Wzruszających scen, rozgrywających się w tych dniach na kamiennych schodach prowadzących do gmachu ratusza w San Francisco nie należy lekceważyć. Tłumy gejowskich i lesbijskich par, wyczekujących w lodowatym deszczu od czwartej nad ranem na upragnioną ceremonię ślubną i związany z nią certyfikat małżeństwa, objęcia, łzy, wygłaszane publicznie deklaracje miłości i wierności - to obrazy rewolucji. Od chwili, kiedy dwa tygodnie temu burmistrz Gavin Newsom umożliwił legalizację związków homoseksualnych w USA ruszyła lawina, której nic już chyba nie zdoła powstrzymać. Ponad trzy tysiące małżeństw homoseksualnych zawartych do tej chwili - to fakt dokonany.
Wzruszających scen, rozgrywających się w tych dniach na kamiennych schodach prowadzących do gmachu ratusza w San Francisco nie należy lekceważyć. Tłumy gejowskich i lesbijskich par, wyczekujących w lodowatym deszczu od czwartej nad ranem na upragnioną ceremonię ślubną i związany z nią certyfikat małżeństwa, objęcia, łzy, wygłaszane publicznie deklaracje miłości i wierności - to obrazy rewolucji. Od chwili, kiedy dwa tygodnie temu burmistrz Gavin Newsom umożliwił legalizację związków homoseksualnych w USA ruszyła lawina, której nic już chyba nie zdoła powstrzymać. Ponad trzy tysiące małżeństw homoseksualnych zawartych do tej chwili - to fakt dokonany. Konsekwencje wydarzeń w San Francisco wstrząsnęły Ameryką.
Wielu obserwatorów amerykańskiej sceny politycznej jest przekonanych, że Stany Zjednoczone wkroczyły w decydującą fazę walki o urzeczywistnienie ideału państwa równych praw dla wszystkich obywateli - także ze względu na ich orientację seksualną. Tym razem rewolucja objęła najbardziej drażliwą sferę życia społecznego w USA - obyczajowość. Zalegalizowanie małżeństw homoseksualnych jest ogromnym wyzwaniem dla narodu, który w swej ogromnej części pozostał bogobojny i konserwatywny. Działacze ruchu praw człowieka mówią: żadne demokratyczne społeczeństwo, a tym bardziej naród pełniący przewodnią i wzorcową rolę w świecie, nie może sobie pozwolić na konserwowanie reliktów nietolerancji i dyskryminacji. USA musi pójść śladem tych krajów Europy, które kwestie obyczajowe pozostawiają wolnemu wyborowi i sumieniu obywateli.
Kamienne schody ratusza w San Francisco symbolizują powtarzający się wzorzec rewolucyjnych przemian społecznych, rozpoczętych wydarzeniem z pozoru błahym, któremu nikt początkowo nie poświęcał uwagi. Historia Stanów Zjednoczonych ostatniego stulecia jest pełna takich przykładów. Aresztowanie murzynki Rosy Parks która nie chciała ustąpić miejsca białemu mężczyźnie w autobusie w Birmingham doprowadziło w 1956 roku do uznania przez Sąd Najwyższy obowiązującej w środkach transportu publicznego segregacji rasowej za sprzeczne z konstytucją. Słynny proces tzw. Chicago Seven związany z demonstracjami przeciwko wojnie w Wietnamie w 1968 roku utrwalił tradycję protestów społecznych przeciwko polityce elit rządzących. W tych latach narodziły się ruchy młodzieżowe, które całkowicie zmieniły obraz społeczeństwa amerykańskiego. Do zwycięskiego końca doprowadzona została walka z dyskryminacją murzyńskiej mniejszości. A jeszcze wcześniej, sukcesem zakończyła się batalia o prawa robotników do związków zawodowych i minimalnych płac, o prawa wyborcze dla kobiet i wiele innych przywilejów dla różnych grup społecznych. Wszystkie one traktowane były początkowo przez konserwatywną część społeczeństwa jako zamach na święte wartości i fundamenty na których zbudowane zostało państwo.
