Felieton Jacka Kochanowskiego w "Trybunie"
Po Wydarzeniach Poznańskich wszystko staje się jasne. Spełniają sie najczarniejsze wizje i prognozy, także te, które wiele miesięcy temu formułowałem na łamach "Trybuny". Rządy braci Kaczyńskich oznaczają dla Polski załamianie się procesu demokratycznego i tworzenie autorytarnego państwa dla wybranych. Demony prawicy, o których pisałem kilka dni temu, rosną w siłę. Zawłaszczają Polskę...
Po Wydarzeniach Poznańskich wszystko staje się jasne. Spełniają sie najczarniejsze wizje i prognozy, także te, które wiele miesięcy temu formułowałem na łamach "Trybuny". Rządy braci Kaczyńskich oznaczają dla Polski załamianie się procesu demokratycznego i tworzenie autorytarnego państwa dla wybranych. Demony prawicy, o których pisałem kilka dni temu, rosną w siłę. Zawłaszczają Polskę. IV Rzeczpospolita okazuje się być zombie - trup schyłkowej II Rzeczypospolitej z jej autorytaryzmem, szowizimem, ksenofobią, fasadową demokracją i pogardą dla praw człowieka wraca, by wieść życie po życiu. Może zresztą chodzi nie o IV RP, co o II PRL - kontynuację tego, w Polsce Ludowej najgorsze: rządy policji politycznej, nomenklaturowe zawłaszczenie państwa, brutalne prześladowanie tych, którzy ośmielą się wyrazić sprzeciw.
* * *
Jest nas kilkaset. Może 300, może 500. Już po kilku minutach policja zagradza nam drogę z przodu i z tyłu. Jesteśmy zamknięci. Nie możemy iść ani do przodu ani wstecz. Krzyczymy: "Przepuśćcie nas!, Równość! Wolność! Tolerancja!. Zza policjantów słyszymy tylko: "Pedały!, Pedały!, Zboczeńcy! Zboczeńcy!. Lecą jajka. Jednym dostaję w ucho. Wycieram. Ucho trochę boli, ale nic - krzyczę: Tolerancja! Po chwili wiemy, policja nas nigdzie nie przepuści. Zaczynamy, więc chodzić dookoła od jednego do drugiego szeregu policji. Cały czas krzyczymy: "Demokracja na okrągło".
* * *
Polska nie ma szczęścia do otwartej, nowoczesnej, obywatelskiej demokracji. Zaczyna się pięknie, a kończy - jak zwykle. Tak było z demokracją w Polsce międzywojennej, która rozpoczynała się od niepodległościowego entuzjazmu i wielkich planów budowy nowoczesnej, demokratycznej republiki, a zakończyła Brześciem i rządami brunatnej sanacji. Tak było w Polsce powojennej, gdy entuzjazm odzyskania wolności zastąpił strach stalinowiskiego totalitaryzmu, gdy odrodzenie demokratyczne 1956 roku zostało zdławione gomułkowską "małą stabilizacją", gdy karnawał "Solidarności" zakończył się stanem wojennym. Im bliżej współczesności, tym ocena tych wydarzeń bardziej skomplikowana, ale fakt pozostaje faktem - Polska nie ma szczęścia do demokracji. Dziś, co jest żałosnym paradoksem historii, za demontowanie demokracji biorą się ci, którzy w czasach PRL-u o tę demokrację walczyli. Zaś, o czym wielokrotnie pisałem, obrońcami demokracji stają się ci, którzy przez postsolidarnościowców ukazywani byli i są jako rzecznicy autorytaryzmu. W interesujacy sposób skomentował to Radek Oliwa, redaktor naczelny portalu dla lesbijek i gejów "Inna Strona": >>Pomyśleć, że ci, którzy ograniczają wolność Polaków sami o nią walczyli. Ale tak już chyba jest - historia stara jak świat... ktoś walczy o wolność, ktoś dochodzi do władzy i wreszcie ten ktoś sam zachowuje się tak jak kiedyś jego oprawcy. Orwell przewidział nawet wygląd i sposób zachowania co niektórych bohaterów tego naszego polskiego "Fo... ( Pozostało znaków: 12230 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.