Patch ma 27 lat i jest kolejną osobą agenderową w Stanach Zjednoczonych – i to legalnie! Takie postanowienie zostało wydane przez sędzię Amy Holmes Hehn w stanie Oregon w zeszłym tygodniu. Ta sama sędzina w zeszłym roku wydała podobną decyzję w sprawie weterana wojennego, Jamiego Shupe’a, który stał się osobą niebinarną w zeszłym roku.
„Miałem jakieś 6 lat, kiedy zorientowałem się, że płeć nie ma dla mnie większego znaczenia” – mówi Patch dla NBC News. Potem zaczął poznawać kolejne terminy: transpłciowość, genderqueer itd. Niestety, Patrick nie czuł, żeby którakolwiek z nazw oddawała to jakim człowiekiem się czuł.
Nauka, nowe teorie i pojęcia. Dla Patricka to wciąż nie było to. Problemem były wymogi formalne i prawne, które są bezpośrednio związane z płcią. Kodeksy i przepisy prawa są pisane z zastrzeżeniem płci. Wszędzie kazano mu się utożsamiać. Teraz już nie musi.
Patch zajmuje się programowaniem i tworzeniem gier komputerowych. Swojego nowego imienia używa już od jakiegoś czasu, zanim zapadła decyzja sądowa o przyznaniu statusu osoby apłciowej. „To moje imię mnie opisuje” – podsumowuje.
Jak mówi Norrie May-Welby, intereseks z Australii, który wygrał podobną sprawę w sądzie jak Patch: „Może ludzie zrozumieją, że binarność jest za ciasna. Ty możesz czuć się kobietą albo mężczyzną, ale sobą obok niekoniecznie”. Teraz w rubryce płeć teraz wpisuje „non-specific”.
"Problem pojawia się za każdym razem, gdy używamy naszego języka. Zawsze musimy określać czyjąś płeć" - skarży się Patch. Samo zjawisko nauka nazywa to brakiem tożsamości rodzajowych. Osoby niebinarne i neutralne płciowo to osoby spoza świata męskiej i żeńskiej identyfikacji płciowej. Do dzisiaj swojego bloga prowadzi niebinarny płciowo Micah. Używa zaimka „oni”. Merritt Kopas, niebinarny, transgenderowy pisarz, mówi, że owa „niebinarność” to może być agenderowość, czyli brak odczuwania konkretnej tożsamości płciowej, ale również może to oznaczać „nadmiar płci”, czyli odczuwanie obu płci i innych kategorii identyfikacji płciowej – czyli genderqueer. Do innych osób należą: Marilyn Roxie i jej blog Genderqueer Identities, pisarz i aktywista – s.e. smith i aktywista i bloger – JAC Stringer i jego motto na blogu: „nieheteronormatywne rozważania pieprzącego płeć, kobiecego chłopca”.
(ar)
Napisanie kobieta lub mężczyzna uchroni nas od wypisywania elaboratu na trzy strony A4, który i tak będzie niezrozumiały dla laika nie obeznanego z anatomią. Sytuacja, w której ktoś ma jakąś cechę bardziej pasującą do innej płci jest bardzo rzadka i zazwyczaj jest to tylko jedna cecha, którą łatwo opisać.
Idąc przez miasto widuję kobiety z krótkimi włosami lub wygolonymi włosami, w "męskich" ciuchach i nie mam problemu rozpoznać, że to kobiety. Widuję mężczyzn o delikatnych rysach twarzy i z długimi włosami, a i tak widać, że to mężczyźni.
Ja stosunkowo często mam problem z orzeczeniem, jaką płeć biologiczną może mieć inna osoba. W każdym razie, tych cech które trzeba byłoby wypisać wcale nie jest tak dużo i wcale nie potrzeba do tego trudnego języka. Nie chodzi przecież o to, aby opisywać czyjąś kość strzałkową. Poza tym są jeszcze portrety pamięciowe i zdjęcia. Naprawdę, da się to zrobić.
To widać należymy do odmiennych gatunków...
Musiałabyś opisać cały kościec i proporcje ciała oraz owłosienie i głos. Powodzenia ze zrobieniem tego bez odwoływania się do naukowego żargonu albo terminów "męskie" i "kobiece".
Do tego samo podanie liczb nie byłoby wcale sensowne, bo ludzie nie mają metra w oczach, ale świetnie rozpoznają samca lub samice swojego gatunku.
