Czy nasza odmienna orientacja jest czynnikiem, który łączy nas na tyle, abyśmy mogli stworzyć silną społeczność? Czy przeciwnie, istnienie w mniejszości, czasem konieczność ukrywania się powoduje narastanie w nas indywidualizmu i alienacji od wszystkich i wszystkiego?
Czy nasza odmienna orientacja jest czynnikiem, który łączy nas na tyle, abyśmy mogli stworzyć silną społeczność? Czy przeciwnie, istnienie w mniejszości, czasem konieczność ukrywania się powoduje narastanie w nas indywidualizmu i alienacji od wszystkich i wszystkiego?
Honoriusz (lat 16) gej, uczeń liceum, interesuje się hip-hopem, i pierwszymi, zakazanymi degustacjami piwa w ciemnych, zadymionych knajpach, a także podróżami międzyplanetarnymi napędzanymi ekologiczną trawą. W wolnych chwilach czytuje napisy na ubikacjach.
Zenobiusz (lat 35) gej, pracownik banku, interesuje się muzyką wydawaną przez bilon i wpływem obliczeń z logarytmu kwadratowego przez sumę cosinusa z trójkąta egipskiego do potęgi czwartej na poprawę sytuacji ekonomicznej w Ameryce Łacińskiej. W wolnych chwilach czyta pamiętniki amerykańskich dziewiętnastowiecznych milionerów.
Michelangelo (lat 23) gej, z zawodu hippis. Mieszka w wynajętym pokoju, z który nie płaci czynszu w geście protestu przeciwko wyrachowanemu porządkowi świata. Interesuje się malarstwem pokojowym, muzyką Janis Joplin. W wolnych chwilach czytuje Mao Tse - Tunga. W stanie zbliżonym do delirium zbliża się do robienia licencjata z filologii aborygeńskiej.
Co łączy tych trzech panów? Tylko jedno. Miłość do tej samej płci. Czy to wystarczy, aby Honoriusz, Zenobiusz i Michelangelo mogli spotkać się przy tym samym stole i polubić na tyle, aby założyć wspólną organizację rozwijającą się niczym "Casa Nostra"??
Wyliczenia z komputera ODRA II wskazują, że absolutnie nie.
Ale praktyka mówi coś zupełnie innego. Na czym polega ten fenomen?
To bardzo dobrze, że są miejsca, zarówno w przestrzeni wirtualnej, jak i rzeczywistej, gdzie wszyscy możemy się spotkać i wreszcie poczuć swojo.
Bo bardzo często nie jest tak ani w naszych domach (często pustych), ani w szkołach, ani w pracy.
Kazali mi napisać, co sądzi o tym młode pokolenie (La jeune génération, c'est moi ?).
Wydaje mi się, że jest nastawione entuzjastycznie. Bo to ono najczęściej jest w kropce. Dorosły człowiek najczęściej ma więcej swobody, niż młody. Nie musi liczyć się z rodzicami, nauczycielami, katechetami itd... Więc z tęsknotą patrzymy na perspektywę spotkania kogoś, z kim można swobodnie pogadać, albo nawet poznać swą pierwszą miłość.
Ważny jest jednak charakter takiej organizacji. Bycie gejem oznacza ciągnięcie za sobą pewnego etosu, który denerwuje 80% naszego super tolerancyjnego społeczeństwa - jaskrawo ubrany, włosy jakieś nienaturalne, nie żegna się przed kościołem, z dala od niego z dziećmi. Moi heteroseksualni znajomi uważają, że taki wizerunek jest sto razy lepszy niż, ubrana w skórę łysa pała z drugą w ręce. Ale oni są w mniejszości.
Zatem, wytworzyliśmy pewien styl, która czasami denerwuje nawet mnie, ale myślę, że właśnie dlatego jest godny pielęgnowania. Każdy ma swoje poglądy i w demokratycznym społeczeństwie należy wystawiać lud na ciężkie próby tolerancji, żeby coś uzyskać...
Pisałem kiedyś o tym, że za bardzo obracamy się w sferze tej kultury plastikowej, a za mało w nas ambicji. I podtrzymuję to. Jednakże moje przykłady na początku, świadczą jak bardzo trudno w naszym środowisku znaleźć kompromis, ze względu na to, że składają się na niego niezwykle różne osobowości.
Jaki więc charakter ma mieć idealna gejowska organizacja? Czy mamy mówić tylko o seksie?
