Osiągnęliśmy już prawie wszystko - poważnie. Wszystkie nasze postulaty jak równość małżeńska, liberalizacja procesu prawnego uzgodnienia płci czy brak zgody na mowę nienawiści zostały wysłuchane i cieszą się poparciem większości społeczeństwa. Do pełni szczęścia brakuje nam "tylko" władzy wykonawczej, które zechce dostosować obowiązujące prawo do zmian społecznych które już zaszły. Popracie dla naszych postulatów deklaruje już nie tylko Lewica lecz także największa po stronie opozycji partia czyli PO. Jak szybko po ewentualnie wygranych przez opozycję wyborach dojdzie do zmian prawnych i jak daleko idące byłyby te zmiany zależy oczywiście od wyników wyborów parlamentarnych oraz także późniejszych prezydenckich.
Jedno natomiast jest pewne: kolejne pięć lat PiSu lub PiSu ze wsparciem Konfederacji to postępujące pogarszanie się sytuacji prawnej społeczności LGBTQ. Zakaz "promowania postaw" LGBTQ na wzór Rosji czy jeszcze bardziej utrudniony proces tranzycji dla osób transpłciowych na wzór Węgier to plany, które PiS trzyma w swojej szufladzie i nie zawaha sie wyciągnąć w odpowiednim momencie. Będzie się to działo kompletnie niezależnie od opinii publicznej i od naszych działań. Nasze ewentualne protesty będą wręcz katalizatorem działań przeciwko nam, bo podgrzewanie atmosfery wokół tematów światopoglądowych jest partii Kaczyńskiego na rękę. Wszelkie nasze postulaty pójdą w odstawkę na kolejne 5 lat - a prawdopodobnie na znacznie dłużej.
Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło już kampanię wyborczą. Zaczęło się od próby zastraszenia opozycji i mediów. "Lex Tusk" mógłby równie dobrze nazywać się "Lex TVN", "Lex Lewica" czy "Lex LGBT". To pomysł na autorytarny system władzy, który nie uwzględnia praw obywatelskich, nie szanuje opozycji i nie toleruje mniejszości. Marsz, który Donald Tusk zapowiedział kilka tygodni temu, stał się marszem o wszystko - meczem ostatniej szansy.
Starałem się policzyć marsze równości, w których już uczestniczyłem przez ostatnie kilkanaście lat. Z udziału w nich jestem dumny i uważam, że wiele zmieniły.
Ten, który odbędzie się 4. czerwca będzie według mnie przynajmniej tak samo ważny. Cieszę się, że poparły go wszystkie środowiska polityczne oraz wiele osób aktywistycznych LGBTQ. Powinniśmy tam być! Osobiście, jeśli będzie to możliwe, lub sercem, jeśli nie możemy być tego dnia w Warszawie.
Niewykluczone, że pod tym apelem pojawią się komentarze dotyczące wypowiedzi Tuska, Hołowni (który też zapowiedział swój udział) i zarzuty, że ich poglądy nie pokrywają się w pełni z postulatami wszystkich osób LGBTQ. Niewykluczone, że w Warszawie pojawią się ludzie pokroju Romana Giertycha, którego przecież bardzo źle wspominamy. Dla mnie mimo sporego bólu jest to do przełknięcia, bo obecnie przed nami są tylko dwie drogi: ta w kierunku dalszego ograniczania praw obywatelskich i wyprowadzania nas z szeroko rozumianej kultury zachodu oraz ta, którą podążają nasi zachodni sąsiedzi i na którą my sami wkroczyliśmy po 1989 roku. Różnić się możemy a nawet musimy, gdy powrócimy do względnej normalności.
Idąc tą logiką, należy zauważyć, że prawa osób LGBT nie zmieniły się istotnie nie tylko od czasu PRL, ale nawet i II RP. Tak więc trwa dla nas nie tylko PRL, ale jednocześnie i sanacja. Niezwykłe!
Ale na poważnie:
* W sensie prawnym PRL nie upadł, tylko zmienił nazwę. [1]
* Jeżeli pominąć prawodawstwo odnośnie dyskryminacji w miejscu pracy, to zostaje jedna zmiana na niekorzyść. Obecna konstytucja opisuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny [2], podczas gdy konstytucja PRL z 1952 roku nie miała tego sformułowania [3].
* Zasadnicza różnica dotyczy poziomu praworządności: w PRL był istotnie niższy, było dużo większe przyzwolenie na nadużycia ze strony organów siłowych (patrz: sprawa Przemyka).
