Rozmawiamy z twórcami krótkometrażowego dokumentu o polskiej społeczności i kulturze queerowej. „Noce nie bywają spokojne” mają na celu przedstawienie, w jaki sposób osoby nieheteronormatywne w Polsce — kraju uznanym za najbardziej homofobiczny w Europie, realizują się i radzą sobie z otaczającą je rzeczywistością.
Basia i Szymon Ancymon studiują razem na Uniwersytecie Gdańskim. Szymon kończy filmoznawstwo praktyczne. Fotografią zajmuje się zawodowo, a od niedawna także coraz częściej zdarza mu się kręcić klipy i video. Natomiast Basia studiuje produkcję formatów audiowizualnych, a swoich sił próbowała na wszystkich stanowiskach w małych produkcjach filmowych. „Noce nie bywają spokojne” to jej debiut reżyserski.
Hej, bardzo cieszę się na rozmowę z Wami. Powiedźcie mi, jak poza wami wygląda skład ekipy filmowej?
Basia: Ja jestem reżyserką filmu, a Szymon razem z Mackiem Wróblewskim są operatorami kamery. Robią także zdjęcia z backstagu, które później publikujemy na stronie zbiórki do naszego filmu. Weronika Bogdan odpowiada za produkcję. Mamy także dźwiękowca — Adriana Ugowskiego, ale przy dźwięku pomagają nam także inne osoby.
Szymon: Weronika i Basia są inicjatorkami całego projektu. To one łapały kontakt ze wszystkimi i angażowały ludzi do projektu.
Jak to się zaczęło? Jak powstał pomysł na stworzenie filmu?
Basia: Weronika pracowała wcześniej z Szymonem, a ja wielokrotnie tworzyłam różne projekty z Weroniką. I to właśnie z nią od dawna myślałyśmy o tym, żeby stworzyć film o polskiej kulturze queer. Wiedziałyśmy, że to będzie temat, przy którym będzie się nam świetnie pracowało. Nie myliłyśmy się. Na każdym kroku tworzenie tego dokumentu pozytywnie nas zaskakuje. Gdy zapraszałyśmy członków ekipy do współpracy, wszyscy od razu się zgodzili i uznali, że pomysł na film ma duży potencjał i chcą z nami pracować. „Noce nie bywają spokojne” to także nasz wspólny licencjat na uczelni.
Szymon: Temat kultury queer jest nam bliski. Z jednej strony dajemy upust swojej twórczości i mamy szansę zrobić coś naprawdę dużego, a z drugiej strony dzięki filmowi dowiadujemy się wiele o sobie samych. Uczymy także mnóstwo od bohaterów naszego dokumentu. Lulla LaPollaca, Neo Mosa czy Bożna to osoby, które znają świat voguingu i sceny dragowej od podszewki. Dowiedzieliśmy się wiele w kwestiach związanych z queerem i podejściem do płciowości.
W jaki sposób chcecie opowiedzieć o polskiej kulturze queer?
Basia: Wydaje mi się, że ten temat nie został jeszcze dobrze poruszony. Zwykle polską społeczność queer pokazuje się poprzez pryzmat mowy nienawiści. Zwykle mówi się tylko o tych smutnych i negatywnych aspektach. Wcale się temu nie dziwię, zważywszy na sytuację osób nieheteronormatywnych w Polsce. Myślę jednak, że to pozbawia nas trochę podmiotowości. Osoby LGBTQ+ w Polsce czują się dumne i mają wiele powodów do radości. Dlatego w naszym filmie skupiamy na tym, co w polskim queerze najpiękniejsze.
Do kogo skierowany będzie ten film? Do wszystkich czy może ogranicza się jedynie do queerowej widowni?
Basia: Staramy się, aby ten dokument był jak najbardziej inkluzywny. Piękny wizualnie, ale także rozrywkowy. Ma przyciągać wzrok. Zamierzamy pokazać wywiady przeplatane z nagraniami z bali voguingowych i wydarzeń dragowych. Po obejrzeniu filmu osoby spoza naszej społeczności na pewno coś z niego wyniosą dla siebie. My sami, kręcąc dokument, ciągle zaskakujemy się nowymi informacjami, więc także queerowi widzowie nie będą się nudzić.
Szymon: Jedną z naszych inspiracji do filmu jest „Paris is burning” (kultowy dokument o nowojorskiej kulturze ballroomu w latach 80. — przyp. redakcji). Staramy się z niego czerpać jak najwięcej. Nie chcemy oczywiście zrobić kalki tego filmu. Został stworzony z niesamowitą empatią i miłością do występujących osób. Kierują nami bardzo podobne idee.
Jak wyglądała selekcja bohaterów waszego projektu?
Basia: Bardzo chciałam zaprosić do współpracy Bożnę – house mother of Sarmata (house mother- założycielka i liderka grupy voguingowej przyp. redakcji). Czytałam z nią wiele wywiadów i uważam, że świetnie potrafi opowiedzieć o tańcu i ballroomie. Zaczarowała mnie tym.
Mamy też Neo – nową osobę na polskiej scenie vogue, która opowiada, co właściwie ją tutaj sprowadza i co uważa za wyjątkowe w polskiej społeczności queerowej.
Przyznam, że Lulla La Polaca jest postacią, której zupełnie nie planowałam w naszym filmie. Mój przyjaciel poszedł na wernisaż, na którym poznał Lullę. Dzięki temu udało mi się zaprosić ją do projektu.
