Latem znalazłem się na obozie szkoleniowym Młodzieży Wszechpolskiej. Nuda, dużo złej muzyki (...) plus symulujący gejowski seks nawaleni chłopcy, którzy w nocy nie mieli nic przeciw obciąganiu pod śpiworem - tak swój epizod w prawicowej młodzieżówce opisywał w wywiadzie na łamach "Repliki" Michał Zygmunt, pisarz, publicysta, dziś autor dwóch powieści i wyoutowany gej.
Wokół buzującej podskórnie homoerotyki mocno prawicowych środowisk (np. Kościoła katolickiego) panuje u nas zmowa milczenia przełamywana przez wyjątki takie, jak Zygmunt. Filmu na ten temat nie ma i pewnie jeszcze długo nie będzie. W Danii jest trochę inaczej, to w końcu pierwszy kraj na świecie, który zalegalizował związki partnerskie (w 1989 r.). Homoseksualizm czy w ogóle seks nie stanowią w tym kraju takiego tabu, jak w Polsce. Może dlatego właśnie stamtąd przychodzi do nas "Braterstwo" (od 9 września w kinach) - film, który opowiada o czymś jeszcze bardziej "nie do pomyślenia" niż pokątne
obciąganie pod śpiworem - o miłości między dwoma neonazistami.
Kiedy Lars poznał JimmiegoLars - młody mężczyzna o urodzie archetypicznego Aryjczyka "czystej rasy" - nagle kończy karierę w zawodowej armii. Odmówiono mu awansu z niejasnych powodów, ale mogło chodzić o molestowanie niższych rangą żołnierzy. Ledwo rozpoczęte dorosłe życie Lars musi przemyśleć od nowa. Jest trochę zagubiony, w wojskowej wspólnocie mógł potwierdzać swą męskość, w którą chyba podświadomie wątpi. Teraz musi nadrabiać miną. Widać, że w domu ma zimny chów - rodzice od rozmowy z synem wolą czytanie gazety (tata) i prawienie kazań (mama). I tak nasz bohater trafia do innej hipermęskiej wspólnoty, czyli do radykalnej, ultraprawicowej organizacji, która zajmuje się głównie napadami na emigrantów muzułmanów oraz gejów. Lars nie czuje ani wielkiej nienawiści do gejów, ani do muzułmanów, ani też nie ma specjalnie potrzeby wyładowywania agresji. A jednak zostaje w tej grupie dość żałosnych chuliganów, którzy w ramach zabawy integracyjnej palą na plaży kukłę "arabskiej dziwki", a potem, już po pijaku, rozebrani do naga, rechocząc, sikają do morza.
Guru grupy wyczuwa, że Lars jest trochę bystrzejszy od reszty i poświęca mu więcej uwagi. Gdy chłopak wyprowadza się od rodziców, znajduje mu lokum i pracę. Lars dołącza do innego członka grupy, Jimmiego, też ciut rozsądniejszego od pozostałych. Razem remontują dom głównego szefa znajdujący się na odludziu, a przy okazji w nim pomieszkują.
W naszej organizacji nie lubimy gejówGdy budzą się rano po pierwszej spędzonej razem nocy, obaj są równie zmieszani. Potem Lars zaczyna główkować. Próbuje porozmawiać o tym, co się między nimi stało, ale Jimmy przywołuje go do porządku:
W naszej organizacji nie lubimy gejów, rozumiesz? Do Larsa jako pierwszego zaczyna docierać "subtelna" sprzeczność: obaj są gejami w organizacji, która - delikatnie mówiąc, nie lubi gejów. Droga Jimmiego do uświadomienia sobie tego będzie bardzo, bardzo bolesna.
Filmów o homoseksualnych nazistach czy ultraprawicowcach było stosunkowo niewiele - dokument Rosy von Praunheim "Manner, heiden, schwule Nazis" (2005), raczej niszowe "Oi warning" (1999, reż. B. Reding, D. Reding) czy "Skin Flick" (1999) kultowego kanadyjskiego reżysera Bruce'a LaBruce'a, do pewnego stopnia również "Zmierzch bogów" (1969) Luchino Viscontiego. "Braterstwo" wydaje się w tym gronie najbardziej mainstreamowe. Bardzo dobre warsztatowo, bez artystowskich odlotów, sprawne kino ze słuszną tezą.
