LGBT się opłaca! Nie mam na myśli wyświechtanych marketingowych frazesów o "double income - no kids" - opłaca się różnorodność! Wiedzą o tym pracodawcy i właśnie z tego powodu Deutsche Bank posiada sformalizowaną grupę pracowników LGBT a Commerzbank organizuje warsztaty wychodzenia z ukrycia dla homoseksualnych pracowników.
Gdy dowiedziałem się o powstaniu LGBT Business Forum pomyślałem sobie, że to świetny pomysł, bo różnorodność w biznesie sprawdzi się z pewnością także w Polsce. Wiem, że niektórzy pracodawcy wykazują spore zainteresowanie otwarciem się na pracowników LGBT. Przeglądając profil fundacji na Facebooku pojawiły się jednak poważne wątpliwości. Jednym z pierwszych postów był kolaż z logotypów międzynarodowych korporacji wraz z informacją, że to firmy LGBT friendly (czyli na pewno bardzo fajne i modne). Wśród nich Nike, Walt Disney, Star Bucks oraz GAP, czyli przedsiębiorstwa, które "zasłynęły" z nieco innej definicji różnorodności w miejscu pracy. To korporacje zatrudniające z jednej strony gwiazdy sportu i show-biznesu do wszechobecnych kampanii reklamowych a z drugiej zlecających produkcję swoich wyrobów w fabrykach wzorujących się w zarządzaniu zasobami ludzkimi na niewolniczych plantacjach bawełny. Chyba nie tylko ja widzę tu potężny zgrzyt? Nie wyczuwam złej woli osoby zajmującej się facebookowym profilem fundacji, ale przeraża mnie bezrefleksyjność tego wpisu i martwi brak reakcji na krytyczne głosy (obrazek "zdobi" niestety po dziś dzień fanpage LGBT Business Forum).
To tyle o moich wątpliwościach. Biorąc pod uwagę, że wśród grona fundatorów znalazły się m. in. Anna Grodzka i Lalka Podobińska jestem pewien, że celem fundacji nie jest praca PR-owa dla międzynarodowych korporacji i celebrowanie logotypów lecz promowanie różnorodności w biznesie. Cieszę się z takiej inicjatywy. Wkrótce chcemy na łamach IS przybliżyć Wam ten temat. Poruszymy go także w rozmowie z Anną Grodzką.
Radek Oliwa Wydawca portalu Queer.pl
Ponadto Pan Szypuła pisząc o tym, że kupując coś taniej, winniśmy mieć świadomość, że ktoś to taniej wyprodukował - ma rację. Jednak pracownikowi BATA czy MASSIMO DUTTI płacą tyle samo co pracownikowi CCC lub DEICHMANN. Pana myślenie jest zbyt proste i trochę nielogiczne.
Poza tym, jak napisał Pan Szypuła, praca zajmuje dużą część naszego życia. Dla mnie prawa pracownicze, godziwe wynagrodzenie i stałość zatrudnienia są ważniejsze od tego czy firma popiera homoseksualistów czy milczy na temat ruchów LGBT. Naprawdę.
Komentarz do tego zdjęcia autorstwa LGBT Business Forum bardzo mi się podoba, bo daje nadzieję, że tego rodzaju badania będą przeprowadzone u nas. Ciekawa jestem ile te firmy uzyskają punktów w Polsce..
Komentarze wydawcy portalu queer.pl uważam znacznie za przesadzone.
Nareszcze coś się dzieje w kwesti LGBT w biznesie i powinniśmy być z tego zadowoleni a nie narzekać na wyrost.
Kerstin
czemu ja musze np lecirec do londynu na naked boys singing...czemu czegos takiego nie zrobi ktos w wawie.....?
i potem z przyjemnoscia zobacze, ze np taka IS czy klub w ktorym bylem na sylwestrze jest sponsorem np parady rownosci, czyli wtedy czuje zadowolenie ze to m in dzieki temu ze ja placilem w tych miejscach to te miejsca stac dofinansowac parade rownosci i parada jest kolorowa i atrakcyjna a nie nudna jak stypa a taka jest od kkilku lat...