Obawiam, że szkodziło by to naszemu zdrowiu (zainteresowanych odsyłam do analiz Umberto Eco, w pierwszym tomie "Notatek na Pudełku od Zapałek" w rozdziale, jak odróżnić film erotyczny od filmu porno). Musimy spróbować znaleźć jakiś wspólny profil kulturalny. Chociaż jestem sceptyczny, aby się to udało. Zresztą ten, który istnieje nie jest taki zły... Jest jak dobry camembert, najlepszy w środku, choć na zewnątrz wydaje się gorzki (w tym wypadku przesłodzony). Należy też wspomnieć o dzielących nas poglądach polityczno - religijnych. Czy możemy prowadzić nie niszczące, ale budujące dyskusje na tym polu? Wśród homoseksualistów jest zapewne dość dużo ludzi wierzących w to lub owo. To bardzo dobrze, gdyż odrobina prawdziwej, szczerej i pozbawionej fanatyzmu duchowości zawsze łagodzi obyczaje. Oczywiście normalny człowiek też czasami wypoczywa (jak ma czas...), więc proszę mnie nie uważać za jakiegoś Jorge z "Imienia Róży". Ale bawić to się akurat umiemy, więc nie ma sensu się na ten temat rozwodzić.
Niezwykle istotna jest także kwestia pofilaktyki zdrowotnej, szczególnie w obliczu zagrożenia, jakie niesie za sobą AIDS. W mediach, szkołach, rodzinach mówi się o tym niewiele, a dzięki szeroko zakrojonej akcji w naszych własnych szeregach (jak to niepacyfistycznie zabrzmiało ?) możemy uchronić siebie i innych od wielu nieszczęść. Również osoby już zakażone mogą łatwiej odnaleźć pomoc i wsparcie, co jest równie ważne, a nawet może ważniejsze.
Podsumowując te moje luźne rozważania, muszę stwierdzić, że tworzenie i działanie klubów i organizacji jest pomysłem bardzo pożytecznym. Każdy, a szczególnie ktoś samotny ma potrzebę spotkania, poznania... innych ludzi, z takimi samymi poglądami, problemami... W moim grodzie nie ma żadnych takich miejsc, za to mam przyjaciół z którymi mogę w ten czy inny sposób pogadać. Oczywiście, mógłbym te półtorej strony poświęcić biadoleniu i narzekaniu. Ale zrobiłem już to niedawno, za co trochę oberwałem od Czytelników, mimo wszystko nie czuję, abym popełniał jakiś poważny grzech zaniechania, gdyż...
...może "za często dostrzegamy drzazgę w oku drugiego, a za rzadko belkę w swoim".
Jak to powiedział pewien znany hippis.
... jak ktoś się chce czepiać to znajdzie powód nawet w pruskich koszarach, a to chyba nie o to chodzi. Ja ze swej strony mogę krzyczeć i będę to robił do śmierci:
Chodźcie do kina!!!
Chodźcie do teatru!!!
Czytajcie mądre książki!!!
I to jest mój wkład w naszą wspólną sprawę.
Łukasz (17)
wy to ku*wa życia poznaliście że hej! i mądrości życiowe wam uszami wylatują.. puknijcie się w swoje puste łby...
tekst jest bardzo fajny i ciekawy(sam nad tym się nieraz zastanawiałem dlaczego mam lubić kogoś skoro jedyne co mnie z nim łączy to to że obaj lubimy patrzeć na męskie pośladki;), jest w miły, lekki (dowcipny) sposób napisany a to wielki plus(ja tak niestety pisać nie potrafię:(
temat jest trudny i warty rozmowy i cieszę się że taki artykuł przeczytałem....
ps: "nie daj mi Boże brońboże skosztować tak zwanej życiowej mądrości" błagam cię Panie, nie daj mi być nigdy takim dupkiem jak tamci goście
miłosiernie przemilczę koniec artykułu, autora usprawiedliwia jedynie młody wiek.
No a do tematu. Coz organizacje walczace o prawa osob homoseksualnych sa niewatpliwie potrzebne, byle prowadzily je osoby rozumne w typie Zenobiusza, bo np pan Hippis wiecej byc moze zaszkodzi niz pomoze. Ale to wszystko... bo spotykajac osobe homoseksualna, nie interesuje mnie jej seksualnosc tylko to czy moge z nia pogadac... a to rownie dobrze moze byc osoba heteroseksualna, bale miala cos do powiedzenia. Fak, ze wszystkich panow z tekstu laczy homoseksualizm nie zmienia faktu, ze nie maja poza tym ze soba nic wspolnego. Gdyby byli heteroseksualni to nie sadze zeby Zenobiusz chcial spotkac Michelangelo i cpac z nim trawe... A raczej wolalby kogos ze swojego srodowiska.
Co do mnie, w przyjętej typologii jestem raczej Zenobiuszem niż kimkolwiek innym. I najtrudniej zgodzić mi się z tezą o rosnącej z wiekiem niezależności, bo sądzę, że zmienia ona tylko swój charakter. Zależność staje się upośredniona i uwewnętrzniona - opornym radzę tu sobie wyobrazić różnicę między cenzurą represyjną i prewencyjną ;-) Nie grozi bezpośrednia represja, grozi jednak ostracyzm społeczny.
A apele o uczestnictwo w kulturze wysokiej niezmiennie popieram ;-)