Zapoczątkowany w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia ruch gejowski, decydujący impuls zyskał po wybuchu epidemii AIDS. Znany działacz LGBT Michael Callen napisał: "To był nasz Wietnam. Straciliśmy wielu spośród najmądrzejszych i najlepszych naszej generacji." Pod sztandarem organizacji Act Up, amerykańscy geje zmusili rząd i przemysł farmaceutyczny do wyasygnowania funduszy na walkę z śmiertelną chorobą a społeczeństwo do rezygnacji z łatwego stereotypu "choroby gejów".
Idea legalizacji homoseksualnych związków partnerskich jest pochodną walki z AIDS. Kiedy tysiące ludzi umierało w szpitalach, ich partnerzy nie mieli dostępu do chorych, nie byli uprawnieni do otrzymania informacji o ich stanie zdrowia, nie mieli prawa do sprawowania nad nimi opieki - nie mówiąc już o prawie do spadku, renty czy innych świadczeń socjalnych.
Dziś, w dwunastu stanach USA i lokalnie w około stu różnych miejscowościach istnieje prawnie usankcjonowana możliwość rejestracji związku jednopłciowego - tzw. Domestic Partnerships. Związki te korzystają z niewielu udogodnień. W porównaniu z nimi, małżeństwa heteroseksualne są wyposażone we wszystkie możliwe przywileje w dziedzinie podatków, zabezpieczenia emerytalnego i pomocy społecznej. Obrońcy "świętej instytucji małżeństwa" posługują się głównie argumentami natury religijnej. Twierdzą, że związki homoseksualne są społecznie bezwartościowe, ponieważ nie służą reprodukcji, że są sprzeczne z "prawem naturalnym" etc. W istocie jednak, takie argumenty są bezwartościowe i mogą być traktowane - co najwyżej - jako prywatny pogląd pojedynczych ludzi lub środowisk. Gdyby prezydentowi George W Bushowi udało się wprowadzić do konstytucji USA poprawkę, dekretującą małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety - równałoby się to ustawowemu uznaniu dyskryminacji. I to właśnie jest powodem, dla którego burmistrz San Francisco Gavin Newsom zaskarżył do sądu stan Kalifornia.
Ruch gejowsko-lesbijski w Stanach Zjednoczonych, którego politycznym celem jest pełna emancypacja mniejszości seksualnych znajduje się obecnie w fazie, którą inne ruchy przerabiały około czterdziestu lat temu. Aktywistom równouprawnienia Murzynów udało się przeciągnąć na swoją stronę liberalne elity. W 1964 roku, obywatele USA o czarnym kolorze skóry zrównani zostali z białymi na podstawie Civil Rights Act. Rok później uzyskali pełne prawa wyborcze. Ale dopiero wyrok Sądu Najwyższego z 1967 roku, który orzekł, że wszystkie lokalne przepisy zakazujące mieszanych małżeństw są sprzeczne z konstytucją położył kres sankcjonowaniu rasizmu przez państwo. Rasizm w umysłach wielu ludzi przetrwał naturalnie do dziś - ale jego uzewnętrznianie skutecznie hamuje przyjęta w latach dziewięćdziesiątych zasada "politycznej poprawności".
Przeciętny Amerykanin wie bardzo niewiele o życiu i problemach gejów i lesbijek. Środki masowego przekazu w dalszym ciągu powielają popularne stereotypy, choć często okraszone nutą sympatii. W serialach telewizyjnych geje są miłymi i zabawowymi facetami, najlepszymi kumplami ładnych dziewczyn. Miłość lesbijek nieodmiennie inspiruje heteroseksualne fantazje erotyczne. Przemiany obyczajowe przebiegają bardzo powoli. W 1968 roku trzech na czterech Amerykanów potępiało mieszane, czarno-białe małżeństwa. W 1997 roku akceptowało takie związki już trzy czwarte społeczeństwa. Według badań Pew Center, w ciągu ostatnich lat, tzw. "współczynnik homofobii" spadł w USA z 65 do 53 procent.
