Strona główna Aktualności Społeczność
Profile Grupy Miejsca Wydarzenia Wsparcie
Ogłoszenia
Towarzyskie Pokoje i mieszkania Praca Ogłoszenia drobne Edukacja Pozostałe Dodaj
Queeroteka
Książki Filmy i seriale Quizy Patronat Queer.pl
Magazyn
Artykuły Galerie Tematy Tagi
Kontakt Reklama Regulamin
Queer.pl Portal osób LGBT+
Menu
Logowanie Rejestracja
Magazyn
Artykuły Galerie Tematy Tagi
Czwartek, 03.12.2009 00:00

Rodzina marki "Tęcza"

Podziel się (0) Tweetnij Skomentuj (9)
Podziel się (0) Tweetnij Skomentuj (9)

Czyli kolejny raz o promowaniu "związków i układów"

Cykliczne odwiedziny na "portalu poświęconym" przynoszą zwykle wiele ciekawych wiadomości ze świata środowisk (zwłaszcza organizacji) LGBT. I proszę nie odbierać powyższego zdania jako ironicznego, naprawdę, pod względem ilości newsów mniejszościowych jest to jeden z bardziej zaangażowanych polskich serwisów.

- Wiktor Dynarski -

Cykliczne odwiedziny na "portalu poświęconym" przynoszą zwykle wiele ciekawych wiadomości ze świata środowisk (zwłaszcza organizacji) LGBT. I proszę nie odbierać powyższego zdania jako ironicznego, naprawdę, pod względem ilości newsów mniejszościowych jest to jeden z bardziej zaangażowanych polskich serwisów.

Nie zdziwiłem się zatem, że także na rozpoczynający się właśnie II Festiwal Tęczowych Rodzin znalazło się trochę miejsca w postaci krótkiego, acz treściwego artykułu. Bogumił Łoziński - szef działu opinie tygodnika "Gość Niedzielny" - przedstawił swój pogląd na temat wspomnianej imprezy, nazywając ją "niekonstytucyjną". Ponieważ ostatnimi czasy, szczególnie w dyskusjach publicznych, rzuca się Konstytucją na prawo i lewo, postanowiłem skonfrontować wypowiedź pana Łozińskiego z rzeczywistym tekstem.

Od razu pozwolę sobie zaznaczyć, że nie jestem, ani nie zamierzam być prawnikiem. Zajmuję się za to na co dzień kwestiami językowymi (czasami także logiką języka), dlatego z niemałą przyjemnością pozwalam sobie na krótką, nieco lingwistyczną (nie zawsze poważną, chcę to wyraźnie podkreślić) refleksję nad tekstem Ustawy Zasadniczej oraz nad pojęciem rodziny w oczach wspomnianego dziennikarza. I nie tylko.

Konstytucja nie defniuje małżeństwa!

W wypowiedzi dla portalu Bogumił Łoziński stwierdza: "polska konstytucja jasno określa, że rodzina to związek kobiety i mężczyzny". Tymczasem Artykuł 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej brzmi następująco: Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.

Przyjrzymy się przez chwilę strukturze tego zdania. Tak naprawdę nie wynika z niego, czym jest małżeństwo. Owszem, istnieje możliwość widzenia go jako związku kobiety i mężczyzny, ale tylko w wypadku konieczności ochrony przez państwo. Kodeks rodzinny i opiekuńczy (Ustawa z dnia 25 lutego 1964 roku) w Artykule 1 § 1 stwierdza, co następuje: Małżeństwo zostaje zawarte, gdy mężczyzna i kobieta jednocześnie obecni złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego oświadczenia, że wstępują ze sobą w związek. Prawo potwierdza - związek mężczyzny i kobiety to małżeństwo, jednak określa to dopiero odpowiednia ustawa, ponieważ Konstytucja jako taka nie daje (na poziomie językowym) odpowiedniej definicji i, co istotniejsze, nie utożsamia małżeństwa z rodziną, po prostu wymienia je wraz z innymi pojęciami związanymi z pokrewieństwem i powinowactwem (nawiasem mówiąc, prawo polskie nigdzie nie definiuje rodziny expressis verbis, robi to - i to jedynie do pewnego stopnia - prawo kanoniczne nieobowiązujące w Polsce). Oznacza to, że festiwal nie może być niekonstytucyjny, a przytoczone wyżej zdanie pana Łozińskiego wynika z błędnego odczytania tekstu Ustawy Zasadniczej.

