Aktor Mirosław Zbrojewicz, znany przede wszystkim z roli Gruchy w filmie „Chłopaki nie płaczą”, czy Śledzia w „E=mc2”, wziął udział w filmiku promującym kampanię KPH "Rodzice, odważcie się mówić". O synu, jego coming oucie, środowisku teatralnym i pani poseł Pawłowicz aktor rozmawiał z Onet.pl.
"Ta akcja czyni sporo dobrego, nawet jeśli czasami niezdrowo podgrzeje atmosferę, a niektórzy będą bredzić. Lata temu ja też w pewnym sensie się oswajaniem i przyjąłem homoseksualizm jako rzecz naturalną, niewymagającą ode mnie ani czynów, ani deklaracji, ani przemyśleń" - mówi portalowi Zbrojewicz, dodając równocześnie, że kampania "To oswajanie wieśniaków. Wiem, że to się nie nadaje do publikacji, bo słowo jest grube. No, ale tak jest! A tak konkretnie ta kampania to chyba nic nie może, poza tym że temat wykwitł. Choć może jednak wpłynie na jakiś fragment dyskusji o związkach partnerskich. I tyle". Zbrojewicz przyznał też, że czasem warto rozmawiać. "Rozmawiać oczywiście mogę. Jeśli ktoś nie jest uzbrojony, ale po prostu coś mówi, nawet głupoty, to możemy dyskutować. Z taką panią Krystyną Pawłowicz mógłbym rozmawiać, choć nic by z tego nie mogło wyniknąć. Jeśli ktoś wygłasza takie brednie jak ona, a na dodatek jest profesorem, to człowiek jest bezradny".
Cały wywiad dostępny jest na portalu Onet.pl.Kilka miesięcy temu aktor opowiedział w spocie reklamującym kampanię "Rodzice, odważcie się mówić" o coming oucie syna. Zwrócił uwagę na to, że wyznanie syna zbliżyło ich do siebie, a relacje polepszyły się. Zaznaczył, że po wszystkim nie wybiegli wraz z żoną na ulicę, z tęczowymi flagami, ani nie dzwonili do znajomych, aby pochwalić się, że ich syn jest gejem. Po prostu zaakceptowali stan rzeczy.
Ludzie sie teraz wkurzają, że widzą te parady, a jakby ich nie było to by sie nie wkurzali myśle.
Tu akurat artykuł nie o paradach, ale skoro już o tym wspominasz... ;)
To wszystko nie jest takie proste i nie da się sprowadzić tylko do kwestii "robić parady"/"nie robić parad". Jest faktem, że forma tych widowisk pozostawia wiele do życzenia i można im wiele zarzucić. Ja tam się z kolorowymi przebierańcami ani z wypinaniem tyłków w negliżu nie identyfikuję i zgadzam się, że takie pokazy nikogo do np. równości małżeńskiej nie przekonają, a jedynie dają potwierdzenie stereotypom o tym, że homoseksualizm to taki "hedonistyczny, skupiony tylko na seksie styl życia" i że "tam nie ma pożycia, a jedynie jałowe użycie". Jednocześnie siedząc w szafie zgodnie z ideą "niech sobie tam są, tylko się nie obnoszą", do niczego nie dojdziemy. Myślę, że nie sam fakt parad jest problemem, tylko warto się zastanowić nad formą... Natomiast takie akcje jak "Rodzice, odważcie się mówić" - tutaj czepiać się mogą tylko ci, którym "pedalska propaganda" przeszkadza z definicji!
Ale jest też jeden aspekt zupełnie od organizacji LGBT niezależny. Choć byśmy mieli super-ultra-mega spokojny, rodzinny marsz z muzyką Chopina w tle, to szukające sensacji media i tak wyciągną z tłumu tych paru przegiętych, i i tak cały przekaz zniekształcą. Dokładnie tak jak w "aferze o poloneza" - zrobiła KPH 194 strony raportu, zrobiła 64 strony prublikacji dla nauczycieli, ale kogo to obchodzi. Trzeba wyciągnąć z kontekstu jedno zdanie, przeinaczyć je i puścić w eter, że oto homolobby najchętniej studniówek by zakazało... Dramat tego świata polega na tym, że żeby z czymś zaistnieć trzeba szokować, trzeba robić wszystko wyrazisto i emocjonalnie, a jednocześnie to właśnie szokowanie i wyrazistość łatwo obrócić przeciw sobie. Aktualna sprawa Marszu Szmat najlepszym przykładem :(
Ludzie sie teraz wkurzają, że widzą te parady, a jakby ich nie było to by sie nie wkurzali myśle.