Na razie toczy się ostra walka. Republikański gubernator Kalifornii, znany aktor Arnold Schwarzenegger, który podczas swojej kampanii wyborczej opowiadał się za prawami dla gejów i lesbijek zmienił front. Swemu resortowi sprawiedliwości nakazał podjęcie wszystkich możliwych działań w celu zabronienia udzielania ślubów homoseksualistom. Popularni dziennikarze telewizyjni drwią, że Schwarzenegger chciałby ograniczyć prawa gejów do przebieralni w siłowniach. Ironiczne komentarze towarzyszą także protestom i potępieniom ze strony hierarchów Kościoła katolickiego podczas gdy przed sądami trwają procesy duchownych, oskarżonych o pedofilię.
W licznych komentarzach prasowych pojawia się opinia, że w dłuższej perspektywie, opór konserwatystów przeciwko legalizacji małżeństw homoseksualnych skazany jest na porażkę. Wniosek taki wynika po prostu z doświadczeń historycznych. Za dwadzieścia lat, związki małżeńskie gejów i lesbijek będą tak samo akceptowane jak dzisiaj prawa wyborcze kobiet i małżeństwa mieszane. Kilka miesięcy temu, prestiżowy dziennik New York Times zaczął zamieszczać gejowskie ogłoszenia matrymonialne. Oto ilustracja skali postępu. W książce "Bobos - Styl życia nowych elit" David Brooks pokazuje rewolucyjne przemiany, jakie dokonały się w społeczeństwie amerykańskim, zwycięski marsz po równouprawnienie i prawa obywatelskie katolików, Żydów, Murzynów, Latynosów i Azjatów. Rewolucje zawsze mają banalny początek.
Janusz Marchwiński
Bez dzieci i tak nie będzie emerytury. Jeśli cała ludzkość wpadnie na pomysł, aby nie mieć Np. Przez 50 lat dzieci to będzie żyła na wyższym poziomie, bo nikt nie będzie zwracał kosztów swojego wychowania następnym dzieciom. Taka możliwość istnieje. Ta ludzkość zostanie jednak największym złodziejem, bo nie zwróci tych kosztów swojego własnego wychowania. Kiedyś kobiety nie miały praw wyborczych a murzyni byli niewolnikami, to mamy mam nadzieję za sobą. Największe jednak okradanie i poniżanie trwa nadal, to okradanie i poniżanie dzieci, które rzekomo wszyscy kochamy! Ot jak kochamy! Fakty i mity o "pomocy" społecznej źródłem powstawania zła.
Dziecko od urodzenia jest źle traktowane przez dorosłych i później musi się odwdzięczyć.(Dziecko inaczej nie może, dorośli tak) Dużą niesprawiedliwością byłoby gdyby z okradanych dzieci wyrastali dobrzy ludzie. Społeczeństwo w swojej większości traktuje dzieci jak przyszłych darmozjadów, o czym świadczy udzielanie im "pomocy". Kto traktuje dziecko jak przyszłego przeciętnego pracownika ten wie, że przeciętny nie potrzebuje pomocy. Jeśli dziecko nie ma, co jeść to dowód, że je ktoś okrada i to wbrew pozorom najmniej rodzice a przeważnie ci gangsterzy, co dzieci nie mają.