Na tym jednak mylna percepcja opiniotwórcy "Gościa Niedzielnego" się nie kończy. Nieco dalej dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat niezauważania i stygmatyzacji rodzin nietradycyjnych: "gdyby tak było, świat dawno by się skończył. Bo skąd inne związki niż małżeńskie miały by [tak w oryginale!] mieć potomstwo?".

Bakterie także brałyby ślub

Nie chciałem być złośliwy przy odpowiedzi na to pytanie, jednak po przeczytaniu aż chce się zacytować modny ostatnimi czasy komentarz z forum onet.pl: A gdzie byli rodzice?! Wyjaśniam zatem panu Łozińskiemu (choć powinna to była dawno temu zrobić za mnie chociażby szkoła) - małżeństwo nie jest niezbędne do posiadania dziecka. Gdyby tak faktycznie było nie istniałyby niechciane albo przypadkowe ciąże, ba... Gdyby małżeństwo stanowiło warunek biologicznie konieczny do reprodukcji, bakterie (rozpustnicy natury!) także brałyby śluby. I najwyraźniej w takiej wizji życia faktycznie je biorą (chyba zaczynam rozumieć ideę rysunku Andrzeja Krauzego, o który toczy się akcja Nasza Sprawa 2...), skoro świat jeszcze się nie skończył.

Przez pana Łozińskiego przemawia także obawa o przyszłość rodziny jako takiej: "Wkrótce dojdzie do tego, że będą nas przekonywali o tym, że "rodziną" jest także związek człowieka z komputerem.". Nie wiem, kim są "oni", ale może urwę polemikę z tym cytatem stwierdzeniem podpartym rzeczywistością prawno-cywilną. Komputer - jako przedmiot - nie jest osobą fizyczną, nie posiada zdolności prawnej i jako taki nie podpada pod żadne regulacje, w tym także pod Kodeks prawa rodzinnego i opiekuńczego. Rozumiem, że można mieć obawy związane z postępującym rozwojem technologii i drżeć na samą myśl, że pewnego dnia pojawią się inteligentne maszyny, których obecność zmusi nas do przedefiniowania pojęcia "osoba", "człowiek" i "ludzkość", że zapanuje chaos, anarchia i wreszcie nastąpi koniec świata, ale, proszę, nie panikujmy.



Niespokojny wciąż dziennikarz "Gościa Niedzielnego" kontynuuje: "Od strony kulturowej można łatwo zaobserwować, że mamy do czynienia z silnym promowaniem nowych modeli związków i układów". Od kilku lat usilnie wnoszę o definiowanie pojęcia promocji jakichś postaw, bo jak dotąd kojarzy mi się ono jedynie z przecenami w tesco albo licytacjami na allegro. (Przedmiotem aukcji są nowe MARKOWE matki marki lesbos, zostaw pozytyw, to się odwdzięczę!). Z "nowymi modelami związków" też mam problem, bo z przeczytanego już tekstu wnioskuję, że każda rodzina bez ojca i matki to właśnie taki model. W takim razie muszę zasmucić pana Łozińskiego - nie są to już takie nowe modele, ich promocja odbywa się, chociażby przez lektury, już na poziomie edukacji szkolnej, gdy dzieci są najbardziej narażone na propagandę. "Lalka" może posłużyć za naganny przykład niebezpiecznego wpajania różnorodności. Bolesław Prus sportretował postać samotnej matki, Heleny Stawskiej, która śmie wychowywać córkę w homospołecznym środowisku, bez męskiego wzorca. Podobnie zresztą czyni Eliza Orzeszkowa w "Nad Niemnem" - Zygmunt Korczyński także wychowywał się bez ojca. Na szczęście obydwie pozycje ratuje jeszcze fakt ukazania nieszczęścia takich rodzin. Stawska cierpi biedę, zaś wdowa po Andrzeju nie może przebaczyć sobie, że brak ojca stworzył z jej syna niepatriotycznego, dekadenckiego potwora.

Tęczowe rodziny to także związki, w których przynajmniej jedna strona jest transseksualna

Zaślepiony lękiem przed nowościami autor notatki nie zauważył (powodem była zapewne ignorancja), że mianem "tęczowej rodziny" określa się także np. związki, w których przynajmniej jedna strona jest transseksualna. Może to oznaczać, o zgrozo!, małżeństwo po korekcie płci, co w rozumieniu prawa kanonicznego oznacza małżeństwo jednopłciowe! W dodatku w Polsce takie praktyki mają miejsce oficjalnie od lat siedemdziesiątych! Zemściło się to, oczywiście, na ówczesnej władzy w 1989 roku, gdy obalono komunizm. Co prawda stało się to dwie dekady później, jednak - jak mówi przysłowie - Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy.

