O elegantach, którzy troszczą się o swój wygląd, używają drogich kosmetyków, mają wyszukany gust i ekstrawagancki sposób bycia - ale nie są gejami! - mówi się ostatnio że są "metroseksualni". Trzeba przyznać, że określenie to jest intrygujące i tajemnicze... Nie można zaprzeczyć, że nowoczesny mężczyzna (i każdy kto się za takiego uważa) poddany jest ogromnej "metroseksualnej" presji. Mnożące się jak grzyby po deszczu kolorowe żurnale dla "modnego pana" wmawiają nam, że kupowanie kremów, pachnideł, peelingów, maseczek, makeupów i tysiąca innych specyfików jest absolutnie konieczne.
Czy metroseksualny facet naprawdę istnieje? Czy może jest tylko reklamowym trickiem? Jeszcze kilka lat temu, brytyjski dziennikarz Mark Simpson natrząsał się, że metroseksualny mężczyzna jest po prostu idealnym konsumentem - a ideał to czysta fantazja. Dziś jednak nie jest to już takie pewne. No bo jak traktować fenomen zdolnego, choć niezbyt rozgarniętego angielskiego piłkarza, który co kilka tygodni zmienia fryzurę (ostatnio kazał sobie zapleść warkoczyki) i rozpowiada że chętnie nosi damską bieliznę? Jasne, że wśród paryskich kreatorów mody zapanowała moda "na Davida Beckhama"
Pierwszym w szeregu producentów beckhamowych klonów jest John Galliano, główny kreator domu mody Christian Dior. Brytyjczyk z pochodzenia (a jakże!) od siedmiu lat zdumiewa spektakularnymi pomysłami. W dzienniku "Le Figaro" oświadczył, że swoją jesienną kolekcję Galliano Homme 2004 kieruje do "wyjątkowo męskich typów, czułych na punkcie swej powierzchowności". Co za brak logiki! I rzeczywiście. W namiocie cyrkowym przy Bois de Boulogne przemianowanym na arenę mody pojawiła się na wybiegu horda wytwornych dzikusów, wystylizowanych zabijaków i typów z pod ciemnej gwiazdy. A wszyscy idealnie metroseksualni. Swych przystojnych modeli Galliano przyodział w syberyjskie futra, czapy futrzane z lisimi ogonami zwisającymi do pasa a do tego obcisłe i poszarpane koszulki. "Męski Typ 2004" nosi podwiązki, "hot pants" i obowiązkowo pokazuje metkę od majtek. Jest bokserem, traperem, alfonsem i kowbojem w jednej osobie. Czaruje podbitym okiem i koronkowymi aplikacjami przy (rozpiętym) rozporku. Nie wstydzi się nosić pasa ciążowego, spódniczek w kwieciste wzory. Wszystko to zaś w najlepszym gatunku i perfekcyjnym krawieckim wykonaniu. Do czego zmierzają paryscy kreatorzy mody? Czy ich pokazy to tylko fajerwerk szokujących pomysłów bez praktycznego zastosowania? Niemiecki designer Bernhard Willhelm przegania przez wybieg kompletną drużynę footbolową, ubraną w dresy uszyte z najprzedniejszej wełny, utkanej w postindustrialne ceglano-płomienne wzory. Można się domyślić, że mistrz puszcza do nas oko, wyśmiewając się z fitnessowej manii. Ale czy ktoś to zechce nosić? Czy legendarny Junya Watanabe zastanawiał się, kto chciałby założyć marynarkę imitującą wzory starych angielskich tapet, gobelinów czy obić meblowych? Ile dekoracji może znieść normalny mężczyzna???? Czy twardy męski los można rozświetlić satynowymi koszulami w kwiatki i groszki?
A może w ogóle zrezygnować z pawiego ogona? Proszę bardzo! - W tym kierunku idą propozycje Amerykanina Marca Jacobsa, kreującego dla Louis Vuitton. Jego mężczyzna nosi proste wełniane płaszcze, niezmiernie szerokie w ramionach, w talii przewiązane grubym paskiem. W ten sposób powstaje coś w rodzaju odwróconej piramidy. Kiedy modele Jackobsa śmigają po wybiegu w szarościach i czerniach, z wyżelowanymi i przylizanymi do tyłu włosami - nie wyglądają wcale jak metroseksualne klony Beckhana, ale raczej jak agenci giełdowi z Wall Street. Albo jak złodzieje czasu z powieści Michaela Ende "Momo". Pierwszy szok przemija, kiedy widoczne stają się niezwykle ekskluzywne i eleganckie dodatki, staranny wybór materiałów z których sporządzono kolekcję i - specjalność firmy Louis Vuitton - torby, aktówki i walizeczki biznesowe z przepięknie wyprawionej skóry i ozdobione metalowymi okuciami.
Po zakończeniu pokazu, Jacobs oznajmił wyzywająco, że "nie interesuje go mężczyzna metroseksualny" i że generalnie nie lubi żadnych etykietek i sloganów reklamowych. Lubi natomiast "mężczyznę wytwornego i kulturalnego". Jakiego? Chociażby takiego jak miliarder Howard Hughes, którego filmową wersję zobaczymy niedługo na ekranach z Leonardo di Caprio w roli głównej. "Jeśli facet jest zbyt modnie ubrany, opadają mnie wątpliwości" - oświadczył mistrz, lecz nie wyjaśnił, co miał dokładnie na myśli.
My wiemy. Nie hetero. Nie homo. Metro.
®OME©
Uważam ze wyglad moze nie gra duzej roli ale w wiekszej mierze jest wazny , wiadomo ze to nie 19 wiek . Teraz mamy 2010 rok moda sie rozwija , technika, medycyna takze. Wiec coż sie dziwic ze mezczyzni podazaja za rozwojem mody . Ja sam kupilem 2 rózowe bluzki
ale wiem jak nietolerancyjne jest spoleczenstwo polskie (no niestety jestesmy daleko zacofani) Nie widze nic zlego w kolorze różowym u mezczyzn no ale jak zwykle padnie słowo gej-pedał - . Mysle ze tak sie dzieje ze wzledu na to ze polacy wyodrebnili sobie pewne stereotypy ktore zastosowali w naszym panstwie .Chcem podkreslic ze tego na zachodzie nie ma. Alez coz kazdy biera sie jak chce . Nie podoba sie nie obgaduj drugiego czlowieka . Dziekuje za uwage
www.metrosexualni.pl