* Sądownictwo, niezależnie od frazesów o niezawisłości, było podporządkowane władzy wykonawczej (a de facto PZPR). W PRL nie było przepisów chroniących sędziów przed możliwością usunięcia z zawodu za „zły wyrok”. Wygrywanie w sądach przeciw władzy było ewenementem; dzisiaj jest częste.
* Miały miejsce zorganizowane działania przeciw społeczności LGBT (patrz: akcja „Hiacynt”), daleko przekraczające to, co się dzieje obecnie.
* W PRL nie było możliwości zarejestrowania organizacji LGBT (patrz: Warszawski Ruch Homoseksualny). Obecnie jest to możliwe.
Tak, żyjemy w smutnym grajdole. Ale wcześniej było gorzej. Fatalizm nie może przesłaniać nam rzeczywistości.
[1] https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=w(...)90750444
[2] Art. 18 https://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/kon1.htm
[3] Art. 67 https://pl.wikisource.org/wiki/Konstytucja_Polskiej_R(...)Ludowej_(1952)
Twoja odklejka polega na sprowadzeniu całej rzeczywistości tylko do jednego tematu. W Polsce, od czasów PRL zmieniło się mnóstwo rzeczy w zakresie ekonomi, polityki zagranicznej, obronnej, obyczajów, poziomu życia przeciętnej osoby, nierówności społecznych (tu akurat raczej na niekorzyść…), ochrony środowiska…
Nawet jeśli chodzi o nas. Bo choć zmian prawnych, poza wymuszonymi przepisami UE faktycznie nie było, to zmienił się stosunek społeczeństwa: za PRL "nie istnieliśmy".
Polska jest demokracją (choć zepsutą) a najlepszym dowodem jest choćby ten marsz 4 czerwca. Nie jest tak, że nie ma możliwości zmiany władzy. Jest natomiast tak, że żadna opcja Ci nie odpowiada (mnie też, szczerze powiedziawszy). Ale to nie jest powód, żeby twierdzić, że nie ma demokracji.
Aha, głos z alternatywnej rzeczywistości xD
Generalnie jednak zgadzam się co do jednego – te wybory nic nie zmienią.
Ogółem żadne wybory nic nie zmienią. Bo zmiany społeczne nie biorą się z tego, kto rządzi, tylko z tego, co myślą ludzie.
No ale żeby to rozumieć, trzeba żyć w demokratycznej Polsce, a nie w alternatywnej rzeczywistości, gdzie wciąż trwa PRL.
Rzeczywistość jest taka, że prawa osób LGBT nie zmieniły się od czasów PRL, poza ustawą, która chroni nas przed dyskryminacją w zatrudnieniu, co i tak przewidują inne zapisy. Zatm PRL tak naprawdę dla nas nigdy nie upadł pod względem prawnym. Kiedy PO była u władzy (po licznych obietnicach), nie zrobiła dla nas praktycznie nic (pomimo tych obiecnic), i wrzuciła pod koniec osoby T pod autobus. Nie rozumiem zatem, czemu się mamy przed nimi płaszczyć i na nich głosować. Martwi mnie, że niektóre osoby łykają kiełbasę wyborczą Tuska. Polska nie jest też demokracją, a systemem hybrydowym, i jednym z najbardziej autoryzujących się krajów na świecie według Raportu V-Dem Institute wydanego w tym roku, razem z Tunezją. Polska nie ma też rządów prawa.
Aha, głos z alternatywnej rzeczywistości xD
Generalnie jednak zgadzam się co do jednego – te wybory nic nie zmienią.
Ogółem żadne wybory nic nie zmienią. Bo zmiany społeczne nie biorą się z tego, kto rządzi, tylko z tego, co myślą ludzie.
No ale żeby to rozumieć, trzeba żyć w demokratycznej Polsce, a nie w alternatywnej rzeczywistości, gdzie wciąż trwa PRL.
Oczywiście, że to słusznie, że się oburzy. Jednak z tych protestów i oburzenia nie wychodzi nic. Z braku oburzenia tym bardziej. Polska co najwyżej zmieni mantlę z autorytarnej partii na autorytarną. Ludzie nie zapomnieli o rządach PO. Były to rządy z otwarcie queerfobiczną retoryką, gdzi poziom praw człowieka z czasów PRL był praktycznie zachowany bez zmian. Komorowski związany z PO odrzucił ustawę na rzecz osób Transpłciowych. Ludzie w Polsce nie znają wartości demokracji, więc nie zbudują jej w najbliższych latach
Nie tylko skrajna lewica. Chyba każdy wie, że opozycja nie oferuje nic innego, niż PiS, poza planktonowymi partiami. Stąd demokracja w Polsce nie ma szans.