Dla mnie dobrym rozwiazaniem jest...IS....zalozyl se ja facet i z czego ma kase? A np. ma kase z "przyjacielaIS"...i ja chetnie to kupuje nawet jakby mi to nie dawalo zadnych korzysci. Bo uwazam ze to troche taka zaplata za korzystanie z portalu. Tak samo dawanie 1% podatku. Daje na lambde bo to zaplata za parade rownosci. Ja moge placic pieniadze na organizacje homo jesli one cos dla mnie beda robic. Mysle ze ten kierunek powinien byc promowany. A nie organizacje homo dostajace kase od panstwa lub firm za sprzedawanie sprawy homo....
Wszystkie duże firmy łamią prawa człowieka i chowanie się za ekologią czy LGBT tego nie zmieni. Ale z drugiej strony chociaż wszyscy o tym niby wiedzą to nikt się temu nie przeciwstawia poprzez nie kupowanie produktów danych firm. Nawet ja.
Błąd z anecdaty. Jest sporo osób rezygnujących czy bojkotujących produkty od korpo łamiących prawa człowieka/pracownicze czy ekologię sprowadzających do greenwashingu. To np. ja. Znam też sporo osób, które tak robią (spółdzielnia, w której pracuję, znajomi, aktywiści). To kwestia bycia konsekwentnym, a nie braku opcji na wygodne buty bez znaczka znanej marki. Ale rozumiem, że wygodniej jest nam sobie wytłumaczyć "tylko w rbkach będzie mi dobrze" niż przez 5 min. poszukać innej marki, która np. szyje ubrania czy robi buty w bardziej lokalnym środowisku/bez łamania praw pracowniczych.
Osobiście mam trochę wstręt do klimatów "różowych dolarów" - to emancypacja dla niewykluczonych ekonomicznie, a takiej poważnie nie da się chyba traktować.
Warto dodać, że te "śmieszne pieniądze" według nas w cale nie są "śmiesznymi pieniędzmi" u nich w kraju.
I tutaj chyba dochodzi do pewnego absurdu, bowiem dla Niemca śmieszną wypłatą jest nasza polska wypłata, a taki Szwajcar czy Norweg śmieje się z zarobków całego świata.
Life's a bitch.
W Polsce Polska wypłata też jest śmieszna. ;)
Wszystkie duże firmy łamią prawa człowieka i chowanie się za ekologią czy LGBT tego nie zmieni. Ale z drugiej strony chociaż wszyscy o tym niby wiedzą to nikt się temu nie przeciwstawia poprzez nie kupowanie produktów danych firm. Nawet ja. A czemu? Bo wolę wydać więcej na porządne RBK niż mało na kiepskie podróby, które, bądźmy szczerzy zjeżdżają z tych samych taśm i nie zastanawiam się jakie są warunki w danej fabryce i ile zarabiają pracownicy.
Nie. Mniej zarabiałby prezes spółki i dyrektor marki.
To już zależy od zarządu firmy, jeżeli sprzedają towar, który jest bardzo "chodliwy" mogą sobie pozwolić na podwyżkę cen.
Jednak gdy ich towar nie jest rozchwytywany albo łatwo go przebić inną marką tutaj bym nie ryzykowała.
Renoma firmy też się liczy - Jak to Warren Buffet powiedział, kupił akcje Hershey's bo jest świadomy tego jaką renomę przez tyle lat istnienia na rynku wyrobiła sobie ta firma, batonik Heyshey's kosztuje $1 konsument idzie do sklepu, w którym ich nie ma... wchodzi do innego gdzie ten sam batonik jest droższy o 40 centów i go kupuje. Tutaj akurat oparł się na przykładzie marży jaką narzuca sobie sklep, ale działa to na tej samej zasadzie.
Przykład z życia wzięty:
Całą wiosnę, lato i jesień nasi rodacy w moim wieku lub trochę starsi, a nawet i ci młodsi... chodzili w butach Nike'a AirMax, które wylansowały grupy na facebook'u.
Osobiście kupiłam te buty za 370 zł, dużo wcześniej zanim zrobił się na nie trend. Po pierwszym miesiącu wielkiego szału na kupowanie AirMax'ów, cena mojego modelu wzrosła do 520 zł, czasem kosztowały nawet i więcej, co najlepsze ludzie dalej kupowali te buty, a do podwyżki cen nie był potrzebny żaden wzrost kosztów produkcji... Wniosek z tego taki - Gdyby faktycznie cena produkcji wzrosła to podniesiona cena do 520 nie wpłynęłaby na ilość kupionego towaru. (Liczę już tutaj cenę ze wszystkimi sklepowymi "dodatkami").