Jest Polska, w której żyją dwie charakterystyczne rodziny, jedna ma taką cechę, że "ubzdurała" mieć z pokolenia na pokolenie troje dzieci i dobiera się w pary z dziećmi gdzie w rodzinie również jest troje dzieci. Druga to rodzina, która ma jedno dziecko i dobiera się w pary z jedynaków. Dane: wszyscy przedstawiciele tych rodzin są nauczycielami,(lub prowadzą biznesy) rozpoczynają pracę w wieku 25 lat, zarobki wszystkich to średnia krajowa, na emeryturę przechodzą w wieku 50 lat a żyją 75 lat. Ślub w wieku 25 lat, dziecko przed ślubem jedynak i trojaczki, emerytura to 2/3 średniej płacy. Rozpatruję życie jedynaka wybranego z dowolnego pokolenia tej rodziny. W wieku 0-25 lat przypada na niego 2/3*25*12=200 średnich. W wieku 25-50 lat 2/3*25*12=200 średnich. Emerytura to 2/3*25*12=200 średnich. Razem w ciągu życia 600 średnich!! Przedstawiciel drugiej rodziny. W wieku 0-25 lat 2/5*25*12=120 średnich. 25-50 Lat 2/5*25*12=120 średnich emerytura 200 średnich. Razem w ciągu życia 440 średnich płac. Różnica, więc 160 średnich*2500 zł(średni zarobek) =400 000 zł.(Za taką samą pracę-co na to prawo, równość wobec prawa, itp. itd.) Przeliczając podobnie dla całej rodziny z dziesięciorgiem dzieci mamy, (jeśli dziesięcioro dzieci i ich rodzice zarobią średnią krajową-jak moja rodzina takich rodzin jest dużo), że reszta społeczeństwa okrada tą rodzinę na kwotę, która w różnicy daje 9 000000 zł.(Gangsterzy są przekonani, że ich podatki idą na pomoc dzieciom-rozumowanie wynika z błędnego założenia, że te dzieci nie będą płaciły podatków przy założeniu, że dzieci będą płaciły podatki jak moja rodzina powstaje pytanie gdzie podziewają się podatki płacone przez gangsterów? Może się okazać, że podatki płacone przez gangsterów idą wyłącznie na nich, i to tak, kto więcej płaci ten więcej z nich korzysta)) Przy tych rozważaniach nie brałem pracy przy dzieciach pod uwagę. To pewno następna taka kwota! Głównym punktem ekonomii wynikającym z tych rozważań jest to, że kto nie zwraca kosztów swojego wychowania dzieciom z następnego pokolenia jest złodziejem okradającym te dzieci! Dla zachowania sprawiedliwości te dzieci muszą się odwdzięczać. Wasze rodziny nie zostałyby patologicznymi, źle wykształconymi gdyby je tak okraść? Później za swoje okradanie wymierzamy okradanym karę śmierci.(75 % Polaków)
To, że ktoś nie może mieć dzieci to także jeszcze nie powód by okradać tych, co chcą i mogą je mieć! Dorosły człowiek powinien zwracać koszty swojego wychowania nie rodzicom,(bo rodzice mieli obowiązek zwrócić im za swoje wychowanie i nie powinni dostawać od dzieci zwrotu), lecz następnym dzieciom. Jeśli nie chce lub nie może mieć swoich dzieci to powinien te koszty zwrócić innym dzieciom. Średnia rodzina w Polsce 2+1,1 świadczy, że prawie połowa Polaków to złodzieje, którzy nie zwracają tych kosztów. Zwolnieni z tych opłat mogą być tylko ci, co nie mogą pracować lub nie mają pracy. Te koszty to 250 000 zł.(Na warunki polskie) Takie rozumowanie wynika ze zwykłej uczciwości, którą poniżej przedstawiam. Każdy człowiek powinien zapracować na całe swoje życie tzn. od zera do śmierci. Za okres dzieciństwa np. od 0 do 23 lat otrzymuje on jako pożyczkę na wychowanie od rodziców, dziadków, domu dziecka itp.