Po drugie, to że coś jest do zrobienia nie oznacza, że jest to sensowne i nie można tego zrobić lepiej i prościej.
Po trzecie, to nie rozumiem, czemu akurat płeć miałaby mieć szczególne znaczenie. Podanie płeć nieokreślona w przypadku gdy ktoś ma całkiem dobrze określoną płeć ma taki sam sens jak podanie np. zdjęcia obrobionego w Photoshopie. A co z ludźmi mającymi 164 cm, a identyfikującymi się jako 184 cm albo bez wzrostu? Dlaczego akurat płeć ma mieć status szczególny?
Napisanie kobieta lub mężczyzna uchroni nas od wypisywania elaboratu na trzy strony A4, który i tak będzie niezrozumiały dla laika nie obeznanego z anatomią. Sytuacja, w której ktoś ma jakąś cechę bardziej pasującą do innej płci jest bardzo rzadka i zazwyczaj jest to tylko jedna cecha, którą łatwo opisać.
Idąc przez miasto widuję kobiety z krótkimi włosami lub wygolonymi włosami, w "męskich" ciuchach i nie mam problemu rozpoznać, że to kobiety. Widuję mężczyzn o delikatnych rysach twarzy i z długimi włosami, a i tak widać, że to mężczyźni.
Ja stosunkowo często mam problem z orzeczeniem, jaką płeć biologiczną może mieć inna osoba. W każdym razie, tych cech które trzeba byłoby wypisać wcale nie jest tak dużo i wcale nie potrzeba do tego trudnego języka. Nie chodzi przecież o to, aby opisywać czyjąś kość strzałkową. Poza tym są jeszcze portrety pamięciowe i zdjęcia. Naprawdę, da się to zrobić.
Pomijając dzieci czy niektóre nastolatki, to płeć jest bardzo widzialną cechą. Dorosły człowiek musi się bardzo napocić, żeby zatrzeć drugorzędowe cechy płciowe. Nosić specjalne ubranie maskujące figurę, nie odzywać się itd. Lub brać hormony. Bohater artykułu na przykład wygląda jak typowy facet.
Chodzi mi o to, że wystarczy opisać te właśnie drugorzędowe cechy płciowe, zamiast wskazywać na płeć. Szczególnie, że nie u każdego są one wyraźne w takim samym stopniu.
Napisanie kobieta lub mężczyzna uchroni nas od wypisywania elaboratu na trzy strony A4, który i tak będzie niezrozumiały dla laika nie obeznanego z anatomią. Sytuacja, w której ktoś ma jakąś cechę bardziej pasującą do innej płci jest bardzo rzadka i zazwyczaj jest to tylko jedna cecha, którą łatwo opisać.
Idąc przez miasto widuję kobiety z krótkimi włosami lub wygolonymi włosami, w "męskich" ciuchach i nie mam problemu rozpoznać, że to kobiety. Widuję mężczyzn o delikatnych rysach twarzy i z długimi włosami, a i tak widać, że to mężczyźni.
Pomijając dzieci czy niektóre nastolatki, to płeć jest bardzo widzialną cechą. Dorosły człowiek musi się bardzo napocić, żeby zatrzeć drugorzędowe cechy płciowe. Nosić specjalne ubranie maskujące figurę, nie odzywać się itd. Lub brać hormony. Bohater artykułu na przykład wygląda jak typowy facet.
Chodzi mi o to, że wystarczy opisać te właśnie drugorzędowe cechy płciowe, zamiast wskazywać na płeć. Szczególnie, że nie u każdego są one wyraźne w takim samym stopniu.
Pomijając rzadkie przypadki osób interseksualnych, to każdy ma płeć. Tak samo jak każdy ma na przykład wzrost. To są biologiczne charakterystyki. I tylko to powinno być w dokumentach, a nie samoidentyfikacja.
Wyobrażasz sobie opis osoby zaginionej bez możliwości określenia płci? Albo rysopis podejrzanego o przestępstwo.
Płeć biologiczna sama w sobie nie jest cechą widzialną, choć wpływa na takie cechy. Ktoś może być wyższy albo niższy, mieć delikatne, albo ostre rysy twarzy, mieć zarost, albo nie, itd. Wskazanie na płeć biologiczną w takich sytuacjach jak podawanie czyjegoś rysopisu jest całkowicie zbędne.