Z Poznania mamy Łukasza Jurewicza. Jego pytamy o to, dlaczego ważne jest tworzenie queerowych organizacji w Polsce.
W filmie wystąpi także Rascal Black– performer, który związany jest z Poznaniem i Berlinem. Opowie nam o kontrastach między tymi dwoma miejscami.
Jak wyglądał plan filmowy? Kręciliście ujęcia w prywatnych domach bohaterów?
Szymon: Pomysł był taki, żeby przedstawić te osoby w miejscach, w których czują się naturalnie i swobodnie. Dlatego w niektórych przypadkach planem filmowym były mieszkania bohaterów. U Lulli zaskoczył mnie jej portret w dragu, który w jej salonie. Był bardzo kolorowy i wielki. Robił naprawdę niesamowite wrażenie.
Basia: Gdy pierwszy raz zobaczyłam jej mieszkanie, od razu pomyślałam, że to gotowy plan do kręcenia i nic nie musimy zmieniać. Bożnę też filmowaliśmy w jej domu. Przywitała nas w dresie. To niezwykły cecha dokumentalizmu – zastajemy ludzi w ich zupełnie prywatnym środowisku. Czasami czuję się nawet trochę nieswojo, gdy tak po prostu wchodzimy z butami do czyjegoś domu, rozstawiamy wszędzie sprzęt i zaczynamy nagrywać.
Co do tej pory sprawiło Wam największą frajdę podczas kręcenia? Były rzeczy, których nie przewidzieliście?
Basia: To, co kocham w tworzeniu filmów najbardziej to totalna nieprzewidywalność. Uwielbiam, że wszystko się bardzo szybko zmienia. Na planie może zdarzyć się naprawdę wszystko. Największym wyzwaniem było zgrać terminy tak, aby pasowały zarówno bohaterom jak i wszystkim członkom ekipy. Mieliśmy też trudności z jedną lokacją, która wykraczała dosyć mocno poza nasz budżet. W ostatniej chwili została nam odwołana i w pośpiechu musieliśmy szukać nowej. Takie sytuacje mocno napędzają mnie do działania.
A te najlepsze aspekty?
Szymon: Na planie panował istny rollercoaster emocji. Razem z bohaterami płakaliśmy, a po chwili wszyscy się śmieliśmy. W dokumencie nie można wszystkiego wyreżyserować i trzeba mieć otwartą głowę, żeby sprostać wszystkim niezaplanowanym sytuacjom. Dużo frajdy dało mi samo spotkanie się z ekipą filmową. Wszyscy się poniekąd kojarzyliśmy, ale nie mieliśmy się okazji dobrze poznać. Przygotowania przed nagrywaniem zbliżyły nas do siebie.
Basia: Cały ten projekt daje nam bardzo duży ładunek emocjonalny. Wczuwamy się w niego na sto procent. Dostajemy mnóstwo energii od bohaterów, ale sami tez dajemy wiele od siebie.
Skąd pomysł na tytuł filmu i dlaczego nawiązanie akurat do piosenki Young Leosi?
Basia: Przyznaje się, że to moja sprawka. Mam talent do zapamiętywania tekstów polskiego rapu (śmiech). Długo nie chciałam, żeby „Noce nie bywają spokojne” został oficjalnym tytułem. Traktowałam go jako wersję roboczą. Uważałam, że jest trochę niepoważny. Później oswoiłam się z nim i myślę, że ten tytuł daje od razu pozytywne skojarzenia. Prawda jest też taka, ze odkąd robimy ten film nasze noce naprawdę nie są spokojne. (śmiech)
Szymon: Tytuł bardzo łączy się z tematem filmu. Bale i występy dragowe odbywają się najczęściej w godzinach wieczornych. Są także nastawione na imprezę i dobrą zabawę. Gdy opowiadałem komuś z zewnątrz o tym projekcie, ludziom bardzo podobał się tytuł. Z łatwością go zapamiętywali i budził w nich dobre reakcje. Właśnie o to nam chodzi. Nie chcemy, żeby film przeszedł bez żadnego echa.
Znacie już przybliżoną datę premiery filmu?
Basia: Na każdym kroku ten projekt wymyka się spod kontroli i daje nam nową, dodatkową porcję materiału. Będziemy musieli spędzić mnóstwo czasu nad montażem, aby wszystko dobrze połączyć. Na początku celowaliśmy z premierą na czerwiec, ale nie puszczę filmu, dopóki nie będzie idealny. Zamierzam przyjrzeć się każdej sekundzie i męczyć montażystę do momentu, aż będę zadowolona. Teraz bardziej skłaniamy się, aby wypuścić film we wrześniu.
Szymon: Ten projekt to także nasz licencjat, ale nie jest to dla nas najistotniejsze. Sam film znacznie wykroczył poza ramy uczelni i chcemy go zrobić najlepiej, jak tylko się da. Termin premiery przesuwa się nam także z powodu pandemicznych obostrzeń. Queerowe wydarzenia, które planowaliśmy sfilmować stale się zmieniają daty lub są odwoływane. Dlatego musimy się uzbroić w cierpliwość. Zależy nam, aby pokazać kwintesencję polskiego ballroomu i dragu.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o projekcie i okazać wsparcie w tworzeniu dokumentu o polskiej kulturze queerowej — „Noce nie bywają spokojne”, możecie zajrzeć na zbiórkę.