Z dalszych ciekawych spostrzeżeń: "działacze gejowscy doskonale zdają sobie sprawę, że homoseksualizm nie jest normą". Norma, norma... Cóż, ktoś mówi "ziemniaki", ktoś "kartofle", a zdarzają się i amatorzy "pyr" (niestety, w tym miejscu moja inwencja i znajomość regionalnych odmian polszczyzny się kończy). Ilu ludzi, tyle sposobów, ile ideologii, tyle norm. W ostatnim czasie chyba żadne inne pojęcie nie stało się tak mętne. Do powyższego cytatu dołączam jeszcze jeden postulat - potrafię rozumieć, że uczenie się na pamięć mniejszościowych nazw sprawia niektórym osobom trudność (w końcu to aż kilka słów!), ale dziennikarska rzetelność wymagałaby chociaż małej wzmianki o transpłciowych działaczach albo - jak nas uroczo ochrzczono - transpłciowcach.

"Nienormalne zaburzenia seksualne"

Obowiązkowe przeświadczenie o chorobliwej postaci homoseksualności zwerbalizowano następująco: "Nikt uczciwy intelektualnie nie przyzna przecież, że zaburzenie w sferze seksualnej jest normalne". O wykreśleniu z listy chorób przez Światową Organizację Zdrowia nie ma co nawet wspominać, przecież wiadomo (wiedzą to zwłaszcza osoby z kręgów polokatolickich), że stało się to w wyniku konspiracji. Nie pamiętam dokładniej jakiej, ale na pewno miało to związek z dziwnie pokierowanym głosowaniem. Albo z wielkimi majątkami. Wszystko jedno. Może inaczej - proszę wskazać mi jakąś klasyfikację chorób i zaburzeń, gdzie występowałaby homoseksualność. ICD-10 i DSM-IV, niestety, zawodzą w tym przypadku. Zarząd Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego wypowiedział się 30 czerwca 2006 roku w następujący sposób: "mniemanie o patologicznym charakterze homoseksualności okazało się niepoparte faktami naukowymi, lecz oparte na społecznych uprzedzeniach od wieków zakorzenionych w kulturze zachodniej". Jeśli w zarządzie tej instytucji nie zasiadają "uczciwi intelektualnie" ludzie, to w takim razie coś niedobrego musi dziać się ze światem.

Pan Łoziński wspomina jeszcze, że "na podstawowym poziomie przeczy to fizjologii", tylko z kontekstu nie wynika, czy fizjologii przeczy homoseksualność, czy zdanie poprzedzające ten osąd. Nawet jeśli przyjmiemy tę bardziej prawdopodobną opcję, to nadal jesteśmy w kropce. Fizjologia to, jak wiemy, nauka o czynnościach życiowych i procesach zachodzących w żywych organizmach. Innymi słowy, topornie parafrazując stanowisko PTS, jeśli organizm geja lub lesbijki (wybaczcie, drodzy bracia biseksualiści i siostry biseksualistki) ma kłopoty z wydzielaniem soku żołądkowego, to nie ze względu na homoseksualność, ale inne czynniki, z orientacją seksualną zupełnie niezwiązane.

Być może autorowi chodziło o niemożność uprawiania tradycyjnego, bożego heteroseksualnego stosunku (małżeńskiego). Być może. Na przyszłość warto zanotować, że pewne rzeczy należy nazywać po imieniu.

Jeszcze o niszczących działaniach organizacji LGBTQI i zmianach w świadomości społecznej: "Próbuje się to robić za pomocą zmian w języku, na przykład poprzez manipulowanie pojęciem rodziny ". Otóż, nieustanne zmiany w języku sprawiają, że się on rozwija. Gdyby rozwój (albo ewolucja - nie chcę za bardzo straszyć) nie miał w ogóle miejsca, nadal używalibyśmy słów, znaczeń i składni rodem z "Bogurodzicy" i "Lamentu świętokrzyskiego". "Maciora" nadal byłaby matką, a słowo "kobieta" wciąż uznawano by za wulgarne. Nie mielibyśmy także nazw przedmiotów wynalezionych już po ostatecznym ukształtowaniu się nowoczesnego języka polskiego. Nie wnieślibyśmy ponadto (w trosce o społeczną akceptację) jeszcze w IX wieku obcych słów opisujących zjawiska i rzeczy związane z (również obcą i jeszcze do XIII wieku nie do końca akceptowaną) religią chrześcijańską. Żegnaj, "kościele", "biskupie", "chrzcie", żegnajcie wszystkie niepoliteistyczne artefakty!