(dla normalnej ekonomii nie ma to znaczenia) i właśnie to, co od kogoś otrzymał później musi zwrócić następnym dzieciom lub wpłacić do "puli" z przeznaczeniem na te dzieci. Kto tych kosztów nie zwraca jest złodziejem okradającym dzieci z nowego pokolenia, Przy czym nie idzie tu o sprawiedliwość, która zawsze jest constans-tylu jest w społeczeństwie bandytów, alkoholików, narkomanów morderców, terrorystów itp. na ilu to społeczeństwo zasługuje Ja tylko wskazuję zgodnie ze zwykłą matematyką, że dzieci są okradane. Najlepiej to, co tu przedstawiam sprawdzić robiąc takie założenie, że wszyscy ludzie są równi(klony jednakowe) i wykonują lub mogą wykonywać jednakową pracę i dla takiego założenia, które jest mocno uproszczone przyjąć płace.(Płace nie mogą być równe-to chyba jasne), Kto tego nie potrafi zrobić prawidłowo(nikt się nie zgłosił przez 20 lat) niech nie marzy, że potrafi to zrobić w społeczeństwie, w którym ludzie są różni? To tak jak mówić o matematyce bez ustalonych zasad!(Swoją drogą, komu przyznaje się Nobla z ekonomii?) Pomoc dzieciom zaś to ich poniżanie. Kto dzieciom "pomaga" daje tym dowód dla ludzi inteligentnych, że traktuje dzieci jak przyszłych darmozjadów (wszak przeciętnym nikt nie może pomóc-cudów nie ma) Każdy dorosły był dzieckiem i otrzymywał "pomoc" od innych. Obowiązkiem dorosłego jest tą "pomoc" zwrócić następnym dzieciom, ten obowiązek to normalna ekonomia i ta zwykła uczciwość. Pomoc dzieciom udzielana przez tych, co nie rozumieją swego błędu powoduje, że ci, co dzieci okradają mogą śmiało zwiększyć kwoty okradania. Owsiaki zwracają raptem po 0,14 zł na dziecko i myślą, że należy im się nagroda za dobroć. 75 % Polaków "pomaga" dzieciom, to ci dopiero gangsterska afera! Jakiej ekonomii uczą w naszych szkołach? Jakich rachunków uczą w naszych szkołach, jakiego prawa uczą w naszych szkołach? Pomoc nie jest potrzebna, to normalna ekonomia jest potrzebna. 1. Dla dzieci jestem komunistą, uważam, że im wszystkim bez wyjątku należą się pieniądze od wszystkich dorosłych i to bez łaski, bo to matematycznie pieniądze dzieci a na pewno dzieci nie potrzebują "pomocy" np. W.O.Ś.P.-TO PONIŻANIE DZIECI. Nie powinno być tak, że dorośli przyznają z ich pieniędzy im zasiłki rodzinne boś biedny, stypendia boś zdolny, pomoc boś ładny itd. Wszystkie te organizacje to NIEPOTRZEBNE IDIOTYZMY. Zamiast dzieciom pomagać należy przestać dzieci okradać. OWSIAK TO NIC INNEGO JAK 0,14 ZŁ DLA KAŻDEGO DZIECKA, MINISTER JEST 300 RAZY LEPSZY OD, OWSIAKA BO DAJE NA DZIECKO 43 ZŁ MIESIĘCZNIE A OWSIAK 45000000$*3,7zł/8000000 dzieci/12lat/12miesięcy=0,14zł? 2. Dla dorosłych jestem kapitalistą, uważam, że każdy dorosły musi zwrócić koszty swojego wychowania ( za okres dzieciństwa) zapracować na życie dojrzałe i odłożyć na emeryturę. Kto tego nie zrobi jest złodziejem okradającym dzieci z punktu pierwszego. Usprawiedliwieni mogą być tylko chorzy i ci, co nie mają pracy-jako ryzyko społeczeństwa. Ktoś ten świat tak stworzył, aby sprawiedliwość zawsze była constans. Dlatego nie idzie tu o sprawiedliwość a ci, co są za karą śmierci dowodzą, że nie znają się na ekonomii, nawet, jeśli nazywają się Korwin-Mikke.