„Marry My Dead Body” to nietypowa komedia akcji z silnym wątkiem queerowym i elementami nadprzyrodzonymi. Co już wiemy o wybuchowym filmie?
Film Chenga Wei-Hao zadebiutował na Tajwanie w lutym tego roku i z marszu stał się niemałym hitem lokalnego box-office’u. Wedle oficjalnych danych w ciągu pierwszych tygodni wyświetlania, produkcja zarobiła ponad 360 milionów dolarów tajwańskich, czyli blisko 46 milionów złotych. Wcześniej film zgarnął też nagrodę dla najlepszego scenariusza podczas Taipei Fillm Festival, zdobywając także nominację dla najlepszego aktora.
Wedle oficjalnego opisu „Marry My Dead Body” (pol. Wyjdź za moje martwe ciało), opowiada historię policjanta, który znany jest z dwóch rzeczy: ze swoich homofobicznych uwag względem kolegów oraz tego, że boi się duchów. Jakież jest więc jego zdziwienie, gdy podczas śledztwa w sprawie tajemniczego morderstwa natrafia na czerwoną kopertę, w której znajduje się dziwny list. Okazuje się, że po jego przeczytaniu mężczyzna niespodziewanie stanie się… mężem zmarłego geja. Opis nie zdradza do końca, jak to jest w ogóle możliwe. Zwiastun pokazuje jednak, że zmarły mężczyzna objawia się bohaterowi jako duch, który drwi sobie z niego i stroi żarty przy każdej możliwej okazji. Zamordowany Mao Pang-Yu nie został jednak duchem bez powodu. Mężczyzna nie może przedostać się do następnego życia, dopóki nie pomoże policjantowi rozwiązać zagadki swojej śmierci. Obaj mężczyźni – żywy i martwy – łączą więc siły, aby pomścić zbrodnię.
„Marry My Dead Body” opisywane jest jako mieszanka komedii, kina akcji, opowieści LGBTQ+ oraz nadprzyrodzonego thrillera. Mieszanka nietypowa i zaskakująca, ale patrząc po wynikach box office na Tajwanie – również bardzo opłacalna. Nic więc dziwnego, że platforma streamingowa Netflix zdecydowała się kupić prawa do projektu, by pokazać go widzom na całym świecie.
Wartym wynotowania jest też fakt, że film podejmuje ważny temat małżeństw jednopłciowych. Choć robi to w przesadzony i przerysowany sposób, właśnie dzięki temu też całkowicie go normalizuje. Dla przypomnienia – małżeństwa jednopłciowe są legalne na Tajwanie od 2019 roku, który stał się pierwszy azjatyckim krajem, który wprowadził ten zapis prawnie.
Patrząc na fabułę filmu, wydaje się zresztą, że nie bez powodu główny bohater ma tendencje homofobiczne. Dzięki znajomości z gejem, ma szansę zmienić swoje postrzeganie świata, bo często ludzie boją się tego, czego tak naprawdę nie znają. Dzięki śmiechowi i pozytywnym emocjom, mają zaś szansę poradzić sobie z wewnętrznymi demonami.
Austin Lin, wcielający się w postać ducha, zdradza, że nie może doczekać się, aż międzynarodowa publiczność zobaczy film z jego udziałem.
„Mam nadzieję, że wszyscy będą mogli dowiedzieć się nieco więcej na temat kultury małżeństw z duchami i doświadczyć urokliwego szaleństwa z nim związanego, dzięki „Marry My Dead Body”. Oczywiście jestem też bardzo zainteresowany, w jaki sposób międzynarodowa publiczność zinterpretuje miłość, przedstawioną w tym filmie”.
W sieci zadebiutował właśnie międzynarodowy zwiastun filmu z angielskimi napisami. Dowiemy się z niego, z jakim klimatem będziemy mieli do czynienia. Materiał prezentuje się następująco:
Wedle oficjalnych danych tajski film ma trafić do polskich odbiorców w dniu swojej międzynarodowej premiery na platformie streamingowej Netflix. Produkcja Chenga Wei-Hao zadebiutuje w serwisie już w czwartek 10 sierpnia.
Źródła: The Hollywood Reporter/Queer.de/IMDB/YouTube/materiały prasowe Netflix
(mk)
Nawiasem mówiąc, tym razem wyjątkowo zaczekam na amerykański remake - przypuszczam, że taki temat Amerykanie będą w stanie zrobić bardzo udanie. A sądząc po sukcesie, to kwestia dosłownie miesięcy.