"Biskupi są przekonani, że orientacja homoseksualna jest zgubna, boją się, że ludzie o tej skłonności będą ją narzucać innym. Propagować. Ale propagowanie homoseksualizmu jest jak propagowanie niebieskich oczu" - powiedziała w rozmowie z tygodnikiem "Newsweek" Halina Bortnowska, filozofka, teolożka i publicystka, współzałożycielka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
„Nie istnieje żadna podstawa, by upodabniać lub stwierdzić analogie, nawet odległe, między związkami homoseksualnymi a Bożym planem wobec małżeństwa i rodziny" - orzekli w zeszłym tygodniu biskupi, przekreślając nadzieję wielu wiernych na otwarcie się Kościoła na LGBT.
W zeszłą niedzielę zakończył się w Watykanie synod biskupów dot. rodziny. Niektórzy ocenili go jako porażkę, inni zwracali uwagę na zmiany, które zachodzą w Kościele. M.in. o synodzie oraz o dyskusjach wokół rozmów biskupów o rozwodnikach i otwarciu się Kościoła na ludzi LGBT mówi w najnowszym "Newsweeku" Halina Bortnowska.
"Biskupi są przekonani, że orientacja homoseksualna jest zgubna, boją się, że ludzie o tej skłonności będą ją narzucać innym. Propagować. Ale propagowanie homoseksualizmu jest jak propagowanie niebieskich oczu. To jest coś poza naszym wyborem. Naszym wyborem może być tylko życie bez ukrywania się, w zgodzie ze sobą" - podkreśla teolożka, dodając, że "w środowisku katolickim jest tak, że każdy, kto się odsłoni, musi się liczyć z tym, że oberwie, będzie w praktyce pogardzany i upominany w sposób trudny do zniesienia". Bortnowska wspomina w wywiadzie Grupę Chrześcijan LGBTQ Wiara i Tęcza. "Niedawno poznałam grupę
Wiara i Tęcza stworzoną przez osoby LGBT, w której czułam się jak za dawnych czasów w duszpasterstwie akademickim. Promieniuje z nich radość z naszej wiary - cieszymy się, że się odnaleźliśmy na gruncie naszej wiary" - podkreśla teolożka.
Przypomnijmy: III Nadzwyczajne Zgromadzenie Synodu Biskupów „Wyzwania duszpasterskie związane z rodziną w kontekście ewangelizacji” odbyło się w dniach 5-19 października 2014 r. w Watykanie. W zeszłym roku donosiliśmy, że
wszystkie episkopaty na świecie otrzymały dokument przygotowawczy do synodu, którego elementem – pierwszy raz w dziejach Kościoła - była ankieta skierowana nie do hierarchów, ale do ludzi świeckich. Cztery pytania dotyczyły LGBT, w tym m.in. położenia ludzi LGBT w Kościele, duszpasterstwa w kontekście ludzi LGBT itd.
Grupa chrześcijan LGBTQ Wiara i Tęcza namawiała ludzi do wypełnienia ankiet, które za pośrednictwem "Tygodnika Powszechnego" zostały przekazane organizatorom synodu.
(md)
Wiemy, że synod głosuje doktrynę kościoła. Jesteśmy przyzwyczajeni, że tak jest. Pytanie czy Bóg kocha czy nie kocha geja, wydaje się być naturalne (przecież o tym dyskutujemy). Czy równie naturalne było by dla nas gdyby synod głosował problem występowania lub nie grawitacji?
Jeżeli ktoś z Was uznał moje pytanie za zbyt teoretycznie warto sobie uświadomić, że dopiero w roku 1992(!) Watykan uznał za swój błąd potępienie Galileusza za głoszenie (przecież na podstawie wyników ówczesnych badań naukowych), że to nie Ziemia, a Słońce leży w „centrum świata”.
Jak więc można pokładać ufność w nieomylność kogoś, to głosuje przyjęcie bądź odrzucenie faktów naukowych?
Dlatego drażni mnie próba przekonania społeczeństwa, że geje nie gwałcą niemowląt i nie deprawują potencjalnie heteroseksualnych, przyszłych ojców i matek rodzin na drogę zgorszenia, gdy dzieje się taka oto zbrodnia, że facet kocha drugiego faceta albo kobieta kocha drugą laskę albo wszyscy się kochają i mają opinię takich np. „panów” Okopodobnych w d..ie.
Oczywiście Pani Bortnowska ma rację, że nie można nikogo zmusić żeby miał niebieskie oczy, ale dlaczego przychodzi nam stwierdzać tak proste i oczywiste fakty?
Czy żyjemy w społeczeństwie ignorantów, któremu należy wyjaśniać, ze jednak istnieje grawitacja a Ziemia okrąża słońce?
Nie tylko katolicy. Wielu tak ma. Takie osoby znajdziesz także wśród LGBT.
A nasi hierarchowie może wreszcie zrozumieją ze cytat o ,, propagowaniu orientacji " jest prawdziwy i nie da się jej narzucić. Ją się ma albo nie.