(Nie wiedzą, że liczba bandytów zależy ściśle od ich ekonomii), Jeśli traktuje się dziecko jak przyszłego darmozjada to darmozjada się otrzymuje. Nikt nie jest tak mądry, aby potrafił nie kraść, ale co już znamy możemy prostować dla własnego dobra! 3. Bóg stworzył ludzi równych, to ludzka niesprawiedliwość ich zróżnicowała. Wprowadzając normalną ekonomię ludzie znów gdzieś w nieskończoności mogą dojść do równości! (Przypuszczenie moje, może jednak mają rację ci, co wierzą w talenty)
Przedstawię prostą ekonomię, którą przestrzegał mój dziadek, ojciec i ja.(Mam nadzieję, że również moje dzieci) W Polsce jest 8 000 000 dzieci, co zapewnia zastępowalność pokoleń, jeśli z jakichś względów jedna bogata rodzina weźmie te dzieci na wychowanie to pozostali muszą tej rodzinie zwracać koszty swojego wychowania, które muszą być przeznaczone dla tych dzieci. Jeśli rodzina ta, która wychowuje 8 000 000 dzieci ma kaprys i chce wychowywać 16 000 000 dzieci to pozostali wtedy mogą powiedzieć, że zwracają tylko koszty swojego wychowania, co wystarczy na 8 000 000 dzieci a pozostałe wychowujecie za swoje pieniądze, jeśli taki wasz kaprys. Nie można jednak powiedzieć, że ja nie będę zwracał kosztów swojego wychowania. Kto nie zwraca kosztów swojego wychowania (250 000 zł? Na nasze warunki), jest złodziejem okradającym dzieci z nowego pokolenia a kto dzieciom "pomaga", ten dzieci poniża! Polacy! Wy tak gremialnie jesteście za karą śmierci jak myślicie, jaka kara należy się złodziejom okradającym dzieci na kwotę 250 000 zł? (Przypomnę-złotówka skradziona Jasiowi to miliony skradzione Janowi).
Teraz z głowy zacytuję Wam gangsterów, którym się wydawało, że walczyli z komunizmem.
,„Jeśli stać cię na dziecko albo troje, proszę bardzo, jeśli zapewnisz każdemu mieszkanie, szkołę, studia nie mam nic przeciw twoim pociechom, jeśli jednak myślisz, że państwo miłosierne będzie twoje dziatki dotować z mojego tzw. podatku bykowego to ja dziękuję za tak zakamuflowany komunizm von z taką polityką” Tak komunista witał nowy ustrój w prawicowej prasie „Najwyższy Czas”(zapomniał komunista jeden jeszcze dodać, że rodzice powinni zapewnić swoim dzieciom emerytury-moja definicja komunisty- to ten, co chce przeżyć życie kosztem innych a nie swojej pracy).” Moje przypuszczenie- komunistów na lewicy jest tyle samo, co na prawicy a ja jestem jedynym prawicowcem w tym kraju! Gazeta Zielonogórska” „uczciwi klęli w żywe oczy a dziecioroby i negusi chwalili system”.
Oczywiście nadal mnie rozwalają teksty z cyklu: "bo myśmy się wyzwolili jak kiedyś czarnoskórzy i kobiety" - to chyba jednak nie to samo...
MIHO w Polsce, która za 2 miesiące stanie się krajem Unii Europejskiej proces emancypacji może przebiec jeszcze szybciej niż w USA - dzięki unijnym naciskom i dyrektywom.
Do tradycyjnych imprez dojdzie wesele gejowskie, takie jakie ja miałem z moim chłopakiem Marcinem dwa lata temu:
http://www.gay.pl/imprezy/pokaz.php?nr_kat=12