Człowiek, który wywołał burzę w Gazecie Wyborczej
W ciągu ostatnich kilku dni w Gazecie Wyborczej ukazały się cztery ważne teksty, dotyczące polskich gejów. Ich autorzy przedstawiają bardzo różne poglądy. Możemy się z nimi nie zgadzać a niekiedy mogą się one nam wydawać krzywdzące i niesłuszne. Istotne jednak jest to, że na łamach największej polskiej gazety, docierającej do najszerszych warstw społeczeństwa, rozpoczęła się rzeczowa dyskusja na temat sytuacji i praw żyjącej w Polsce mniejszości homoseksualnej. Odpowiedzialnym za dział "Opinie" redaktorom Gazety Wyborczej należy się nasze uznanie i pochwała za odwagę. Mamy nadzieję, że ta debata - pierwsza tego rodzaju w polskiej prasie - będzie kontynuowana. Kamieniem, wrzuconym w studnię okazał się opublikowany 31 sierpnia 2002 artykuł Jacka Kochanowskiego pt. "Geje nie będą udawać małżeństw". Autor jest doktorantem Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Już następnego dnia, GW wydrukowała ripostę - tekst Zofii Milskiej-Wrzosińskiej, psychologa z Laboratorium Psychoedukacji. Zaś w dzisiejszy czwartek ukazały się aż dwa kolejne artykuły: "Rośnie apetyt geja" autorstwa prawicowego publicysty Jana Trzcińskiego i emocjonalna odpowiedź znanego i cenionego socjologa, profesora Uniwersytetu Warszawskiego Ireneusza Krzemińskiego.
O obszerniejsze wyjaśnienia okoliczności, związanych z prasową burzą wokół polskich gejów poprosiliśmy Jacka Kochanowskiego. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z nim. Ponieważ jednak nie każdy czytelnik Innej Strony znajdzie czas, by zapoznać się z wszystkimi wymienionymi publikacjami, zacytujmy najpierw najistotniejsze zawarte w nich tezy i argumenty:
Jacek Kochanowski:
- Przyjęcie ustawy o partnerstwie gejowskim nie byłoby jakimś szczególnym uprzywilejowaniem homoseksualistów, lecz aktem sprawiedliwości umożliwiającym gejom i lesbijkom życie zgodne z własną wewnętrzną prawdą, życie z godnością
- Jestem przekonany, że rozwiązanie problemu społecznej obecności lesbijek i gejów nie musi oznaczać wojny ideologicznej toczonej w atmosferze histerii i wrogości. Można różnić się mądrze, wypracować rozwiązanie, które będzie uwzględniało wrażliwość, potrzeby, stanowiska wszystkich stron.
- Debata na temat legalizacji partnerstwa osób homoseksualnych jest w istocie kolejnym etapem sporu o charakter naszej demokracji oraz o relację między światopoglądem chrześcijańskim (katolickim) a systemem prawnym państwa.
- Filozofia indywidualizmu, obrony praw człowieka, szczególnie człowieka w jakikolwiek sposób innego, filozofia równych szans, jedności w różnorodności, zawładnęła, jak mniemam, umysłami znakomitej części Europejczyków. Dominacja tej tendencji w europejskim życiu intelektualnym przekładała się do niedawna na preferowanie przez wyborców partii socjaldemokratycznych otwarcie zapowiadających bardzo znaczące zmiany w obliczu ideowym Europy - wprowadzanie do systemu prawnego instytucji partnerstwa lesbijsko- gejowskiego czy eutanazji.
- Uchwalenie ustawy o związkach partnerskich osób homoseksualnych oznacza przyjęcie przez ustawodawcę do wiadomości, że zgodnie z obecnym stanem wiedzy naukowej homoseksualizm nie jest zachowaniem o charakterze dewiacyjnym (w medycznym tego słowa znaczeniu). Podtrzymywanie stanu prawnego nieuwzględniającego owego stanowiska nauki oznacza podtrzymywanie na poziomie państwowym norm etycznych o charakterze religijnym, co jest aspektem państwa wyznaniowego. To zaś w nowoczesnym państwie demokratycznym nie powinno mieć miejsca, o ile nie jest wyraźnie wskazane przez preferencje wyborcze obywateli. Wyniki, jakie w kolejnych wyborach uzyskują ugrupowania fundamentalistycznie katolickie, czynią ten problem przejrzystym.
- Nie ma żadnej konieczności, by dla rejestrowanych związków homoseksualnych używać terminu "małżeństwo". Geje i lesbijki nie zamierzają "imitować" małżeństwa heteroseksualnego, mają własne wartości, własny styl życia i własne modele związków.
- W Polsce nie ma obecnie i długo nie będzie debaty na temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Jej podnoszenie jest wyłącznie sztucznym podgrzewaniem atmosfery. W chwili obecnej dziecko adoptowane przez parę homoseksualną byłoby z pewnością negatywnie naznaczane, co byłoby obarczaniem małego człowieka ciężarami nieprzeznaczonymi dla niego. Nie oznacza to jednak braku możliwości podjęcia takiej debaty w przyszłości.
Zofia Milska-Wrzosińska:
- Można odnieść wrażenie, że awangarda ruchu homoseksualnego domaga się znacznie więcej niż tolerancji. Żąda uznania, że obie orientacje są równie naturalne i wobec tego powinny być tak samo traktowane.
- Im głośniej rozbrzmiewa pogląd, wedle którego każda orientacja seksualna jest równie dobra i naturalna, tym większa rezerwa, i to nawet wśród osób, które trudno podejrzewać o konserwatyzm obyczajowy czy uprzedzenia.
- Od paru lat nie dość dociekliwi publicyści powtarzają mit o genetycznym zdeterminowaniu zachowań seksualnych, sugerując, że to tak samo wrodzona kategoria jak rasa czy płeć. A przecież badania z początku lat 90., kiedy to ponoć po raz pierwszy stwierdzon... ( Pozostało znaków: 21015 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.