Pomijając dzieci czy niektóre nastolatki, to płeć jest bardzo widzialną cechą. Dorosły człowiek musi się bardzo napocić, żeby zatrzeć drugorzędowe cechy płciowe. Nosić specjalne ubranie maskujące figurę, nie odzywać się itd. Lub brać hormony. Bohater artykułu na przykład wygląda jak typowy facet.
Nie będę się odnosił do tego co napisałeś, bo musiałbym albo używać niecenzuralnych słów albo po prostu wysłać cię do psychiatry XD. Zabawne, że raz jesteś Teo, a innym razem Teo (36) lol. I nie decyduj za mnie jak myślę, tym bardziej, że ten tok myślenia pasuje właśnie do ciebie^^. Oki nie musisz mi odpisywać skoro nie posiadasz argumentów, ale skwituję jednym. Tylko ty masz problem z obecną terminologią i nikt nie będzie jej zmieniał, żeby akurat tobie było miło. I radze ci następnym razem w ogóle się nie wypowiadać zanim nie nauczysz się nie obrażać osób, które mają inne zdanie.
Jeśli zamierzasz zareagować na to co teraz piszę, to będzie to ciąg dalszy Twojej dyskusji z samym sobą, co zainicjowałeś już w całej treści poprzedniego wpisu. Życzę Ci w tym dalszych sukcesów, świetnie Ci to wychodzi ! Ciekawe czy zauważysz, że walczysz z własnym niezrozumieniem tego, jak odczytałeś mój wpis. Tak, brak dalszego ciągu biorę na siebie, bo daruję sobie wyjaśnienie czegoś, co jest dla Ciebie nieprzyswajalne. Po prostu nie czuję potrzeby byś myślał o tym i owym inaczej niż uważasz, że powinieneś.
Przede wszystkim zipper znaczy zamek, tylko, że błyskawiczny i suwak nie oddaje w pełni tego terminu. To jest logika Twojego myślenia, a Ja daję sobie prawo nie kontynuować już z Tobą tej polemiki.
Ale przekombinowałeś lol. Przede wszystkim gender znaczy płeć, tylko, że kulturową i rodzajowość nie oddaje w pełni tego terminu. I chcesz teraz nazywać osoby transpłciowe transrodzajowymi? I nic dziwnego, że nie opisuje się jako asex, gdyż sex jest bardziej w tym przypadku użyte w znaczeniu seksualnym niż płciowym^^. I przykład z leworęcznością może i pasuje do homoseksualizmu, ale w żadnym stopniu nie do agenderyzmu, to zupełnie co innego^^. I wcale bezpłciowość nie jest pojęciem pustym. Termin istnieje już od dawna i mówi o braku płci biologicznej. I nie ma potrzeby używać terminu tożsamość rodzajowa gdyż tożsamość płciowa dotyczy tylko i wyłącznie gendera i nigdy nie był używany w stosunku do płci biologicznej. Inną kwestią jest to, że nawet jeżeli biologicznie jest interseksualną osobą to nie ma wpływu na jego tożsamość płciową. Nie ma potrzeby zmieniać terminologii ponieważ żadne terminy nie nachodzą na siebie. Powinieneś również wyedukować się zarówno w kwestii gender jak również w kwestii płci biologicznej, bo jedyne co mi przychodzi do głowy to twój brak wiedzy na wypowiadane tematy. Jeśli uważasz, że coś pominąłem a powinienem się ustosunkować to jeszcze raz to wytłumacz, bo tak napaćkałeś, że ciężko jest na to odpowiedzieć.
Temat ten pod względem terminologii jest niezwykle wrażliwy . Precyzyjniejszą kategorią jest 'arodzajowość, gdyż "apłciowość" nie dookreśla czy chodzi o płeć biol., czy tzw. społ.- kult. (gender).
Także 'agenderowość' należałoby definiować jako "brak odczuwania konkretnej tożsamości rodzajowej" a nie "tożsamości płciowej", gdyż w tej ostatniej brak dookreśleń jw.
Nie można, bo każde z nas jest organicznie uwikłane w system płci biologicznej, a agenderyzm do apłciowości ma się tak "koślawo", jak definiowanie leworęczności jako braku prawej ręki.
