Sąd oddalił pozew Urszuli Pawlik i Michała Minałto, powodów w Naszej Sprawie 2, uznając, że
"Rzeczpospolita" nie naruszyła ich godności osobistej. Sąd uzasadniał swoją decyzję tym, że publikacje gazety nie dotyczyły bezpośrednio powodów lecz grupy społecznej.
Przypomnijmy: wszystko zaczęło się od rysunku
Andrzeja Krauze, który w czerwcu w 2009 roku umieściła "Rzeczpospolita". Przedstawia on dwóch mężczyzn, którym urzędnik udziela ślubu, za nimi stoi mężczyzna z kozą, do której zwraca się ze słowami: "Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub, a zaraz potem my!". W środowisku zawrzało, tym bardziej, że
rysunek pojawił się niedługo po warszawskiej Paradzie Równości. Atmosferę podgrzała dodatkowo decyzja "Rzeczpospolitej" o publikacji artykułów Tomasza Terlikowskiego i nieżyjącego już dziś Macieja Rybińskiego. Rybiński napisał
swój felieton w formie listu kozy Mećki z Połoniny, która poczuła się oburzona z powodu przyrównania jej jak najbardziej heteroseksualnego związku z mężczyzną do związku jednopłciowego. Jeszcze dalej poszedł Terlikowski, który napisał
długi artykuł o niebezpieczeństwach rewolucji homoseksualnej. Opinia publiczna się podzieliła, jak i środowisko LGBT w Polsce. Jedni uważali, że trzeba do tego odnieść się z dystansem, drudzy, że dziennik przesadził. Działacze uznali porównanie ich orientacji do zoofilii za obrazę, zażądali sprostowania i przeprosin. "Rzeczpospolita" odmówiła. Pół roku po publikacjach złożyli pozew przeciwko dziennikowi oraz wyżej wspomnianym już dziennikarzom, powstała strona internetowa
Nasza Sprawa 2, na której na bieżąco mogliśmy się dowiadywać o działaniach związanych z protestem oraz z przygotowaniami do postępowania sądowego i wspomóc działaczy finansowo. Pierwsza rozprawa odbyła się 15 lutego 2011 roku.
"Będziemy walczyć gdzie indziej""Jestem rozgoryczona wyrokiem, choć oczywiście taki scenariusz wydarzeń również braliśmy pod uwagę. Wyrok, a także jego uzasadnienie pokazują, że w polskim prawie nie ma sposobów, by bronić godności pewnej konkretnej grupy. Nie ma jej w prawie cywilnym, które broni konkretnych, wymienionych z imienia i nazwiska osób. Nie ma jej w prawie karnym, które chroni godność tylko pewnych grup. Społeczność LGBTQ dowiedziała się właśnie po raz kolejny, gdzie jest jej miejsce i jaka jest waga jej opinii" - mówi naszemu portalowi powódka,
Uschi Pawlik, dodając, że nie będzie apelacji:
"Wyrok wyraźnie pokazał, że nie mamy narzędzi, by na drodze postępowania cywilnego osiągnąć nasz cel. Dodatkowo podniosłoby to również - i tak już znaczne - koszty postępowania. Paradoksalnie jednak odnieśliśmy sukces - chcieliśmy sprawdzić, czy da się bronić przed sądem godności osób LGBTQ. Okazało się, że nie - ochronie podlegają inne grupy, np. wyznaniowe, ale my nie." "Skoro nie udało się tu, będziemy oczywiście walczyć gdzie indziej. Tymczasem pragniemy gorąco podziękować tym wszystkim, którzy nas wspierali, na czele z naszym przedstawicielem prawnym Jackiem Świecą i naszym rzecznikiem Wojtkiem Szotem" - reasumuje Pawlik.
Rozgoryczenia z powodu wyroku nie kryje zaangażowany w Naszą Sprawę 2 prawnik i członek Stowarzyszenia "Pracownia Różnorodności",
Przemek Szczepłocki: "Sąd bardzo ściśle, bardzo wąsko zinterpretował przepisy o ochronie dóbr osobistych. W efekcie okazało się, że osoby nieheteroseksualne jako grupa społeczna nie mogą liczyć ani na ochronę prawa cywilnego, ani prawa karnego (bo nie mamy w Polsce homofobicznych przestępstw z nienawiści). Przed pomówieniami, zniewagami oraz insynuacjami mogą się bronić partie polityczne, osoby wierzące, osoby należące do danej narodowości, grupy etnicznej czy rasowej, a osoby LGBTQ - nie" - mówi Szczepłocki IS.
Wyrok nie zaskoczył wydawcy Innej Strony,
Radka Oliwy: "Sąd powołał się na wolność słowa, wolność poglądów i wolność prasy. Mi jako wydawcy portali internetowych i obywatela demokratycznego kraju są to wartości bardzo bliskie i w tym konkretnym przypadku znaczą dla mnie więcej niż niewątpliwie zranione poczucie godności. Wszystko na marne? Nie! "Nasza Sprawa 2" to dowód na to, że społeczność LGBT nie godzi się na rolę biernej ofiary. Cieszę się, że żyjemy w państwie prawa z niezawisłym sądownictwem, wolnością słowa i obywatelami, którzy wiedzą jak zabiegać o swoje prawa. Gratuluję autorom pozwu! Nie zgadzam się do końca z Waszą argumentacją, ale wiem, że odwaliliście kawał świetnej roboty. Komunikat, który dzięki Waszej pracy dotarł do mediów był bardzo czytelny: mamy swoją godność i będziemy jej bronić" - komentuje Oliwa.
Od wczoraj nie udało nam się skontaktować z "Rzeczpospolitą".
(md)
Pytaliśmy się Was dwa razy "czy warto wojować o kozę". Jak zmieniało się Wasze zdanie? Pod
koniec grudnia 2009 52 proc. z Was uznało, że "Rzeczpospolita" złamała prawo i powinna ponieść konsekwencje,
30 proc. wybrało odpowiedź, że rysunek był satyryczny, a wolność słowa jest wartością nadrzędną,
17 proc. natomiast uznało, że warto "wojować o kozę", ale nie za pomocą pozwu.
W lutym 2011 roku 71 proc. uznało, że dziennik powinien ponieść konsekwencje,
7 proc. wybrało odpowiedź, że warto "wojować", ale nie za pomocą pozwu, dla
20 proc. wolność słowa była najważniejsza.
zróbmy z koziołka matołka geja i od razu po problemie :)
Jakim cudem ze stwierdzenia, że istnieją ludzie negatywnie nastawieni do idei związków partnerskich wyciągnął Pan moją rzekomą opinię na ich temat?
Ano z tego co napisałeś - Czy się to podoba czy nie, niektórzy pomysłem związków partnerskich nie są zachwyceni. A skoro wyrażasz popierasz ośmieszanie tej ideai to wyciagnalem wnioski - ale widać się myliłem.