Syn mnie wychował
Rozmowa z Piotrem Pacewiczem, z-cą redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej", laureatem nagrody Fundacji Równości Hiacynt 2008
Rozmowa z Piotrem Pacewiczem, z-cą redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej", laureatem nagrody Fundacji Równości Hiacynt 2008
Mariusz Kurc: 6 czerwca br. otrzymał pan nagrodę Fundacji Równości Hiacynt 2008 za "serię publikacji krytykujących homofobię polskich władz i społeczeństwa". Był pan kiedyś homofobem?
Piotr Pacewicz: Homofobem nie, ale z całą pewnością homoignorantem.
- Czyli?
- Nie zdawałem sobie sprawy, że na świecie istnieją geje i lesbijki. Oczywiście jako człowiek jako tako wykształcony wiedziałem, że w Grecji kwitła miłość homoseksualna, że Platon, że Iwaszkiewicz... Ale wokół siebie nie widziałem gejów i lesbijek, nie wiedziałem więc, że są poddawani ostracyzmowi czy dyskryminacji. To było trochę jak z Żydami. Wychowałem się na warszawskim Muranowie, bawiłem się w ruinach getta, zaczytywałem w Borowskim, ale przez długie lata nie zdawałem sobie sprawy, nie przeżywałem Holocaustu jako Holocaustu, był przesłonięty przez polską martyrologię.
- Co się stało, że zdał pan sobie sprawę z istnienia gejów i lesbijek?
- Mój największy przyjaciel, nieżyjący już niestety, oswoił mnie z tym tematem w latach 70. Dużo rozmawialiśmy, łączyła nas intymna więź.
- Był gejem?
- Nie, nie było między nami seksualnej fascynacji, ani nawet pokus. Potem stopniowo odkrywałem świat, pracując po studiach jako psychoterapeuta miałem pacjentkę lesbijkę. Ale w czasach walki z komuną ten temat był zepchnięty na dalszy plan, nie tylko dla mnie. Uczyłem się go stopniowo w wolnej Polsce. Ostatnio, duże znaczenie wychowawcze miała dla mnie postawa moich trzech synów, zwłaszcza średniego. Krzysztof w liceum zaangażował się w ruch przeciw homofobii, np. pomagał w organizacji Parad Równości. Dla Krzysia i Mateusza oraz wielu ich przyjaciół homofobia jest symbolem wstecznictwa. Synom zazdroszczę takiej bazowej tolerancji. W ich kręgu temat seksualności jest czymś naturalnym, ciekawym, o tym się mówi. Homo, hetero, bi - dla nich to nie ma znaczenia. Te tematy się wałkuje, są małe i duże sensacje, ktoś okazuje się nietolerancyjny, ktoś inny przeżywa homoseksualny romans a pochodzi z katolickiej rodziny i tak dalej.
Ja jestem z tej generacji, która myślała o homoseksualizmie jako o czymś dziwnym, niepokojącym. Musiałem wykonać pracę nad swą świadomością, by dojść do tego, że homoseksualizm jest OK. Dla synów jest po prostu jasne, że jedni ludzie są tacy, a drudzy tacy. A czasem raz są tacy, a raz inni i też nie ma problemu.
- Wych... ( Pozostało znaków: 10387 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.