Odpowiednim terminem jest 'arodzajowość' albo 'bezrodzajowość', gdyż 'gender' w dosł. tłumaczeniu na j. polski to 'rodzaj'. Patch Abbatiello nie opisuje siebie w terminach 'asex' 'asexual', lecz w kategoriach odnoszących się do rodzaju (gender). Postawa jego i wielu mu współczesnych tzw. niebinarnych (non-binary) jest tj. realizacją postulatu depolaryzacji rodzajowej, faworyzowanej np. przez S.L. Bem, której praca na ten temat zbierała laury już w l.70-tych. 'Bezpłciowość' i 'apłciowość' są w j. polskim terminami pustymi, gdyż nie konkretyzują swej treści, a ich rozmycie widoczne jest chociażby w próbie przetłumaczenia je na inne języki, i tak np. badacz anglojęzyczny nie wie czy chodzi nam o 'sex' (płeć biol.), o 'gender' (rodzaj, społ.-kult. interpretację płci biol.) czy może o aseksualność. Przykładem rzetelności pojęciowej jest np. rozróżnienie tożsamości rodzajowej i płciowej wg Pankowskiej. Natomiast posługiwanie się terminami a /bezpłciowość w odniesieniu do depolaryzacji rodzajowej jest wygodne dla ośmieszenia i zdezawuowania tego zjawiska przez tzw. osoby cisgenderowe czy klasycznych transseksualistów binarnych (k/m; m/k), z czym spotykam się nader często. Wprowadza to zamierzony zamęt i niezrozumienie tego zjawisko, a w konsekwencji jego stygmatyzację i marginalizację. Jak ktoś chce operować precyzyjnymi określeniami, to się przyzwyczai. A jak ktoś woli 'kombinować' w dezinformacji i wypaczaniu zjawisk, to będzie operował pustosłowiem "płciowym".
Sprawa z używaniem terminów genderless/agender w dokumentach jest poniekąd absurdalna. W przypadku Australijczyka wystarczyło sprawdzić, co widnieje w jego dokumencie jako 'non-specific'. I w tym przypadku chodzi o termin 'sex' czyli płeć biologiczną. Osoba ta ma z pewnością jakiś typ chromosomów płciowych, gospodarkę hormonów płciowych, jak każde z nas. Tyle że z racji de-tranzycji, zniknęła (bodajże) w tym przypadku jednoznaczność płciowa i chyba tyle w tym temacie. Narracja w kategoriach genderless, bezpłciowości itp. są już tylko niekonsekwencją terminologiczną i nadmuchiwaniem sensacji przez media, jak i samych zainteresowanych. W przypadku Patch'a może być podobnie. Czasami w rzeczywistości może chodzić o jednoznaczny interseksualizm jak w przypadku Alex MacFarlane, no ale to takie nudne i mało dziwaczne. Lepiej napisać że "pierwsza osoba bez płci, ni to kobieta, ni mężczyzna" i już się można pysznie bulwersować i łapać za głowę.
Inną sprawą jest zasadność umieszczania rubryki 'sex' w dokumentach i jej typologia, gdyż w rzeczywistości żadne z nas nie jest jedynie jednej płci (wiadra z hejtem do dzieła!!!) a raczej zdominowane (przeważnie) przez rozwój jedynie jednej części z systemu płci. Przez pierwszy miesiąc naszego życia jesteśmy "uśpionym hermafrodytą", a potem to już wszystko w gestii hormonów, genów i ich mutacji. W przyrodzie nie ma predestynacji. Coś jest, bo jest. Tak wyszło. Płeć każdego z nas jest systemem plastycznym, labilnym, zasadzonym na dwu-potencjalności zarodkowej, i nie ma tu mowy o 'czystej polaryzacji'. Tajemnicą poliszynela środowiska nauk biologicznych jest to, iż przodkiem naszej linii rozwojowej są organizmy obojnacze, fakt stwierdzony już empirycznie w okresie darwinistów, jednakże nie tak bardzo 'nadmuchany' jak temat o 'małpim pochodzeniu'. No i w epoce "siódmej fali feminizmu" bardziej poprawne politycznie jest mówienie o biologicznej płci żeńskiej jako tej bazowej każdego z nas, no bo to takie nobilitujące te biedne i uciskane stworzenia ludzkie, zwane 'kobietami'.
Temat ten pod względem terminologii jest niezwykle wrażliwy . Precyzyjniejszą kategorią jest 'arodzajowość, gdyż "apłciowość" nie dookreśla czy chodzi o płeć biol., czy tzw. społ.- kult. (gender).
Także 'agenderowość' należałoby definiować jako "brak odczuwania konkretnej tożsamości rodzajowej" a nie "tożsamości płciowej", gdyż w tej ostatniej brak dookreśleń jw.