Niepokojącą częścią ostatniego już cytatu jest "pojęcie rodziny". Wspomniałem już o problemie definicji rodziny we współczesnym polskim prawie rodzinnym, które za pomocą zakresów uregulowań pomaga dookreślić, czym rodzina może być. Od 19 stycznia 1993 roku obowiązuje w Polsce Europejska Konwencja Praw Człowieka. Artykuł 8 tego dokumentu gwarantuje każdemu prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, zaś pojęcie "rodziny" wypracowano w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, co zakończyło się poniższymi ustaleniami: Zastosowanie Artykułu 8 Konwencji do innych niż wynikające z małżeństwa faktycznych "więzi rodzinnych" ma miejsce wówczas, gdy występują takie elementy jak: pokrewieństwo, wspólne zamieszkanie, istnienie związku między danymi osobami, łącznie z widocznym wzajemnym zainteresowaniem, przywiązaniem, zależnością. Życie rodzinne oznacza również więzi np. między dziadkami a wnukami, formą rodziny jest także wychowywanie dziecka przez samotnego rodzica, a przecież taki model nie należy do tradycyjnych wyobrażeń.

Wypowiedź Bogumiła Łozińskiego sama wydaje się - zapożyczam określenie, bardzo mi się spodobało - "bałamuctwa intelektualnego". I to w pełnym, słownikowym znaczeniu tego słowa. Mianowicie: 1. wprowadza w błąd, 2. marnotrawi czas, 3. stara się pozyskać czyjeś względy. Pytanie tylko: czyje dokładnie?
Na pewno nie moje.


II Festiwal Tęczowych Rodzin, którego celem jest pokazanie różnorodności rodzin współczesnego świata i propagowanie wiedzy nt. różnych modeli rodziny odbywa się w dniach 2-6 grudnia w Warszawie. Patronem festiwalu organizowanego przez KPH oraz Stowarzyszenie Trans-Fuzja jest m. in. portal innastrona.pl.
OCEŃ ARTYKUŁ
Podoba mi się (49)
szarrukin redq ashira annabogna heterofob been zyklon pumba21 acerview magdalena83
Nie podoba mi się (0)
Komentarze (9)
HEJT STOP!Zapoznaj się z warunkami dodawania komentarzy
Komentuj
Moja ikona
Dodaj komentarz
Komentarz od osoby niezalogowanej pojawi się po akceptacji moderatora.
Dozwolone znaczniki (BBCode):
[b], [i], [u], [url], [url=], [mail], [mail=], [color=], [code], [quote]
Ikona
04.12.2009 21:40 pokrak
lilianne_blaze:
Alez nie musimy ich przedefiniowywac. Twierdzenie ze malzenstwa homo sa czyms nowym to ordynarny rewizjonizm historyczy, sa tak stare jak malzenstwa hetero. To glownie religie abrahamiczne wprowadzily ograniczenie "malzenstwo = malzenstwo hetero", przedtem to wcale nie bylo takie oczywiste jak obecnie probuje sie nam wmowic.

Tak, ale ja mówię o czym innym - o tym, że małżeństwo się zmienia, trochę przez homomałżeństwa, ale głównie to homomałżeństwa wypłynęły na tej fali zmiany podejścia ludzi do tej instytucji.
Tak czy inaczej zmienia się, my chcemy małżeństw, a jak już będziemy mieli to one będą już zupełnie inne niż te, o które walczyliśmy. Być może małżeństwa w ogóle przestaną mieć znaczenie, ponieważ z tym "rozwojem" małżeństw uciekną wszelkie przywileje dla nich przewidziane. Bo jeśli będzie można dowolną konfigurację osób nazwać małżeństwem, to nie będzie już więcej sensu utrzymywać dla tej instytucji żadnych przywilejów.
Tak więc uważam, że dokładamy cegiełkę do bardzo poważnej zmiany w społeczeństwie dotyczącej rodziny, której skutków teraz nie przewidzimy, a znając życie nie będą one pozytywne. Uda się na świecie przeprowadzić to, o czym marzyli twórcy wszelkich totalitaryzmów - zdegradować pojęcie rodziny (która zawsze była uważana za wroga totalitaryzmu) by ludzie znajdowali oparcie tylko w systemie państwowym, który będzie nas kontrolował.
cytuj zgłoś 0 0
lilianne_blaze
04.12.2009 18:47 lilianne_blaze (106) Warszawa
O Konstytucji pisalam juz wielokrotnie, ostatnio pod http://www.innastrona.pl/magazyn/bequeer/zwiazki-jednopl(...)ca.phtml . Brak malzenstw homo lamie zapisana rowniez w Konstytucji zasade rownosci wobec prawa i gdybysmy zyli w panstwie prawa to to bylby wystarczajacy i ostateczny argument za ich natychmiastowym wprowadzeniem.

