Melancholia
Byłem na dyskotece i miałem doła. Łzy zasoliły moje Martini z wódką a to mnie jeszcze bardziej dobiło. Słone Martini powodują, że chce mi się wyć. I jeszcze ta muzyka. Czyż monotonne rytmy house nie stanowią odzwierciedlenia głębokiej monotonii mojego istnienia? Mój nastrój przypominał powieści Kafki. A najgorsze, że nie wiedziałem właściwie, dlaczego...
Byłem na dyskotece i miałem doła. Łzy zasoliły moje Martini z wódką a to mnie jeszcze bardziej dobiło. Słone Martini powodują, że chce mi się wyć. I jeszcze ta muzyka. Czyż monotonne rytmy house nie stanowią odzwierciedlenia głębokiej monotonii mojego istnienia? Mój nastrój przypominał powieści Kafki. A najgorsze, że nie wiedziałem właściwie, dlaczego. Moi przyjaciele miewali podobnie: w regularnych ostępach czasu zapadali się bez żadnego właściwie powodu w otchłań melancholii. Zapewne geje tak już mają, że od czasu do czasu z niewyjaśnionych powodów skłaniają się do ponuractwa i smutku. Są oczywiście środki przeciwdziałające: Frank idzie na zakupy i kupuje sobie buty, Andreas zamyka się w pokoju i słucha bez opamiętania płyty Carpentersów. Chrystian chodzi do sauny, wyszukuje sobie największy pasztet i mu się oddaje. Potem czuje się o wiele lepiej, ponieważ twierdzi, że spełnił uczynek miłosierdzia. W saunie nazywają go za to Matka Teresa od Oralu.
Jakiś ziomek z kozią bródką przeszedł koło mnie i powiedział: "uśmiechnij się."
Opryskliwie zapytałem:, "Do czego?"
Wskazał palcem na pierś. Na obcisłym trykociku widniało: Life is fun. Westchnąłem ciężko.
"Życie to nie imprezka. Rozejrzyj się. Setki facetów, samotnych menów zebrało się tutaj w nadziei znalezienia odrobiny sympatii i wzajemności. Fałszywy uśmiech, przelotne muśnięcie w ciemności, może jakaś noc pełna dzikiej namiętności. A następnego weekendu to samo- wieczny krąg zwątpienia."
Kozia bródka parsknęła, klepnęła mnie po ramieniu i zamruczała: Skarbie, chyba dawno nie byłeś przerżnięty.
Na dworze, przed dyskoteką było zimno, szron pokrył już drzewa, księżyc nie świecił zza chmur. Przez opuszczone ulice człapała kaczka, która zabłąkała się widocznie znad niedalekiej rzeki. Spuściła dziób w dół i drżała. Najbardziej osamotniona kaczka jaką kiedykolwiek widziałem. Powlokłam się dalej w kierunku domu i próbowa... ( Pozostało znaków: 8146 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.