Homoerotyczna LeniReżyser Nicolo Donato (Duńczyk włoskiego pochodzenia) zgodził się odpowiedzieć via e-mail na kilka pytań dla Innej Strony. Co zainspirowało go do nakręcenia "Braterstwa"? Właśnie dokument von Praunheima oraz... filmy Leni Riefenstahl z czasów lat 30., w których męska tężyzna fizyczna, piękno męskiego ciała celebrowane są do tego stopnia, że ocierają się o homoerotykę. W samym filmie pojawia się bezpośrednie odniesienie do homoseksualizmu w III Rzeszy: Lars i jego kumple dyskutują postać Ernsta Rohma, homoseksualisty, szefa S.A. zamordowanego w 1934 r. z rozkazu Hitlera.
Reżyser wyjaśnia również:
Chciałem nakręcić niezwykłą love story o ludziach, którzy odnajdują się i zakochują w sobie w najmniej sprzyjających okolicznościach. Donato nie jest gejem. Pytany, czy reżyserowanie scen seksu między Larsem a Jimmym było dla niego wyzwaniem, odpisuje:
To było trudne, ale nie z powodu homoseksualności. Po prostu nie bardzo lubię kręcić sceny erotyczne. Efekt w każdym razie jest całkiem przekonujący.
Chłopaki płaczą i się kochająDonato pokazał głupotę, ale i grozę nazistowskiej ideologii połączonej z samczą agresją. Pokazał, że chora skłonność udowadniania swej bezwzględności na zewnątrz to tylko dowód na źle skrywany strach i bezradność. Jednocześnie nie popadł w groteskę, zachował dla swych bohaterów wrażliwość. Bo chłopaki w "Braterstwie" jednak płaczą. Poruszający jest zwłaszcza wątek rozpaczliwie szukającego akceptacji brata Jimmiego.
A sam Jimmy i Lars są jak dzieci w (brunatnej) mgle. Twardziele za dnia porozumiewający się monosylabami, w nocy - delikatni kochankowie. Bez kontaktu z własnymi uczuciami i z własną naturą. W tym sensie to jeszcze jeden obraz o homoseksualnym procesie samoakceptacji.
Polecam zwłaszcza tym polskim gejom, którzy tkwią w ultraprawicowych ugrupowaniach i nie wyobrażają sobie w ogóle, że mogliby zakochać się w facecie. Tylko czy uda im się - w ukryciu przed kumplami - skoczyć do kina na "Braterstwo"?
Na Międzynarodowym Festiwalu w Rzymie w 2009 r. dzieło Nicolo Donato otrzymało nagrodę dla Najlepszego Filmu.
Broderskab, Dania, 2009, reż. N. Donato, wyk. T. Lindhardt, D. Dencik; w kinach od 9 września br.
Mariusz Kurc - stały publicysta Innej Strony, redaktor naczelny pisma
„Replika”, członek Kampanii Przeciw Homofobii i Grupy Inicjatywnej ds.
Związków Partnerskich;
z Krzysztofem Tomasikiem prowadzi w radiu TOK FM audycję "Lepiej późno niż
wcale" o tematyce LGBT, z Bartoszem Żurawieckim prowadzi Klub Filmowy LGBT w
Krytyce Politycznej w Warszawie.
A propos filmu: podobał się nie tylko mi, pewnie dlatego, że nie próbował przemycić żadnej ideologii. W przeciwieństwie do autora recenzji.
Hm, ale zastanówmy się, gdzie by można jeszcze dać parę gejów żeby było niestandardowo, ekstremalnie itp...
Może w drużynie futbolu amerykańskiego? ;)
Mnie też to zdanie zdenerwowało. Ja uważam siebie za prawicowca, nie ultra ale jednak. Bliżej mi do wolnego rynku niż socjalizmu. I w związku z tym co? Nie wyobrażam sobie że mógłbym sie zakochać w facecie?
Strasznie denerwujące jest przekonanie skrajnie lewicowych gejów o tym, że konserwatywny homoseksualista jest mega nieszczęśliwy, dusi w sobie swoją prawdziwą naturę, ukrywa się i cierpi po kryjomu...bla bla bla. Proponowałbym zająć się swoim życiem i swoimi uczuciami. Ale tak to już jest z ludźmi o lewicowych poglądach - chcą konrtolować gospodarkę, chcą kontrolować człowieka. Norma.
Dałbym "kciuka w górę", bo dobry artykuł, gdyby nie to ostatnie zdanie, po co ono w ogóle? A film wybitny pod każdym względem, dawno nie miałem do czynienia z tak dobrym kinem.