> Odłóżmy koniec świata na później, a zajmijmy się małżeństwami i potrzebą ich przedefiniowania

Alez nie musimy ich przedefiniowywac. Twierdzenie ze malzenstwa homo sa czyms nowym to ordynarny rewizjonizm historyczy, sa tak stare jak malzenstwa hetero. To glownie religie abrahamiczne wprowadzily ograniczenie "malzenstwo = malzenstwo hetero", przedtem to wcale nie bylo takie oczywiste jak obecnie probuje sie nam wmowic.
cytuj zgłoś 2 1
Ikona
04.12.2009 14:43 kler
wiesz, jakby nie patrzeć ja to traktuję jako jedynie punkt wyjścia, przecież wiktor nie ma zamiaru dyskutować z samym łozińskim;)
cytuj zgłoś 0 0
Ikona
04.12.2009 13:52 pokrak
kler:
Ta zasada sama w sobie jest głupia. Gdybyśmy nie komentowali tego, co uważamy za głupie - a co istnieje w świadomości ludzi i jest uznawane bez ani jednego ALE - świadomość społeczna (no i w ogóle WSZYSTKO...) nigdy by się nie rozwinęła.

Nie chciało mi się czytać tekstu Łozińskiego, ale tam nie ma żadnych istotnych argumentów, a wszystkie z dupy (czytałem tylko tekst powyższy). Wobec tego komentowanie takiego tekstu sprowadza się do tłumaczenia jednemu, który mówi że woda jest sucha, że jest mokra. Po co to.
cytuj zgłoś 0 0
monika73
04.12.2009 10:51 monika73 (50) Warszawa
tekst jest boski! :) just love it! ciekawam czy panu redaktorowi GN starczyłoby rozmachu intelektualnego aby polemizować :)))
cytuj zgłoś 0 0
Ikona
03.12.2009 22:30 kler
Wiktor - b. dobry tekst. Trochę ironiczny, z poczuciem humoru, jednak zdystansowany, spokojny, spójny. Gratu.

pokrak:
Nie wiem, czy przypadkiem rozprawa z bezsensownym tekstem Łozińskiego ze swojej natury też nie staje się bezsensowna w myśl zasady, że głupoty się nie komentuje.

Ta zasada sama w sobie jest głupia. Gdybyśmy nie komentowali tego, co uważamy za głupie - a co istnieje w świadomości ludzi i jest uznawane bez ani jednego ALE - świadomość społeczna (no i w ogóle WSZYSTKO...) nigdy by się nie rozwinęła.
cytuj zgłoś 1 0
Ikona
03.12.2009 22:15 pokrak
Nie wiem, czy przypadkiem rozprawa z bezsensownym tekstem Łozińskiego ze swojej natury też nie staje się bezsensowna w myśl zasady, że głupoty się nie komentuje.
Rozumiem, że można mieć obawy związane z postępującym rozwojem technologii i drżeć na samą myśl, że pewnego dnia pojawią się inteligentne maszyny, których obecność zmusi nas do przedefiniowania pojęcia "osoba", "człowiek" i "ludzkość", że zapanuje chaos, anarchia i wreszcie nastąpi koniec świata, ale, proszę, nie panikujmy.

