie.
Czy możemy po prostu byś ludźmi?
Na przykład po to, żeby wytłumaczyć komuś, że jest się aseksualnym i nie chce się uprawiać seksu. Proste :D
Tzn. rozumiem istnienie tych postaw, jest to jasne, świat jest kolorowy, różnorodny.
Ale strasznie mnie irytuje potrzeba nazwania wszystkiego. Ta psychiczna potrzeba definiowania wszystkiego odziera to z tajemnicy. Staje się to takie... akademickie.
Czy możemy po prostu byś ludźmi?
"To, że są gejami, czyni z nich homoromantycznych aseksualistów". --> lepiej
Brakuje mi w tym artykule fragmentu, że aseksualizm wcale nie wyklucza tego, że ktoś będzie uprawiał seks. Jako osoba aseksualna często spotykam się albo z wykluczeniem, że moja orientacja istnieje, albo z myśleniem że aseksualizm=nigdy nie będę z kimś sypiać. Racja, nie odczuwamy pociągu seksualnego, jednak istnieją osoby aseksualne, które nie mają nic przeciwko sypianiu z innymi. Po prostu tego nie potrzebują. I to jest istotne. Nie potrzebujemy rozładowywania napięcia w ten sposób. Możemy się zdecydować na seks, ale ma on dla nas inny wymiar - bycia blisko. Oczywiście są też osoby aseksualne, które nigdy nie decydują się na kontakt seksualny i to kompletnie w porządku.
Demiseksualizm jest opisywany jako możliwość odczuwania pociągu seksualnego do osób, z którym stworzy się "głębszą więź" emocjonalną.
Greyseksualizm to coś szczerszego i bardziej "rozlazłego". Pociąg seksualny odczuwany tylko bardzo od czasu do czasu w stosunku do konkretnego typu osób posiadających dla takiej osoby "to coś"; odczuwanie pociągu do pewnego stopnia, ale zupełny brak ochoty do "zrobienia czegoś z tym". Mówi się też, że generalnie jest to sympatyzowanie z aseksualizmem, ale nie bycie pewnym, czy to faktycznie w stu procentach pasuje. Ewentualnie brak umiejętności rozpoznania, czy faktycznie się odczuwało pociąg czy nie. Innymi słowy takie trochę mieszane odczucia, co to tego, czy takie zainteresowanie drugą osobą jakie się miało, może być definiowane jako pociąg seksualny, czy nie.
Generalnie, jeśli traktować aseksualność i jej pochodne jako spektrum, to jeśli na dwóch końcach umieścić a i demi, to gray byłoby po środku.