Odłóżmy koniec świata na później, a zajmijmy się małżeństwami i potrzebą ich przedefiniowania, która już jakiś czas temu zaistniała, ale wśród "naszych" publicystów o tym cichutko... A ja sobie myślę TAK: skoro przełamana została zasada małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny (co tam ma jakieś archaiczne biologiczne podstawy - to nie ironia), to jakie są racjonalne przesłanki ku temu, żeby za małżeństwo nie uznawać dowolnej konfiguracji osób, bez względu na ich liczbę i płcie? Ja uważam, że takich przesłanek nie ma, i prędzej czy później osoby reprezentujące styl życia zwany poliamoryzmem będą mieć takie same prawa jak związki KM, MM i KK. Bo niby dlaczego nie?
I mój wniosek jest taki, że walczymy o przeniesienie uprawnień tradycyjnego małżeństwa także na nasze związki, ale w tym czasie wszystko się zmieni (i to nie tylko nasza zasługa) i instytucja małżeństwa która nam się tak marzy, już taka wymarzona nie będzie. Bo jeśli będzie małżeństwo dowolnym układem pomiędzy dorosłymi ludźmi, to przestanie istnieć - bo jego istnienie nie będzie miało sensu, bo stanie się jakimś dziwacznym kolektywem, spółką cywilną nastawioną na uzyskanie przywilejów, a nie czymś wyjątkowym i niezwykłym zagłębionym w sens istnienia człowieka.
Chciałbym, żeby narodziła się dyskusja w naszym środowisku na ten temat. Bo może kopiowanie małżeństwa 1:1 to nie jest najlepsza droga? A może autor tego artykułu spróbuje zacząć dyskusje?
cytuj zgłoś 0 0
Ikona
03.12.2009 22:12 seledyn
Nie jestem znawcą języka polskiego, ale według mnie ten artykuł jest świetny. Chciałbym zobaczyć minę pana Łozińskiego, kiedy to czyta :D
cytuj zgłoś 0 0
Ikona
03.12.2009 17:06 misiael
Gratuluję ciekawego artykułu lingwistycznego! Tego mi brakowało. Wszystko, co zostało tutaj przez p. Dynarskiego napisane oraz przytoczone, w doskonały sposób pokazuję, jaką potęgę stanowi język. Jest to oręże, którym można władać na wiele sposobów, niestety także dla własnych korzyści kosztem innych. Moja znajoma, polonistka nota bene, opowiada mi, że na polonistów kształci się wielu gejów (niestety o les, bi, trans, etc. nie wspominała). Miejmy nadzieję, że będą potrafili oni rozważnie władać naszym pięknym ojczystym językiem właśnie po to, aby nie pozwolić na wprowadzanie ogółu (niestety często niedouczonego i bezmyślnie podążającego za "wężoustymi" dyktatorami rodem z III. Rzeszy) w błąd.
cytuj zgłoś 0 0
Autor
Redakcja Queer.pl
Pierwszy polski portal ludzi LGBT
TAGIWięcej
adopcja dzieci festiwal tęczowych rodziny rodzina związki partnerskie
Powiązane
Obraz Poniedziałek, 07.12.2009 Festiwal Tęczowych Rodzin bez rodzin Obraz Wtorek, 18.06.2019 Para gejów zaadoptowała szóstkę rodzeństwa, by ich nie rozdzielać Obraz Poniedziałek, 26.01.2015 Coraz więcej dzieci trafia do tęczowych rodzin Obraz Poniedziałek, 30.11.2009 II Festiwal Tęczowych Rodzin Obraz Piątek, 09.06.2023 Znamy raport "Ipsos LGBT+ Pride 2023" - w jednej dyscyplinie przegrywamy z Turcją
Inne tematy
Chciał stworzyć publiczny rejestr osób LGBT. Dziś jest jedynką na liście Konfederacji Środa, 30.08.2023 Chciał stworzyć publiczny rejestr osób LGBT. Dziś jest jedynką na liście Konfederacji
Ncuti Gatwa: „jestem queer”! Coming out gwiazdora „Sex Education” i „Barbie”. Wtorek, 05.09.2023 Ncuti Gatwa: „jestem queer”! Coming out gwiazdora „Sex Education” i „Barbie”.
Zestawienie "partii" politycznych KPH - posłanka Monika Rosa z Nowoczesnej protestuje i prostuje Piątek, 15.09.2023 Zestawienie "partii" politycznych KPH - posłanka Monika Rosa z Nowoczesnej protestuje i prostuje
Kontakt Reklama Regulamin
Social media
Polub na Facebooku Obserwuj na Twitterze Instagram Youtube
© 1996-2023 Queermedia.pl, ISSN 2299-9019 Polityka prywatnościUstawienia prywatności